Zza
drzwi wyłoniła się kobieca postać ubrana w zwiewną, niebieską suknię. W dłoni
trzymała niewielką torebkę z wystającą z jej wnętrza mapą miasta. Na głowie
miała zarzucony ręcznie wykonany, słomiany kapelusz, dokładnie przykrywający
jej włosy zebrane w gruby kok. Wyprostowała się i uśmiechnęła do zebranych.
Niemal wszyscy wstrzymali oddech na widok uśmiechu, który tak bardzo, tak
niesprawiedliwie przypominał im o Natsu…
—
Kim… Kim jesteś? — spytała wątpliwie Levy. Odruchowo wyciągnęła ku niej rękę,
jakby chciała dotknąć jej policzka i sprawdzić, czy nie jest duchem.
—
Witam, to gildia Fairy Tail, prawda? — Rozejrzała się po pomieszczeniu. — Tak,
to ona — odpowiedziała sobie.
Kobieta
przekroczyła próg. Ze zdumieniem i z tajemniczą fascynacją zaczęła przyglądać
się całej gildii. Był to tylko bar, pierwsze piętro, z widokiem na całą gildię,
kilka dziur w ścianie powstałych w trakcie zażartych walk i dalsze, nic nieznaczące
miejsce. A jednak dziewczyna chodziła, błądziła między kolejnymi stolikami, aż
w pewnym momencie zatrzymała się przy barku. Jej wzrok padł na klucze. Sięgnęła
ku nim. Erza niemal rzuciła się, by ją zatrzymać. Loki pochwycił ją w nadgarstku
i zamarł. Usta zadrżały mu. Puścił ją. Wbił speszony wzrok w podłogę, a dłoń przycisnął
do piersi.
Kobieta
zdjęła klucze. Zacisnęła je. Otworzyła szeroko oczy, widząc, jak magia łagodnie
przenika przez jej skórę. Odwróciła się do wszystkich i nisko pochyliła nad
podłogą, krzycząc donośnie:
—
Przepraszam!
Zatrzęsła
się trząść. Zakłopotana objęła wzrokiem wszystkich członków gildii, lecz nikt
nie był w stanie wydobyć z siebie choćby jednego dźwięki.
—
Mam na imię Amelia, jestem księżniczką korony Sarycji, państwa z drugiego
kontynentu — oświadczyła, przykładając klucze do piersi.
—
Sarycja? A gdzie to się znajduje? — jako jedyny odezwał się Laxus.
—
Słyszałem o tym państwie — wtrącił Makarov. — Ale wydawało mi się, że to tylko
legendy podróżników. Drugi, trzeci czy czwarty kontynent…
—
Nie, to prawda, Lucy i Natsu będą mogli to potwierdzić.
Szklanka
wypadła z dłoni Mirajane i roztłukła się na kilkadziesiąt kawałeczków. Levy
zaczęły targać duszności. Złapała się za pierś, biorąc głębokie wdechy i
wydechy. Usłyszała donośne bicie serca.
Myśli
wszystkich spowiło jedno pytanie: „Czy to nie żart?”. Nikt nie potrafił na nie
odpowiedź. Czekali, aż Amelia dopowie choćby zdanie, łaskawie wyjaśni, co miała
na myśli, ale w tym samym czasie przypomnieli sobie słowa Lisanny sprzed dwóch
lat. Powiedziała im, że widziała Lucy, że z nią rozmawiała. Nikt jej wtedy nie
uwierzył. Teraz jednak zaczęli wątpić w słuszność swojego przekonania o śmierci
towarzyszy.
—
Mówisz, że Natsu i Lucy żyją? — wyszeptała Erza. — Czy ty próbujesz sobie z nas
stroić żarty?!
Ponownie
nastało milczenie.
—
Nie mam żadnego dowodu na poparcie moich słów — odparła szczerze Amelia. —
Jeśli chcecie poznać prawdę, musicie popłynąć ze mną. Magia zmienia się, a
przyczyną tej zmiany jest to, co się stało z Natsu i Lucy. — Zamilkła. Wbiła
wzrok w podłogę i przez moment zastanowiła się. — Ja… Mam dowód, znajdę dowód,
ale nie tutaj. Lucy i Natsu naprawdę żyją, ale jeśli nie pójdziecie teraz ze
mną, wkrótce wszyscy zginął!
—
Hej, wszystkim!
W
progu gildii stanęła Lisanna. Pełna radości pomachała do przyjaciół. Ci jednak
przyjęli ją w całkowitej ciszy.
—
Coś się stało? — Zainteresowała się Amelią. — Kim ona jest?
Przeciąg
zdmuchnął słomiany kapelusz Amelii. Jej różowe włosy opadły swobodnie na
ramiona. Lisanna zachwiała się. Nie zdołała utrzymać równowagi. Piętą zahaczyła
o wystający kawałek drewna, po czym z hukiem upadła na twardą podłogę.
—
Lisanno — zaczęła Levy — chyba musimy cię przeprosić…
—
Zaraz, o czym wy mówiecie? — Zdziwiła się Lisanna.. Obrzuciła tajemniczą kobietę
niepewnym wzrokiem, po czym znowu zwróciła do Levy: — Kim ona jest?! —
powtórzyła pytanie, tym bardziej stanowczo.
Makarov
westchnął ciężko.
—
Ta panienka twierdzi, że jest księżniczką z obcego kraju i przybywa do nas z
misją, aby pomóc odkryć prawdę stojącą za zmianami w magii. — Zawahał się na
moment. — Twierdzi również, że Natsu i Lucy wciąż żyją.
Lisanna
upadła zemdlona.
Piękne :)
OdpowiedzUsuń