23 lipca 2014

Faber est quisque suae fortunae [Miku-chan]


 Stała przed szkołą, jej szkarłatne włosy tańczyły razem z wiatrem, a jej złote oczy patrzyły prosto na mnie. Chciałem podejść, ale... zanim zrobiłem krok, jej już nie było. Znowu. Pojawia się i znika, jakby nigdy jej tam nie było. To się dzieje zawsze kiedy wychodzę ze szkoły. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, oraz czemu tylko ja ją zauważam. Jestem zwykłym osiemnastoletnim chłopakiem, chodzę do prywatnego liceum, ale poza tym to się nie wyróżniam...chciałbym aby tak było. Tak naprawdę to nazywam się Christopher de Villiers- w skrócie Chris , włosy mam koloru nieba w nocy-niby czarne, a jednak z odrobiną granatu, a moje oczy ludzie porównują do lazurowych wód, mam 183 cm wzrostu i naprawdę mam 18 lat. Jedyne co się nie zgadza to, moje pochodzenie i "zwyczajność". Nigdy nie rozumiałem, nie rozumiem i wątpię abym kiedykolwiek zrozumiał ludzi. Jak zobaczą ładną rzecz, natychmiast ją chcą, tak samo jest z ludźmi. Tylko, ze my nie jesteśmy rzeczami. Pochodzę z sławnego rodu i oczywiście bardzo bogatego. Przez pieniądze, przyciągam tylko same puste dziewczyny, a przez mój wygląd i zachowanie, nie mam przyjaciół. Próbowałem być przyjazny, lecz wtedy jeszcze bardziej ze mnie szydzono i plotkowano, więc został mi tylko "zły BadBoy". I, o ironio, to jeszcze bardziej przyciąga laski. Mieszkam sam, dlatego zazwyczaj chodzę do domu na piechotę. Wbrew pozorom, mieszkam w małym jednopiętrowym domku jednorodzinnym. Moi rodzice zostali zamordowani kiedy skończyłem siedem siedem lat. Nigdy nie znaleziono mordercy. Mam starszego brata, lecz on wyjechał do Polski, myśląc że znajdzie sprawcę. Kiedy dotarłem do domu, oczywiście wszystko było takie samo. Niepościelone z pośpiechu łóżko, brudne naczynia w zlewie i  niewyniesione śmieci. Lecz tym razem coś było nie tak. Drzwi balkonowe były otwarte, minimalnie ale jednak. Cóż, kocham zapach świeżego powietrza, zwłaszcza rano, więc mogłem zapomnieć. Rzuciłem plecak w róg kuchni i poczłapałem zamknąć drzwi. Następnie ruszyłem do łazienki. Prysznic, prysznic, prysznic, powtarzałem jak mantrę. Lubię ćwiczyć, zwłaszcza, że pływam oraz trenuję taekwondo, mam nawet czerwony pas!! To mój ostatni rok liceum, dodatkowo niedługo będę mieć urodziny...Tyle na głowie. Już sięgałem bo dresy, kiedy przypomniałem sobie, że zostawiłem je na łóżku. Ta moja skleroza. Owinąłem się w ręcznikiem w pasie, chociaż nie wiem czemu. Mieszkam sam...ale jednak może sąsiedzi mają jakieś swoje popaprane fetysze? Nie będziemy ryzykować. Skręciłem do mojej sypialni, która była tak mała, że mieściło się tylko moje łóżko, szafa i biurko. Ale tyle mi wystarczyło. Nie lubię wydawać pieniędzy... Mimo iż moje konto bankowe przekroczyło kilka tygodni temu 9 liczb. Ten idiota cały czas wysyła mi pieniądze. Ciekawe jak mu się żyję w Polsce. Ponoć, że mamy Polskie korzenie...fajnie by było. Może to dlatego jestem taki zajebisty?? Widziałem polskie porno...dziewczyny na 3 gwiazdki Michelina. Tu w Japonii, każdy wygląda tak samo. Tylko w szkole gdzie chodzę jest inaczej. Liceum St. Clair, jest dla bogatych dzieciaków, oraz obcokrajowców. Sięgałem już po spodnie do dresu, kiedy nie wiadomo kiedy poczułem ból w karku. To zdarzyło się strasznie szybko, w mgnieniu oka znalazłem się przyszpilony do ziemi, a nade mną stała dziewczyna. Ta sama, którą widziałem przez ostatnie kilka miesięcy. Kurna, czemu mnie to nie dziwi? Patrzyła na mnie tymi złotymi oczami, a pasma jej krwistoczerwonych włosów spadały na moją twarz. Była...trudno powiedzieć. Byłem tak zszokowany, że nie zauważyłem kiedy przykłada sztylet do mojej szyi. Zimno stali, coraz bardziej naciskało na moją skórę. Mogłem ją odepchnąć. Wystarczyłoby tylko ją przerzucić i przyszpilić do ziemi. Ale zamiast tego wypaliłem, patrząc jej w oczy:
- Pozwę cię za molestowanie.
Jej źrenice poszerzyły się ze zdziwienia. Minimalnie uchwyt zelżał.
- Zaraz mój sztylet zmolestuje ci twarz, kochaniutki.
- Och, tak proszę.-  szepnąłem.
Ha! Zarumieniła się. Dobra, to już nudne. Zanim się zorientowała chwyciłem za jej wyciągnięte ramię i przeturlałem się obok, że teraz to ja byłem na górze, a jej ręce trzymałem nad jej głową. Starała się zorientować co się stało.
-Niespodzianka! -Uśmiechnąłem się.
Boże, naprawdę się uśmiechnąłem ! Chyba nawet pojawiły mi się dołeczki w policzkach. Kiedy ostatni raz się uśmiechałem?
- Poddaje się!! Dlaczego zawsze ja trafiam na takie zlecenia!?- krzyknęła patrząc na mnie.
- Zlecenie?- spytałem, ale totalnie mnie olała.
-...i jak niby mam cię zabić, co!? Masz genialne geny, możesz zostać ojcem moich dzieci!!
Dopiero chwilę później zorientowała się, że powiedziała to na głos. Jej twarz przypominała kolorem jej włosy. 
- Skoro nalegasz, to może teraz...- ojej, chyba złamała mi szczękę.
Ile ona ma siły!?
- Nie było tematu!! Po prostu cię....Agh...dlaczego zawsze ja muszę dostawać szurniętych ludzi.- ciekawe czy zdaje sobie sprawę, że chodzi w kółko?
- Miło mi- zdążyłem się przeprać w dresy. 
Chyba widziała coś kątem oka, bo jest zarumieniona i patrzy przez okno. 
- Dobra, a teraz mi powiedz o co chodzi a dostaniesz ciastko.- nudne to już się stawało. Kolejna psycho fanka?
Spojrzała na mnie, a raczej mordowała mnie wzrokiem. Ale ona niziutka!! 
- Ile masz wzrostu??- spytałem idąc do kuchni. Podreptała za mną.
- Czemu każdy się o to mnie pyta!! Chyba coś jak 160- 165cm.
- Krasnal- kurna, nie mogłem się powstrzymać. 
Milczała, myśląc, że się obraziła odwróciłem się. Wzdrygnąłem się, czarna aura sprawiała, że jej włosy unosiły się w powietrzu. Przełknąłem ślinkę.
- Chyba nie zdajesz sobie sprawy do kogo to mówisz, nędzny pomiocie z rodu de Villiers, z nieczystą krwią. Twoja mastka zdradziła nas wszystkich, zakochując się w tym nędznym człowieku.- syczała. Jej oczy nagle stały się tak samo czerwone jak jej włosy. Momencik, jaka rasa, co, gdzie, jak?!
- Wybacz ale nie mam ochoty na kolejne ataki psyho fanek, a tym bardziej nie mam ochoty rozmawiać o moich rodzicach. Ich się nie wybiera. A poza tym, nieładnie tak mówić o zmarłych.
- Fanka!? Tak samo arogancki dupek, jak tatuś!!
Kiedy do diabła znalazła druga parę sztyletów!? Nie miałem nawet czasu nad tym myśleć. Zdążyła mnie drasnąć, lecz znowu popełniła błąd, odsłaniając plecy. Przygwoździłem ją do ściany i spojrzałem na nią. Miała kły, do cholery !! I była silniejsza, ledwo ją trzymałem.
- Czym ty jesteś?- wyszeptałem patrząc na nią.
Była pierwszą osobą, która mnie tak zafascynowała. Spojrzała na mnie, oczy miała już złote, lecz jej kły...były niesamowite. Przyjrzałem się jej dokładniej. Miała bladą cerę, jej czerwone włosy padały kaskadami na ramiona i plecy. Złote oczy patrzyły na mnie, bez emocji. Po prostu się na mnie patrzyła. A jej kły, lekko wystawały z jej czerwonych i kuszących ust. Serce podeszło mi do gardła.
- Jesteś niesamowita- szepnąłem, cały czas na nią patrząc.
Przez chwile patrzyliśmy na siebie, aż jej oczy znowu nie stały się czerwone. Przez chwile wyglądała jakby się nad czymś wahała, lecz po chwili wgryzła się w moją szyję. 
- Co do...
Jasna cholera. Nie mówcie mi że ona jest... Odczepiła się od mojej szyi i spojrzała na mnie zaskoczona.
- Smakujesz...niesamowicie. Jesteś pyszny.
Krew spływała mi po szyi.
- Uznam to za komplement.
I tak oto, to małe, bezbronne stworzonko które okazało się wampirem, który miał mnie zabić, została u mnie w domu. Sam nie wiem jak do tego doszło. Mijały dni, tygodnie, aż w końcu minął miesiąc. Dowiedziałem się, że mój brat, który wyjechał do Polski i utrzymywał, że jest prawnikiem, okazał się łowcą wampirów. Moja mama była w połowie wampirem lecz zakochała się w moim ojcu- również łowcy. Lecz dziwnym zbiegiem okoliczności, nie odziedziczyłem ani wampirzych zdolności, ani łowieckich umiejętności, które otrzymał mój brat. Laura- tak chodzi o czerwonego krasnoludka- miała zadanie przydzielone przez organizację, aby pozbyto się mnie dla bezpieczeństwa. Ale żyję! Jesli chodzi o krasnoludka, to jest strasznie wymagająca. Żywi się na mnie 4 razy w tygodniu, a czasami nawet kiedy udaje że śpię, przychodzi do mojego pokoju. Przez to jestem troszkę słabszy, ale lata treningów nie były na darmo. Ale kto by się spodziewał że będę przekąską dla wampirów?! Od pewnego czasu przyłapałem się na tym, że na nią patrzę. A wręcz gapie się. Po upływie kolejnego miesiąca, zrozumiałam że się zakochałem. W krasnoludku!! Aż sam siebie zaskoczyłem. Ale z moich tajnych obserwacji wynikało, że  ona też nie jest na mnie obojętna. Byłem z siebie dumny. Ale, sam nie rozumiałem jeszcze wielu rzeczy. Ale kto wie, może się wyjaśnią??
Punkt widzenia Laury.
Nazywam się Laura Cardotien, mam 17 lat i jestem wampirem. Kompletnym przypadkiem było, ze to ja dostałam za zadanie zabicie dziedzica krwi rodu de Villers. Obserwowałam go dokładnie. Zachowanie, nawyki, styl życia. organizacja mówiła że jest niebezpieczny. Ale po moich obserwacjach, wywnioskowałam, że był tylko dla dziewczyn. Łamał serca lepiej niż Casanova. Był przystojny. I to bardzo. Jego lazurowe oczy były niesamowite. Sama nie wiem co mnie skłaniało, aby mu się pokazywać. Zawsze po szkole. Chciałam do niego podejść, miałam tyle pytań. Nikt nigdy na mnie tak nie działał. A jak mnie zauważał i jego nieziemskie oczy spoczywały na mnie, choć na chwilę czułam motyle w brzuchu. Głupie motyle! Nigdy bym nie pomyślała, że będę u niego mieszkać, a co dopiero kosztować go!! Ale trzeba przyznać...skurwiel był pyszny. Czasem kiedy spał zakradałam się do jego pokoju i kosztowałam jeszcze odrobinkę. Potem kiedy na niego zerkałam- tylko zerkałam!- patrzył na mnie i miałam uczucie jakby wiedział. Jakby wiedział że do niego przychodzę i że coś jest ze mną nie tak, kiedy jestem blisko niego. Nigdy się tak nie czułam. To było frustrujące. Ale kto wie, co nam przyniesie przyszłość. Kiedy na niego patrzyłam, zawsze przypominały mi się ostatnie słowa mojej matki, na łożu śmierci. Patrzyła na mnie żółtymi oczami, które po niej odziedziczyłam. Modliłam się do wszystkich bogów jakie znałam aby nie umierała, aby mnie nie zostawiała samej, aby nie szła do ojca w niebie. Byłam wtedy straszną egoistką. Ale ona się uśmiechała. Nie płakała. Wiedziała że sobie poradzę. Znowu spojrzałam na niego. Przebierał się i widać było jego umięśnione plecy. Tak, pomyślałam, poradzę sobie. Zakochałam się w tym durnym, marnym chłopcu. Chłopcu, który był niesamowicie piękny i mądry. Nienawidziłam się w tamtej chwili. Bo nie wiedziałam co mnie spotka. 
Minęło kilka lat. Jesteśmy zaręczeni. Ja kocham jego, on kocha mnie. Zakochałam się w osobie, którą miałam zabić, a on pokochał potwora, którym jestem. Kocham go całą sobą, codziennie. Nie przemieniłam go. Kiedyś go o to spytałam, lecz on nie odpowiedział. Zamknął mi usta pocałunkiem i uśmiechnął się. I tak jest za każdym razem. Odeszłam z organizacji. Mówili, że jestem kochanicą potwora. Jeszcze nigdy, tak bardzo się nie mylili. Chyba zapomnieli kto jest tym potworem. Dwa dni po moim odejściu, organizacja przestała istnieć. Jakiś łowca z Polski zaatakował ich w nocy. Ciekawe kto to mógł być? Chris pracuje jako lekarz, we własnej klinice. Głupi idiota. Specjalnie otworzył szpital gdzie jest mnóstwo krwi. Ale jaki to kochany idiota. Do tej pory, kiedy  na niego patrzę, przypominają mi się słowa mojej mamy.
- O czym myślisz?- spytał kiedy leżałam obok niego naga i bawiłam się jego włosami.
Nie odwracając uwagi od jego włosów odparłam szczęśliwa:
- O tym, że każdy jest kowalem własnego losu*.




PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku
Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)



1 komentarz:

  1. To było super! Zero zastrzeżeń <3 fajny pomysł na opowiadanie ;) pisz dalej!!! Wymyśliłaś super postacie :] strasznie podoba mi się połączenie czerwonych włosów i złotych oczu Laury <3 <3 <3 weny życzę ;****

    OdpowiedzUsuń

Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)