Przed
Lucy i Tamaki’m stanęła kobieta o bujnych, rudych lokach, które sięgały jej aż
po same biodra. Z gracją w ruchach podchodziła powoli do dwójki załogantów,
kierując ku nim długie igły trzymane między palcami.
Lucy
przygotowywała się do walki, jednakże Tamaki stał nieruchomy, wbijając pusty
wzrok w idącą ku nim kobietę. Niezdolny do jakiekolwiek ruchu ignorował nawet
prośby Lucy, która nie rozumiała nic z tej sytuacji. Choć Tamaki bardzo dobrze
poznawał tajemniczą kobietę.
Pani
Dragon przełknęła głośno ślinę i spytała spokojnie:
—
Kim jesteś?
Kobieta
zaśmiała się, a następnie podeszła kawałek do załogi Musici. Lucy jednak szybko
odsunęła się, pociągając za sobą Tamaki’ego, który nie zauważył nawet tego.
Uderzyła mężczyznę w ramię — nie zareagował. Powtarzała, że muszą uciekać, ale
jego usta zamiast zgody, wypowiedziały tylko jedno imię:
—
Katherina.
—
Bingo — powiedziała tajemnicza kobieta.
—
Czy ty aby nie powinnaś być martwa? — Lucy chciała się upewnić, że nie
przeinaczyła historii przyjaciela.
—
Żyję i mam się dobrze — odparła Katherina. — Ale w przeciwieństwie do twojego
kochasia. Chyba mój całus wysłał go do bogów — rzekła ironicznie.
Lucy
natychmiast domyśliła się, że chodzi przeciwniczce o Natsu.
—
Nawet nie wiesz, ile razy mój mąż powinien trafić do grobu, a jednak nadal żył
— odpowiedziała Lucy pełna przekonania o tym, że Natsu wciąż żyje. — Widzę, że
ty również masz do tego talent.
Katherina
pokręciła głową. Kobieta okręciła się i rzuciła jedną z igieł ku Lucy. Ta
uniknęła jej, podskakując. Wylądowała na najbliższym nagrobku, po czym uwolniła
moc oczu i Świętych Nici. Zaatakowała. Katherina przesunęła się kawałek,
uważając, by nicie Lucy nie dosięgły jej.
—
Wiesz, że to jest Święta Broń — stwierdziła w środku walki Lucy.
—
Oczywiście, że tak. Przecież obserwuję was od samego początku. Nie wiedziałaś?
Przychyliła
głowę i, korzystając z nieuwagi Lucy, natarła. Rzuciła dwie igły. Jedna z nich
przemknęła tuż obok twarzy Lucy, lecz druga poleciała w zupełnie innym
kierunku. Lucy podejrzliwie podążyła za nią wzrokiem, obawiając się, że może
zaatakować ją od tyłu. Jednak była to tylko podpucha. Niespodziewanie Katherina
wyrzuciła kolejną z igieł i, zanim Lucy zdążyła zareagować, ta wbiła jej się w
ramię.
Pani
Dragon syknęła z bólu i upadła na ziemię, czując, jak traci czucie w ręce.
Chciała błagać Tamaki’ego o pomoc, ale nie umiała wydać z siebie choćby
dźwięku. Nieudolnie starała się wydać z siebie krzyki, aż w pewnym momencie
zaprzestała. Nienawistnie spojrzała na Katherinę, która podeszła do niej.
Chwyciła blondynkę za włosy i pociągnęła ku sobie.
—
Jaka bezbronna — szepnęła.
Uderzyła
Lucy w twarz raz, potem drugi, aż z nosa dziewczyny poleciała krew. Katherina
zaśmiała się tylko i zwróciła ją ku Tamaki’emu.
—
Patrz! — krzyknęła. — Twój wojownik nawet się nie rusza. Skamieniał. Tak samo
jak lata temu! Najpierw mówił, jak mnie kocha, a potem szedł z jakąś panienką
do łóżka, naszego łóżka! Jasne, miał wtedy tylko piętnaście lat, więc był
dzieckiem, ale… — Potrząsnęła głową, uspokajając się. — Raz zabawił się z moją
własną siostrą. Wiesz, jakie to uczucie? Zapewne nie, ale wiedz, że okropne.
Tak okropne, że nie wytrzymałam. Zabiłam się, ale ten gnój znalazł sobie nową
rodzinkę i nową miłość!
Uniosła
igłę i zamachnęła się nią w kierunku szyi Lucy, mając tylko jeden cel — zabić.
Nagle zamarła. Obie kobiety, pełne zaskoczenia, spojrzały na Tamaki’ego, który z
niewiadomych przyczyn stał nad nimi. Mężczyzna zacisnął mocniej rękę na
nadgarstku Katheriny, po czym rzucił nią o pobliski nagrobek. Płyta rozwaliła
się na kawałki, a sama przeciwniczka odleciała daleko.
W
tym czasie Tamaki szybko pochwycił Lucy. Wyjął igłę Katheriny z ramienia
przyjaciółki i zaraz przejechał krańcem przedmiotu o swój nadgarstek. Przyłożył
go do ust i chwilę tak go przetrzymał. Kiedy skończył przystawił głowę Lucy do
siebie i pocałował ją. Jego krew wpłynęła do jej ciała, sprawiając, iż wstrząsnęły
nią konwulsje. Przytrzymał dziewczynkę, by nie mogła wyrwać się ze zbliżenia i
jeszcze mocniej zacisnął ich ciała w pocałunku.
Odsunął
się od Lucy i przetarł twarz, mówiąc:
—
Przepraszam. Wiem, że jesteś mężatką, ale musiałem. Moja krew cię uleczy, więc
nie obawiaj się już niczego. Załatwię sprawę. Przepraszam, Lucy.
Przerażenie
ogarnęło dziewczynę.
—
To jedyne wyjście — odpowiedział, jakby wiedział, o co Lucy chciała go zapytać.
— Katherina nie żyje, to nie jest ona! — Ręką wskazał w kierunku miejsca, w
którym upadła przeciwniczka. — Nie można ingerować w prawa natury. Zmarli muszą
pozostać martwi!!!
Katherina
podparła się ręką o podłoże i wstała. Zaraz straciła równowagę i, gdyby nie
znajdujący się obok niej nagrobek, upadłaby ponownie. Rzuciła nienawistne
spojrzenie Tamaki’emu i naparła. Chwyciła sześć igieł w dłonie. Niczym pazurami
przecięła powietrze, kiedy Tamaki uniknął ataku. Poleciał do tyłu i wylądował
bezpiecznie, przygotowując się do ataku.
Wystawił
jedną z dłoni przed siebie, a druga zgiął i trzymał blisko klatki piersiowej.
Pierwszy atak padł szybko. Zanim Katherina się zorientowała, w jej brzuch wbiła
się dłoń Tamaki’ego. Mężczyzna jednak nie czekał na jej kontratak, tylko zgiętą
rękę wyprostował i zadał cios w pierś przeciwniczki. Ta zgięła się, tracąc
oddech. Zakasłała, ale zaraz oddała atak. Igły dotknęły koszuli Tamaki’ego, ale
nie wyrządziły większej szkody.
—
Na co czekasz?! — spytała donośnie Katherina. — Zabij mnie!
—
Proszę.
Zamknął
oczy, dusząc w sobie w łzy. Jego ciało drżało, a na twarzy malowała się rozpacz
i ból. Nie chciał ponownie przyczynić się do śmierci Katheriny, ale widząc
leżącą za nim Lucy, nie umiał zrezygnować z walki.
—
Prosisz mnie?! — wrzasnęła. — Byłeś, jesteś i będziesz śmieciem! Masz moc,
umiejętności, a jednak dusisz je w sobie, dzieciaku! Nie dorosłeś, by zwać się
prawdziwym mężczyzną.
—
Ja naprawdę żałuję tego, co się wydarzyło — rzekł szczerze. — Zmieniłem się,
Katheri…
—
Zamknij się! — przerwała mężczyźnie. — Zamknij się — powtórzyła ciszej. — Jak
śmiesz wymawiać moje imię? Jak śmiesz zwracać się tak do mnie po tym wszystkim?
Ty naprawdę nic nie rozumiesz, głupcze.
—
Nie musiałaś się zabijać.
Prychnęła.
Uśmiechnęła się, po czym uderzyła dłonią o nagrobek, niszcząc go.
—
Musiałam! Musiałam, bo ty mnie nie chciałeś! — krzyknęła. — Nic się nie
zmieniłeś. Jesteś tym samym dupkiem, co kiedyś. Nawet nie próbujesz ratować tej
dziewczyny. — Wskazała na Lucy. — Albo ja, albo ona. Decyduj — szepnęła.
W
jednej chwili czarne chmury zakryły niebo. Błyskawice zaczęły strzelać ku
ziemi, uderzając w najbliższe drzewa i budynku. Wiatr nasilał się, a wraz z nim
deszcz. Pogoda pogorszyła się diametralnie. Jednakże powody nie miały swego
źródła w naturalnych zjawiskach.
Tamaki
unosił się metr nad ziemią. Jego jaszczurze oczy o kolorze czystego złota
patrzyły na Katherinę z pełną nienawiścią. Na twarzy wyrosła mu łuska,
zakrywając połowę oblicza. Z dłoni iskrzyły mu błyskawice, które zaraz rzucił w
kierunku byłej żony. Katherina odskoczyła przed atakiem, lecz przybyły kolejne;
przed nimi nie było ucieczki. Kobieta oberwała. Stanęła w miejscu, trzęsąc się
przez porażenie prądem, aż upadła pokonana. Przeczołgała się, nadal próbując
uciec.
Tamaki
podszedł do niej, zaciskając dłoń w pięść, w której skumulował większość mocy.
Złapał kobietę za kołnierz i podniósł ją ku sobie.
—
To mogło inaczej się skończyć — powiedział.
—
Tak, najdroższy, mogło — szepnęła. — Ale się tak nie stało.
—
Dlaczego?
Katherina
przybliżyła się do niego i cicho odpowiedziała:
—
La Pradley. Zabij mnie. Błagam.
Jej
słowa zaskoczyły Tamaki’ego. Wzdrygnął się, ale nie puścił przeciwniczki. Na
moment tylko zamilkł, zastanawiając się nad znaczeniem jej wypowiedzi. Kiedy
powrócił wzrokiem do jej twarzy, dostrzegł coś, co rozwiało wszystkie
wątpliwości — Katherina płakała. Twarz kobiety zalała się łzami, a mimo to
uśmiechała się. Nie była to ta sama osoba, z którą rozpoczął walkę.
Przypominała mężczyźnie dziewczynę, która poznał przed laty; czułą, opiekuńczą
i pełną zaufania.
—
Wskrzesił — mówiła Katherina, dusząc się. — Kazał zabić. Dość. Zabij mnie.
Błagam.
Tamaki
zastanowił się chwilę.
—
On może wskrzeszać zmarłych, ale…
W
tym samym momencie Katherina podniosła dłoń, chcąc wbić igły w ciało
Tamaki’ego. Mężczyzna uderzył nią o podłoże i ponownie uniósł, wiedząc, że nie
ma już żadnego wyboru.
Uśmiechnął
się blado i zacisnął pięść tak mocno, że paznokcie przebiły się przez skórę
dłoni. Krew spłynęła po pięści, po czym spadła na ziemię.
—
Przepraszam.
—
Nie! — krzyknęła niespodziewanie Lucy, która odzyskała już czucie, ale było za
późno.
Tamaki
wbił naelektryzowaną pięść w brzuch Katheriny. Kobieta zgięła się w pół. Ból i
ulga jednocześnie spłynęły na umierającą. Cieszyła się z łaskawości, którą jej
okazał maż, dlatego dotknęła nią zakrwawionego policzka Tamaki’ego, mówiąc:
—
Kochałam cię.
Osunęła
się w ramiona męża, momentalnie stając się zimna.
Tamaki
złapał ją, wyjmując z rany rękę. Przytulił ją mocno do siebie, głaszcząc
zakrwawioną dłonią po włosach martwej. Zachowywał się podejrzanie spokojnie.
Nie krzyczał, nie oskarżał nikogo. Jedynie tulił martwe ciało Katheriny, czuło
spoglądając na jej zamarły uśmiech.
—
Tamaki… — szepnęła Lucy. — Dlaczego?
—
Ona tego chciała… — odpowiedział i dopiero wtedy zakrył twarz, by ukryć ból i
rozpacz, które go zdominowały.
Krzyknął
donośnie, ale wśród tych burz jedynie Lucy mogła usłyszeć, zrozumieć i
pocieszyć, kiedy nikt inny nie potrafił poznać uczuć Tamaki’ego.
Lucy
syknęła z bólu, jednak powoli czołgała się ku płaczącemu Tamaki’emu. Choć
odrętwienie dolnych części ciała nie ustawało, dziewczyna nie umiała zostawić
przyjaciela w tak trudnej dla niego sytuacji. Zabicie Katheriny nie tylko
sprawiło, że stare rany ponownie się otworzyły, ale także doprowadziły do
zmiany, która doszła we wnętrzu członka załogi. To nie był już ten sam roześmiany
i pogodny Tamaki, którego wszyscy znali. Cierpienie przyćmiewało jego zmysły.
Coraz mocniej pogrążał się w mroku, a Lucy najlepiej wiedziała, jakie
konsekwencje niesie za sobą takie wydarzenie.
—
Tamaki, proszę, uspokój się — powiedziała, ciężko oddychając.
Udało
jej się przysunąć pod samego Tamaki’ego. Dłońmi chwyciła go za ramiona, a
następnie przyłożyła twarz do jego pleców. Elektryczne impulsy przemknęły przez
ciało mężczyzny, porażając delikatnie Lucy.
—
Błagam, opamiętaj się.
Tamaki
gwałtownie podniósł się i położył ciało Katheriny na ziemi. Wziął głęboki łyk
powietrza, po czym skierował twarz w stronę nieba. Kaszlał, z trudem
powstrzymując się od wymiotów.Łzy ściekały po jego policzkach, ale wyglądał na
opanowanego.
W
pewnym momencie ręką otarł twarz i przygładził wilgotne włosy. I wtedy nie
wytrzymał.
Z
pięściami rzucił się na nagrobki, które jeszcze nie zostały zniszczone przez
wir walki, i dokończył dzieła. Uderzał w kamienne płyty, rzucając większymi
kawałkami w drzewa i stojący nieopodal kościół. Wrzeszczał jak szalony.
Ramieniem walnął się o posąg anioła, rozdzierając sobie poważnie skórę. Krew
spłynęła po jego ręce, ale nie odczuwał już niczego. W szaleństwie rzucał się
wokoło, nie widząc, jak mocno rani Lucy, która nie potrafiła znieść jego
rozpaczy.
—
Przestań! — krzyczała nieustannie. — Proszę, TAMAKI! Uwolniłeś Katherinę, więc
twoje grzechy zostały wybaczone!
Nastało
milczenie.
Piękne! Piękna historia! Właśnie takie dramaty uwielbiam!
OdpowiedzUsuń