Koniec.
Koniec uroczystości, obiadu i zabawy…
Mogąc
w końcu odpocząć w swojej komnacie, pożegnali się z całą świtą, która była
zaangażowana w całe przedsięwzięcie, po czym pognali natychmiast do nowego
gniazdka. Lucy miała już największą ochotę zrzucić z siebie niepotrzebny
balast, jakim była suknia ślubna. Pięć minut, nie ma sprawy, ale kilka godzin? Dusiła
się, pociła i ledwo trzymała na nogach. Za dużo było emocji, jak na jeden
dzień.
Kiedy
dotarli do nowej komnaty, wparowali do niej szybko, bojąc się, co mogła dla
nich przygotować Amelia. Jednak ku ich zaskoczeniu pokój wyglądał dość…
skromnie, jak na pałacowe pomieszczenie. Kilka dębowych szaf, lustro, wejście
do łazienki, balkon i jedna rzecz, która niezbyt pasowała według ich mniemania.
Jedno, jedyne łoże. Przeznaczone dla dwóch osób. Trochę powzdychali, ale
rozumieli, że bądź co bądź są małżeństwem.
—
To jak, kochanie? — zapytał złośliwie Natsu.
—
Muszę koniecznie zdjąć z siebie tę przeklętą suknię! — krzyknęła, podchodząc do
szafy, która stała dokładnie naprzeciw łóżka.
—
Dobrze, że już koniec.
Natychmiast
rzucił się na miękki materac, niszcząc idealnie ułożoną kapę w bordowo—złote
wzory.
—
Zgadzam się — odparła Lucy. — I już po pierwszym pocałunku i marzeniach —
mruknęła pod nosem.
—
Nie było tak źle, pani Dragon — rzekł różowo włosy, zamykając oczy.
Błoga
cisza. Jak o tym marzył… Próbując oddać się w objęcia Morfeusza, zaczął powoli
odliczać barany, myśląc, że w ten sposób zaśnie. Jednak nagle zerwał się,
słysząc donośny krzyk Lucy. Przerażony, że coś się stało, od razu rzucił się do
niej, pytając:
—
Co się stało?
—
Nie ma! — powiedziała, płacząc.
—
Czego?
—
Ubrań…
Amelia
— to jedno imię odbijało
jej się echem w głowie, rozumiejąc, co się tutaj dzieje, a tym bardziej
pojmując szatański plan tej niewyżytej nastolatki.
—
Chcesz wojnę? — mówiła do samej siebie. — To będziesz ją miała.
Wychodziły
z niej największe demony, tworząc wokół niej mroczną i przepełnioną złem aurę,
która sprawiła, iż Natsu uciekł w te pędy, ratując swoje życie. Uznając za
bezpieczniejsze nie denerwować jeszcze bardziej swojej nowej żony, zdjął
marynarkę, położył ją na krześle i zawinął się ciepłą kołdrą, zasypiając niczym
niedźwiedź na zimę — o czym świadczyły dość donośnie dźwięki, przypominające te
bestii.
Lucy
podziękowała mu w myślach, że nie będzie próbował się zachowywać… jak zawsze.
Wzięła zsunęła szybko suknię z ramion, pozostając jedynie w samej bieliźnie, po
czym chwyciła cienką narzutę, którą wcześniej było obłożone łóżko i stworzyła z
niej coś na kształt sukienki. Kiedy skończyła swój twór, natychmiast wpakowała
się do nagrzanego materaca, natychmiast zasypiając po ciężkim dniu.
Kiedy
obudziły ją pierwsze promienie słoneczne, które wdzierały się przez odsłonięte
okna, niepewnie podniosła się i spojrzała na męża, który leżał obok niej. To
nie był sen, pomyślała, z powrotem opadając na miękką poduszkę. Miała
największą ochotę jeszcze trochę się przespać, jednak obowiązki wzywały. Oboje,
teraz już państwo Dragon — kuzyn księżniczki i jego żona — rozpocząć nową
przygodę, która dawała im jedyną szansę na powrót do domu.
Uniosła
swoje ciało i zsunęła się z łóżka, ledwo unikając zetknięcia twarzy z dość
twardą podłogą. Uważając, by nowa „sukienka” nie zsunęła jej się z piersi,
przytrzymywała ją palcami, prosząc wszystkich bogów, aby na zewnątrz znajdowała
się jakaś pałacowa służąca. Gdy wyjrzała za drzwi, ku jej zdziwieniu przed nimi
stała Amelia, szczerząc się głupio. Lucy od początku znała plany dziewczyny,
więc tylko teraz pozostawało ją namówić do tego, by oddała jej rzeczy.
— I
jak noc? — zapytała cicho księżniczka.
—
Cudowna — szepnęła pani Dragon. — Spało się CAŁĄ noc idealnie. Tylko szkoda, że
nie miałam w co się przebrać — dodała, przeszywając wzrokiem Amelię.
—
Przepraszam. — Robiąc minę niczym zbity pies, próbowała uzyskać od nowej
kuzynki przebaczenie, którego teraz niezwykle potrzebowała. — Proszę, przynieś
jej ubrania! — rzekła natychmiast do służki, która akurat przechodziła tamtędy
obok. — To do zobaczenia!
Natychmiast
uciekła, gdzie pieprz rośnie, widząc narastającą złość u Lucy.
Lucy
jedynie westchnęła, po czym weszła do z powrotem do pokoju, by się przebrać w rzeczy,
które przyniosła jej służąca z pałacu. Widząc smacznie pochrapującego Natsu,
mimowolnie uśmiechnęła się. Weszła do łazienki i zaczęła oglądać komplety,
których dawniej nie wcisnęłaby w siebie za żadne skarby. Patrząc na ciekawy
strój, który składał się z białych, wiązanych kozaków, sięgających długością aż
do połowy ud, i tego samego koloru sukienkę z krótkim rękawkiem, nie mogła się
powstrzymać od przymierzenia stroju. Kiedy już wcisnęła na siebie każdy
element, zapięła w pasie kremowy pasek z brązową broszką i okręciła się,
oglądając z każdej strony. Część włosów zgarnęła, tworząc z tyłu mały kok, a
resztę swobodnie opuściła. Zadowolona z siebie wyszła z komnaty, kierując się w
stronę pokoju Komui’a, aby porozmawiać z nim na intrygujący ją temat.
Jednak
gdy tylko skręciła w jeden z korytarzy, od razu wpadła na kogoś, kto niósł cały
stos dokumentów w obu rękach. Czując dejavu, niepewnie spojrzała na twarz
osobnika, którego potraciła.
—
Edward — powiedziała cicho, zaczynając się śmiać.
—
Ty masz już taki nawyk, by wpadać na innych? — zażartował, ponownie zbierając
papiery w jeden stos.
—
Bardzo możliwe — odparła.
Oboje
zajęli się składaniem dokumentów, lecz wyraźne zdenerwowanie u chłopaka,
świadczyło o tym, że chce o coś zapytać blondynkę.
—
Słyszałem, że niedługo wyjeżdżacie…
— W
zasadzie to mój mąż — odpowiedziała z wyraźnym niezadowoleniem. — Ja pewnie
zostaję.
—
Mogę mieć do ciebie prośbę? — zapytał Edward.
—
Jasne.
—
Czy mogłabyś się wybrać ze mną, np. jutro, na miasto i wybrać jakiś prezent dla
mojej matki? Nie znam zbyt wielu osób, a tym bardziej dziewczyn, a chciałbym
kupić coś wyjątkowego — wyjaśnił jej szczegółowo.
—
Czemu nie? — odparła, nie widząc nic złego w takim pomyśle. I tak docierało do
niej, że najprawdopodobniej od jutrzejszego dnia zostanie sama w pałacu.
Oboje
podnieśli się, widząc, że skończyli już zgarniać papiery. Pożegnali się,
umawiając na miejsce spotkania, które znajdowało się w parku, niedaleko
wzniesienia, gdzie rosła stara wierzba.
Nucąc
pod nosem kolejne piosenki, nagle zatrzymała się, słysząc czyjeś rozmowy. Była
już niedaleko głównej sali, tuż przy schodach, więc ciężko ją było z tego
miejsca zauważyć, jeśli się jest na dole. Nie chciała się ukrywać, lecz słowa,
które obiły jej się o uszy, na tyle ją zaintrygowały, że nie potrafiła
obojętnie obok nich przejść.
***
Słyszał,
jak Lucy wychodzi z ich pokoju, jednak nie marzyło mu się wstawać z łóżka, więc
radośnie romansując z poduszką, wtulił się w swoją nową kochankę i ponownie
zaczął chrapać, tym razem nie przejmując się, że kogoś obudzi.
—
Cześć, kochanie.
Usłyszał
cichy szept.
Zaskoczony
podniósł się i ujrzał leżącą obok niego brązowowłosą postać, która była zakryta
aż po twarz kołdrą. Przerażony natychmiast wyskoczył z łóżka, piszcząc jak mała
dziewczynka i lecąc prosto na podłogę. Nie rozumiał, ani co się dzieje, ani kim
jest tajemnicza kobieta, lecz po paru chwilach zaczęło do niego docierać, że
wszystko jest tylko kawałem, gdy usłyszał głośny śmiech.
Wyglądając
z nad ziemi, ujrzał wyraźnie rozbawionego Komui’a, który trzymał w dłoni
kobiecą perukę. Dragon nie wiedział, jak tu wszedł i jak udało mu
bezszelestnie, ale to było teraz najważniejsze. Przeszywając księcia srogim
wzrokiem, powoli podniósł się otrzepując spodnie z brudu.
—
Co tu robisz? — zapytał Natsu.
—
Pragnę wyjaśnić ci, dlaczego przegrałeś walkę z generałem Katumi.
Natsu
spojrzał na niego ze zdziwieniem, całkowicie nie pojmując, skąd on może
wiedzieć takie rzeczy.
—
Zabiłeś kiedyś kogoś? — ciągnął Komui.
—
Nie.
—
To źle.
—
Czy z twoją głową wszystko dobrze? Dlaczego to źle?
—
Bo w tym świecie, Natsu — wstał i zaczął się kierować ku drzwiom — jest tak
niewiele osób, jak ty. Przegrałeś, bo nie byłeś w stanie zabić. Samo pokonanie
przeciwnika czasami po prostu nie wystarcza.
Wyszedł,
zostawiając Dragona samego sobie.
Natsu
nie chciał wierzyć w jego rację. Nie chciał zabijać i nawet gdyby był gotowy to
zrobić w walce z tym generałem, to i tak, by przegrał. A przynajmniej w to
chciał wierzyć.
Widząc
ubrania, które leżały na stole, podszedł i wziął jakiś komplet z wierzchu.
Niezbyt podobała mu się moda tego kraju, lecz wolał się dostosować. Nałożył
brązowe buty, które sięgały mu do połowy łydek, troszkę jaśniejsze spodnie,
które były dość ciasne w porównaniu do jego dawnych i coś na kształt kamizelki,
która była zapinana tylko do pasa, a potem swobodnie zwisała aż do samej ziemi.
Nie wyglądał w tym idealnie, jednak zawsze mogło być gorzej.
Gotowy
wyszedł z pokoju i zaczął się kierować na spotkanie z Musicą, z którym chciał
porozmawiać na temat podróży na osobności. Był świadomy, że nie jest to jego
najmądrzejsza decyzja w życiu, lecz musiał to zrobić.
Idąc
przez korytarze, aż do głównej sali przy schodach, ujrzał kapitana statku,
który stał na samym dole. Natychmiast do niego pognał i zagadał.
—
Możemy porozmawiać? — zaczął Dragneel.
—
Jasne.
—
Taka podróż… jest niebezpieczna?
—
Nie chcesz, by Lucy z nami leciała? — zapytał Musica, wiedząc, o co chodzi
chłopakowi. — Nasza załoga jest silna, więc ją może ochronić. Nawet ja znam
parę sztuczek.
Musica
chwycił w swoje dłonie naszyjnik w kształcie czaszki, po czym uformował z niej
włócznię. Natsu dość mocno się zdziwił, biorąc pod uwagę fakt, że ta magia
przypominała lodowe twory Graya.
—
Ja też teoretycznie byłem silny, a widzisz jak skończyliśmy — odparł Dragon,
rozglądając się wokoło. — Nie chcę, żeby leciała i tyle.
—
Uwierz mi, że chcesz!
—
Raczej nie.
—
Oj, tak. — Musica kiwał głową, nie chcąc dać mu spokoju.
— A
dlaczego tak uważasz?
—
Bo znam się na ludziach — odpowiedział przyjaciel. — Zrozum, że będziesz jej
potrzebował podczas podróży. Potrzebujesz oparcia.
—
Wy jakoś nie lecicie ze swoimi kobietami.
—
Nikogo nie mamy, a przede wszystkim nikt nie ma nas. — Poklepał go po ramieniu,
po czym wskazał na główną salę, gdzie miało odbyć się spotkanie. — Zastanów się
dobrze, chłopie, bo odwrotu nie będzie.
rozdział fajny, jako że przeczytałem pierwszą wersje to jakoś mnie nie zaskakuje owa sytuacja. jedynie co jest inne to chyba to że zamiast tego szefa Rolana jest sam Rolan, ale mogę się mylić, bo pamięć nie ta sama co kiedyś. Życzę ci dużo weny, multum bezpieczeństwa oraz dobrych stopni,PhantomPL.
OdpowiedzUsuńNie, Rolan był od początku :)
UsuńDziękuję za komentarz!
Trochę smutnie że zamierzasz zawiesić bloga, ale cóż mówi się trudno, każdy ma tyle czasu ile ma do dyspozycji i trzeba z niego korzystać jak najwięcej.
UsuńJeszcze nie podjęłam ostatecznej decyzji, bo zobaczy się jak to wszystko wyjdzie w praktyce, ale tak na zaś ostrzegam :)
Usuń,, – Dlaczego w ogóle tu jesteśmy?" i w tym momencie przypomiały mi się moje herezje na wf' ie XD. Rozdział jak zawsze świetny. Odnośnie zawieszenia to rozumiem. Ja miałam podobnie, tyle że zawiesiłam zaraz po prologu. Sorki, że taki komentarz, ale jestem na telefonie i ciężko się pisze.
OdpowiedzUsuńJak będę na kompie to skomentuje porządnie
Weny!
:)
UsuńNo jeszcze nie jestem pewna co do tego zawiesza, bo jest sprzeciw, co bardzo mniej cieszy z jednej strony, ale z drugiej... No jeszcze do końca nie wiem.
Fajnie, ze się podobało i nie masz za co przepraszać!!!!!!!
Rozdział jest świetny. Ciekawe co teraz zrobi Natsu skoro stracił moc.
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next.
No mam nadzieję, że będzie ciekawie!!! ;)
UsuńDziękuję za komentarz!
Nowy rozdział jak zwykle superowy! :D
OdpowiedzUsuńI o matko! jak ja kocham tą zmienioną Lucy! Tamta by się pewnie rozpłakała czy coś (nie żybym miała coś do Lucy, ale czasami jest tylko ratowana przez Natsu samemu nie robiąc nic) ;)
Najlepszy był Musica z pająkiem xD
Jedno mi tylko nie pasowało: ,,nakazuj zostawić wszystko". No dla mnie jakoś to nie brzmi za dobrze, ale po za tym raczej wszystko było OK :D
Buuuuuuuuu... chcesz na chwile zawiesić bloga... :'( Nie powiem rozumiem o co ci chodzi, ale to nadal smutne :"(
Pozdrawiam i życzę duuuuuuuuuuuuuuużo weny ;3
To prawda, a przecież jest to odważna dziewczyna, tylko chyba autor chce na siłę robić sceny Nalu i tyle :(
UsuńA dzięki za uwagę. Faktycznie pewnie błąd tu jakiś popełniłam :)
Dziękuję bardzo. No poważnie zastanawiam się nad tym, bo sporo sprzeciwów dostałam. Wiem, że naprawdę jest to zły moment na zawieszenie, ale... no, jeszcze się zastanowię.
Nawet jeśli zawiesisz to i tak poczekam spokojnie na dalsze rozdziały i może w końcu PAC przeczytam :D Ważne żebyś nie pisała nic na siłe ;)
OdpowiedzUsuń"Może" ;)
UsuńDziękuję bardzo za wyrozumiałość :)
W końcu Akcja, zaczyna się rozkręcać.
OdpowiedzUsuńGenialnie to wymyśliłaś. Lucy jak zwykle czujna i nieustępliwa. Jej zachowanie jest tak odmienne, że aż genialne. Co do Musicy, nawet nie wiesz jak się z niego chichrałem, po tej akcji z pająkiem. Aż mama weszła do pokoju, by zobaczyć czy zemną wszystko dobrze:)
To tyle jeśli chodzi o rozdział.
Mam nadzieję że jak zawiesisz bloga, przynajmniej będziesz informować nas o sytuacji na bieżąco, kiedy będziesz miała wrócić.
To tyle ode mnie, życzę ci weny, oraz mnóstwa pomysłów.
Dragneen2149
Ja lubię silne główne bohaterki, więc zmienię Lucy do granic możliwości!!!
UsuńA Musica jest słodki!
Nie, raczej nie zawieszę, bo za dużo sprzeciwów.
Dziękuję bardzo ;)