Kłamca,
kłamca, kłamca —
powtarzała w myślach, nie potrafiąc wybaczyć Natsu, że chcą ją zostawić. Od
dawna już przeczuwała, że zaproponuje jej, by została, ale usłyszenie tego w
taki sposób nie było zbyt przyjemne. Pragnęła z nimi wyruszyć, znowu przeżywać
przygody, cieszyć się, śmiać, a nie kisić w tym durnym pałacu. On tego nie
rozumiał? Zapewnie wiedział, ale i tak za lepszą opcję uważał pozostawienie jej
w nowym domu.
Wściekła
otarła załzawione oczy i ruszyła pewnym krokiem na miejsce spotkania, ciekawiąc
się, czy chłopak będzie na tyle odważny, by powiedzieć jej wszystko prosto w
twarz. Wątpiła. Był tchórzem, kiedy chodziło o takie sprawy i
najprawdopodobniej będzie chciał ją odwieść od wyruszenia w podróż. Była
świadoma swoich słabości, lecz pragnęła być przydatna, uczyć się i w końcu być
z siebie dumna.
Gdy
weszła do sali, okazało się, że wewnątrz już wszyscy na nią czekają. Była dość
zaskoczona tym faktem, szczególnie że była obok pokoju Komui’a i nikogo tam nie
widziała. Nie chcąc się zastanawiać nad tak mało istotnymi faktami, usiadła
obok swojego męża, dając znać, że można rozpocząć spotkanie.
Jako
pierwszy odezwał się książę, wyjaśniając, plan ich podróży.
— Z
tego, co się dowiedziałem przez te lata, pierwsza broń może się znajdować
gdzieś na terenie Barron Village, dawnego miasteczka górników. Nie ma tam zbyt
wielu obiektów. Jest jedynie stara kopalnia, więc tam najlepiej będzie zacząć
poszukiwania.
—
Skąd o tym wszystkim wiesz? — zapytał zaskoczony Musica, któremu od lat
proponowano poszukiwania Świętych Broni, ale nigdy się na to nie godził, gdyż
nieznane były miejsca pobytu artefaktów.
Komui
zaczął błądzić wzrokiem po całym pomieszczeniu, wyraźnie głowiąc się nad
odpowiedzią, której wszyscy oczekiwali (oprócz Lucy rzecz jasna).
—
Od kiedy Natsu dotknął tego zegarka — zaczął — na świecie zaczęły się dziać
dziwne rzeczy. Chodzą plotki, a tak przynajmniej wiem od swoich ludzi, że
dziwnym miejscem są rejony tamtego miasta. Sprawdziłem i okazuje się, iż Armina,
jedna z Pogromców Smoków, była wielbiona dawniej przez mieszkańców Barron
Village.
Lucy
natychmiast zrozumiała, że jest to wymówka, wymyślona na poczekaniu. Jednak
dziękowała z całego serca księciu, że nie zawahał się, by ją kryć.
—
Rozumiem. — Musica kiwnął głową. — W takim razie mamy się przygotowywać do
podróży?
—
Tak — odpowiedział Komui. — Najlepiej będzie, jeśli jak najszybciej wyruszycie.
—
Jutro? — zaproponował Natsu. — A ty, Lucy? Planujesz lecieć z nami?
I
nie zaskoczył jej. Wiedziała, że tak będzie i czuła się oszukana. Przecież nie
musiał nawet jej pytać. Przecież chciała, ale bała się szczerze im to wyznać
Nie wiedziała jak zareagują. Może będą chcieli ją porzucić, a może po prostu
zamknął w kajucie i nie dadzą wychodzić przez całą „wycieczkę”.
—
Jeszcze myślę — powiedziała łamiącym się głosem. Kłamała. Spokojnie dało się to
zauważyć, jednak Natsu wyraźnie się tym nie przejmował.
—
To masz cały dzień na myślenie! — Uśmiechnął się szeroko, klepiąc ją po
ramieniu. — A teraz proszę o szczegóły.
—
Nie ma — rzekł Musica, wzruszając rękoma.
—
Cudownie — szepnął Dragon, niezbyt ciesząc się z tej informacji. — Czyli lecimy
w ciemno i najlepiej przygotować się na wszystko?
— A
na tym nie polega prawdziwa przygoda? — spytała Amelia.
—
Może…
Chłopak
opuścił głowę, zaczynając coś rozumieć. Naprawdę się zmienił. Kiedyś za taką
wyprawę dałby wszystko, a teraz próbuje czepiać się niepotrzebnych detali i
utrudniać sprawę innym. Kim jestem?, pytał, przeczesując
przednią część włosów ręką. Zaśmiał się i powiedział:
—
Rozumiem.
—
Nie wiem, co znajdziecie w tym miejscu i z czym przyjdzie wam się zmierzyć,
lecz musicie dać radę! — rzekł Komui niezwykle poważnym głosem. — Warunki umowy
czy nie. Nie ma to żadnego znaczenia, jeśli nie wrócicie żywi.
—
Czegoś ty się nabrał? — zażartował Musica, wybuchając po chwili śmiechem.
W
tym samym czasie nikt nie zauważył, że już jednej z uczestniczek spotkania
brakuje. Cicho, niczym myszka, wyszła z narady, nie mając najmniejszego zamiaru
dłużej słuchać o misji, na którą się nie wybiera. To sprawiało, że czuła się
niepotrzebna i niechciana, ale cóż mogła poradzić? Wolała po prostu ze
wszystkim się pogodzić i powiedzieć szczerze:
—
Nie lecę.
***
Lisanna
główkowała, myślała, planowała, lecz żadna z teorii jej nie pasowała. Nic jej
nie pasowało. Znała bardzo dobrze i Natsu, i Lucy. Nie wierzyła w to, że mogli
tak łatwo zginąć. Nie zaprzeczała, że przeciwnik nie był silny, ale zawsze
dawali sobie radę z wieloma wyzwaniami, więc co tym razem stanęło im na
przeszkodzie?
Analizując
dokładnie wydarzenia z tamtego pamiętnego dnia, próbowała sobie przypomnieć
nawet najmniejszy szczegół, który pozwoliłby jej dowieść swoją rację. Choć była
świadoma, że nawet jeśli to zrobi, to i tak nikt nie będzie na tyle łaskawy, by
rozpocząć poszukiwania.
Kto
w zasadzie zginął i dlaczego? Nieznane było imię jednego ze świętych magów,
którego teoretycznie zamordowali Natsu i Lucy… Teoretycznie… Widzieli przecież
nagranie, na którym podstępem zwabiają nieszczęśnika do swojej pułapki i tam
mordują z zimną krwią. Jednak sama dziewczyna nie była w stanie uwierzyć, że to
ci sami ludzie, których znała.
Krążąc
wokół Magnolii, spoglądała na miejsca, w których kiedyś przebywali razem. Nie
tylko ze swoją siostrą czy bratem, ale także z innymi członkami gildii. Kiedyś byli
rodziną, a teraz? Pozostał tylko cień tego cudownego uczucia, które pozwalało
dokonywać niemożliwego. Wydarzenia z ostatnich miesięcy zmieniły wszystkich, a
przede wszystkich tych, którzy uwierzyli w winę swoich ukochanych przyjaciół.
Lisanna nigdy nie byłaby do czegoś takiego zrobić. Natsu był dla niej jak brat,
a w zasadzie nawet pierwszy chłopak, jeśli liczyć pierwsze zabawy w „rodzinkę”.
Lucy natomiast była kochaną przyjaciółką, która tak wiele razy pomagała jej,
gdy potrzebowała pomocy. Nie mogła teraz ich zdradzić i porzucić.
Biorąc
pod uwagę fakty, snuła jedynie teorie. Lecz nawet drobna iskierka nadziei,
dawała wielkie szanse na… coś innego. Do tej pory jedyną rzeczą, która niezbyt
jej się spodobała, było to, że nie chcieli im wydać ciał. Tak, próbowali to
jakoś wytłumaczyć, ale same wyjaśnienia, jak dla niej, były dość lipne.
—
Ach! — westchnęła, rozumiejąc, że w tej chwili nic nie może uczynić.
Patrząc
na przepiękne owoce, którymi pokryły się drzewa, wspominała z ciepłem na sercu
dawne dni. Dni, które już nigdy nie powrócą.
—
Gdziekolwiek jesteście — zaczęła mówić na głos — wiedzcie, że ja nie odpuszczę.
Troszczcie się o siebie i gdy już wrócicie, powiedzcie, że to były
najszczęśliwsze dni waszego życia.
***
Kolejne
pchnięcie, kolejne uderzenie, kolejny cios. Pot lał się litrami po
wyrzeźbionym, muskularnym ciele Katumi’ego, które wyraźnie wskazywało na
poświęcenie, z jakim mężczyzna przykładał się do treningów. Każda blizna, każda
zasklepiona rana przypominała mu walkach, które stoczył lata temu. Była to już
tylko przeszłość, o której pragnął zapomnieć, lecz głęboka szrama na plecach
wyraźnie sugerowała co innego. Nigdy się całkowicie nie uwolni od tych
wspomnień, jeśli nie zabije człowieka, który mu wszystko odebrał. Codziennie
ćwiczył, zdobywał kolejne stopnie wojskowe i ryzykował własnym życiem, by być
kim teraz jest. Nikt nie będzie w stanie mu odebrać tego, co zdobył.
Misja,
której obecnie się podjął, była niezwykle trudna. Oni żyli. Natsu i Lucy żyli,
tego był pewien, lecz do cholery nie wiedział za nic, gdzie się znajdują. Na
początku miał lichy trop, lecz z czasem się on zmył i pozostały tylko
powątpienia, które sprawiły, że mógł stracić pracę. Lecz nie miał najmniejszego
się poddawać. Musiał walczyć. Choć trop do niczego prowadzić, a ktoś za wszelką
próbował utrudnić mu poszukiwania, to on się nie ugnie i będzie dążył do
upragnionego celu.
—
Może nawet spotkam jego? — zapytał samego siebie, uśmiechając się
szeroko.
***
Przygotowania,
pakowanie się, jarmark i harmider… a Lucy w niczym nie uczestniczyła. Umawiając
się jedynie na spotkanie z Edwardem, mogła liczyć na jedyną rozrywkę. Nic
więcej. Wszyscy byli zabiegani, by próbował się nią zajmować. Sam Natsu
całkowicie ją ignorował, choć czuła, że przyczyna tego typu zachowania w jego
przypadku mogła oznaczać zupełnie co innego. Jednak nie miała zamiaru się tym
przejmować. Przecież to nawet już nie była jej sprawa.
Błądząc
bezsensownie po pałacu, próbowała w jakiś sposób spożytkować swój czas, jednak
ostatecznie okazywało się, że pozostało jej zbijanie bąków i nic więcej.
Nudziła się. Wcześniej miała wiele planów, co do swoich zajęć, lecz teraz już
wszystkie były nieważne. Jedno wydarzenie tak mocno zmieniło jej życie, a ona
nadal nie mogła w to uwierzyć.
Ożeszcie... Natsu stracił moc, mało tego zabił człowieka, Luśka zawarła pakt z jakimś demoniszczem... (w tym momencie kanon poszedł płakać w kąciku... razem ze mną xd)
OdpowiedzUsuńWiesz, lubię twój styl, bardzo dobrze mi się go czyta, ale klimaty, które preferujesz są... no cóż, ciężkie. Nie przepadam za znacznym odbieganiem od kanonu, ale dalej będę czytać! W końcu jestem wytrwała! ^-^
Pozdrowionka!
Shori
Jeszcze nie raz takie coś będzie wprowadzone do tego bloga, więc grzecznie ostrzegam. I oczywiście, że kanon poszedł płakać w kąciku! O to chodzi w fanficach, by wiele zmieniać!
UsuńNo widzisz...Co kto lubi. Ja uwielbiam odbieganie od kanonu. Oczywiście cię do niczego nie zmuszam, ale dziękuję, że zostajesz. Mam nadzieję, że w dalszych partiach historii blog bardziej cię zainteresuje ;)
Pozdrawiam
O.....O kurcze. Nie wijem co mam powiedzieć, po prostu brak mi słów. Nie spodziewałem się takiego, rozwoju wydarzeń.
OdpowiedzUsuńJestem jeszcze w stanie zrozumieć pakt z demonem, jaki zawarła Lucy. Lecz zabicie przez Natsu tego gościa, jeszcze w taki sposób, sprawia że boje się czytać dalszej części tej Historii. Spróbuje jednak się przemóc, gdyż tak jak mówiłem, mam zamiar dotrwać do samego jej zakończenia.
To tyle, sorki że tak krótko, lecz wciąż mam ten rozdział przed oczami. Poza tym chyba będę musiał przygotować się psychicznie na jej kolejne części. Życzę ci dużo weny, pomysłów jak i Nerwów, do kolejnych rozdziałów.
Pozdrawiam Dragneel2149:)
Nie, w kolejnych rozdziałach chyba będzie jeszcze normalnie. A przynajmniej tak mi się zdaje. Ale możesz się przygotowywać, bo już później będzie gorzej ;)
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i również pozdrawiam
O matko, ale akcja :D
OdpowiedzUsuńDużo akcji, cierpienia, magii, demonów, morderstw XD Wczułam się XD
Mnie się bardzo podobało :D Czytałam z zapartym tchem, będąc ciekawa co się dalej stanie, ale tego się nie spodziewałam. Wiedziałam, że Lucy w ostatniej chwili się powstrzyma, a tego Rolara powstrzyma Musica, ale żeby Natsu go zabił? Tu mnie zaskoczyłaś. Biedny Natsu :( Tylko niech się z tego powodu nie załamuje, bo inaczej ja też padnę trupem :P
Mnie się podobało, więc czekam na ciąg dalszy ^^
Dużo weny, sprawnego kompa, udanego sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku życzy Natsuki ^^
Dlaczego wszyscy widzieli demona... To była tylko przenośnia!!!
UsuńNie, Natsu się nie załamie, bo musi być silny. Dla siebie i dla Lucy. I chyba jesteś pierwszą, która tego typu akcja się podobała. Większość pisała, że jest za okrutna. Ale cóż... Jestem sadystką, więc takie rzeczy są u mnie nieuniknione!
Dziękuję bardzo kochana!!!
Demon? Co za demon? :P nie wiem o czym mówisz XD haha XD Ja lubię dużo cierpienia, krwi (ale horrorów to się boję oglądać) byle, żeby mój ulubiony bohater wyszedł z tego cało. XD
UsuńNowa zgłasza się! Dziewczyno a Historia po zabiciu przez Natsu człowieka wydaje się jeszcze bardziej ciekawa. Tworzysz mu zupełnie nową osobowość. :D Ciekawe, czy będzie miał rozdwojenie jaźni. ^.^ Taki Dragneel bardziej podpada pod mój gust niż taki cukierkowy i rozbrykany z chorobą lokomocyjną. :) Mimo to mam nadzieję, że kiedyś wrócą do Magnolii. Chciałabym wtedy zobaczyć miny członków Fairy Tail. I jak by się dowiedzieli, że Natsu i Lucy są teraz małżeństwem. XD Albo nie będą ich pamiętać...
OdpowiedzUsuńTyle domysłów, a brak odpowiedzi. Będę się nad tym głowiła do końca opka. Ale uwielbiam tak sobie dopisywać inne zakończenia. Takie dramatyczne. ;D
Buziaczki!! ;*
Uwierz mi, że ja też lubię dramatyczne zakończenia, ale też bez przesady. Oczywiście możesz mieć domysły i mogę powiedzieć, że wrócą do Mangolii, ale nie co się stanie, dowiesz się w trakcie opowieści.
UsuńA! I serdecznie witam! Mam nadzieję, że opowieścią nie zawiodę cię!
Dziękuję serdecznie za komentarz!
Wow! Lucy co ty wyczyniasz?! Przynajmniej umiesz się sama obronić ^^
OdpowiedzUsuńJak zabijał Rolara to Natsu był taki mroczny, taki super, a potem był znowu sobą ^.^ No jednak po zabiciu kogoś też bym się trochę załamała :/
Ogólnie to Luśka uratowała im dupy i dzięki niej żyją co mi się strasznie podoba :D
W tym rozdziale bodajże znalazłam jakąś tam literówke i trochę wyraz przekręcony, ale nie jest źle :P
Liczę na więcej takiego Natsu i takiej Lucy ;) I jeszcze lepszego Musice ;)
Pozdrawiam i życzę weny ;3
Lucy musi być w końcu SILNA!!!
UsuńA literówka na pewno jest. W to nie wątpię!
I oczywiście wszystko dostaniesz! Jam diabeł wcielony! Pamiętaj ;)
Wielkie dzięki ;)