Lucy
i Rin Ko stanęli w gotowości, pamiętając też o tym, że mają za zadanie
unieszkodliwić dwóch generałów. Wrócili do swoich oddziałów i wtedy też
rozpętało się piekło. Ciała spadały zewsząd, gdy ogromne miecze dwóch smoczych
generałów — synów króla smoków — natarły na oddział. Nie znali granic czy
przeszkód, tylko mknęli przed siebie, aż w pewnym momencie stanęli, zostając
zablokowani przez samego Rin Ko. Mężczyzna wymierzył ku nim dwa miecze,
wyzywając na pojedynek. Zaśmiali się, lecz przyjęli wyzwanie i ruszyli
równocześnie na Rin Ko.
Lucy
w tym czasie odparła część oddziału dwóch smoczych braci, blokując dostęp do
kolejnych żołnierzy. Nie walczyła na oślep, tylko skupiała się na pokonywaniu
bardziej znaczących wojowników, z którymi, o dziwo, wygrywała.
Życzyła
powodzenia Rin Ko i sama skupiła się na swoich przeciwnikach, gdy nagle
ponownie dookoła zawrzało. Lawina ognia spłynęła na cały oddział
pięciotysięcznika, paląc żywcem wszystkich, którzy znajdowali się na jego
drodze.
Lucy
odruchowo zasłoniła oczy przed gorącem, lecz gdy ogień dotarł do niej, ta nie
odczuła go w najmniejszym stopniu.
—
Co jest? — spytała.
Podniosła
ręce i przyjrzała im się im. Szalejące płomyki przechodziły przez jej ciało,
nie zatrzymując się choćby na moment. Wzdrygnęła się, gdy po fali ognia
pozostało tylko puste pole i spopielone ciała.
—
To jest zakazane — szepnęła, przypominając sobie, co Rin Ko mówił o smoczych
prawach i o tym, że magii nie można używać podczas bitew. Jednak Król Smoków
Ognia złamał ten zakaz, a na polu została tylko ona i sam król.
Mężczyzna
wyglądem przypominał ojca Rin Ko. Był wysoki i potężnie zbudowany. W jego
spojrzeniu brakowało litości czy skruchy. Przybywał z jednym powodem na pole
bitwy, a tym razem tym powodem był okrutny mord wymierzony w króla wszystkich
smoków.
Lucy
zatrzęsła się.
Nie
miała szans pokonać mistrza ognia. Nawet nie próbowała tego dokonać, gdy nagle
ogromny młot zaczął spadać prosto na nią.
—
Tkaj i niszcz — powiedział Głos w jej
wnętrzu. — Już raz cię tego nauczyłam.
UNIKNIJ!
Jak
zaklęta, odskoczyła i wyglądała kawałek za smoczym królem. Ponownie zamachnął
się, lecz taniec Lucy zaczął ogarniać całą walkę. Nie wahała się stąpać tak, by
uniknąć ciosów.
—
Uderz w niego! — rzekł ponownie Głos.
Czy
ten zamach wykonana w wyniku własnych umiejętności, czy może jakaś nieznana
siła podpowiedziała jej, co ma zrobić? Nie wiedziała. Po prostu wbiła miecz w
szczelinę między pachą a zbroją. Przeciwnik zamachnął się ogniem, ale gorące
języki nic jej nie zrobiły.
Napięła
mięśnie, wbijając miecz do samego końca.
Wybuch
nieokiełznanego gorąca uderzył w nią. Została odrzuca daleko za siebie, aż
natrafiła na skałę, która ją zatrzymała. Upadła na ziemie, tracąc przytomność.
Przedtem usłyszała przerażający krzyk Rin Ko i poczuła ten wżerający się w jej
ciało ból.
Gwałtownie
podniosła się i rozejrzała po pomieszczeniu, w którym się znalazła. Był to
wysoki namiot, należący do jednego z generałów. Leżała na łóżku stworzonym z
licznych materiałów, dzięki czemu jej ciało nie było tak obolałe jak się
spodziewała.
Nagle
złapała się za lewe oko, na którym założony miała gruby bandaż. Zsunęła się po
łóżku i podniosła, dopiero teraz dostrzegając, że reszta jej ciała jest również
pokryta opatrunkami.
—
Co jest? — spytała, ale wewnątrz nie było nikogo, kto mógłby odpowiedzieć na
jej pytanie.
Nagle
do środka wszedł Eric. Jego promienny uśmiech sprawił, że cofnęła się ze strachu.
Mężczyzna przybliżył się do niej, po czym przewrócił na łoże, dotykając po
twarzy, szyi i barkach. Nie miała sił, by walczyć z silniejszym od siebie, ale
w końcu sam Eric przestał. Spojrzał na nią ciepło i rzekł:
—
Cieszę się, że obudziłaś się w końcu.
—
Co się stało? — spytała drżącym głosem.
—
Pokonałaś Króla Smoków Ognia.
—
Ja?
Kiwnął
głową.
Podniosła
się nieznacznie i ponownie przeszył ją kłujący ból w oku.
—
Jednak zostałaś poparzona przez magię, która powstała przy jego śmierci —
wyjaśnił niespodziewanie.
Poparzona?
Nie mogła uwierzyć. Pamiętała, że z początku ogień nawet jej nie dotknął, więc
dlaczego miałaby zostać przez niego tak potraktowana? Eric natychmiast
dostrzegł jej zmieszanie i powiedział:
—
Śmierć króla smoków to ważne wydarzenie. Podczas niego magia osiąga stan
krytyczny, dlatego walki zazwyczaj odbywają się między dwoma smoczymi królami,
a nie królem i małą dziewczynką.
—
Ja pokonałam króla? — zapytała jeszcze raz.
—
Tak, a Rin Ko zabił jego dwóch synów, co oznacza, że tron zostanie oddany
osobie, która pokonała króla…
Z
początku słowa Erica nie dotarły do Lucy.
Siłowała
się z własnym ciałem, aby chociaż ułożyć się wygodniej. Jednak gdy w końcu
dotarło do niej wyjaśnienie Erica, całkowicie zamarła.
—
Ja? — Wskazała na siebie. — Ale to niemożliwe.
—
Możliwe, moja mała Lucy. — Pogładził jej twarz. — Lucy, to od dawna było ci
przeznaczone. Ogień jest twoim przyjacielem, więc nie odrzucaj go.
—
Kiedy ja nie potrafię posługiwać się nim.
—
Umiesz.
—
Ale czy nikt nie będzie próbował mnie zrzucić z tronu?
—
Nie, jeśli zgodzisz się poddać Królowi Smoków, wtedy on jako nosiciel ognia
przejmie większość twoich obowiązków i uchroni cię przed niebezpieczeństwem.
—
A Rin Ko? — Próbowała dowiedzieć się o przyjaciela. — On jest dla mnie tak
ważny.
—
Jeśli staniesz się smoczym królem, to na pewno będziesz mogła go ochronić. Poza
tym chyba już zyskał szacunek u ojca, szczególne teraz, kiedy jego młodszy brat
poległ w bitwie.
—
Co?
—
Nie martw się, nic mu nie jest.
Odetchnęła
z ulgą.
—
A ty, czego ode mnie chcesz? — zapytała w końcu o coś, co intrygowało ją od
samego początku, od momentu, w którym tylko spotkała Erica.
—
Oddaj mi się — odpowiedział bez najmniejszych skrupułów.
—
Nie — odparła za szybko.
Eric
odsunął się od dziewczyny, a wyraz jego twarzy nie zmienił się, choć dało się
odczuć zmianę nastroju. Nie cieszył się z jasnej odpowiedzi dziewczyny, ale nie
było też widać, by poddał się. Wyszedł z namiotu, ponownie zostawiając
dziewczynę w środku.
Świetnie napisany rozdział, jednak mam zastrzeżenia, co do fabuły, a właściwie nie podoba mi się to, że Lucy z taką łatwością pokonała Króla Ognia, a potem okazało się, że ma objąć jego tron. Nie za bardzo mi to pasuje, no ale może w przyszłych rozdziałach coś się zmieni. Życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kurcze, ja odpisałam ci, więc nie rozumiem, dlaczego tu nie ma komentarza... No nic...
UsuńOgólnie wiem, wiem jeszcze raz wiem, że pokonanie króla smoków jest słabe, ale już popchnęłam fabułę do przodu i niech tak zostanie. Bo trochę mam wyjaśnienie na to, ale wiem, ze i tak jest bez sensu :)