Nagle
na fragmencie podłogi zarysowała się obręcz, która po chwili znikła,
pozostawiając po sobie pustką przestrzeń. Wnet z tunelu zaczęła wyłaniać się
głowa, a następnie reszta sylwetki jakiejś postaci, która siedziała wygodnie na
jakiś fotelu, popijając kawę z niebieskiej filiżanki. Komui mężczyzny obojętnym
wzrokiem przyglądał się całej scenerii, która widniała przy stole, szczerząc
się w kierunku Lucy. Niespodziewanie szczupły mężczyzna wstał, poprawiając
biały kitel, pod którym miał założoną zieloną koszulę i czarne spodnie.
Podszedł do Lucy, chwycił za jej dłoń, uklęknął i subtelnie pocałował w
delikatną skórę.
—
Madame! — rzekł nonszalancko.
— I
znowu Komui obrzydził mi dzień — parsknął Musica, odwracając się.
—
Kultura osobista nakazuje mi tak się witać z tak piękną damą! — powiedział Komui,
siadając obok Lucy.
—
Masz z niego brać przykład — szepnęła na ucho Natsu. — A kim pan jest?
—
To mój starszy braciszek, Komui — wyjaśniła Amelia. — Szalony naukowiec z
oryginalnym sposobem na pojawianie się w różnych miejscach. Gdybym pisała
powieść, dobrze wykorzystałabym taką umiejętność w romansach.
Kiedy
Amelia odeszła do krainy marzeń i złudzeń, książę wyłożył na stół plik
dokumentów i podał Lucy i Natsu długopisy.
—
Po co to? — zapytali równocześnie.
—
Pięć minut. — Mężczyzna pokazał swoje palce. — Tyle mi wystarczy, by wszystko
wyjaśnić.
— I
znowu się zaczyna — westchnął Musica. — Mógłbym teraz kraść, łupić i porywać
piękne panny.
—
To ostatnie raczej ci nie grozi — mruknął Komui pod nosem, chcąc, by tylko
goście go usłyszeli. — Musisz tu siedzieć, bo także ciebie dotyczy cała ta
sprawa — wyjaśnił głośniej.
—
Ok. — Musica wzruszył ramionami i wygodnie rozłożył się na krześle.
—
Otóż — zaczął Komui — jako następca tronu mam pewne dojścia. Obecnie jestem
także szefem organizacji o nazwie „Instytut”. Zajmujemy się głównie dziwnymi
zjawiskami, wyjaśnianiem jakiś anomalii i, przede wszystkim, poszukiwaniem
Świętych Broni. Jedną z takich zabawek właśnie uruchomił nasz wspaniały Natsu —
wskazał palcem na zegarek — i dał nam możliwość odnalezienia pozostałych części
sporej układanki. Zapewnie nie wiecie, ale te bronie są pozostałością po
Pogromcach Smoków, którzy czterysta lat temu walczyli w Wielkiej Smoczej
Wojnie, a tym samym później zostali pierwszymi rycerzami Sarycji. Wierzyć czy
nie wierzyć legendom, ale właśnie dzisiaj potwierdziły się nasze
przypuszczenia. W tych przedmiotach są zawarte moce tych ludzi, a może nawet i
ich dusze. Jako nieustraszony badacz prawdy…
—
Taki nieustraszony, że nawet razu nie wystawił dupska za pałac — wtrącił się
Musica, przerywając księciu przemowę.
—
Przygotowywałem to kilka dni, więc proszę nie przerywaj, bo zeżre mnie trema —
parsknął Komui. — A więc… Jako nieustraszony badacz prawdy, pragnę znaleźć
odpowiedzi. Pomogliśmy wam i w tej chwili możemy równie dobrze was stąd wygonić,
bo przecież nie mamy obowiązku narażać całego państwa. — Uśmiechnął się słodko.
— Jednak znalazłem rozwiązanie, które pomoże się nam dogadać. Ty, Natsu —
wskazał na chłopaka — może miałeś tylko głupi sen, który narodził się w twojej
podświadomości, pragnącej spotkać ojca, ale może to być także prawda. I co
wtedy? Jeśli poszukiwania pozwolą ci poznać odpowiedzi, to wtedy obie strony na
tym zyskają. Lucy, jesteś bardzo silną osobą, nie każdy byłby zdolny do takiego
poświęcenia. Powiem ci — przysunął się do niej bliżej — że masz większe jaja od
swojego przyjaciela. Ale brakuje ci umiejętności, które mogą tutaj ci się
przydać, a także doświadczenia. Dlatego moja propozycja brzmi następująco.
Musice dam kasę i odpowiednie środki — pomachał ku „przyjacielowi” — Natsu i
Lucy schronienie, a także możliwość zdobycia prawdy, a ja od was jedynie
oczekuję dwóch rzeczy. JEDEN! — krzyknął. — Wyruszycie na poszukiwania świętych
broni. Oczywiście pod przykrywką. DWA. Tą przykrywką będzie przynależność do
rodziny królewskiej. Wykreślimy ze świata pana Dragneela i zastąpimy go
Dragonem. Nikt nie będzie nawet podejrzewał, że Natsu nie jest naszym kuzynem,
bo przecież najpiękniejsze, najcudowniejsze, najdelikatniejsze włosy mojej
najpiękniejszej, najcudowniejszej, najdelikatniejszej siostrzyczki są takie
same. Pomijając fakt, że może być moim prapraprapra… coś wujkiem. A Lucy…
będzie jego żoną.
—
Zgadzam się! — krzyknęła wyraźnie radosna Amelia.
—
CO?! — krzyknęli równocześnie Dragneel i Heartfilia.
—
Mam za niego wyjść? — zapytała Lucy, pokazując palcem na przyjaciela. — Nie ma…
—
Na pewno? — spytał ją Komui, bardzo przenikliwym głosem.
—
Nie. Ma. Mowy! — powiedział wyraźnie Pogromca Smoków.
Komui
uderzył dłońmi o blat, po czym wstał i podszedł do zaskoczonego Natsu, który
nie do końca rozumiał, co książę planuje.
—
Pomijając fakt, że wszystko to twoja wina, bo przecież nie udało ci się jej
ochronić, to teraz zamiast wziąć za tę dziewczynę odpowiedzialność, to
niepotrzebnie tworzysz nowe problemy — rzekł słodkim głosem następca tronu.
Dragneel
nie był w stanie wykrztusić z siebie choćby jednego słowa. Dokładnie rozumiał
zarzuty Komui’a i całkowicie się z nimi zgadzał. Już od jakiegoś czasu bolało
go, że nie był wtedy silniejszy, że nie próbował po prostu zabić tego gnoja, i
że nie ochronił Lucy. Teraz miał możliwość naprawić swoje błędy, a jeszcze
bardziej pogarszał sytuację. Przecież cały ślub byłby i tak nieważny. Może nie
chciał do niczego zmuszać przyjaciółki, ale to było dla jej dobra.
—
Co o tym sądzisz? — Spojrzał na Heatfilię, pragnąc usłyszeć od niej szczerą
odpowiedź.
—
Nie marzy mi się ślub w wieku osiemnastu lat z facetem, który jest dla mnie jak
przyjaciel, ale… — Zamilkła, bojąc się dokończyć zdania. — Ale to jest dobre
wyjście. Potrzebujemy dobrej przykrywki. Wszystko zostało zaplanowane, by w coś
nas wrobić, więc póki żyjemy, stanowimy zagrożenie. I dla siebie, i dla innych.
Ślub pozwoli nam umrzeć i dostać… nowe życie.
Nagle
wszyscy usłyszenie klaskanie. Zaintrygowani spojrzeli na Komui’a, który
niezwykle był zafascynowany przebiegłem wydarzeń. Uśmiechając się od ucha od
ucha, powrócił na swój dawny fotel, po czym zaczął zsuwać się w głąb tunelu,
machając do wszystkich.
—
Jeśli uzyskacie jakieś informacje, zapraszam do instytutu — krzyknął. — A wy,
Natsu i Lucy, wyśpijcie się, bo jutro wasz wielki dzień!
Wypowiadając
ostatnie słowa, zniknął w odmętach przejścia, zanim jeszcze zamknęła się klapa.
Zebrani
milczeli, nie wiedząc, co mogą jeszcze powiedzieć. W pewnym sensie na pewno przerosła
ich ta sytuacja. Każdy element zaplanował w drobnych szczegółach Komui, przez
co oni nie mieli nawet szansy wypowiedzieć własnego zdania.
—
Idealny pomysł na książkę — rzekła Amelia, nie mogąc pozbyć się podniecenia,
które w całości ją ogarnęło. — WENO — wrzasnęła — nadchodzę — dokończyła
szeptem.
Natychmiast
pognała do swojego pokoju, pozostając resztę w oszołomieniu.
—
Ona… żartuje? — zapytała niepewnie Lucy.
—
Gdyby żartowała, to powieść o moich przygodach nie sprzedałaby się w tysiącach
egzemplarzy — odpowiedział jej Musica, który całkowicie wiedział, co się
święci.
Nie
chcąc dokładać ani sobie, ani innym kolejnych zmartwień, powstał i poszedł za
Amelią, obiecując sobie, że dołoży wszelkich starań, by jej publikacja nie
ujrzała światła dziennego.
Zaraz
po nim także Natsu i Lucy pożegnali się z królem, dziękuję w głębi duszy za
wszystko, co dla nich robi. Heartfilia chwyciła w dłonie dokumenty, które
pozostawił im Komui i ruszyła kierunku swojej komnaty, próbując ze wszystkich
sił dogonić Natsu. Jednak jak się okazało, ten gnał przed siebie, nie zwracając
na nią uwagi. Było mu ciężko, jej także, ale nie musiał jej odrzucać i
traktować w taki sposób. Rozumiała jego obawy i to, jak jest głupi. Próbuje
udawać silnego, mądrego, chcąc zaopiekować się nią, lecz to przynosi tylko
odwrotny efekt.
Wzdychając
odwróciła się i natychmiast wpadła na niskiego, brązowowłosego chłopaka, który
niósł na rękach cały stos jakiś papierów. Wnet, po uderzeniu, wszystkie się
wysypały, rozlatując po całym korytarzu. Lucy zaczęła przepraszać, chwytając w
dłonie okulary, które zaraz miały wylądować na podłodze, po czym oddała je
właścicielowi. Ubrany w elegancki garnitur i białą koszulę, spoglądał na
blondynkę wilkiem, przeklinając sekundę, w której się spotkali.
—
Pomogę — powiedziała natychmiastowo, zbierając porozrzucane kartki papierów.
—
Dobra. — Chłopak machnął ręką i zaczął robić to, co ona. — Edward — przedstawił
się — sekretarz króla.
—
Lucy. — Kiwnęła głową. — A… — zaczęła dość niepewnie — nie wiesz, gdzie jest
może cały „Instytut” księcia?
Edward
wskazał palcem na podłogę.
—
Pod ziemią, ale nie wiem, jak się tam dostać. — Zrobił dość dziwną minę. — Ale
jakoś tak się dzieje, że zawsze Komui się pojawia, gdy ktoś o nim mówi i zawsze
wszystko wie… Dzięki za pomoc, musze już lecieć. — Pożegnał się, dość szybko
pędząc ku sali tronowej.
Lucy
niepewnie rozejrzała się wokoło, po czym wzruszyła ramionami. Chciała jeszcze
porozmawiać z mężczyzną na temat pewnego „zdarzenia”, które miało miejsce tuż
przed jej przebudzeniem, lecz wolała to zrobić na osobności. Oczekując nadal na
cud, że Komui ją odnajdzie, powoli zaczęła iść w kierunku swojej komnaty, nucąc
cicho pod nosem jakąś melodię.
—
Szukałaś mnie?
—
A! — pisnęła, gdy nagle przed nią wyrosła sylwetka księcia.
Zarąbiste, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Sorki za krótki komentarz ale brak na niego weny. Życzę dużo weny oraz bezpieczeństwa, PhantomPL.
OdpowiedzUsuńDługie oczywiście lubię, ale bardzo się cieszę, gdy mimo braku weny pozostawi się po sobie ślad.
UsuńNajważniejsze jest, że się podobało!
Dziękuję bardzo :)
Fakt, z Lisanną zaskoczyłaś mnie i pewnie nie tylko, ale w sumie to dobrze. Na początku każdy brał ją za wredną lafiryndę, która chciała ukraść Natsu, ale tak naprawdę nigdy nie chciała tego zrobić - na szczęście. Nie zbyt ją lubię, właśnie za to zamieszanie, a chciałabym :/ No trudno... kolejna sprawa, przypomnij mi kim był ten Katumi? - to nie był czasem ten generał co chciał zabić Natsu i Lucy? Chyba tak XD moja krótka pamięć.
OdpowiedzUsuńspodziewałam się, że Lucy pobiegnie za Natsu, ale idealnie to przedstawiłaś <3 i niech ten kretyn w końcu zrozumie, że jej potrzebuje!!! Jedyne co mi się w tym Natsu nie podoba, to jego sposób myślenia :/
I ostatnie ^^ Kim był ten Edward? Nie pamiętam go XD
Rozdział mi się bardzo podobał, to chyba oczywiste ^^ Nie mogę się doczekać następnego, ale nie poganiam (ja co prawda wstawiłam rozdział, ale weny i chęci czy nawet czasu nadal brakuje)
Przesyłam Ci resztki mojej weny (chociaż 1% sobie zostawię :P)
Pozdrawiam ^^
Whoa, coś ostatnio marne rozdziały mi wychodzą, ale komentarze długie powstają XD
Usuń1) No właśnie za dużo się naczytałam i napisałam z Lisanną jako tą wredną, więc trzeba teraz z niej zrobić dobrą osóbkę!!!
Usuń2) Tak, Katumi to ten generał, który został wysłany by skazać Nalu
3) Edward to ten chłopak, który niósł stos dokumentów i Lucy dwukrotnie go potrąciła, a później on się umówił z nią na "randkę", gdy reszta miała odlecieć.
I nie martw się. Ja też nie mam pamięci do imion. I najgorsze jest to, że w tym opowiadaniu będzie na tyle dużo nowych postaci, że na pewno się pogubisz (jak ja zawsze...)
4) Oczywiście planuję zmieniać sposób myślenia itd, ale uwierz mi, że za jakieś 100 rozdziałów będziesz chciała do tego powrócić :)
Dziękuję za komentarz i ten 1%, normalnie jak w reklamie.
I czasami tak jest. Ja np. ostatnio nie mam w ogóle weny na komentarze :)
Nie powiem ale, zaskoczony jestem jak opisujesz Lisanne (Oczywiście w bardzo pozytywny sposób). Masz rację co do niej, że każdy kto pisze NaLu, robi z niej ich główną przeszkodę. Zapewne ten kto ogląda Fairy Tail wie, jaka jest na prawdę. Przypomnę również, że Lisanna na wyspie tenro, gdzie odbywał się egzamin na maga rangi S. Sama powiedziała Lucy by trzymała się ZAWSZE blisko niego, gdyż obecność kogoś bliskiego czyni go silnym.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, jest to dość zastanawjące gdyż może oznaczać to, że między naszą dwójką głównych bohaterów coś może być. Ale wrócimy do rozdziału.
Cieszę się że Lucy wkońcu zrozumiała, że nie może zostawić Natsu samego. Mam również jakieś przeczucie, że ta podróż zbliży ich do siebie. Co do Natsu, mam nadzieję że również szybko się "ogarnie", i zacznie działać a nie myśleć. Bo totalnie mu to nie wychodzi. (Wiem wiem, lubisz niszczyć nasze nadzieje). Ale za to kocham czytać twoje rozdziały, bo są bardzo nie przewidywalne.
Tyle jeśli chodzi o rozdział.
Chciałem jeszcze podziękować za wsparcie, dotyczące mojej pracy i szkoły. Pod ostatnim
One-shotem. Nie wiem jak ale pomogło, bo szef podczas wypłaty dał dwie stówki więcej. A w szkole, no cóż, moja ostatnia praca kontrolna nie była zbyt dobra. Lecz nie ma co płakać, jestem teraz bardziej zdeterminowany, by następne były lepsze. Lecz nie stety, wolnego czasu jak nie było tak i niema. Kończąc już mój komentarz, życzę ci dużo weny, wiele nowych a zarazem ciekawych pomysłów.
Oraz dobrej nocy.
Pozdrawiam Karol Anonim.
Pomyliłem się i ten sam komentarz dałem pod one-shotem którego już komentowałem. Ewidentne zmęczenie daje o sobie znać:(
UsuńJa nie będę zaprzeczać, sama w większości moich opowiadań zrobiłam z niej niezłą zołzę i nie wiem, dlaczego. Ale właśnie dlatego chcę się zrehabilitować i zrobić z niej kogoś kim w rzeczywiści jest :)
UsuńI dobrze wiesz :) Nie chcę spoilerować ani za bardzo niszczyć Waszych marzeń, ale... lubię Nalu, jednakże od pół roku ani FT, ani Nalu już mnie nie ekscytuje, ba... za bardzo nie obchodzi. Mam plany, co do tego bloga i już czuję kosy przy mojej szyi...
Ja oczywiście nadal będę trzymała za ciebie kciuki. Na szczęście sama nie muszę pracować, choć studiowanie też do najłatwiejszych zadań nie należy, ale znam osoby, które i studiują i pracują, więc...
Dzięki wielkie :)
W końcu jest opowiadanie w którym Lisanna nie jest zła! Ja jej nie lubie jak ludzie robią ją jako okropną postać w swoich opowiadaniach, ale normalnie bardzo ją lubie.
OdpowiedzUsuńW tym opowiadaniu hm... jakby to ująć.... szkoda mi trochę Edwarda, ale tylko troszeczke ;)
Generał Katumi też się zrobił ciekawszą postacią :D
Porównując Smocze Królestwo, a Nowe Życie to widać, że to pierwsze jest lepsze. Zauważyłam też, że zmienił się poziom pisania i teraz jesteś o niebo lepsza niż wcześniej. To co teraz tworzysz bardziej mi się podoba. Chociaż Detektyw też jest niezły ;)
Mam nadzieje, że się nie obrazisz za tamto, ale takie są moje odczucia :)
Kończe swój komentarz i przepraszam za sporo powtórzeń i ewentualnych błędów, ale ja już tak mam.
Pozdrawiam i życzę weny ;3
Ogólnie staram się bardziej skupić na postaciach, które z lekka olałam w poprzedniej wersji :)
UsuńNaprawdę cudownie, że widać różnicę w pisaniu. Bądź co bądź to ponad roku różnicy między nową a starą wersją :)
I za co bym miała się obrazić???????
I nie przepraszaj za błędy! Przecież nie jestem nauczycielką polskiego, by je sprawdzać!
Super! Super! Siuperowo!
OdpowiedzUsuńKocham te twoje opowiadania, sa po prostu genialne ♥‿♥
P.S:Tak se czytam te opowiadania, i zorientowałam sie ,że nigdy nie napisałam komentarza XD
Naprawdę bardzo mnie to cieszy, że opowiadania ci się podobają! Dziękuję skomentowałaś teraz :)
Usuń