Płonąca
wieża runęła, doszczętnie spalając się wśród ulic Sarycji wraz z mieszkańcami,
którzy nie zdążyli uciec od zguby. Część obywateli zgromadziła się przy samych
murach, w szaleństwie uciekając przed trawiącym całe miasto ogniem. Jeden tylko
mężczyzna wyszedł naprzeciw tłumu, kierując się w drugą stronę. Czarne szaty
odepchnęły kroczący dym, otwierając przed nim pusty, wolny od jakiegokolwiek
zagrożenia, korytarz. Mężczyzna wyjął zza pasa księgę ze znajdującym się na
środku napisem E.N.D. i uśmiechnął się smutno, otwierając ją w środku
pogorzeliska.
Płomienie
dosięgły książkę, zajmując środkowe strony swoimi językami. Zatrzasnął ją, z
powrotem chowając za pas.
—
Historia lubi się powtarzać — szepnął, wchodząc do pałacu królewskiego. Wrota
zamknęły się za nim z hukiem.
Złote
ornamenty wytopiły się ze ścian, skapując na niemal żarzącą się podłogę.
Dotknął własnego policzka — wciąż był całkowicie zimny. Choć ogień szalał wokół
niego, nadal nie dane mu było zaznać odrobiny ciepła.
Pokręcił
głową. Nie miał czasu, by zatrzymywać się na myślenie. Fairy Tail i jego
opowieść czekała. Bogini znów objawiła się, zwiastując światu absolutne
zniszczenie. Zagrożenie sprzed czterystu lat zostało zażegnane, ale historia
sprzed tysiąca wciąż żyła, powtarzając się w jednym, niekończącym okręgu. Tylko
on ją znał i tylko on był gotowy w pełni ją opowiedzieć…
—
Zeref? — szepnął Musica, wychodząc na korytarz.
Zaraz
za nim pojawili się członkowie Fairy Tail.
Zeref
podszedł do nich, podając do dłoni zamkniętą księgę E.N.D.
***
Natsu
odrzucił za siebie miotłę. Kopnął gotującą się zupę czy inną, równie obrzydliwą
substancję, rozlewając ją po całej podłodze. Odwrócił się — Wiedźmy wciąż nie
było. Stanął na stole, sięgając po szklany słój, którym rzucił o podłogę.
Rozległ się trzask. Zeskoczył, po czym podniósł leżący na ziemi szalik.
—
Koniec z byciem sługusem — oświadczył.
Chwycił
za szal, po czym okręcił go wokół szyi, na nowo przywracając ciepło, które zgubił
lata temu. Zapach Igneela już dawno się ulotnił. Szal nie wydawał się dłużej
tak miękki jak wcześniej. Dawniej nosił go ze sobą zawsze. Traktował jak
najcenniejszy skarb w swoim życiu, lecz atak Katumi’ego zmienił wszystko.
Zmienił jego. Jednak nadszedł czas, by powrócić.
Wystawił
przed siebie dłoń i przymknął oczy. Wyobraził sobie ogień, który zgasł w nim
lata temu. Błagał go, by teraz powrócił. Bo jak inaczej miał pomóc
przyjaciołom?
—
Proszę, wróć — szepnął, zduszając w sobie łzy.
Otworzył
oczy — nie stworzył choćby najmniejszego płomienia.
—
Tyle razy ci już tłumaczyłam, że już na zawsze straciłeś ogień — odezwała się
Wiedźma, schodząc na niższy stopień. Zatrzymała się przy barierce, opierając o
nią. — I co zamierzasz teraz zrobić? Uciec? Ode mnie? — zapytała ciszej.
Natsu
dotknął szalika ostatni raz, zauważając pojedynczą nić, która wypruwała się z
końca materiału. Parsknął, po czym wszedł na schody. Z każdym krokiem czuł
narastające wokół ciśnienie. Duchota stawała się przytłaczająca, zniechęcająca,
jakby pragnęła zatrzymać go w kryjówce i więcej nie wypuszczać. Natsu szedł
dalej, spoglądając w zimne oczy Wiedźmy Wymiarów. Zatrzymał się dopiero w
chwili, gdy stanął na tym samym schodku co ona. Wziął jeden, porządny wdech i
minął kobietę, podchodząc aż po same drzwi — pierwszy raz od niemal dwóch lat.
Chwycił
za klamkę. Cały zadrżał, wahając się przed pójściem dalej. Nie rozumiał.
Przecież to była głupia, nic znacząca klamka i drzwi, które mogły prowadzić ku
upragnionej wolności. Lucy wciąż na niego czekała, a przynajmniej to próbował
sobie wmówić. Dodać wiary w słuszność swoich decyzji.
—
Przecież cię nie powstrzymuję — wtrąciła Wiedźma, przerywając dłużącą się
ciszę.
Pot
spłynął po czole Natsu. Zacisnął wargi, powoli pojmując, że Wiedźma ma rację. Gwałtownie
nacisnął na klamkę, niemal wyszarpując drzwi z zawiasów -poleciały na ścianę,
uderzając w nią z hukiem.
Otworzył
oczy. Przed nim znajdował się pojedynczy pokój, w którym obudził się lata temu
po walce z Katumi’m. Łóżko, jedna szafka i obrzydliwy dywan w kwiaty — żadnych
okiem czy kolejnych drzwi, przez które mógłby przejść.
Odwrócił
się i, płacząc, powrócił do kryjówki Wiedźmy, siadając tuż przy ścianie.
—
Nabałaganiłeś to teraz posprzątaj — powiedziała, wskazując na rozlaną wszędzie
substancję.
—
Przepraszam — wydusił z siebie. — Naprawdę przepraszam.
—
Trzeba było pomyśleć i nie nabrudzić. Teraz musisz zająć się tym, co sam
zrobiłeś, i przestać zachowywać się jak beksa — skarciła go, lekko uderzając w
czubek głowy. — Szalik możesz zatrzymać, ale pamiętaj, on też może się
zabrudzić podczas sprzątania.
—
Ty… — Zawahał się. — Ty specjalnie to zrobiłaś?
—
A co dokładnie? — Zdziwiła się szczerze. — Przecież wiesz, że nigdy nic nie
robię specjalnie. Coś za coś. Coś się dzieje, bo coś się wydarzyło. Rozlałeś
moją kochaną zupę, musisz posprzątać.
—
A więc w jaki sposób mam naprawić…
—
Posprzątaj — przerwała Natsu. — Pamiętaj: coś za coś. Nie musisz stąd
wychodzić, żeby naprawić to, co źle zrobiłeś. Po prostu wymyśl odpowiednie
życzenie i daj odpowiednią cenę, a wtedy…
—
Nie! — odpowiedział stanowczo, podnosząc się.
Chwycił
za szmatkę i wiadro z wodą. Wiedźma podążyła za nim. Przyklęknął nad brudem,
który sam pozostawił, i zaczął sprzątać — tak, jak powinien to zrobić już dawno
temu. Szkło wrzucił do środka wiadra, a szmatką zaczął polerować podłogę. Całe
pomieszczenie wyglądało na zaniedbane — nieposprzątane tak, aby był dumny ze
swojej pracy.
—
Tym razem posprzątam, używając własnych rąk — obiecał.
Wiedźma
pogłaskała go po różowych włosach, zawijając końcówkę szalika, która zsunęła
się po jego ramieniu.
—
I dlatego jestem z ciebie dumna — szepnęła mu do ucha, odchodząc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)