***
Natsu
stał obok Lucy trzymając w ręku piękny, błękitny miecz. Musica stał pełen dumy
przed załogą (pomimo tego, że nic nie zrobił).
- Już wyjeżdżacie? – usłyszeli za
sobą znajomy głos, odwrócili się. Edward, Alphons i Winry wyszli by się z nimi
pożegnać.
- Musimy szybko wracać, bo jakiś
dureń ukrył przed nami fakt, że w stolicy Sarycji jest Święta Broń.- Wyjaśnił
im Natsu, a zaraz po tym zaczął się zastanawiać jakie tortury zastosować na
Komui’u.
- Najlepiej wbijanie gwoździ w
ciało. – Odezwała się nagle Lucy. Wszyscy na nią spojrzeli ze zdziwieniem.
- Ej te oczy dały ci zdolność
czytania w myślach? – zapytał niepewnie Natsu lekko się odsuwając.
- Nie, ale twoja mina dobitnie
świadczyła o czym myślisz.- Wyjaśniła mu, Natsu odetchnął z ulgą.
- Znam to. Winry też często ma
takie wredne … coś. – Ed założył ręce za głowę i spojrzał na swojego brata,
który zaczął się odsuwać.
- Tak.? – zapytała Winry emanując
demoniczną energią. Wyjęła swój metalowy klucz i uderzyła nim z całej siły
alchemika.
- Żyjesz? – zapytali równocześnie
Natsu i Lucy.
- Wiem!!! – krzyknął
niespodziewanie Musica – To starożytna technika zwana … - wszyscy na
wstrzymanym oddechu czekali na odpowiedź - … Blondi Power! - … dwie minuty
później, klęcząc przed Winry i Lucy – Psieplasiam… - powiedział niewyraźnie,
przez liczne siniaki na jego twarzy.
- ODLATUJEMY!!! – usłyszeli nagle
wołanie Kurtisa.
- Chodźcie szybko! – zawołał
kompanów Natsu, opierając się o barierkę statku. Lucy zarzuciła ledwie żywego
Musicę przez ramię, a następnie wniosła go na statek.
- O… Chyba kapitan zaniemógł…
Haaha. – Zaśmiał się cicho Tamaki. – A
jak ona go wniosła? – dopiero po chwili przyszło mu to pytanie na myśl.
Jednak zbytnio się nad tym nie zastanawiał.
- Papapapa!!! – wszyscy machali
na pożegnanie. Winry, Edward i Alphonse stali uśmiechając się szeroko w ich
kierunku.
- Kiedyś zawitajcie do nas! –
zawołali, gdy powoli statek zaczął niknąć w chmurach.
***
Natsu
i Lucy poszli w kierunku swojej kajuty, by położyć się do łóżka i odpocząć.
- Natsu? – nagle chłopak usłyszał
głos swojej żony, którą wyraźnie coś dręczyło.
- Coś stało? – odwrócił się w jej
stronę. Gdy spojrzał na jej twarz głęboko się zdziwił. Płakała głęboko z
niewiadomych mu powodów.- Ej …. Coś się stało? Coś zrobiłem?
- Ja… wpadłam w szał… i to ty… -
pociągnęła nosem - … musiałeś zabić, a nie ja…- niespodziewanie chłopak
przybliżył się do niej i przytulił ją.
- Lucy, ja nie pozwolę byś miała
krew na swoich rękach. – Jeszcze mocniej zacisnął uścisk. – Gdyby nie ty to …
byśmy przegrali. Ja mogłem tylko patrzeć! Jestem taki słaby!
- Nie! – zaprzeczyła nagle – To
ja jestem słaba, bo nie potrafię się bronić.
- Ale to ja obiecałem Erzie i
sobie, że będę cię chronić!!! Lucy … - szepnął cicho – Nie chcę cię stracić …
- Ja ciebie też nie chcę stracić.
Puk, Puk …
Usłyszeli
nagle pukanie do drzwi.
- Mogę wejść? – po głosie
poznali, że to Kurtis. Szybko wstali z łóżka i ogarnęli się.
- Tak! – powiedzieli
równocześnie. Do środka wszedł mężczyzna, wyraźnie zmęczony całą podróżą.
- Mam dla was przykrą informację.
– Rzekł smutnym głosem. – Niestety, ale w tą stronę nasza podróż przeciągnie
się i z przykrością stwierdzam, że do naszego kochanego miasteczka dotrzemy …
za trzy miesiące.
- Co?!
- Coś się stało? – Lucy podeszła
do Kurtisa, będąc zmartwiona całą sytuacją.
- Tak! – krzyknął na całą kajutę
– Zapomnieliśmy zamontować jednej śrubki! JEDNEJ! I przez to cały nasz przeciwpogodowy
ekwipunek nie-dzia-ła!
- Może gdzieś się zatrzymamy i
naprawimy? – zaproponował Natsu
- Tutejsze miasta nie mają do
zaoferowania odpowiednich części. Możemy je zakupić jedynie w mieście, w którym
odnawialiśmy statek. – Wyjaśnił im zdenerwowany Kurtis. – Przepraszam was.
Dobrze, że chociaż lecimy.
- Oj przestań. –Rzekł z uśmiechem
na twarzy Natsu – To jest jeden miesiąc różnicy. Naprawdę nic się nie stało! –
Lucy kiwnęła głową na znak zgody
- Dziękuję wam. –Wyszedł z
pokoju.
- Biedny Kurtis, a tak się starał
przy tej robocie. – Lucy położyła się z powrotem do łóżka. Natsu jednak cały
czas stał i gapił się na drzwi.
- Pytanie tylko czy naprawdę ktoś
zapomniał czy to się wydarzyło celowo … - wciąż był niepewny, ale wiedział, że
w tej chwili nie jest w stanie nic zrobić.
- Nie wiem, ale … wiem, że
spędzimy cały miesiąc w tej ciasnej klitce. – Rozejrzała się wokoło kajuty. –
Ale zarazem mamy czas by trochę doszlifować swoje nowe umiejętności.
- Prawda … - Natsu na chwilę
zamyślił się – Czy uda nam się? – spojrzał na Lucy ciepłym i delikatnym
wzrokiem.
- Na pewno. – Odwróciła się od
niego by ukryć różowe rumieńce. Wstała i poszła w stronę łazienki. Na chwilę
zatrzymała się w progu. – Pomogę ci … obiecuję. – Weszła do środka.
- Mój ojciec zakochał się w mamie od pierwszego wejrzenia … Lucy … -
cały czas zastanawiał się relacjami między nim, a nią …
Minęły ciężkie, pełne trudów, treningów i wyzwań dwa miesiące, które
wbrew pozorom były spokojne i ciche.
Jednak wieczny spokój nigdy nie towarzyszy tym, którzy go pragną …
Dwa miesiące później…
Burza
szalała, rzucając statek tu na prawą, tu na lewą burtę. Wszyscy członkowie
załogi z trudem starami się utrzymać statek, jednak siła przyrody była
niezwyciężona i kapitan statku musiał podjąć decyzję.
- KAPITANIE!!!! – krzyknął na
cały głos Kurtis – Co robimy?
- No jak to co! – odezwał się
nagle Hughes – Przecież Tamakiemu już rozwiało fryzurę, musimy koniecznie
lądować.
- Żartów mu się zachciało w
takiej sytuacji… - burknął pod nosem Tamaki.
- LĄDUJEMY!!! – krzyknął Musica,
wszyscy zaczęli przygotowywać się do tej ciężkiej i wyczerpującej roboty. Nagle
jeden ze sznurów trzymający żagiel sterujący, oderwał się.
- UWAGA!!! – jeden z członków
załogi zasygnalizował zagrożenie. Jednak zaraz obok niego przemknęła postać,
rzucająca się w odmęty ciemności. Chwyciła sznur z niesamowitą prędkością.
Poleciała w prawo trzymając sznur, mknąc prosto na dziób. W ostatniej chwili
okręciła się, powodując tym samym lekkie uniesienie się w górę. Gdy dotarła na
dziób, stanęła delikatnie a nim, a następnie podała linę Tamakiemu.
- To niesamowite Lucy! – rzekł z
podziwem mężczyzna.
- Ja tam wiem, że mam niesamowitą
żonę! – nagle za drzwi wyłonił się Natsu, ubrany w czarny płaszcz. Spojrzał
szerokimi oczami na Lucy ubraną w brązowe spodnie, białą bluzkę z odpowiednim
dekoltem i brązowy płaszcz. – Niezła robota pani piratko! – podszedł do niej,
całując ją w czoło.
- A co ci się zebrało tak na
czułości?! – zapytała ze zdziwieniem.
- LĄDUJEMY!!! – wrzasnął na cały
statek Kurtis. Statek z hukiem odbił się od ziemi, a następnie poleciał prosto
na polanę. – Żyjecie? – Kurtis wstał i zaczął się rozglądać wokoło. Wszyscy
zaczęli powoli wstawać.
- Żyjemy, żyjemy… - odparł
obolały Natsu.
- Czy nic się państwu nie stało?
– usłyszeli nagle głos dobiegający spoza statku. Zdziwili się niesamowicie,
więc szybko, nie zważając na ból, pobiegli w stronę barierki. Zobaczyli, że na
zewnątrz stoi starszy mężczyzna, ubrany w elegancji, czarny płacz.
- Kim pan jest? – Lucy odważyła
się zapytać. Tajemniczy mężczyzna podszedł bliżej.
- Jestem lokajem panienki Melody,
która mieszka w owej rezydencji. – Wskazał ręką na ogromną posiadłość…
- To tutaj było? – zdziwił się
Natsu – Przyrzekłbym, że tego wcześniej nie widziałem. – Lokaj spojrzał za
siebie.
- Przykro mi proszę pana, ale owa
posiadłość stoi tu już przeszło od 400 lat, więc to niemożliwe, żeby przed chwilą
jej tutaj nie było. – Mężczyzna ukłonił się lekko.
- Coś mi tutaj śmierdzi. –
Stwierdził Musica
- Panienka oferuje gościnę
przybyszom. – Nagłe oświadczenie lokaja rozwiało wszelkie wątpliwości, gdyż
wszyscy się rzucili w stronę rezydencji. Tylko Lucy w spokoju szła powoli, z
dziwnym uczuciem, co do którego nie była pewna.
- Coś jest nie tak… - pomyślała dziewczyna. Nagle ogarnął ją znajomy
impuls. – Skądś znam to uczucie, ale
skąd?
- WYŻERKA!!! – krzyknęła cała
załoga, siedząc już przy przygotowanym stołem, na którym leżały najróżniejsze
przysmaki nie z tej ziemi.
- Skąd to się tu wzięło?! –
krzyknęła nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji. Rozejrzała się po osobach
znajdujących się w pokoju. – Nie ma tu gospodyni? – zdziwiła się ogromnie.
- Przykro mi najmocniej, ale
panienka jest chorowita i nie może opuszczać swojego pokoju. – Wyjaśnił jej
lokaj. – Prosiła mnie bym przeprosił i pokazał wam wasze pokoje.
- Dziękujemy! – Lucy ukłoniła się
lekko. Zaczęła iść w stronę stołu, by się dosiąść do jedzących tam głodomorów.
– A … - zatrzymała się nagle - … jestem tu z mężem, więc pokój możemy mieć
razem. Zawsze o jeden pokój mniej do sprzątania. – Uśmiechnęła się słodko.
Nagle odwróciła się. Poczuła coś … ogarną ją dziwny strach. Gdyby wiedziała, co
on oznacza w tamtym momencie po prostu by uciekła, jednak wchodząc w głąb tego
miejsca, zdawała się być coraz bliżej piekła.
***
Po
kolacji wszyscy rozeszli się po pokojach, które przygotował lokal. Ostatnimi
osobami, które szły w mrokach korytarza, na sam jego koniec, byli Natsu i Lucy.
Chłopak był radosny, najedzony i śpiący. Jednak Lucy cały czas coś czuła.
- Oto wasz pokój. – Lokaj
zatrzymał się i wskazał im drzwi. Zaczęli wchodzić do środka, jednak zanim Lucy
to uczyniła spojrzała na drogę, którą szli. Coś jej nie pasowało, niestety nie
mogła stwierdzić, co to może być.
- Dziękujemy. – Odpowiedziała
tylko i weszła do środka, by usiąść na łóżku i trochę pomyśleć.
- Coś się stało? – Natsu objął ja
wokół szyi.
- Ty nic nie czujesz? – zapytała
się niepewnie – Odkąd tylko tu się znaleźliśmy … wszystko wydaje mi się takie
dziwne, tajemnicze i niezrozumiałe.
- Dali jedzenie i pokoje, więc
się niczego nie czepiam. – Odparł chłopak.
- To ty nie wiesz…- nagle mrok
ogarnął całą Lucy – Zawsze tak jest. W horrorach! Najpierw zapraszają, częstują
jedzeniem, proponują nocleg, a z samego rana okazuje się, że przeżyła jedna
osoba, a wokół same trupy!
- Maniaczka! – odparł tylko
chłopak. – Nie martw się. – Pogłaskał ją po głowie. – Zazwyczaj bohaterowie
takich opowieści są zwyczajnymi dzieciakami, a my…? Mamy moce!
- Może i masz rację, ale wszystko
wydaje mi się dziwne i wyjęte żywcem z horroru… Nawet ta rezydencja. –
Rozejrzała się po pokoju. – Nawet ten obraz.- Wskazała na pustą ścianę.
- Ej … tu chyba był obraz?
Prawda? – Natsu lekko się zdziwił. Oboje przetarli oczy. – To tak … fortepian,
były obraz … - spojrzała na ścianę, gdzie wisiał malunek przedstawiający młodą
dziewczynę w letniej sukience, na tle rezydencji. – On znowu tu jest. – Odparła
dziewczyna.
- I po co wspominałaś o tych
horrorach!? – wrzasnął na nią Natsu – Może wypowiedziałaś to jako życzenie i
teraz się spełni?!
- No kurde o obrazach nic nie mówiłam?!
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!
– usłyszeli krzyk z pokoju obok. Od razu popatrzyli się na siebie z
przerażeniem i pobiegli w stronę tajemniczego dźwięku. – Aaaaa!!! – jeszcze raz
usłyszeli. Tym razem nie mieli wątpliwości. Dźwięk dobywał się z pokoju Musici.
- Wchodzimy na raz, dwa, trzy! –
Natsu wyważył drzwi. Nagle przed ich oczyma stanął człowiek…
- Aaaaa!!! – krzyknęli
równocześnie. Wstrzymali na chwilę oddech. – Hahahahahahahaha!!! – zaczęli się
tak bardzo śmiać, że po chwili łzy zaczęły im lecieć z oczu.
- Ha, ha, ha… - podparł smętnie
nagi Musica, cały utaplany w błocie. – Brałem kąpiel.
- Widzimy! – powiedzieli
równocześnie.
- Tylko ja zawsze sądziłam, że
człowiek się idzie kąpać by być CZYSTYM!!! Hahahahaha!!!!
- WYNOCHA!!! – wrzasnął człowiek-błoto
wywalając za drzwi małżeństwo. Gdy byli poza pokojem wstali i poszli do siebie.
- A ja się martwiłam obrazem… -
powiedziała Lucy, a następnie zamilkła. Obraz był, ale przedstawiał rezydencję
w nocy. – To zaczyna być męczące. –
Odparła dziewczyna.
- Zgadzam się w 100%. – Natsu
podszedł do łóżka i usiadł na nim. – Ale wiesz, to naprawdę zaczyna być dziwne
i irytujące.
- Może pani domu lubi robić kawały?
– pomyślała nagle dziewczyna.
- Nie wiem, ale nawet są śmieszne
… Hihi – zaśmiał się pod nosem.
- Hi hi hi … - usłyszał śmiech w
krótkich odstępach.
- Nie wiedziałem, że potrafisz
się tak śmiać. – Odparł Natsu spoglądając na bladą żonę.
- To nie ja… - pokręciła głową.
Nagle szczęka opadła mu do samej ziemi.
- Dududududuchy! – krzyknął. – A
jak z nimi walczyć?
- Może wezwać Pogromców Duchów? –
zaproponowała Lucy
- A jak?!
- Nie wiem, to ty tu jesteś od
idiotycznych pomysłów. – Natsu machnął ręką do tyłu. – Co jest?
- Czemu mnie tykasz po ramieniu?
– zapytał się i nagle Lucy otworzyła szeroko oczy, lekko przesunęła głowę w
prawo. – Mogę patrzeć? – nie wiedział co ma robić.
- Bu! – za Natsu lewitował
mężczyzna w stroju żołnierza, z zasłoniętą twarzą. Powoli zaczął ją odsłaniać,
ukazując zmasakrowane oblicze.
- Aaaaaaaaaaaa!!!! – krzyknęła
Lucy. Nagle duch zniknął. Rzuciła się na Natsu wtulając się w niego.
- Co tam było? – zapytał
przerażony.
- Duch. – Odparła groźnie. Wtulając
się jeszcze mocniej w chłopaka.
- Kurcze, coś jest nie tak z tym
miejscem. – Natsu objął Lucy ramieniem. – Teraz musimy być ostroż… - nie
dokończył.
- Aaaaaaaaaa!!! – usłyszeli krzyk
nie jednej, a przynajmniej kilkunastu osób.
- Cholera! – Natsu od razu rzucił
się stronę drzwi, otworzył je i nagle… - Auuu! – odbił się od jakiegoś twardego
przedmiotu i poleciał na ziemię.
- Natsu co się stało? – Lucy
podbiegła do niego. Leżał na ziemi, cały czas ocierając nos.
- Uderzyłem się o … - spojrzał na
miejsce, gdzie jeszcze niedawno były drzwi, a obecnie tylko ściana. – Co tu się
dzieje?
- Nie wiem. – Lucy nie potrafiła
odpowiedzieć to pytanie. Natsu wstał i wyjął za pasa miecz.
- Armino przybądź! – Miecz
zalśnił otaczając się wirem powietrza. Natsu zamachnął się, a następnie
przeciął odgradzający ich mur, który przemienił się w kłębki pyłu.
- Nieźle! – pochwaliła go Lucy
- No jasnnnnnnnnneeeeeeeeeeeee!!!
– podłoga pod nim otworzyła się i poleciał w głąb dziury. Nagłe uderzenie. –
Auuu!!!
- Natsu nic ci? – zapytała
zmartwiona dziewczyna.
- Nic, ale … co widzę przed sobą
ze sto czaszek, więc nie wiem czy wyjdziemy z tego lochu dzisiaj … - rzekł
lekko przerażonym głosem.
- Nie będę tam lecieć tylko
postaram się znaleźć wejście z dołu. – Wyjaśniła mu, po czym wstała i wybiegła
na korytarz. – Wytrzymaj… - rzekła
mocno się martwiąc o męża.
W tym samym czasie…
Cała
załoga oprócz Musici, Natsu i Lucy siedziała za kratami celi czekając na
ratunek. Kurtis i Hughes starali się znaleźć sposób na wydostanie się, jednak
nie mogli znaleźć ani jednego słabszego spoiwa czy innej usterki krat.
- Ej, mam nadzieję, że ktoś nas
znajdzie. – Odezwał się nagle Tamaki, który siedział w kącie mając na sobie
koszulę w misie i czapeczkę z pomponikiem.
- Ty tak zawsze śpisz? – zapytali
się równocześnie Hughes i Kurtis
- To moja ulubiona pidżama! –
krzyknął oburzony mężczyzna – Macie coś do niej?
- Eeee nic… - nikt nie wiedział
jak ma zareagować na taką wieść.
- Jak my się wydostaniemy? –
zapytał jeden z członków załogi.
- Mi się to nigdy nie udało… -
usłyszeli za sobą głos.
- Mi się zdawało, że tam są tylko
kości? – zapytał nagle przerażony Hughes
- Może omamy wzrokowe? – powoli
zaczęli się odwracać.
- Niestety zostały ze mnie już
tylko kości. – Odparł bezmięśniośniowy osobnik.
-
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!! -
wrzasnęli wszyscy równocześnie oddalając się nowo poznanego kościanego
przyjaciela.
- Miło was poznać. – Odparł kościotrup.
- Mi też miło poznać. – Podszedł
do niego Tamaki wyciągając w jego stronę dłoń.
- Podałbym swoją, ale niestety
jedyna, która mi została odczepiła się ode mnie dwadzieścia lat temu … - Tamaki
spojrzał na kosteczki leżące na ziemi. Powoli zaczął się robić blady, a
następnie upadł, mdlejąc.
- To po coś tam lazł?! – wszyscy
głęboko się zdziwili.
***
Lucy cały
czas kroczyła przez mroki korytarza, próbując znaleźć jakiekolwiek drzwi.
Jednak byłe tam tylko puste ściany i puste podłogi. Nic co by mogło pomóc jej
dostać się do Natsu.
- Cholera! – zaklnęła, spojrzała na swoje nogi i zobaczyła,
że sznurówka w bucie jej się rozwiązała, schyliła się by ją zawiązać.
Try
Zawiązała szybko, a następnie wstała i spojrzała na
przeciwległą ścianę, na której była wbita strzała na wysokości jej głowy.
- A, więc buty potrafią uratować życie. – Podsumowała.
- A teraz? – usłyszała głos za sobą, odwróciła się, a
następnie uskoczyła szybko w bok.
- Auuu! – pomasowała chwilę głowę, którą uderzyła o ścianę.
– Co jest? – lekko przechyliła głowę w prawo, nagle ujrzała, że dosłownie o
włos, jest wbita w ścianę ogromnym rozmiarów siekiera. Nie przeraziła może by
jej ona tak bardzo, gdyby nie fakt, że była przez kogoś trzymana.
- Jaka szkoda … - odparła tajemnicza osoba, która powoli
zaczęła się wyłaniać z mroków ciemności …
Ciąg dalszy nastąpi J
Hah Pierwsza! :D Jeju jak ja długo czekałam na rozdział. Rozdział genialny! Pidżama Tamakiego heh tylko pozazdrościć. ;D Przeklęty zamek, ciekawy pomysł. ;) Lucy to się umie wpakować w tarapaty.. ciągle ktoś chce ją zabić lub zgwałcić, aż jej współczuje. A co do stylu pisania to bardzooo mi się podoba. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ślę weny. :)
Rozdział genialny , ale się przy nim uśmiałam :D.Styl pisania mi się podoba. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D Nie pozostaje mi nic innego jak tylko posłać wenę :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSiema, sama chce założyć bloga i mam do ciebie pytanie: z jakiej strony pobierasz szablony. Chcę także powiedzieć, że twoje opowiadania są super!!! Weny, weny i jeszcze raz weny!
OdpowiedzUsuńto jest bardziej skomplikowane ja albo pobieram, ale zazwyczaj zamawiam. Na samym dole bloga są linki i wejdź w nie, tak są szablony :)
UsuńDzięki :) i zapraszam do mnie. Teraz to tam mało wszystkiego ale może jakoś pójdzie : (
UsuńTerekani
Podaj link to zobaczę, bo jesteś anonimem i nie mogę znaleźć twego bloga ;)
UsuńMoja mądrość granic nie zna. Głupia ja :P Przepraszam http://magicznewojowniczki.blog.pl/
UsuńTerekani
Hahaha!!! Jak Ty to robisz, że dzięki Tobie, już na samym początku się uśmiecham??? Dobra, ale zacznijmy od muzyczki – słodka!!! Bardzo mi się podoba ;). I ten krótki fragment, który przeczytałam, a szczególnie moment o „Blondi Power”, był przezabawny :). Biedny Musica!!! Aż mi go szkoda… Oberwało mu się, nie ma co. A kolejny do odstrzału jest Komui. Brr!!! Już się boję, co Lucy i Natsu mu zrobią. A może jednak zostaną przy tych gwoździach??? Będzie ciekawie, na pewno :D.
OdpowiedzUsuńHmm… Jedna śrubka mówisz??? Coś mi tu śmierdzi :D. Ale może to i lepiej??? Natsuś i Lucynka razem, w jednej kajucie, przez trzy długie miesiące. Wiele się może przez taki czas wydarzyć :D. Nie, na pewno nie o to mi chodzi, o czym myślisz :D. Ja mam nadzieję, że lepiej się poznają, zrozumieją, co do siebie czują i, przede wszystkim, będą trenować swoje umiejętności :D. A co uważasz, że ja od razu o TYCH rzeczach myślę??? No w przypadku tej dwójki marzę, że w końcu będą normalnym małżeństwem i pojawi się ich słodkie potomstwo!!! Dobra, R skończ już, bo głupoty gadasz. Dlatego lecimy dalej :D.
Heh, Lucynka pokazuje, że kobieta też potrafi coś zrobić :D. Podobała mi się akcja z tą liną ;). I jeszcze ta czułość Natsu wobec niej – normalnie się rozpłynęłam :D. Bardzo zaskoczyłaś mnie późniejszymi wydarzeniami. Posiadłość, której nie było, nagle się pojawia. Szczerze mówiąc martwię się o naszą drużynę, bo nikt nie wie, co ich czeka. No poza Tobą :D. I jeszcze to przeczucie Lucy. Ona nigdy nie była lekkomyślna, jak panowie, z którymi podróżuje. Hmm… Co Ty im szykujesz??? Chyba teraz wolę nie wiedzieć :D. Lecimy dalej :D.
Ale dałaś do pieca!!! Normalnie horror jak się patrzy :). Biedaki, oni nigdy nie mogą mieć spokoju. Ech, taki żywot genialnych magów :D. W każdym razie bardzo podoba mi się pomysł z obrazem, duchem i magicznym domem. A miejsce, gdzie spadł Natsu sprawia, że mam ciarki wzdłuż kręgosłupa. Bardzo mi się podoba ten fragment ;D. I to ich tulenie się, gdy Lucy się wystraszyła – epickie!!! A jej zamartwianie o męża – ach!!! Rozpłynęłam się po prostu :D.
Hahaha!!! Ta piżama jest mega!!! I tak mi pasuje do Tamakiego, którego znam :). I jeszcze ten pomysł z kościotrupem – hahaha!!! Wyobraziłam sobie tą scenę i zaczęłam się głośno śmiać. A szczególnie epicko wyglądał mdlejący Tamaki :D. Hahaha!!! Po prostu świetny fragment ;).
Ranyści!!! Ktoś poluje na Lucynkę!!! Trzeba jej pomóc!!!
P: Weź na wstrzymanie. Ona sobie poradzi.
R: Ale ja się o nią martwię!!! *Krzyczę na Podświadomość, która robi facepalma’a i śmieje się ze mnie*.
P: Daj się jej wykazać!!! A właściwie pozwól na to Oli.
R: Ten jeden raz muszę ci przyznać rację. Błagam, Olu, uratuj ją, bo bez niej będzie nudno!!! Zresztą jestem pewna, że nie zabijesz jednej z kluczowych postaci :D. *Na moich ustach pojawia się błogi uśmiech, bo wiem, że w tej kwestii mam rację*.
P: To po coś się tak gorączkowała???
R: Żeby usłyszeć, co masz do powiedzenia :D.
P: Chciałaś mnie słuchać???
R: Chciałam ci pokazać, jak to jest, kiedy ty panikujesz, a ja musze cię uspokajać. Fajne zajęcia, prawda???
P: *Nadymała policzki i po chwili zniknęła*.
Heh, mam spokój :D. To teraz trza coś jeszcze napisać.
Czas na małe resume!!!
Primo: rozdział był długi, co było bardzo fajne.
Secundo: był ciekawy, śmieszny, dużo się działo przez co trzeba było wysilić wyobraźnię, by ujrzeć to, co opisałaś :). Takie ćwiczenie umysłu.
Terzo: skończyłaś w bardzo dobrym momencie, bo budujesz przez to napięcie. Niezmiernie mnie ciekawi, kto wyłoni się z mroku, ale zapewne się dowiem za tydzień :D. Bo chyba wtedy pojawi się następny rozdział :).
Quarto: już nie mogę się doczekać konkursu :D. Ale będzie zabawa!!!
Pozdrawiam cieplutko :D.
Dawno, dawno temu była sobie Roszpuncia ...
UsuńTak zaczynaj każdy wpis, chociaż nie powiem, że ten był nadzwyczaj krotki ;) Cieszę się, że się podobało. Powiem szczerze teraz będą mniej więcej tej długości rozdziały :) Kolejna sprawa ty mi tu nie erotyzuj Natsu i Lucy, bo na nich przyjdzie odpowiedni czas, ja mam prawie wszystko zaplanowane ... tak bardzo, że mi potrzeba co najmniej 20 rozdziałów by skończyć blog, a nie mam tyle wakacji :( No nic... Co do niektórych fragmentów to sama się z nich śmiałam czytając po napisaniu, więc jest dobrze...
Aye, Sir!!! Postaram się :D. Wiesz, że bywały dłuższe :D. Pod jednym z rozdziałów u innej pisarki napisałam komentarz równy długości tego rozdziału, czyli 12,5 strony :D. Wstawiłam wtedy 14 komentarzy, także wiesz, zawsze mogę zrobić większy SPAM u Ciebie :D.
UsuńNo kochana, to naturalna kolej rzeczy :D. Takie berbecie małe są fajne!!! A tej dwójki to już w ogóle mega!!! 20 rozdziałów mówisz??? Sporo jeszcze. No ja planuję, że u mnie 20 rozdziałów wstawię w przeciągu 10 miesięcy :D. Ale najpierw muszę stworzyć bloga :D. GIMPa opanowałam w stopniu dobrym, także do przodu idzie :D. Ale co ja się tutaj roztkliwiam??? Napiszę tyle, że czekam na ciąg dalszy :D. Dużo weny Olu :*.
Dawno, dawno temu była sobie Roszpuncia... ( Może być na koniec :).
Padłam :D Musica kąpiący się w błocie (może ze świnkami :) i wyobraziłam sobie reakcję Natsu i Lucy haha jeszcze się śmieję.
OdpowiedzUsuńChłopaki z kościotrupem ( mam wrażenie że to Brook) haha i ta piżama w misie :D
Bardzo mi się podoba ten styl pisania, pisz tak dalej :)
Jedna osoba zauważyła i już jest problem ... To nie jest Brook, ale lubię kościanych przyjaciół i w dwóch kolejnych rozdziałach wszystko się wyjaśni, ale brawo! Jest fan One Piece'a :)
UsuńDom strachów! UUUUUUU XD
UsuńFajnie napisany rozdział. Wciąga!
Czekam z niecierpliwością na następny.
Pozdrawiam
A no jestem fanką OP :D
UsuńBędę miał co robić podczas lotu :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane, od rozpoczęcia przerażających wydarzeń związanych z rezydencją,gdzie wszyscy się boją i walczą o życie czytałam ten fragment z ciarkami na plecak,bo to było naprawdę epickie ;D
OdpowiedzUsuńŚwietny długi rozdział! Naprawdę nie mogę doczekać się następnej części. Ciekawe kim jest ta tajemnicza osoba.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i wszystkiego, co miłe. ;-)
Kocham twoje wypociny:DKońcówka mnie porwała,aż mnie ciary przeszły;)) Nie moge się doczekać następnego rozdziału! Dużo,dużo,dużo weny życzę:*
OdpowiedzUsuńOhayo!Musisz mi wybaczyć że nie komentowałam ale tak sie wciągnełam w to opowiadania że nie miałam czasu...opowiadania genialne...jestem pewna że oboje wreszcie zrozumieją że są w sobie zakochani tylko...mam nadzieje że Lucy nie okaże sie jego siostrą bo bym sie chyba zabiła...i jeszcze ta Lissana...nigdy za nią nie przepadałam ale to jest już przesada...no ale nic...kocham twoje opowiadanie i z niecierpliwością czekam na więcej.Ślę wenę~!
OdpowiedzUsuńkurna,kurna,kurna,,,co za akcja!
OdpowiedzUsuńidę czytać dalej.
Eh.... Nie mam pomysłu na komentarz. Może to dlatego, że jestem chora albo mi się nie chce?
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału mój Ed się znowu pojawił <3
Musica w błocie xD Tamaki z kościotrupem i w swojej piżamce xD :P
Biedny Kurtis zabrakło mu tylko jednej śrubki, a jak wiemy jedna śrubka potrafi uratować życie ;)
Ja bym w życiu do takiego domu nie weszła. Nie jestem strachliwa, ale to na pierwszy rzut oka wydaje się podejrzane. Tak to jest jak ufa się nieznajomym ;( Za karę kościotrupy ich gonią ;) Orzerażający jest ten gościu rzucający siekierą. Na miejscu Lucy umarłabym ze strachu ^.^
Rozkręciła się jakaś akcja i mam nadzieje, że wszyscy wyjdą z tego cali.
Pozdrawiam i życzę weny ;3