29 kwietnia 2017

Rozdział 48

Tamaki odwrócił się ku Lucy i uśmiechnął się ciepło. W tym samym momencie przestało grzmieć. Jednak nie zapowiadało się, by pogoda miała ulec polepszeniu; wręcz przeciwnie. Na początku tylko delikatnie kropiło, ale po kilku sekundach spadła ulewa, która całkowicie wstrząsnęła całym miastem.
Lucy dotknęła czoła Katheriny i przymknęła jej powieki, które wciąż pozostawały otwarte. Drżała na widok dziury w ciele martwej, ale starała się tego nie okazywać. Udawała silną przez Tamaki’m, choć marzyła, by zamknąć oczy i uciec.
— Ktoś ją wskrzesił i kontrolował — powiedziała spokojnie. — Skoro to La Pradley, to musimy kontynuować podróż, by go w końcu pokonać.
Tamaki wciąż milczał, tylko patrząc na Lucy. Czekał na jej wyznanie i choć wyglądało, że jej nie słucha, był pochłonięty tym, co ma mu do powiedzenia.
— Katherina wyznała, że to La Pradley, więc musimy znaleźć drania, niech zapłaci za swoje grzechy! — rzekła. — Wszystko uchodzi mu na sucho, nie przejmuje się losem tych, których skrzywdził, a jednak nadal nie wiemy, co jest jego celem. Tamaki, słuchasz mnie?
Mężczyzna podszedł do Lucy, przykucnął obok niej i niespodziewanie przytulił ją. Oplótł ją mocno ramionami, nie dając szans na to, by mogła się wyrwać z tego uścisku. Coraz bardziej przyduszał ją do siebie, nic nie mówiąc. Dla Lucy wystarczył tylko ten gest. Położyła dłonie na plecach Tamaki’ego i oddała się zbliżeniu, które trwało i trwało, aż przerwał je nieznany głos.
— Okrutne.
Tamaki i Lucy wzdrygnęli się.
Zwrócili się w stronę kościoła i tam dostrzegli sylwetkę młodzieńca, który powoli zaczął wyłaniać się z ciemności. Żadna kropla deszczu nie spadła na jego ciało. Natura omijała go z daleka, sprawiając, że powodował jeszcze większe przerażenie.
Tamaki zerwał się i stanął przed Lucy, będąc gotowy do obrony przyjaciółki. Wystawił przed siebie pięści i zapytał przybysza:
— Kim jesteś i czego chcesz?
— Pragnę was ostrzec — odpowiedział nieznajomy.
Lucy otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, lecz zaraz zamilkła, gdy ujrzała pełnię postaci, z którą rozmawiała.
— Zeref — szepnęła.
Młodzieniec skinął głową, potwierdzając jej przypuszczenia. Niespodziewanie rzucił pod nogi Lucy księgę E.N.D. Deszcz spłynął na przedmiot, dlatego Lucy szybko go wzięła do siebie, chroniąc przed zamoknięciem.
— Przeczytaj, kwiecie bogów — rzekł Zeref. — Ty także możesz, Smoczy Pogromco — zwrócił się do Tamaki’ego. — Okrutne jest stracić bliską osobę, ale ja tego samego doznałem, dlatego rozumiem ten ból. Wiem, że mi nie zaufacie, ale wiedzcie, że przybyłem w dobrych intencjach.
Lucy otworzyła księgę, spoglądając do jej wnętrza. Na kartach widniały symbole dawnych bogów, które Lucy i Tamaki widzieli podczas swoje podróży. Część tekstu była zapisana w języku współczesnych ludzi, lecz większość stanowiła niezrozumiały dialekt, który Lucy częściowo rozpoznawała dzięki mocy oczu. Na niektórych stronach zostały przedstawione również rysunki smoków i nieznanych stworzeń z formułami matematycznymi. Najbardziej intrygujący okazał się szkic nierównego kamienia, który stanowił integralną część grubego naszyjnika. Sprawiał, że w piersi serce łomotało w przyśpieszonym rytmie. Dusił ją, jednoczesno szepcząc, by go odnalazła.
Złapała się za pierś i wzięła głęboki wdech.
Lucy spojrzała podejrzliwie na Zerefa, który nie poruszył się od momentu, kiedy otworzyła księgę. Cierpliwie czekał na reakcję dwójki załogantów, uśmiechając się do nich. Lucy zamknęła księgę i odchrząknęła, zastanawiając się chwilę nad tym, co ma powiedzieć wrogowi.
— Dlaczego nam to dajesz?! — spytał Tamaki, nie dając Lucy okazji do wypowiedzi. — Czy to jakaś sztuczka? Próba oszukania nas?
— Mylisz się, Pogromco Smoków — zaczął spokojnie — to tylko mały prezent. Chcę, żebyście rozwiązali tajemnicę sprzed czterystu lat i znaleźli powód, dla którego stałem się nieśmiertelny, a większość naszych towarzyszy umarła.
— Umarła? O czym ty gadasz? — wtrącił się Tamaki.
— Jestem przyjacielem króla Natsu i jedynym ocalałym członkiem po katastrofie sprzed czterystu lat. Pogromca Smoków Śmierci— skłonił się.
— Czy wachlarz umiejętności Pogromców Smoków się kiedyś skończy? — zapytała oschle Lucy. — Nie możesz po prostu powiedzieć nam prawdy, tylko każesz nam szukać rozwiązań?
Zeref kiwnął głową, a następnie odwrócił się.
— Życie nie jest takie proste Lucy, a poza tym sam nie jestem pewien, co wtedy się wydarzyło — odpowiedział. — Wiem tylko, że popełniłem poważny błąd i to właśnie on sprawił, że moi przyjaciele zginęli straszliwą śmiercią. Nie każę ci szukać odpowiedzi, ale sama dobrze wiesz, że ich potrzebujesz.
— Dlaczego mi to dajesz?! — Wskazała na księgę. — Przecież nie znam tego języka, nie umiem rozszyfrować tajemnic. Nawet ty nie dałeś rady, skoro mi ją oddajesz.
— Dasz radę — rzekł gwałtownie. — Jeszcze jest za wcześnie byś dowiedziała się prawdy o sobie, ale wiedz Lucy, że w tej opowieści jest i dla ciebie miejsce. Dla ciebie i dla twojego poświęcenia. Dla twych oczu, które zostały wyrwane z twego ciała, kiedy Natsu patrzył.
Przerażona odsunęła się od Zerefa, nie wierząc w to, co słyszy. Złapała się obiema rękoma za głowę i pisnęła. Niechciane wspomnienia zalewały jej umysł, kiedy Zeref zaczął odchodził z cmentarza. Pozostawiał po sobie nie tylko pytania, ale także ból zrodzony przez przypomnienie dziewczynie wydarzeń, przez które dostała przeklęte oczy.
Lucy uderzyła czołem o podłoże i krzyknęła. Jej włosy lepiły się od błota, a po twarzy spłynął brud z krwawymi łzami. Tęczówki zmieniły się na kolor czystego szkarłatu, a czarna żyła przecięła czoło nastolatki.
— Lucy, uspokój się! — wrzasnął niespodziewanie Tamaki.
Zamrugała i krwawe oczy opuściły ją. Powróciła jako ona i stuliła się w pierś Tamaki’ego, nie wytrzymując presji. Rozpłakała się, lecz tym razem jak człowiek, i wyznała wszystko przyjacielowi, nie umiejąc dusić w sobie więcej tych tajemnic.
— Nie mogę nikomu zaufać — mówiła. — Natsu odsuwa się ode mnie. Nie jest nawet moim mężem, to wszystko było tylko farsą. Oddałam za niego oczy, poświęcałam się, trenowałam, a on tylko odsuwał mnie od siebie. Kiedy starałam się tak bardzo, nic z tego nie wychodziło. Zaczęłam kłamać, oszukiwać i przeinaczać prawdę. Boję się, boję się, boję się, Tamaki!
— Lucy…
— Już nie mam sił — kontynuowała. — Przerasta mnie ta podróż. Chcę tylko wrócić do domu, choć on już nie istnieje. Nie mam, w kim znaleźć oparcia. Przestaję być sobą.
Przetarła twarz, nie mogąc znieść, że znalazła się w takim stanie. Odsunęła się trochę od Tamaki’ego, ale ten zaraz wziął ją z powrotem w ramiona. Poklepał dziewczynę po plecach i pogłaskał po włosach, czule szepcząc, że wszystko będzie dobrze.
Ponownie rozpłakała się, choć obiecała sobie, że więcej do tego nie dopuści. Mimo wszystko Tamaki sprawiał, że mogła czuć przy nim swobodę. Doznała ulgi, której od tak dawna oczekiwała. I stało się to nie w objęciach Natsu, a Tamaki’ego, osoby, którą tam mało znała.
Dziewczyna położyła głowę na jego ramieniu i wtuliła się w mężczyznę. Przez ciało Tamaki’ego nadal przechodziły impulsy elektryczne, ale były to przyjemne napięcia, które nie szkodziły.
— Natsu i ty… — zaczął niepewnie Tamaki.
— Znamy się od lat, ale przez większość czasu byliśmy przyjaciółmi — powiedziała, pociągając nosem. — Może i coś do niego czułam, może nie. Wiesz, jakie są nastolatki. — Zaśmiała się. — Kogo ja okłamuję? Na pewno go kochałam.
— Kochałaś?
— Tak, teraz już nie wiem, czy jest wart tego uczucia. Przecież tak bardzo mnie skrzywdził, choć starałam się, próbowałam nas ratować.
— Może odpychał cię od siebie z miłości? — zaproponował Tamaki.
— Jeśli tak ma wyglądać nas związek, to nie chcę go! — rzekła stanowczo Lucy. — Co to za miłość, jeśli stawia między nami mur? Co znaczy spanie w jednym łóżku, kiedy nie mogę go nawet dotknąć? Czy cokolwiek warte jest nasze, albo moje, uczucie?
— Nie będę kłamać, Lucy. Zabiłem właśnie kobietę, która dawniej była moją żoną i niewiele czuję. Jestem szczęśliwy, że żyjesz, dlatego nie umiem dać ci rady, kiedy sam nie zaznałem miłości.
— Rozumiem.
— Dlatego mogę ci zaproponować, byś poczekała i zobaczyła — powiedział Tamaki. —Może wkrótce wszystko się wyjaśni?
— Nie chcę mieć złudzeń. Po prostu nie chcę.
Odsunęła się i wytarła rękawem zapłakaną twarz. Uderzyła się kilka razy w policzki, próbując się uspokoić, i posłała Tamaki’emu ciepły uśmiech. Udawała, że wszystko jest w porządku, a wkrótce mieli wrócić na statek, więc nie chciała dawać załogantom pretekstu do zadawania pytań.
Wstała, otrzepując się z nagromadzonego brudu, choć większość już za bardzo wsiąkła w jej ubrania. Podeszła do ciała Katheriny i wskazała na nią palcem, pytając się:
— Co z nią robimy?
— Pochowamy… Znowu.
Tamaki podniósł się i ruszył w stronę kościoła. Chwilę przeszukał świątynię i, kiedy wyszedł, trzymał już w dłoniach łopatę. Podszedł do grobu Katheriny i rozpoczął wykopywanie kolejny raz miejsca pochówku dla żony.
W tym czasie Lucy siadła i w milczeniu przyglądała się czynnościom Tamaki’ego. Wiele nie zajęło mu wykopanie dziury o odpowiedniej głębokości, dzięki czemu sprawnie udało im pogrzebać Katherinę. Zasypali grób i chwilę pomodlili się, aż w końcu postanowili wrócić do reszty załogi.
— Jak myślisz? Wszystko z nimi w porządku? — spytała Lucy w trakcie drogi.
— Na pewno — utwierdził ją w przekonaniu Tamaki. — Przecież są silni. Mają Akirę i Kurtisa.
— Tak, silni… — Westchnęła. — A ty? Jak bardzo jesteś silny?
— Nie wiem. — Wzruszył ramionami. — Rzadko używam swojej mocy, dlatego dzisiejszy zastrzyk energii mnie zaskoczył.
— Posiadasz taką moc jak Laxus — stwierdziła dziewczyna.
— Nie wiem, kim jest Laxus — przypomniał Tamaki. — Jestem Pogromcą Smoków, choć to tylko nazwa. Wolę mówić, że umiem władać piorunami, ogólnie elektrycznością.
— A węch, słuch i wzrok?
— Nie narzekam, dziękuję — odpowiedział żartobliwie.
Lucy posłała mężczyźnie uderzenie w ramię, które nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Zaśmiał się tylko i złapał dziewczynę za dłoń.
—Kiedy obudziliśmy się po koszmarze z Melody i Hansem, wtedy wiedziałeś, gdzie jesteśmy, prawda?
— Tak — przyznał. — Przez przypadek zdradziłem się. Nawet nie wiem, dlaczego wtedy tak postąpiłem. Może znalazłem osobę, dla której warto się postarać.
— Tamaki, ja… — zaczęła, ale zamilkła, nie wiedząc, jak ma dokończyć zdanie.
— Kocham cię, Lucy, ale jeszcze nie umiem powiedzieć w jaki sposób. Z jednej strony widzę w tobie kobietę, ale z drugiej traktuję cię jak siostrę. To trochę skomplikowane.
— Mam męża — odparła swobodnie. — Nawet jeśli ślub był farsą z naszej strony, to w dokumentach mamy zapisane, że jesteśmy małżeństwem. Póki nie skończymy naszej przygody, będę panią Dragon, ale do tej pory chyba…
Lucy zamilkła, gdy na jej ustach Tamaki złożył subtelny pocałunek. Było to krótkie zbliżenie, niemające usprawiedliwienia, ale obojgu sprawiło przyjemność. Przybliżyli się do siebie i tym razem zatrzymali się w krótkiej chwili, w ciepłych pocałunku.
Odsunęli się od siebie, ale żadne z nich nie czuło wyrzutów sumienia w związku z tym, co się wydarzyło. Lucy wciąż powtarzała sobie w myślach, że zasługuje na własne szczęście. Natsu wielokrotnie miał szansę, by wykazać się jako mąż, ale zawsze był gotów jedynie oddalić się od żony. Chłopak nie chciał bliskości, a Lucy oczekiwała czegoś więcej i znalazła to u Tamaki’ego.
— Zdradzam męża. — Prychnęła. — Dziwne uczucie. Nigdy nie myślałam, że zrobię coś tak podłego.
— No, ja jeszcze chwilę temu powiedziałem, że nie wiem, czy widzę w tobie siostrę czy ukochaną, a już cię całuję. — Tamaki przyznał, że wina leży również po jego stronie. —Tylko tak pomyślałem, że miło będzie spróbować. Natsu się o tym nie dowie?! — zapytał raptownie.
— Milczę. — Symbolicznie zamknęła usta na zamek. — A o twoich mocach? Też mam milczeć?
— Tak będzie najlepiej, tak będzie najlepiej…
Gdy zaczęli dochodzić do statku, zauważyli, że panuje na pokładzie wyraźnie poruszenie. Spojrzeli na siebie i zaraz pognali ku przyjaciołom, zastanawiając się, co się dzieje.
— Gdzie byliście?! — wrzasnął na samym początku Musica. — Czy powariowaliście? Natsu umiera, a wam zachciało się gdzieś romansować!
— Przepraszam, ale to moja wina! — Naprzeciw wyszedł Tamaki. — Wiem, że postąpiłem wobec was nie w porządku, ale musiałem pozamykać parę spraw. Poprosiłem Lucy o pomoc, ponieważ nie chciałem być sam w tak ciężkich chwilach. Przepraszam was wszystkich. — Skłonił się w ramach przeprosin.
— Teraz to nie jest ważne — wtrącił się Kurtis. — Natsu jest w ciężkim stanie, więc lepiej wracajmy do Sarycji.
— A broń?! — krzyknął Hughes. — Przecież po nią tu przyjechaliśmy.
— No właśnie… — szepnęła Lucy. — Nie wyczuwam jej. Święta Broń została już stąd zabrana.
— Szlag! — Zdenerwowana Akira usiadła przy lewej burcie i pociągnęła agresywnie za włosy, wyrywając część. — Dlaczego nic nie idzie po naszej myśli?

Nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie kobiety.

2 komentarze:

  1. Drugi akapit - chyba powinno być "Udawała silną PRZY Tamaki’m, choć marzyła, by zamknąć oczy i uciec." (duże litery dla zwrócenia uwagi :P)
    A co do rozdziału... Cóż miłość chodzi własnymi ścieżkami. Kiedyś pewnie potępiłabym coś takiego (nie przez fakt, że byłam i dalej jestem wielką fanką Nalu), ale dziś rozumiem pewne zachowania. Sama z doświadczenia wiem, jakie serce potrafi być wkurzające i niezrozumiałe, więc w sumie na rozdział nie mogę narzekać :) Jestem z niego zadowolona.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) I bardzo możliwe. Robię błędy, więc nic dziewnego, że różne kwiatki powstają :)

      Usuń

Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)