- Jakie mądrości… - szepnął złośliwie Srebrnik. – Czyli nie
chcesz mi powiedzieć prawdy, bo i tak ona nie ma żadnego znaczenia?
- Może… - wciąż dokładnie oglądał miecz. – Nie chcesz
wiedzieć, co się stało z córką Natsu?
- Ja nie, ale teraźniejszemu Natsu to może się przydać.
- Zapewnie nikt nie chciał wam tego powiedzieć … - jego
postać zaczęła powoli zanikać – Amelia została oddana jednemu ze służących,
który uciekł tuż przed atakiem furii Acnologii i … Zerefa. Nie wiem, kto to
był. A dalej? Gdybym wiedział więcej… Najprawdopodobniej, jak dorosła odnowiła
królestwo i zasiadła na tronie, jako królowa… O tak … Chłopak był podobny do
matki, a córka zapewne do ojca.
- Natsu jest podobny do matki? – Musica mocno się zdziwił.
- Oooo zawsze był. Takie małe, a takie wybuchowe,
niecierpliwe, głupkowate, niszczące wszystko, co ma na swojej drodze… Kopia
matki, ale wygląd z ojca. A teraz jest do niego podobny?
- Tak powiedział. – Musica założył ręce za głową. – Czyli
niewiele się dowiedziałem?
- Na pewno więcej niż od innych. Ghihi. – Dragon Slayer
uśmiechnął się szeroko
- A właśnie… Czy Acnologia miał dziecko? – Wszystko znikło w jednej chwili,
pozostawiając za sobą jedynie pustkę.
***
Musica zaczął powoli otwierać
oczy. Leżał w swoim łóżku, nad którym widział dwa różowe kłaki i jeden blondynkowy.
- Żyję! – podniósł do góry dłoń, by zasygnalizować swoją
„żywotność”.
- GŁUPKU! – Amelia z całej siły, pięścią uderzyła go w
twarz. Poleciał jak długi z powrotem na łóżko.
- No i teraz odszedł na wieczny spoczynek dzięki
księżniczce. Módlmy się za jego duszę. – Natsu razem z Lucy, zaczął się modlić.
- Ej no weźcie, ja go nie zabiłam! – próbowała się
wytłumaczyć Amelia. – Ej, żyj!!! – spojrzała surowym wzrokiem na leżącego
Musicę, który nie dawał znaku życia. – Jeśli nie wstaniesz, to cię na serio
zabiję! – zagroziła, podwijając rekach sukni.
- Już wstaję! – pod wpływem impulsu szybko podniósł się. –
Ale ty masz silny cios. – Zaczął masować policzek.
- No dobra. Co widziałeś?! – Lucy od razu przeszła do
konkretów.
- A! Widziałem Gajeela. Wiecie, że ten wasz przyjaciel jest
synem Arminy?! - powoli zaczął wyjaśniać, co go spotkało. Wszyscy w ciszy
słuchali go. Spodziewał się jednak trochę innej reakcji. – Dlaczego nic nie
mówicie?!
- Kto się czubi ten się lubi – powiedziała pozostała trójka.
- Nic mi nie pokazał. Uznał, że to nie jest ni do niczego
potrzebne. – Wziął głęboki oddech. – Coś mi mówił o mieczu, a …powiedział mi,
że jesteś bardziej z charakteru podobny do matki. – Wskazał palcem na
Natsu
- He?! – krzyknęła na głos Lucy – Widziałam ją, rozmawiałam
z nią i nigdy bym nie pomyślała, że ONI są do siebie podobni.
- Chyba, że mówimy tu o wielkiej zdradzie, do której doszło
pamiętnej nocy … - rozmarzyła się Amelia, jednak wszyscy ją olali i wrócili do
swoich rozmów.
- Nie wiem, co oznaczały słowa dawnego Gajeela, ale one
zbytnio nie mają znaczenia – stwierdził, ku zdziwieniu reszty Natsu.
- Na pewno nie chcesz wiedzieć? – dopytała się go Lucy.
- Po co grzebać w przeszłości, lepiej pozostać w
teraźniejszości. – Uśmiechnął się szeroko – Chcę poznać prawdę, ale bez
przesady…
- To zapewne nie chcesz wiedzieć, co się stało z twoją
siostrą? – Musica zaczął się rozglądać po pokoju, mając głupkowaty uśmieszek na
twarzy.
- No dobra chcę wiedzieć – przyznał się.
- Przeżyła. Gajeel dokładnie nie wiedział, co się z nią działo
po jego śmierci, ale była mowa o tym, że służąca ją zabrała i uciekła razem z
nią, przed atakiem furii Acnologii. – Natsu odwrócił się. – Coś nie tak?
- Daj mu chwilę – poprosiła grzecznie Lucy, tuląc swojego
męża. – Musi to wyrzucić z siebie. – Musica lekko wychylił głowę. Zobaczył, że
Dragon Slayer płacze.
- Jednak zależało ci
na tej prawdzie. – pozostali uśmiechnęli się, będąc szczęśliwi razem z
przyjacielem.
Prawda jest
czymś, co towarzyszy nam od chwili narodzin, aż po samą śmierć. Niektórzy znają
ją, jednak istnieją tacy ludzie, którzy nie potrafią iść z nią razem przez
życie. Natsu poznał część „prawdy”, która była skrywana przez wieki. Jednak, by
zdobyć odpowiedzi musieliby znowu wyruszyć, ale tym razem dalej, dalej i dalej.
Do Sarycji
lecieli tą samą trasą. Wszyscy spędzali czas w spokoju. Spokoju, który w
najbliższym czasie, mógłby zostać odepchnięty na dalszy plan. Najbliższy czas
niepokoju, zwiastowały czarne chmury, które co jakiś czas pojawiały się nad
stolicą Sarycji.
- Lądujemy!!! – krzyknął Kurtis, by wszyscy mogli się
przygotować. Powoli zaczęli przygotowywać się do wejścia na przystań. Gdy byli
już wystarczająco blisko mogli zobaczyć stojących ludzi, którzy wyraźnie na
nich czekali.
- Ktoś będzie miał kłopoty. – Szepnął Musica, patrząc na
schowaną księżniczkę.- Nie chowaj się.
- Ja się nie chowam … to… kamuflaż – wyjaśniła, mówiąc
niewiarygodne wytłumaczenie
- Córeczko!!! – wszyscy usłyszeli rozpaczliwe wołanie króla
… nie. Przede wszystkim wołanie ojca, który ze strachu przed utratą córki
codziennie wyglądał, czy przypadkiem nie wróciła.
- Tatusiu!!! – pod wpływem impulsu wstała i zaczęła ze łzami
w oczach, machać w jego stronę. Kiedy statek zacumował, wyskoczyła z pokładu i
ruszyła w stronę ojca, by rzucić się mu w ramiona. – Kocham cię.
- Ja ciebie też. – Pocałował ją w policzek – Gdzie ty byłaś?
- Robiła za pasażera na gapę – wyjaśnił Musica -
Zaopiekowaliśmy się tą zołzą i obiecuję, że taka sytuacji nigdy się nie
powtórzy.
- Ale ja… - chciała zaprzeczyć, ale ostry wzrok króla, Musici
i Komui’a sprawiły, że skuliła się w kącie i zamilkła.
- I co? Zdobyliście broń? – z uśmiechem na twarzy podszedł
do nich książę.
- Zdobyliśmy i się okazało, że Musica jest tym szczęśliwcem.
– Do rozmowy dołączyła się Lucy, która w podskokach zaczęła podchodzić do
zgromadzenia ludzi.
- To cudownie. Brawo! – Ustan podrapał się po głowie. – A
teraz zapraszam do … - zaczął prowadzić wszystkich, w miejsce, w którym wszyscy
chcieli się znaleźć.
Złote wrota otwierały drogę do
jadalni, pośrodku której stał nakryty stół, wyłożony po same brzegi jedzeniem.
Król wystąpił przed podróżników i z uśmiechem na twarzy rzekł:
- Przebyliście długą drogę, więc teraz jedzcie i pijcie, aż
do samego rana.
- A dzieci róbcie z przerwach. – Amelia podniosła kieliszek
do góry. Wszyscy zamilkli.
- Hahhahahaha. – Ciszę przerwał niespodziewany śmiech Lucy –
Ona już się nie zmieni.
- Fakt – zgodził się z nią Natsu. – Ale w tej chwili wolę
jeść niż rozmawiać o zboczonych myślach Amelii… A, więc… - rzucił się na
jedzenie. Obok niego zaraz znalazł się Musica pałaszując razem z nim potrawy.
Nagle ich dłonie stuknęły się, gdy oboje sięgnęli po dorodny kawałek
wieprzowiny. Zaczęli patrzeć na siebie wilkiem. Jeden nie chciał odstąpić
drugiemu. Spojrzeli z powrotem na talerz.
- Gdzie jest mięsko!? – krzyknęli równocześnie. Zaczęli
szukać wokół siebie zguby. Zauważyli Lucy, która zaczęła już jeść kawałek
mięsa. – ZŁODZIEJKA.
- Nie złodziejka, tylko twoja żonka. – Puściła oczko w
stronę Natsu, który od razu się zarumienił i zaczął szukać czegoś innego do
spałaszowania.
- No, a teraz wznieśmy toast – powiedział nowy głos.
- CO TU ROBISZ?! – krzyknęli biesiadnicy na widok Komui’a.
- Bawię się. – Odpowiedział spokojnie, a następnie podszedł
i każdemu z osobna nalał do kieliszka wina do pełna. – A, więc za podróż, za
przygodę, za obecność naszych gołąbeczków i za przyszłość.
- Nie będziesz dobrym królem. Nie umiesz przemawiać – skomentowała
Amelia. – Ale życzenia mogą być! – wszyscy podnieśli kieliszki do góry.
- Za nas! – krzyknęli wszyscy równocześnie.
Balanga
trwała do białego rana. Wszyscy bawili się, jedli, krzyczeli, uśmiechali się.
Jeszcze parę miesięcy temu Natsu i Lucy nie sądzili, że mogą być tak
szczęśliwi. Teraz ich przyszłość niosła ze sobą nadzieję, która pozwalała im iść
dalej.
O poranku
młode małżeństwo opuściło, jeszcze śpiących, towarzyszy. Trzymając się za ręce,
postanowili pójść w miejsce, które było dla nich szczególnie ważne. Do katedry.
Szli powoli, w ciszy, po Sarycyjskich ulicach, które o tych godzinach były jeszcze
puste.
- To teraz płyniemy do Krainy Żywiołów? – niespodziewanie
odezwał się Natsu.
- Tak… Ciekawe, czy tam naprawdę jest tak pięknie jak mówią?
– założyła włosy za ucho, a potem lekko uśmiechnęła się.
- Na pewno będzie cudownie, bo razem tam … lecimy? Hi, hi –
zaśmiał się cicho.
- Co cię tak bawi? – niespodziewanie pocałował Lucy w
policzek.
- Będziemy lecieć tam całe siedem miesięcy. – szepnął jej na
ucho.
- Co?! Aż tyle?! – krzyknęła na głos. – Co będziemy robić
przez ten czas?
- Ja będę nadal się uczył, będziemy ćwiczyć używanie broni i
szlifować nasze małżeństwo… - zaczął rozglądać się dookoła, by tylko nie
natknąć się na wzrok Lucy
- Szlifować? – powtórzyła, będąc zdziwiona, że chłopak użył
takiego słowa.
- Póki co jesteśmy nieoszlifowanym diamentem, a wiesz jak
one wyglądają. Po obróbce … może naprawdę nasze małżeństwo będzie piękne? –
oboje spletli swoje dłonie.
- A chcesz?
- No wiesz… muszę cię jakoś znosić. – Nie musiał czekać
długo, by oberwać w prawy bok. – Auu! To bolało.
- I miało boleć! – puściła jego rękę i pognała do katedry.
- Zabawne…- od razu ruszył za nią. Biegli aż znaleźli się
tuż obok tabliczek z imionami osób, które brały tu ślub.
- Nasza. – Wskazała na nią Lucy. – A tu … twoich rodziców. –
Pokazała na pierwszą tabliczkę.
- Natsu i Lucy … przekleństwo? – szybko przyjął pozycję
obronną, lecz ku jego zdziwieniu nic się nie stało.
- Może i tak? – zapytała samą siebie dziewczyna. – Może
dowiemy się czegoś na kolejnej wyprawie?
- Może… - Natsu wziął ją za rękę i oboje poszli się
przygotowywać do kolejnej przygody.
***
Wieczorem,
gdy już wszyscy byli gotowi, Natsu i Lucy stali jeszcze na lądzie rozmawiając z
Amelią, która przechodziła okres buntu i nie chciała zostać sama w pałacu.
- Lecę z wami!!! – cały czas wykrzykiwała.
Najprawdopodobniej udałoby jej się dostać potajemnie na statek, tak jak to
zrobiła poprzednim razem, ale siedziała przywiązana grubą liną do słupa. –
Wypuście mnie!!!! – wciąż wrzeszczała. – To jest niehumanitarne, wy
barbarzyńcy!!!
- Ach ta Amelia… - westchnął król.- Może i dałbym jej
polecieć, ale to podróż na całe siedem miesięcy. Ona zdąży was wymęczyć zanim
dotrzecie.
- Takie małe, a takie wredne… - Musica pochylił się nad
związaną księżniczką.
- Jesteś za blisko niebezpieczeństwa – próbowała go ostrzec
Lucy.
- Nic mi nie …
- Pamiętasz jej tajny kopniak? – po tych słowach kapitan
odsunął się od dziewczyny
- Masz rację. – Zaczął kiwać głową.
- A właśnie! Udało ci się aktywować broń? – zapytał Natsu,
gdy tylko sobie o tym przypomniał.
- Zgaduję, że ci chodzi, o użycie jej? – Musica zaczął się
zastanawiać. – Jeszcze nie, ale to wszystko przez to, że trochę … hmmm…. Wolę
srebro, a nie żelazo.
- Narzekasz… - Natsu zamknął na chwilę oczy. Nikt nie
wiedział, co się dzieje. Mogli tylko czekać. – Musimy odpływać…i to
natychmiast!
- Dlaczego? – zdziwiła się Lucy.
- Fairy Tail tu idzie – powiedział cicho
- Że co?! – wrzasnęła Lucy. – Ale jak, dlaczego?!
- Sarycji stała się sławna, może przyszli tu z misją, a może
ktoś ich wysłał, by sprawdzić, czy przypadkiem żyjemy… Nie wiem. – Jego wzrok
był surowy. Wiedział, co musi zrobić, ale bał się, bardzo się bał.
- To wspaniale! – niespodziewanie krzyknął Musica – Możecie
się z nimi spotkać.
- Nie mogą. – Spod ziemi wyrósł Komui.
- Dlaczego? - do
rozmowy przyłączyła się zdziwiona Amelia.
- Bo my jesteśmy martwi – odpowiedziało równocześnie
małżeństwo.
- Nie mogą, bo mogli ich narazić na niebezpieczeństwo. –
Książę popierał decyzję Natsu i Lucy. – Musicie szybko odlecieć. – Nikt się nie
zastanawiał. Wszyscy szybko weszli na statek.
- Szybko! Uciekamy stąd! – rozkazał Musica. Odcumowali
statek, włączyli silnik i polecieli w przestworza.
- Czy na pewno dobrze robimy? – zapytała Lucy, widząc w
oddali znajome sylwetki.
- Na pewno. – Utwierdził ją w przekonaniu. – My jesteśmy
martwi i nic nie zdoła nas przywrócić do życia. Tylko bardziej mnie interesuje,
jak to możliwe, że tak szybko tu dotarli?
- Granica Merethe. – Do rozmowy dołączył się Musica – Jeśli
liczyć od tego miejsca do Magnolii to ci zajmie miesiąc tradycyjną trasą. Jeśli
weźmiesz pod uwagę Granicę Merethe to zajmuje ci dwa dni.
- Ale dlaczego…?
- Ta granica należy do Fiore i przekroczenie jej oznacza
wypowiedzenie wojny … - wszyscy, nawet cała załoga była zdziwiona wyjaśnieniami
Musici, który wiedział coś nie było udostępnione osobom z takiego statusu
społecznego.
- Skąd to wiesz? – zapytała po chwili ciszy Lucy. – I
ogólnie, o co z nią chodzi?
- Wiem to, ponieważ byłem tam kiedyś i o mało co nie rozpętałem
wojny … - usiadł na podłodze, opierając się o barierkę. – Byłem strasznie
głupi. Chciałem polecieć na „skróty”, ta pomyłka mogła kosztować wiele. Jak
bardzo naraziłem ludzi…
- O co chodzi z tą granicą? – Natsu podszedł do niego.
- W pewnym momencie swego życia, miałem mieć wyprawę do
Magnolii, ale że byłem trochę głupi i leniwy, chciałem polecieć na „skróty” i
gdyby nie jakiś przypadkowy człowiek, przekroczyłbym tę linię. Wiem, że to
musiał być mag, ale kto? Nie wiem. Ach! – westchnął ciężko – To jest takie pole
minowe. Staniesz na minie i nie żyjesz.
Przekroczyć granicę, nie żyjesz. Tylko Fioryjczycy, czy Fiorianie… oj
nieważne, mogą ją przekroczyć, a my musimy lecieć tam dookoła.
- Czyli stąd tutaj Fairy Tail…- Lucy spojrzała za burtę. Nie
widziała już lądu, ale wiedziała, że gdzieś tam stoją jej przyjaciele, pełni
nadziei, że zobaczą ICH.
- Lucy, my musi…- nie dała mu dokończyć. Palcem uciszyła go.
- Wiem o tym. – Próbowała przekonać swojego męża. – My nie
możemy już nigdy więcej ich zobaczyć.
- Jakie… - nagle odezwał się, dotąd siedzący cicho Tamaki -
… piękne!!! – krzyknął lejąc hektolitry łez na pokład.
- Jesteśmy w powietrzu, więc nie chcę zatonąć! – z całej
siły Hughes uderzył go kluczem.
- Przestańcie! – wrzasnął Kurtis. – Musimy obrać kurs, więc
nie mamy czasu na pierdoły.
- A czy to już nie zostało postanowione? – Lucy weszła przed
niego – Lecimy do Krainy Żywiołów.
- Wy naprawdę zwariowaliście. – Hughes uśmiechnął się
szeroko. – Wiecie, że to nie jest jakiś park rozrywki?
- Wiemy, ale musimy tam polecieć! – Natsu zaczął iść powoli
w kierunku swojej kajuty. – Święte Bronie są nasze. – Wyjął z kieszeni zegarek.
– Dawni wojownicy oddali życie, by ochronić ludzkość, więc my możemy pójść i
się zabawić w Krainie Żywiołów?
- A jak znajdziemy tam tylko Y E T I? – Tamaki spojrzał na
wszystkich przerażonym wzrokiem.
- TO wtedy zostawimy cię jako kolację. – Musica odwrócił się
do niego plecami.
- NIEeeeeeeeeeee!!!! – blondyn krzyczał wyciągając dłoń w
stronę kapitana. – Jesteście okrutni!
- Nie martw się. – Lucy podeszła do niego i kucnęła przy
nim. – Ochronimy cię – odpowiedziała
nadzwyczaj słodko.
- Lucy…- szepnął cicho Tamaki – Zostań moją
żonąąąąąąąą!!!!!! – rzucił się na przerażoną dziewczynę, jednak coś go
zatrzymało. Jakiś cień złapał go za nogę, obrócił o 180 stopni i rzucił w
stronę lewej burty.
- Wynocha od mojej żony! – wrzasnął zezłoszczony Natsu –
Jejku, jaki on zboczony.
- Odzywa się pan niewinny – mruknęła pod nosem Lucy.
- No dobra! Czeka nas długa podróż, więc nie możemy się
teraz kłócić. – Musica objął ich od tyłu równocześnie.
- Spadaj! – krzyknęli równocześnie ciskając chłopaka o
ziemię. Dźwięk metalu zabrzęczał po całym statku.
- Aaaaaaaa!!! – wrzasnął niespodziewanie kapitan statku.
- Co? Znowu pająk? – zażartował sobie Natsu, który powoli
zaczął się obracać w stronę Musici. – He?
- Co się ze mną stało? – całe ciało mężczyzny obrosło
czarno-srebrną tarczą, pokrywającą każdy zakątek ciała. – Czy to moc tego miecza? – lekko przekręcił
głową, by spojrzeć na Świętą Broń.
- Normalnie, jak u Gajeela – skomentowała Lucy
- Czyli jak ją usunąć? – cisza. – Nikt nie wie?
- No ciężko odpowiedzieć na pytanie, jak anulować czyjąś
magię. – Natsu podszedł do niego i zaczął go obstukiwać.
- No i co? – zapytał zniecierpliwiony kapitan.
- A … nic. Tak o sobie oglądałem. – Musica załamał się,
upadając na ziemię. – Ale ciesz się… - na chwilę odzyskał nadzieję. – Masz
teraz jaja ze stali. Hihi. – Wszyscy, oprócz Musici i Lucy zaczęli się głośno
śmiać.
- Głupki … - szepnęła tylko wchodząc do swojej kajuty.
***
Przedstawiciele
Fairy Tail, wysiedli z pociągu, który zawiózł ich prosto do stolicy Sarycji.
Mieli przed sobą trudne zadanie do wykonania. Ich misją było sprawdzić, co tak
naprawdę kieruje państwem i kim są słynni Święci Łowcy.
- Jak tu pięknie!!! – krzyknęła
Levy widząc przepiękną dzwonnicę, sięgającą ponad wszelkie budynki w mieście.
- Nie podniecaj się – skarcił ją Gajeel, który przechodził tuż
obok niej.
- Głupek. Ciekawe, czy mają tu
jakąś bibliotekę? – zaczęła się rozglądać dookoła.
- Przykro mi, ale nie mamy czasu.
– Wypakowana, zadowolona i zmęczona, z pociągu wysiadła Erza Scarlet. –
Idziemy! – rozkazała idąc przed szereg, który stworzył się samoistnie.
- A tak w ogóle, co my mamy tu
robić? – odezwał się po chwili Gray.
- Juvia sądzi, że mamy poznać
tożsamość Świętych Łowców. – Loxar kroczyła wiernie tuż obok swojego
ukochanego, cały czas pilnując czy żadna z gapiów, nie porwie Fullbustera. – Ochronię Gray-sama! – postanowiła
dziewczyna.
- Jejku … to robi wrażenie. – Niespodziewanie
Levy przystanęła, a zaraz po niej zrobiła to cała reszta. Zobaczyli piękno
królewskiego pałacu, który lśnił w słońcu, niczym największa gwiazda na niebie.
- Ciekawe, czy nas przyjmą? –
zaczęła się zastanawiać Erza. – Przepraszam. – Złapała przypadkowego
przechodnia, a następnie zaczęła go ciągnąć do grupy Fairy Tail. – Gdzie jest
król?
- Najprawdopodobniej na
przystani, właśnie odprowadza Świętych Łowców… - wyjaśnił bezbronny, przerażony
człowiek.
- Szybko do przystani!!! –
rozkazała czerwonowłosa. To miejsce nie było żadną tajemnicą, było jednym z
zarazem najbardziej widocznym i rozpoznawalnych punktów w stolicy Sarycji. –
Czekajcie!!! – krzyknęła, stawiając nogę na drewnianej powierzchni.
- Polecieli – stwierdziła Levy,
widząc statek powietrzny pędzący w nieznanym im kierunki.
- Witam. – Podszedł do nich,
starszy, uśmiechnięty mężczyzna, mający koronę na głowie. – Czym mogę służyć?
- Wwwwasza wysokość?! – krzyknęła
cała grupka ludzi.
- Tak? – zapytał ponownie.
- Czy tym statkiem polecieli
Święci Łowcy? – Levy zdobyła się na odwagę, by zapytać się.
- Tak, a co? – Ustan wiedział, że
musi się jakoś ich pozbyć.
- A kiedy wrócą? – Gray podszedł
bliżej.
- Za jakiś rok, może więcej? To
bardzo długa wyprawa. A teraz przepraszam, mam obowiązki. A wam radzę wrócić do
swojego kraju i powiedzieć, że nikogo nie spotkaliście – rozkazał ostrym tonem
król.
- A zna ich wasza wysokość? –
Gajeel zdobył się na ostatnie pytanie.
- Oczywiście, że tak. Chłopak to
mój kuzyn, od strony mojej świętej pamięci żony. Dziewczyna to jego żona, którą
poślubił ok. … pół roku temu. Natomiast trzecia osoba, to stały pracownik, a
co?
- Nic! – odpowiedzieli wszyscy
równocześnie odwracając się i odchodząc na najbliższy pociąg.
- Tym, co przyjechaliśmy, tym
wrócimy… - podsumowała Levy
- Ale jedną rzecz wiemy … -
odezwała się nagle Erza. – To nie nasi Natsu i Lucy …
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 26 „Kraina”
Dlaczego tak szybko się poddali? ;-; Jakby tylko poszli jeszcze, np. pozwiedzać to miasto.. jakby poszli zobaczyć kościół... Ale nie, oni mają wracać i już :( Chociaż.. jednak wole, żeby dowiedzieli się o wszystkim później :D
OdpowiedzUsuńZapowiada się dłuuga podróż, ciekawa jestem, czy kogoś interesującego spotkają w tej Krainie Żywiołów ^.^ Cierpliwie czekam na kolejny rozdział, który zapowiada się co najmniej ciekawie :) Pozdrawiam i życzę weny :D
Wspaniały rozdział, który wydaje się być wprowadzeniem do czegoś ,,większego" ;) Amelia świetna jak zawsze, Musica tak samo no i oczywiście NaLu :* Liczę, że w następnym rozdziale będzie ich jeszcze więcej!
OdpowiedzUsuńSmutno mi z powodu Fairy Tail... Jakoś nie wierzę, żeby już mieli się nigdy nie spotkać, ale mimo wszystko to było smutneee :'(
Czekam na następne rozdziały i życzę powodzenia w pisaniu ! ;)
GENIALNY ROZDZIAŁ!!! DAWAJ MI NASTĘPNY!!! Poryczałam się z nadzieją, że ich zobaczą, a tu... nie ma ich! Kiedy następny? Może to nurtujące pytanie, ale nie mogę się doczekać kolejnego T_T
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przesyłam wene. :D
Jak mi się smutno zrobiło jak oni odlecieli ;___;
OdpowiedzUsuńJa chcę żeby oni się spotkali, nooo :c
Tym bardziej, że byli tak blisko!
No, ale nic ;__;
Fajny rozdział i czekam na następny.
Ej no czemu w takim momencie skończyłaś ;_; A tak poza tym super rozdział ! Czekam z niecierpliwością na kolejny !
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ^^
OdpowiedzUsuńWybacz że komentuje tak późno :3
Ale są wakacje xD
Pozdrawiam i czekam na nexta ( Zakończyć w takim momencie... -_- ) xD
Rozdział ekstra!! Mam nadzieje, że wena cię nie opuści, a właśnie zastanawia mnie moc Natsu... To on cieniem włada?? No cóż nie mogę doczekać się reszty! ;-)
OdpowiedzUsuńElo! Tu znowu ja ;)
OdpowiedzUsuńJestem zawiedziona, że Fairy Tail tak szybko się poddało :S No, ale widocznie to było im pisane w twoim opowiadaniu.
Znalazłam albo dwa albo jeden błąd, ale nie pamiętam już gdzie.
Jejku jak ja lubię czytać ,,kłótnie" całej załogi Musici :3
Amelia x Musica to mój nowy ulubiony paring <3 Oni są boscy *u*
Coż mogę więcej dodać? Chyba tylko to, że idę czytać dalej xD
Pozdrawiam i życzę weny ;3
Błędów to 100% troszkę jest :)
UsuńDziękuję za komentarz