23 lipca 2014

Miłość wygrywa nawet ze strachem [Sayuri]



Stała przed szkołą, jej szkarłatne włosy tańczyły razem z wiatrem, a jej złote oczy patrzyły prosto na mnie. Chciałem podejść, ale  widziałem strach w jej oczach. Nic dziwnego, na jej miejscu uciekłbym gdzie pieprz rośnie i jeszcze dalej. Ale od początku. Nazywam się Tony, mam  19 lat,   włosy koloru ciemny blond i  piwne oczy.  Jestem wampirem. Moi rodzice są wampirami czystej krwi i cały mój klan pochodzi od jednego arcy-wampira. No ale dosyć o mnie, teraz trochę o niej... Nazywa się Maggie Williams. Jest moim żywicielem. Jest tez młodsza ode mnie o rok, a już siedziała w więzieniu. To było nieporozumienie, ktoś mysłał, że zabija dla pieniędzy. Same plotki .Wszystko dlatego iż jakiś meżczyzna znalazł ją przy ciele martwej kobiety. Maggie chciała tylko jej pomóc. Znalazła ją w ciemnej uliczce jęczącą z bólu. Miała głęboką ranę po uderzeniu szpiczastym narzędziem i  wiele krwi  wokół. Nic sie nie dało jednak zrobić. Uraz był zbyt duży. Kobieta zmarła zanim przyszedł ten typek.Zadzwonił na policje i tak to sie skończylo. Pierwszy raz zobaczyłem ją u siebie w domu. Wychudzoną, zmarzniętą i brudną, aż serce się kroiło. Rodzice wyciągnęli ją z więzienia, w zamian za bycie moim żywicielem. A najlepsze jest to, ze to miał być mój prezent urodzinowy. Z drugiej strony, teraz przynajmniej ma namiastkę życia. W więzieniu, a raczej kopalni, musiała pracować 12 godzin, aby zarobić na jedzenie. Teraz ma wszystko czego potrzebuje.  Jest z nami już pół roku, i jeszcze ani razu się na niej nie żywiłem. Boje się. Boje się, ze zrobię jej krzywdę. A z upływem czasu, ona tez zaczęła się mnie bać. Domyślam się, że to dlatego iż myśli, że pewnego dnia naprawde sie nią pożywie. Westchnąłem zdołowany. Ruszyłem w jej kierunku. Słyszałem jak jej puls przyśpiesza i wstrzymuje oddech.  Minąłem ją, nawet na nią nie patrząc.
- Chodź- rzuciłem w jej stronę.
Na dźwięk mojego głosu wzdrygnęła się. Następnie udając, że chodnik jest niesamowicie interesujący, stanęła obok mnie.
- Cześć, jak tam w szkole??- spytał mój przyjaciel  Beni, który przed chwilą do nas podszedł
Tak naprawdę, nie nazywa się tak. To jego pseudonim. Kiedy byłem mały, nie umiałem zapamiętać jego prawdziwego imienia. Benjamin- jego prawdziwe imię- cały czas musiał mi przypominać swoje imię, a ponieważ oglądałem dużo kreskówek, zapamiętałem imię głównego bohatera. I tak już zostało.
- Cześć Beni. Mieliśmy kartkówkę z biologi nuklearnej. Ale poza tym to normalny nudny dzień.
Spojrzał na mnie, jakbym nagle zaczął mówić po chińsku. Może dlatego, ze nie wiedział co to w ogóle jest biologia nuklearna?? Tak czy siak, nasza szkoła nie była zwyczajna. The National Wampire School, była przeznaczona tylko dla wampirów i ich żywicieli, na całym świecie.
- A jak u ciebie Maggie?- spytał starając się być miłym.
- Normalnie. - odpowiedziała cały czas podziwiając chodnik. W ciągu całego pobytu w moim domu, normalnie rozmawiała ze wszytskimi, poza mną. To frustrujące!
- No dobra to jedźmy juz.- zarządził Beni  idąc  już w strone swojego samochodu. Strare Audi. Zazdrościłem mu. Nie z powodu marki samochodu, bo szczerze mówiąc, sa lepsze. Zazdrościłem mu dlatego, ze miał wogóle jakiś samochód i mógł na nim jeździc. Ojciec mi nie pozwalał. Mówił, że wampirom czystek krwi nie wypada jeździc taką kupą żelaza. Bzdury.
Oj, aby nie było, on nie jest wampirem, tylko damphirem. Został stworzony, przez mojego ojca i jednocześnie głowę rodziny. Najpierw musiał wypić krew mojego ojczulka, potem stwórca- mój tatulek w tym wypadku- musiał go zabić. Następnie po przebudzeniu, kiedy wampirza krew już krążyła w jego organizmie, musiał utrzymać harmonie i poświęcić czyjeś życie. Zawsze jesteśmy przygotowani na tworzenie nowych damphirów. Tym razem padło na miejscowego pedofila. Wtedy Beni otrzymał mój szacunek. Męczył go przez prawie 3 godziny. Krew czuć było chyba w całej dzielnicy. Przepuściłem Maggie jako pierwszą (może i mnie olewa, ale jestem facetem, nie? Trochę kultury) i już miałem wsiadać za nią kiedy usłyszałem głos Isabeli.
- Toooooooooony !!!- jej przesłodzony głos wypełniał moje uczy.
Wzdrygnąłem się. Beni posłał mi rozbawione spojrzenie.
- Zapomniałaś czegoś??- spytałem z przyklejonym uśmiechem do twarzy.
- Ach....Nie. Chciałam się tylko pożegnać.- kaskady jej czarnych włosów, zaczęły żyć własnym życiem, kiedy zerwał się silniejszy wiatr.
Gdy na nią patrzyłem, przypomniałem sobie wszystkie dziewczyny, takie jak ona. Moja rodzina, jako jedyna ma w żyłach czystą krew, czyli każdy mój przodek, wiązał się z innym wampirem czystej krwi. Wszystkie dziewczyny jak do tej pory leciały na moje dziedzictwo, niż na mnie. Is była dokładnie taka jak inne. Sztuczna.
- Śpieszę się. Do jutra- nawet nie chciało mi się udawać miłego.
W jej spojrzeniu pojawił się błysk.
- Robię dziś imprezę, przyjdziesz?-chwila ciszy- A, no możesz zabrać swoją dziewczynę jak chcesz - wskazała na Maggie, która jak do tej pory nie słuchała o czym rozmawiamy. Lecz kiedy Isabel to powiedziała, spojrzała na mnie tymi złotymi, bursztynowymi oczami. O rany, jaka ona ładna.
- Zadzwonię- rzuciłem do czarnowłosej i nie odrywając spojrzenia od jej twarzy wpakowałem się do samochodu.
"Swoją dziewczynę"- te słowa huczały w mojej głowie podczas podróży. Miałem tonę dziewczyn, a mimo to, te słowa brzmiały tak obco. Tak...przyjemnie ?
- Jesteśmy- tymi słowami przywrócił mnie Beni. Mieszkałem zdecydowanie za blisko szkoły.  5 km to za mało abym przemyślał słowa Is. Za mało.
 Wysiadłem z samochodu, podałem rękę Maggie aby ona rowniez bezpiecznie wysiadla i poszedłem do pokoju po czym zacząłem odrabiać lekcję. Wszystko zajęło mi mniej więcej 2 godziny. Została tylko...matematyka. Rany, mogę mieć 5 z biologi neuklarnej, ale matmy nigdy nie załapie. Bylejak zrobiłem zadania z tego kosmicznego przedmiotu po czym wróciłem myślami do słów czarnowłosej. Nie dawały mi spokoju. Dziś urządza imprezę, w sumie dawno nigdzie nie wychodziłem... Wygrzebałem ze spodni iphona 5s i wybrałem jej numer.  2 sygnały później, odebrała.
- Halo- spytała zachrypniętym głosem.
- Żywisz się?- spytałem. Nie wiem czemu, ale to była pierwsza myśl która mi przyszła do głowy.
- Tooony!! Zadzwoniłeś!!- krzyknęła już normalnym głosem. Aż ociekał słodkością.
- Przecież powiedziałem, że zadzwonię.
- Tak, tak, wybacz. A więc, przyjdziesz??- słychać było podniecenie i nadzieje.
- Może...- rzuciłem od niechcenia i zacząłem się bawić nitką, która odstawała mi od koszulki.
- Przyjdź.- poprosiła.
- Co powiedziałaś?? Zacina mi telefon i...
- Błagam, przyjdź...- jej słodki głosik, zamienił się w normalny, dźwięczny dźwięk.
- O której i gdzie?- oderwałem niteczkę.
Po podaniu godziny i adresu, zaczęła ożywiona opowiadać jak będzie cudownie. I chyba z 500 razy wspominała, że jej rodziców nie będzie w domu. Kiedy skończyliśmy rozmawiać zorientowałem się, iż mamy pół godziny do imprezy.  Mamy?? Ja idę, ale nie wiem czy ona... Właściwie to mogłem się jej spytać. Mieszkała pokój obok. Wystarczyło tylko wyjść, podejść do drzwi obok i zapukać. Spojrzałem na mojego brata bliźniaka, który pokazywał się kiedy patrzyłem w lustro. Miałem na sobie czerwony T-shirt z wygrawerowanym napisem: "I don't hate you, I love you stupid". Nie, zdecydowanie nie mogę isć w tej koszulce do niej. Wygrzebałem z dna szafy niebieską koszulkę z narysowanymi kłami. Idealnie. Nie chciało mi się zmieniać czarnych rurek, ani wkładać butów. Więc wyszedłem ubrany, tylko w spodnie i koszulkę. Zapukałem trzy razy. Czekałem pod drzwiami dobrą chwilę, i kiedy już miałem wracać,  Maggie ubrana w dresy, też z bosymi stopami i zbyt dużym podkoszulku, otworzyła mi drzwi. Nie wiedząc czemu, jej bose stopy wydały mi się zbyt intymne. Boże, co ze mną!?
- Będziemy tak stać, czy mogę wejść?-spytałem. Naprawdę, podłoga na korytarzu była lodowata.
- T...tak, wejdź- zaprosiła mnie do środka.
Miała mokre włosy, a na nich był zarzucony biały ręcznik. Brała prysznic. Nawet czuć w powietrzu miodowo-cytrynowy zapach. Rozejrzałem się po jej pokoju. Pierwszy raz w nim byłem. Wcześniej nie miałem okazji. Wstydziłem się. Ona chyba też, gdyż nigdy mnie do niego nie zaprosila, mimo, że był to mój dom. Pokoik był mały, biało-kremowy. Wszędzie były zdjęcia, plakaty, i obrazy. Biurko było całe zwalone książkami i dokumentami. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Wybacz, że cię nachodzę, ale idę dziś na imprezę do Isabel. Idziesz ze mną??-spytałem cały czas oglądając jej pokój. Kiedy nic nie odpowiadała, spojrzał na nią i już miął powtórzyć pytanie, kiedy zobaczyłem jej minę. Trzymała teraz ręcznik w dłoniach i patrzyła na niego, cała purpurowa na twarzy. Wyglądała...słodko.
- Ziemia do Maggie! Halo, tracimy łączność!- zacząłem udawać że mówię przez mikrofon.
- O...Obecna !!!- krzyknęła podekscytowana.
Wybuchneliśmy śmiechem. Jej melodyjny głos zaczął wypełniać jej pokój. Spojrzałem na nią, nadal się śmiała. Czemu wcześniej nie zauważyłem jej urody?? Cera niczym mleko, złoto-bursztynowe oczy, koralowe zachęcające usta. Podchwyciła moje spojrzenie. Przez chwilę patrzyła na mnie, ale później odwróciła wzrok. Znowu.
- Tak czy siak, zastanów się. Jeśli nie chcesz to nie musisz iść. Do niczego nie zmuszam- znowu ten mój ton, jakbym reklamował parówki.
Już miałem wyjść, kiedy krzyknęła:
- Nie idź!
Odwróciłem się zaskoczony. Miałem się spytać dlaczego mam nie iść, kiedy nagle zadzwonił mój telefon. Na dzwonek miałem ustawioną piosenkę Michaela Jacksona- They don't care about us i aż nogi same rwały mi się do tańca. Odebrałem.
- Halo....teraz? Tak, jesteśmy gotowi...mhm...już....pa.
Dzwonił Beni. Już podjechał pod dom, a my nawet nie gotowi. Spojrzałem na zarumienioną dziewczynę. Była mokra i nieubrana. W sumie....całkiem jej ładnie, w nieładzie.
- Ubieraj się szybko, Beni już podjechał. Jak będziesz gotowa to przyjdź do mojego pokoju. Jeśli chcesz jechać oczywiście.
Wyszedłem i szybko zacząłem szukać innej koszulki, butów no i skarpetek. Znalazłem czerwoną koszulkę z wcześniej, dobra trudno niech będzie. Rzuciłem ją na łóżko i zacząłem szukać skarpetek. Kiedy znalazłem, czarne skarpetki to przypomniało mi się, że czerwone conversy mam pod łóżkiem. Została tylko koszulka. Niezły jestem, kiedy spojrzałem na zegarek, to minęło dopiero 5 min. Zdjąłem niebieską koszulkę i już sięgałem po czerwony T-shirt, kiedy drzwi się otworzyły a w nich stanęła Maggie. Miała na sobie błękitną sukienkę, z granatowym sweterkiem. Włosy spięła na karku a na nogach miała czarne botki. Jak kamień zastygłem, sięgając po koszulkę. Patrzyła na mnie, kiedy ni z tond, ni  zowąd odwróciła. No tak, byłem bez koszulki. Założyłem ją szybko, po czym złapałem ją za rękę. Gdy szliśmy przez korytarz, nagle naszła mnie myśl dlaczego sie tak szybko ubrala. Może chciała mnie szybko zobaczyc ? Nie.Nie.Nie. Napewno nie...musi być jakieś inne wytłumaczenie. Miała juz naszykowane ciuchy i wystarczyło aby tylko je włozyla .Tak. To wytlumaczenie miało juz  wiekszy sens niż poprzednie.
                                                &&&&&&
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, dom Isabel był pełen ludzi. Dosłownie tyle, ile stokrotek na łące. Jej willa znajdowała się 40 minut drogi samochodem, od mojego, więc na imprezę przyjechaliśmy z małym opóźnieniem. Gdy wyszedłem z samochodu, każdy na mnie patrzył, niektórzy nawet pokazywali mnie palcem. Pięknie. Tego jeszcze mi brakowało. Jeszcze kurwa zacznijcie mi się kłaniać.
- Olej ich. - powiedział Beni uśmiechając się. Po chwili już go nie bylo. Ruszył w strone bawiacych sie w najlepsze ludzi.
Spojrzałem na Maggie. Patrzyła na nich wzrokiem, jakby mówiła: "Na co się gapicie". Zostawiając mnie z tyłu. Pierwszy raz zdarzyło mi się, aby ktoś zostawił mnie z tyłu. Nieprzyjemne uczucie. Ruszyłem za nią. Kiedy tak szliśmy, słyszałem, jak ludzie szepczą za nami różne rzeczy. Ale nie zwracałem na nich uwagi. Byłem zajety myślami o dziewczynie, która szła tuż przede mną.  Boże, czy ja byłem ślepy? Dlaczego wcześniej nie zauwazyłem jej urody ?  Wampiry  zazwyczaj nie okazuja uczuc, i zazwyczaj nic nie czują do innych osób, ale w tym przypadku było inaczej. Zawsze gdy byłem w jej towarzystwie serce przyśpieszało mi do zaskakujaco szybkiego tepa. Czułem sie zawstydzony i duzo sie denerwowalem. Nie wiem dlaczego tak na mnie działała, moze ja.....Z zamyslen wyrwała mnie czyjaś reka na brzuchu. Spojrzałem w dól. Maggy.  Zdenerwowanie stało  sie stukrotnie wieksze niz 5 minut temu. Nogi miałem jak z waty. A pot lał się  ze mnie jak woda z kranu.
- T..tony. Mogłabym z tobą o czymś porozmawiac ? - powiedziała w koncu, a  jej wzrok wbity był w podłoge tak jak zwykle. - Mam ci coś ważnego do powiedzenia. To nie może zwlekać.
- T..tak. Jasne. Chodźmy. - ruszyliśmy w strone domu Is, zdala od ludzi którzy byli juz pijani.
Weszliśmy do środka, i szukaliśmy wolnego miejsca na rozmowe. Po prawej stronie ujrzałem uchylone drzwi pokoju. Poszedłem sprawdzić czy nikogo nie ma. Nie było. Machnąłem ręką w stronę Maggie aby podeszła a ona wykonała polecenie. Była widocznie zdenerwowana. Ja zresztą  też. Cóż mogłoby być  tak ważne, że chciała rozmawiać na osobności?  Weszlismy do pokoju. Był w krwistym kolorze czerwieni. Od razu się  przeraziłem tym faktem. Czerwony działa bardzo źle na wampiry. Jest to kolor krwi, a my - wampiry - pijemy krew. Albo kupioną, albo prosto od ciała żywiciela. Kolor ten działa takze na kły które sa schowane pod normalnymi zębami. Wysuwaja sie automatycznie gdy zbyt dlugo przebywa sie w pomieszczeniu z tym kolorem lub przed zywieniem. Starsze wampiry opanowaly juz manerw samodzielnego wysuwania kłow w odpowiedniej sytuacji. Ja jednak jeszcze nie. Bylem stosunkowo mlody, za mlody by to opanowac. Rozejrzalem sie po pokoju w poszukiwaniu czegokolwiek co by moglo zakryc moje oczy. Z lewej strony stalo łóżko po prawej stronie były drzwi do łazienki a pod oknem stała komoda na której znajdowały się zdjęcia rodziców Is. Widocznie był to ich pokój. Odwróciłem wzrok spowrotem do Maddy. Była blada.
-NIc ci nie jest ? Jesteś blada. Chcesz cos do picia ? A moze coś cię boli  !? - spytałem wystraszony jej stanem.
- Nic...nic mi nie jest. - odpowiedziała cichym głosem.
- Uf..rozumiem. O czym chciałas porozmawiać ?
Zamkneła oczy, a po chwili znów je otworzyła. Wydawały się większe niż zazwyczaj. Co się dzieje ? Czyżby chciała mi wyznać uczucia ? Nie ! O czym ja myśle !?!?!?!?
- Maggie ?
- Tony posluchaj...ja...jaa...no bo ja....to jest...-  zaczeła się jąkać, po czym znów zamknęła oczy i wzieła trzy glebokie wdechy i wydechy.
- Nic ci nie jest ?  Coś sie stało ? Mi możesz powiedzieć...
- Wiem, ale....nie wiem jak ci to powiedzieć. - otworzyła oczy po czym ponownie wstrzymała powietrze. Oczy zrobiły się jej jeszcze wieksze, o ile to moliwe. - Tony...dlaczego ty....twoje zęby...one..- powiedziała po czym znów wstrzymała powietrze.
- O co ci chodzi ? - podeszłem do komody na którym stało lusterko i aż się wzdrygnąłem gdy zobaczyłem w nim moje kly. Wiedziałem, że tak to się skonczy. - Maggy...to nic...ja nie..- podeszłem do niej ale cofneła się dwa kroki do tyłu.
- Odejdź ode mnie i nie dotykaj mnie. Prosze Tony. - Oczy jej się zaszkliły od łez.
- Przepraszam, to ten pokój. Jest czerwony, to dlatego..przepraszam. Nie zwracaj na to uwagi.
- Napewno ? - pokiwałem głową. - Dobrze, a więc chce ci powiedzieć, że ...Tonny boje się. Boje się, że mnie ukąsisz za każdym razem kiedy jestem z tobą. To okropne uczucie. Ja...naprawdę cię lubię. Naprawde...lubię cię. Dziekuję za wszystko co ty i twoja rodzina dla mnie zrobiliście, ale nie zniose kolejnej porcji lęku. Poza tym twoje...kły....one, wygladają...strasznie. I ja naprawde nie chce czuć ich w swojej szyi. - jej wzrok co chwila patrzył to na mnie to na podłogę. Analizowałem każde jej słowo. Troche zabolało mnie  to co powiedziała, ale miała racje. Byłem potrorem. Nagle ni z tąd ni z owąd poczułem znajomy ból w szczęce. Kiedy ja tak właściwie jadłem ? 3 dni temu ? Juz czas. Spojrzałem na nią. Patrzyła w dół tak jak zazwyczaj w moim towarzystwie.
- Maggie ? - spojrzala prosto w moje oczy. Poczułem zdenerwowanie. - Ja...wszystko rozumiem, ale...Maggie, ja...jestem glodny. Musze sie napić krwi...juz!
Patrzyła sie na mnie z przerażeniem w oczach. Szczerze nie chciałem żeby to zabrzmiało jak przymuszenie do dania mi krwi, no ale tak właśnie zabrzmiało. Bylem zły na siebie. Przypatrywaliśmy się tak sobie przez jeszcze kilka chwil, jednak po chwili znów poczułem ból w szczęce. Dłużej nie mogłem wytrzymać. Musiałem się napić krwi. Inaczej zmienie się w potwora. Potwora któremu jedynie krew w głowie. Muszę się napić. Ale nie jej. Ona jest dla mnie zbyt ważna. Nie chce, aby coś jej się stało. Nie może. Muszę coś wymyśleć zanim to się stanie.
                       ~~~~~~~~Oczami  Maggie~~~~~~~~
Patrzyłam sie na niego i nie moglam uwierzyc w to co sie właśnie dzieje. Stałam w jednym pokoju z wampirem, który chciał krwi. Ja bylam jego żywicielką, ale na samą myśl o bólu który pojawiał się zaraz po wbiciu kłów w szyję robiło mi się słabo. Trochę się tego bałam. Ale ufałam Tony'iemu. Nigdy wcześniej nie wziął ode mnie krwi. Miałam nadzieję, że i tym razem nie weźmie. Spojrzałam w podłogę.  Przecież to była impreza. Miał setki ludzi od których mogł wziąć krew. Nie musiałam się martwić. Ale czy aby na pewno ?. Podniosłam wzrok z powrotem na chłopaka, który stał tuż przede mną i aż lekko zapiszczałam z przerażenia na jego widok. Jego piwne oczy poczerwieniały. Stały sie krwisto czerwone, dokładnie tak jak ściany w tym pokoju. Kły stały się dłuższe niż wcześniej. Włosy, które były koloru ciemnego blondu pociemniały jeszcze bardziej i stały się poburzone. Cofnęłam się krok do tyłu przerażona tym co zaraz  miało się  stać. Jego źrenice pomniejszyły się, a on niespodziewanie upadł na podłogę łapiąc się za głowę.
- Uciekaj !!! Uciekaj Maggie !!! Juz !!!- krzyknął.
 Widać było, że stara się nad sobą panować. Mimo jego rozkazów nie ruszyłam się z miejsca o milimetr. Przypatrywałam się mu uważnie. Strach z wcześniej gdzieś zniknął a na jego miejsce wskoczyło zmartwienie. To było dziwne. Jeszcze chwile wcześniej rozmawialiśmy ze sobą jak człowiek z czło...nie. Rozmawialiśmy ze sobą jak człowiek z wampirem. O sprawie jego pożywienia. O mnie.
- Jezu Maggie !!! Uciekaj !!! Do jasnej cholery uciekaj !!! Nie stój jak słóp tylko rusz tą zgrabną pupe i wypierdzielaj z tąd jak najdalej !!!!!! -  w jego głosie można bylo wyczuć  silne zdenerwowanie, ale i troske. Nie chcial mojej krwi ? Ale przecież....
- Uciekaj z tąd kurwa !!!!!!!! Nie chce żeby coś ci się stało !!!! Nie chce, żebyś była takim potworem jak ja !!!! Jeśli natychmiast z tąd nie wyjdziesz, to nie ręczę za siebie !!! Nie bedę się mógł powstrzymać !!!Maggie...prosze idź już !!!! - w tej chwili złapał mnie za rękę, a ja otworzyłam szerzej oczy. Wstał, po czym ją puścił. Jakby to była jego podpora. Chciałam już uciec, ale nogi wydawały się jakby przyrosły mi do ziemi.Nie wykonywały poleceń.  Nie mogłam ruszyć sie ani kroku do przodu. Serce waliło mi z 1284858934832094 razy na sekundę. Popatrzyłam się w jego krwiste od porządania krwi oczy. Były hipnotyzujące. Nie mogłam oderwac od nich wzroku. Powoli do mnie podchodził. Małymi kroczkami, wciąż patrząc głęboko w oczy. Tak jakby chciał z nich cokolwiek wyczytać. Wstrzymałam powietrze.
- Maddie. Oddychaj. Chcę słyszeć jak powietrze przechodzi ci przez płuca, chcę słyszeć jak krew kraży w twoim ciele, chcę słyszeć jak serce ci przyśpiesza za każdym moim krokiem w twoim kierunku.  To naprawde przyjemne słyszeć ciebie od środka Maddie.
Stało sie. Wampirzy apetyt przejął nad nim całkowitą kontrolę. Stracił nad sobą panowanie. Ostrzegał mnie, że tak będzie. A ja głupia nie słuchałam tylko się patrzyłam. Podszedł do mnie jeszcze bliżej, tak że nasze ciała prawie sie stykały. Było to przyjemne uczucie mieć go tak blisko siebie. Ale z drugiej strony tak przerażające. Popatrzyłam w jego czerwone oczy. Nie miały już żadnych uczuć. Żadnego blasku. Były jak czarna dziura. Tyle, że w tym wypadku nie czarna lecz czerowna. Czerwona dziura. Schylił się tak, aby dostać do mojego ucha. I w tym momencie strach powrocił. Nie czułam juz niczego. Tylko strach.
- A teraz cie trochę posmakujemy kochanie. Co ty na to ?!- zasmiał się gardłowo po czym osunął  się w stronę mojej szyi. Lekko ją pocałował, czym się zaskoczyłam. Lecz to miało być chwilowym odwróceniem mojej uwagi. Sekunde później poczułam kły w mojej szyi i ból który przeszył moje ciało. Z sekundy na sekundę nogi się podemną uginały coraz bardziej. Traciłam krew.
- Dość. Wystarczy Tony. Błagam cię, wróć do rzeczywistości- powiedziałam błagalnie.
Nie sluchał. Pił ze mnie krew jak mleko z kartonu. Osuwałam się powoli w dół tracąc siły. Tony już dostał swoją krew, którą potrzebował,  lecz nadal nie mógł się opanować. Mówił, że tak będzie. Tonny. Jesteś potworem. A ja przez ciebie też się nim niedługo stanę. Stanę się damphirem.




PROSZĘ PRZECZYTAJ!!!
Drogi czytelniku
Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne
moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)




3 komentarze:

  1. one-shot super uwielbiam wapiry itp rzeczy .zycze weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny one-shot ;) ale myślałam, że się to trochę inaczej skończy - więcej uczuć <3 początek świetny - pomysł z resztą też tylko końcówka mi trochę nie pasowała ;) piszesz świetnie :* może zastanowi się nad drugą częścią ???
    Masz talent więc nie przestawaj pisać :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jest moje, tylko z praca z konkursu, który organizowałam ;)

      Usuń

Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)