Wokół stołu zebrała się cała załoga, próbując obmyślić plan
dotyczący włamania się na przyjęcie księcia La Predleya. Natsu
stukał długopisem o blat stołu, Musica chodzi wokół stołu, a Lucy co chwilę
ziewała.
- Czy wy zespół zakładacie czy co!? – niespodziewanie
wrzasnął Kurtis. – Potrzebujemy planu. Do-bre-go pla-nu.
- Nie krzyk tak! – skarciła go dziewczyna, której na myśl
nie przychodził żaden sensowny plan.
- Wymyśl coś… - Natsu spojrzał na nią znudzonym wzrokiem. –
Masz wyobraźnię, więc, w czym problem?
- Na dobrą sprawę każdy ją ma. – Szepnęła pod nosem. – Może
Amelia…
- Ona ma siedzieć w tej zapyziałej dziurze, do końca naszej
wyprawy! JASNE! – wszystkich przeszył przerażający wzrok Hamrio [jakby ktoś
zapomniał, tak jak ja, Musica ma na imię Hamrio J].
- No to wymyśl coś. – Dziewczyna poczuła, jak ktoś dźga ją w
prawy bok.
- Idziemy? – powiedział cicho Natsu. Lucy kiwnęła głową i
wyszła razem z nim.
- A oni, dokąd? – zapytał się zdziwiony, Tamaki.
- Popatrzeć na wschód słońca. – Wyjaśnił jemu Kurtis.
- Ale po co? – nagle zamilkł. – Acchhhhhhhhh!!! Miłość!
Nigdy nie wiadomo, kiedy kwiat miłości, zakwitnie. – Złapał się za głowę i
zaczął wykonywać dziwne ruchy.
- U ciebie to już
dawno zwiądł. – zażartował sobie z niego Hughes.
- Haha. U mnie tylko kwiat, a u ciebie działo artyleryjskie
stoi zakurzone od lat. – Po tych słowach szybko zwiał.
- Hahahahahahahaa!!!!! – w najlepsze śmiała się cała załoga.
Lucy i
Natsu powoli zaczęli wspinać się po linach, aż dotarli na belkę masztu.
Wygodnie się ułożyli i zaczęli czekać. Powoli pierwsze promienie słoneczne
zaczęły przebijać się przez chmury, tworząc niespotykane barwy.
- Pięknie… - szepnęła dziewczyna. – Chciałabym codziennie
patrzeć na taki wschód słońca.
- A co zakochałaś się we mnie? – zapytał niespodziewanie
chłopak. Lucy o mało co nie spadła z wrażenia. Całe szczęście, że Natsu udało
się ją przytrzymać. Spojrzała na niego wilczym wzrokiem. – No co? – zapytał
niewinnie.
- Wiesz, o co chodzi! Co ty tak nagle z tym wyskoczyłeś? I
co ma słońce do ciebie? - rzuciła w
Natsu gradem pytań.
- Jesteśmy stworzeni z ognia. – Odpowiedział szybko. – Ale
skoro tak się oburzyłaś, to może odpuszczę. – Szczenięcy wzrok.
- No dobra … przepraszam.
- Ostatnio tak się zastanawiałem … - wziął głęboki oddech –
Co by było, gdybyśmy jednak nie przeżyli? Albo co by było, gdybyśmy w ogóle nie
zostali oskarżeni o tą zbrodnię?
- I co wymyśliłeś? – mocniej wtuliła się w niego, dzięki
czemu mogła poczuć ciepło z obu stron.
- Gdybyśmy byli w Fairy Tail, nie zmieniłbym się. – Trochę
smuciła go ta myśl, jednak nagle Lucy spojrzała na niego i dotknęła jego
policzka.
- Nie potrzebowałeś się zmieniać. Fakt. Ha. – Zaśmiała się
cicho. – Wiele razy niszczyłeś, rozbijałeś, spalałeś i tym podobne sprawy, ale
to byłeś ty.
- A gdybyśmy zginęli…nie przeżyłbym TEGO. Widzisz … chcę
korzystać z życia. Chcę je poznać. Mogłem zginąć i co wtedy? Nie pocałowałbym
cię, nie ożenił się z tobą …nic by nie było. – Splótł palce swojej dłoni z jej.
– Wiem, że się nie kochamy, tak powinno się kochać małżeństwo, ale… nie wiem,
czy nie jesteśmy lepsi niż inni…
- Jesteśmy. Natsu? – bała się o to zapytać, ale musiała
wiedzieć. – Czy jeśli przez parę lat nie znajdziemy naszej drugiej połowy, to
mnie nie zostawisz? To znaczy… zostaniesz ze mną? Nawet wbrew woli?
- Jest jeszcze trzecia opcja. – Pogładził delikatnie jej
policzek. – Odnajdziemy drugą połowę i zostaniemy razem. A teraz … przepraszam, że cię wykorzystuję,
ale … tak ładnie pachniesz…
- Gdybym nie wiedziała, że jesteś Dragon Slayerem, to bym
pomyślała, żeś ty jakiś pies myśliwski. – zaśmiała się głośno. – Wykorzystuj
mnie. Oboje potrzebujemy siebie… Potrzebujemy…
Ostrożnie
zeszli z masztu, a następnie skierowali się w stronę rozmawiających jeszcze
towarzyszy. Weszli do środka, odkrywając, że nadal głowią się nad planem
zdobycia świętej broni.
- I co? Dalej nic? – zapytała się na głos Lucy. Wszyscy
pokręcili głowami. – Musica … Zostaje nam tylko Amelia, a wiesz co to oznacza?
- Wiem, że się
martwisz. – Podszedł do niego Natsu –
Jednak pomyśl. Raz zahaczy o przygodę, a później jej po prostu nie weźmiemy.
- Jakby to było takie proste. – Miał rację, ale był świadomy
tego, że bez Amelii żaden plan nie wypali. – Zgadzam się. – Wstał i poszedł w
kierunku składzika. Otworzył go i ujrzał nieprzytomną księżniczkę leżącą na
ziemi.
- ZABIŁEŚ JĄ!!! – krzyknęli równocześnie Natsu i Lucy. – Ile
25 lat będzie?
- Ej, no nie… - szybko podszedł do niej i zaczął sprawdzać
jej puls. Uśmieszek, którego nie zauważył.
- PINK KICKKKKKKKK!!! – krzyknęła uderzając mężczyznę w krocze.
Bing, Bang, Bing,
Bang.
- Nie żyję. – Wyjąkał mężczyzna padając na ziemię.
- Aż mnie zabolało. – Stwierdził Natsu. – A wiesz, że on chciał, byś pomogła, przy
budowie planu zbrodni?
- Przy-go-da?! – jej oczy zaczęły błyszczeć. Natsu i Lucy
kiwnęli głowami. – Jakiś ty kochany! – podniosła znokautowanego Musicę i
zaczęła go do siebie tulić. – Plan! – opuściła go na ziemię.
- Auuu! – krzyknął, uderzając do twarde podłoże.
-WIEM!!! – krzyknęła chwytając wszystkich za ręce i ciągnąc
w stronę reszty załogi – WIEM, CO ZROBIMY!!! – krzyknęła ponownie, będąc z
siebie bardzo dumna.
- To jaki jest ten plan? – odważył się wreszcie zapytać
Natsu
- Plan doskonały! – oczy znowu zaczęły jej błyszczeć. –
Stworzymy LEGENDĘ!!! – wszyscy z niecierpliwością zaczęli oczekiwać na
wyjaśnienia.
Po kilkunastu
godzinach lotu, nareszcie zaczęli widzieć zarysy miasta Ternos. Wszyscy znali
plan, wszyscy wiedzieli, co mają robić, czekali tylko na moment, gdy statek
zacumuje do portu. Tylko to im wystarczyło.
- Gotowi!? – przed szereg wyszedł dumny kapitan statku.
- Tak! – krzyknęli wszyscy równocześnie.
- To dobrze. Ja póki, co będę wykonywał swoją część. –
Poszedł w stronę przeklętego składzika i przyniósł z niego tajemniczy
przedmiot. Pociągnął za drążek i zaraz na podłodze pojawił się czerwono-żółty
leżak, na którym położył się Musica.
- Leń. – Skomentowała Lucy.
- Żadnego poczucia wspólnoty. – Dołączył się do niej Tamaki.
- CICHO! – Hamrio wrzasnął słysząc ich rozmowę. Statek
zatrząsł się. Byli coraz bliżej miejsca docelowego.
- Tamaki! – zaczął go wołać Kurtis. – Przygotuj się! –
Blondyn podszedł do niego, pomagając mu odpowiednio zacumować podniebny okręt.
- Wyskakujemy! – przeskoczyli przez barierkę, upadając na
drewnianej powierzchni portu. Tamaki zaczął się rozglądać na potencjalnymi
kandydatami na informatora. Gdy znalazł swój cel, szybko podszedł do
czarnowłosej piękności, o długich, zgrabnych nogach. – Witam o pani.
- Witam. – Była zaskoczona powitaniem blondyna. – Czym mogę
służyć?
- Oj… złe pytanie. Czym ja mogę służyć, tak pięknej bogini,
zrodzonej z samej Afrodyty?! – wszyscy głośno westchnęli słuchając komplementów
Tamakiego.
- O! – kobieta cała zarumieniła się. – To zapoznasz mnie z
tym różowowłosym! – wskazała palcem na Natsu.
- Z nim? – Tamaki skamieniał z wrażenia, a następnie powoli
zaczął się kruszyć.
- No Natsu do roboty! – Hughes z całej siły walnął go w
plecy. Wyskoczył ze statku, a potem podszedł do nieznajomej.
- Przepraszam, ale czy panienka wie, gdzie jest … - podszedł
do niej i wyszeptał coś do ucha.
- Och tak! Niedaleko. Trzeba pójść ulicą Jenetala, a
następnie skręcić w prawo. Zaświadczam, że nikt się nie zgubi! – odpowiedziała,
cała podniecona kobieta.
- Dziękuję. – Natsu ukłonił się lekko, a potem wrócił na
statek.
- A może wybierzemy się … na kawę? – zaproponowała nieśmiało
czarnowłosa.
- Mam… - już chciał powiedzieć, że żonę, ale wiedział, że
tymi słowami może urazić kobietę, która im pomogła. - … tajną misję do
wykonania, więc nie mam czasu. – Puścił do niej oczko. Kobieta zemdlała na środku
drogi.
- Kobieciarz, amant, zboczeniec, alfons, jeszcze raz
kobieciarz, zabawiacz kobiet … - szeptała złowieszczo Lucy.
- No co? – zapytał się niewinnie. – Miałem jej powiedzieć,
że mam żonę i tym samym jeszcze bardziej ją zranić?
- Tłumacz się, tłumacz i najlepiej wypchaj się! – odwróciła
się na pięcie. – Mam nadzieję, że na balu wyrwę tyle facetów, co ty w życiu nie
poznałeś amancie, podrywaczu, kobieciarzu … - weszła do środka wciąż marudząc.
- Chyba jest zazdrosna… - stwierdził Musica.
- A ja myślałem, że płacze ze szczęścia! – Dragon wzruszył
ramionami.
Kurtis
powoli ciągnął za sobą swojego spetryfikowanego przyjaciela, którego nie w
sposób było odczarować.
- Oj, weź się obudź! – uderzył nim z całej siły o ziemię. –
Jest wiele kobiet na świecie.
- I wszystkie chcą Natsu! – wrzasnął, budząc się ze stanu
osłupienia.
- Tak, tak, a teraz chodź ze mną, bo mamy robotę do
wykonania! – pogonił go. Tamaki wstał, pokazując język swojemu przyjacielowi, a
następnie pobiegł go dogonić. – Jesteśmy! – powiedział niespodziewanie.
- Czym mogę służyć? – przed budynek wyszedł starszy
mężczyzna.
Musica
nadal się wylegiwał w swoim leżaczku, Hughes coś dłubał przy maszynie, Natsu
wyszedł realizować plan, a gdzieś w kajucie obok rozgrywał się istny Armagedon,
w roli dwóch pań.
- Jak to mam włożyć?! – krzyknęła na cały głos Lucy.
- Pociągnij mocniej! – Amelia chwyciła swoje sznureczki i z
całej siły zacisnęła więzy. – Boże! Nie wiedziałam, że tak trudno zakładać
suknię bez służby.
- Prawda! – Lucy kiwnęła głowę, a następnie wyprostowała
się. – E.N.D… Koniec.
- Ja też! – poinformowała księżniczka. – A teraz maski! – do
blado-różowej sukni wyjęła różową maskę, zasłaniającą tylko oczy. Lucy dostała
złotą, wypełnioną drogimi kamieniami. Idealnie komponowała się ze
słonecznikowym materiałem, otulającym jej ciało.
- To, możemy iść? – Lucy zaczęła się upewniać, czy wszystko
wzięła i czy wszystko dokładnie przygotowała. – Uda się?
- Jak nie, to trafimy do więzienia, albo na stryczek, ale to
nie byłoby zbyt miłe, biorąc pod uwagę fakt, że zamierzam wydać jeszcze
dziesięć tomów książek, o waszych przygodach.
- To mnie pocieszyła. – Lucy zaczęła powoli wychodzić z
kajuty, nakładając wcześniej czarny płaszcz. – Idziemy! – zawołała do Amelii,
która wciąż sprawdzała, czy wszystko jest na miejscu.
Szły
powoli. Wiedziały, że mają czas, a nie chciały się wdawać w niepotrzebne
konflikty czy tylko rozmowy. Miejsce docelowe ich wędrówki, było dość blisko,
dzięki czemu nie musiały się męczyć, zbyt długo idąc po wyboistej drodze w
szpilkach. Gdy były już blisko pałacu, ujrzały migocące światła, które otulały
przepiękny, renesansowy pałac. Wejście miało od zachodniej strony portu, były
to drzwi zrobione z najlepszego kawałka drewna, a rzeźby, które je zdobiły,
zostały zrobione przez najlepszych mistrzów.
- Przepraszam panienki… - odezwał się mężczyzna, stojący tuż
obok wrót. – Czy coś się stało?
- Przepraszam, ale czy to jest pałac księcia La Predleya ? – zapytała,
niezwykle namiętnym głosem, Lucy.
- Taakkk. – Odpowiedział zakłopotany strażnik.
- Czy istnieje możliwość, byśmy obie, weszły na przyjęcie? –
Spoglądała prosto w oczy mężczyzny, który był wyraźnie zakłopotany całą
sytuacją.
- Nie mogę! – niespodziewanie obudził się. – Mam rozkazy!
- Ach tak… - szepnęła Lucy. – Melody przybądź. – Z jej dłoni
wyskoczyły pojedyncze niteczki, okrywając strażnika. – A czy teraz możemy
wejść? – Dziewczyna delikatnie poruszała palcami.
- Oczywiście, że tak! – odsunął się na bok, a następnie
otworzył damom drzwi.
- Nieźle. – szepnęła Amelia na ucho blondynce. Obie weszły
do środka, zaczynając się rozglądać. Każda z nich wiedziała, co ma robić. Teraz
za priorytet uważały odnalezienie księcia.
- Ej, czy to nie on? – Lucy zaczęła kuć palcem w ramię
koleżanki. Księżniczka obróciła się i spojrzała w kierunku, który pokazywała
jej Lucy.
- No bez jaj…- szepnęła Amelia, widząc księcia i zebrane
wokół niego kółko wzajemnej adoracji. Obie dziewczyny ogarnęło niesamowite
obrzydzenie i zdegustowanie. – Powodzenia! – zaczęła jej machać na pożegnanie i
uciekać w stronę bufetu.
- Lucy, dasz radę! – dziewczyna dodawała sobie odwagi,
powoli idąc w stronę La
Predleya. – Przepraszam? – powiedziała nieśmiało, będąc tuż
obok zauroczonych kobiet.
- Czego tu szukasz przybłędo?! – jedna z kobiet odwróciła się
w jej stronę.
- No właśnie… obleśnico! – zaraz dołączyła do niej druga.
- Melody. – Szepnęła cicho. Pochwali w powietrzu uniosło się
parę niteczek, oblepiających wszystkie adoratorki. – Idźcie stąd! – rozkazała.
Nie musiała minąć nawet chwila, by wszystkie panny sobie poszły.
- Nic nie warte kobiety, nie powinny przebywać w
towarzystwie, tak cudownego mężczyzny. – Powiedziała Lucy z nadzwyczaj
seksownym głosem. Książę spojrzał na dziewczynę, dokładnie przyglądając się
interesującym go częściom ciała.
- Interesujące …
Różowowłosy
chłopak szedł po ulicach Ternos, rozglądając się po najbliższych straganach. Był
świadomy tego, że musi coś kupić, jednak jego krytyka modowa nie pozwalała
kupić tego, co było położone na drewnianych stołach.
- Nic tu nie ma. – Westchnął zrezygnowany. Spojrzał na
zegar, który wisiał tuż nad dzwonnicą kościelną. Nie miał zbyt wiele czasu. Szybko zaczął
szukać tego, po co przyszedł. Znalazł kobietę sprzedającą w miarę interesujące
rzeczy. Podszedł do niej i zaczął oglądać przedmioty.
- W czymś pomóc? – zapytała, po chwili. Natsu nic nie
odpowiedział, bo zobaczył coś, co było dla niego idealne.
- Biorę! – odpowiedział szybko, rzucając kobiecie pieniądze
i biegnąc w stronę statku.
Musica
siedział spokojnie w swojej kajucie, czekając na swoją kolej, by się wykazać.
Tamaki i Kurtis już przybyli, wypełniając swoje zadanie perfekcyjnie.
- A teraz czekam na zabawę. – Otworzył butelkę dobrego
bimbru, nalał sporo do szklanki i wypił na jednym oddechu. – Ciekawe, czy nasze
księżniczki sobie radzą. – Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wstał i
wyszedł z kajuty. Zaczął się kierować w stronę pokładu, by sprawdził stan
przygotowania do akcji ZERO.
Lucy
uwodzicielsko spoglądała na księcia, który wyraźnie był nią zainteresowany.
Mężczyzna chwycił dwa kieliszki od przechodzącego kelnera. Jeden z nich podał
Lucy.
- Dla pięknej damy. – Wyraźnie prawił jej komplementy.
Jednak część akcji przewidywała taką sytuację, a nawet wszyscy chcieli by tak
się zdarzyło.
- Oj książę … Dziękuję bardzo. –Przechyliła lekko głowę na
prawą stronę. – Przepiękne przyjęcie.
- Uwielbiam je robić, ale szczerze mówiąc, to panienkę widzę
po raz pierwszy. – Palcami zebrał koniuszki jej włosów i delikatnie po nich
przejechał. – Prawda?
- Oczywiście, że tak, gdyż dzisiaj jestem przejazdem w tym
mieście i na całe szczęście usłyszałam o przyjęciu. – Lucy starała się wymyślać
wymówki na bieżąco. – A czym książę się
interesuje?
- Ja? Tylko pięknymi damami.
- Jezu … dobrze, że
mam Natsu za męża, bo z takim czymś to bym zanudziła się na śmierć. – Lucy
skarżyła się w myślach, jednak na zewnątrz wciąż utrzymywała sztuczny uśmiech.
– A walka? Ja na przykład lubię bronie…
- Zaraz. – Nagle książę cofnął się o krok, tak jakby obudził
się z jakiegoś amoku. – Kim ty jesteś?
- Cholera! –
przeklnęła w myślach. Delikatnie poruszyła palcami, zaczepiając nicie o
księcia. – Myślałam, że nie będę musiała
tego użyć. – powtarzała sobie w myślach. – Gdzie jest ogromny, dwuręczny
miecz?
- W mojej komnacie. – Powiedział cichym głosem. W tym samym
momencie ktoś jakby przemknął obok księcia, pozostawiając po sobie jedynie
strumień powietrza.
- Dziękuję. – Dziewczyna lekko ukłoniła się. – Zapomnij. –
Gdy wydała ten rozkaz od razu puściła linki. – Ja? Jestem córką wojownika.
Wychowywał mnie ojciec, więc często miałam zainteresowania typowo chłopięce.
- Co ja? – La
Predley podrapał się po głowie, próbując sobie przypomnieć, o
czym rozmawiał z tajemniczą kobietą. Trwało to dłuższą chwilkę. – A no tak… Rozmawialiśmy o broniach.
- I wyjaśniłam, skąd to zainteresowanie. –Dotknęła palcem
swojej wargi. – A ja kocham silnych mężczyzn… - Książę uśmiechnął się, chwycił
kieliszki z alkoholem i podał jeden Lucy.
- Rozumiem… Może przejdziemy… - przybliżył się do niej, a
następnie zaczął szeptać jej do ucha. - … do mojej komnaty?
- Nie wiem, czy nam się to uda … Panie. – Niespodziewanie wszystkie
światła zgasły. Ludzie zaczęli krzyczeć, miotać się, rozglądać. Panował
nieogarnięty chaos, który ciągną się przez kilka minut. Lucy stała spokojnie,
czekając na to co ma się wydarzyć. Wiedziała, że plan został w 80%
zrealizowany. Światła powróciły do sali.
- Patrzcie! – ktoś krzyknął, wskazując na okiennicę, w
której stał tajemniczy człowiek, trzymający ogromny, czarny miecz.
- Złodziej! – wrzasnął książę La Predley. Mężczyzna
był ubrany w czarny strój, który zdobił płaszcz z czarno-czerwonymi
zdobieniami. Na twarzy miał maskę, a na głowie kapelusz, zasłaniający mu włosy.
Nie było w sposób rozpoznać czy nawet zapamiętać jego twarzy.
- Wolę Chokyoshi [z japońskiego Pogromca.] – odparł z
uśmiechem na twarzy tajemniczy osobnik.
Ciąg dalszy nastąpi w
rozdziale 24 „Chokyoshi i Gajeel”
PROSZĘ PRZECZYTAJ!!!
Drogi czytelniku
Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)
^^
OdpowiedzUsuńBoski rozdział ^^ Podziwiam cię za to ile pracy wkładasz w tego i inne blogi.
Ja sama nie dałabym rady ;c
Pozdrawiam cię i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy !!
Rozdział naprawdę genialny! Zgadzam się z CoCo Vastille, jesteś niesamowita, że dajesz sobie z tym wszystkim radę ;) To wspaniałe, że tak bardzo starasz się dla swoich czytelników ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci duuuuużo weny i wytrwałości w twojej pracy!
Myślę, że nie musiałaś poprawiać rozdziału, bo tamten był w porządku, ale ten też jest super! <3
OdpowiedzUsuńTeraz biorę się za czytanie detektywa i z niecierpliwością czekam na rozdziały na twoim nowym blogu. ;)
Pozdrawiam
Cały czas zastanawiałam się gdzie ten rozdział się podział, ta wersja o wiele bardziej mi się podoba, ale przez tą zmianę trzeba dłużej czekać na następny *ryczy w kącie* Trochę szkoda, że nie było tu Natsu w tych pantalonach co ostatnio, ale cóż, obejdę się. tak samo jak Musicą gonionym przez mężczyznę. Mrrrr.... Natsu kobieciarzu mnie też uwiedź~~~~~ I bądź Lusiu zazdrosna, bądź *zaciera ręce* Lusiu coś czuję, że ta sytuacja jest idealna. Najpierw zazdrość, a teraz flirt z innym, niech on czuje to co ty! Gut strategy! Ten książe jest takim mega idiotą.... nie lubię kolesia. Realizacja planu 80%? To co tam się jeszcze wydarzy.... tajemniczy Mrrrry koleś... Natsu czy Musica? Błagam powiedz, że Natsu~~~~~~~ Ohh... ta broń będzie dla Gajella? Bo niby jaki związek ma Chokyoshi z Gajellem?
OdpowiedzUsuńPozdrowionko i osobny kontener weny na tego bloga, hym.... może tą wene kurierem zamiast pocztą polską ci wysłać........ w tedy na 100% ją dostaniesz....
Wiem, że trzeba czekać, więc pewnie za 2 tygodnie zrobię 2 x, czyli w piątek i w niedzielę się pojawi, więc się nie martwcie :) Pczekaj, jeszcze ciąg dalszy nastąpi,a gejaszkowe historyjki Musici niestety musiałam ominąć, bo plan nie zakładał takiego działania :( Niestety ;(
UsuńAch, kocham Cię *o*
OdpowiedzUsuńPiszesz piękne rozdziały, znacznie lepsze od prawdziwego FT ^^
Mam nadzieję, że kiedyś te opowiadania zastąpią prawdziwe FT :D
Życzę dużo weny ;3
Nie chce mi się komentować bo... bo mi się nie chce ale, chyba skomentuje bo warto by było chyba :P
OdpowiedzUsuńNo więc jestem zmęczony i nie chce mi się komentować, ale skomentuje bo komentarze są ważne dla twórczości :D
Notka super nie mam zastrzeżeń :D
Najbardziej podobał mi się moment kiedy Natsu i Luce siedzieli na maszcie ;)
To było takie... romantyczne i już nawet myślałem że Natsu ją pocałuje <3
Nie chce mi się więcej pisać :P
Wiem zasługujesz na więcej linijek ale nie mam powera jak powerrangers :P
Sorry za te brednie ale nie mam siły :P
Niesamowite!! Nie mogę się doczekać dalszych części!.... Ale serio?? W takim momencie musiało się urwać?? Jednak za osiem dni wracam z wakacji nad jeziorem i mam nadzieje, że będzie ciąg dalszy. Jestem strasznie ciekawa jak to się dalej potoczy. Powodzenia i śle dużo weny ;-)
OdpowiedzUsuńNie mam konta ale chciałam zostawić mały komentarz który cię zachęci do pisania ;)
OdpowiedzUsuńOgółem to natknęłam sie na twój blog przez czysty przypadek... na początku (nie chcę cię obrazić) pomyślałam że pewnie to znowu jakieś dupne opowiadania o Nalu. Postanowiłam więc przeczytać pierwszy rozdział tak z nudy. Później tak mnie on wciągnął że postanowiłam zarwać nockę i wszystko przeczytać. Po przeczytaniu miałam wielki uśmiech na twarzy. Co prawda to kilka błędów jest ale mało co zwracam na nie uwagę. Czasami się też zacinałam bo nie rozumiałam czegoś ale to u mnie norma wiec na koniec powiem ci jeszcze kilka słów.
KOCHAM TWOJEGO BLOGA I NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU :D
Będe się podpisywać Cuzo
Zapraszam także na inne moje blogi o Nalu, linki masz w zakładce "PISZĘ" :)
UsuńZałożyłam kąta więc będę pisać z niego
UsuńDziękuje za informacje na pewno nie zawiodę się ^^ ♥