29 kwietnia 2017

Rozdział 49

Większość załogantów rozeszła się, zajmując się przygotowaniami do odlotu. Jedynie Tamaki i Lucy zostali przy Natsu, który nieprzytomny leżał na hamaku. Patrzyli na niego chwilę, aż Tamaki odszedł.
Lucy przysiadła obok Natsu i pogładziła jego chłodny policzek. Oddychał spokojnie i miarowo. Nic nie wskazywało na to, by miał zaraz umrzeć, ale mimo wszystko Lucy czuła niepokój. Wątpliwości kiełkowały w jej sercu, a poczucie winy przybyło. Była świadoma, że kiedy tak swobodnie całowała się z Tamaki’m, jej mąż był na skraju śmierci. Nawet nie mąż, a przyjaciel, najbliższa osoba, dla której poświęciła swoje oczy.
— Dlaczego musiało nas to spotkać? — zapytała nieprzytomnego Natsu. — W Fairy Tail byliśmy tacy szczęśliwy i jeden, pechowy dzień zmienił wszystko.
Położyła księgę Zerefa obok siebie i wlepiła wzrok w okładkę. Chwilę wahała się, ale zaraz otworzyła dziennik i zaczęła wczytywać się szczegółowo w tekst. Przeglądała dokładnie każdy zapis, każdy schemat, który pozostawił jej Zeref. Była to jedyna wskazówka do odkrycia prawdy, a nicpoza tymp nie mogła więcej uczynić. Dzięki tej czynności łatka bezużytecznej osoby nie została jej przypięta, choć sama nie rozumiała dlaczego.
Większość załogi zdążyła przygotować statek do podróży, dlatego gdy wszyscy zgodzili się na ucieczkę z tego miasta, wzbili się w powietrze. Polecieli daleko od miasta szczęścia, do którego czekała nieskończona kolejka podróżników, chcąca odmienić los w fałszywym utopijnym mieście.
Załoga pożegnała wzrokiem punkt podróży i pokonani skierowali żagle ku Sarycji. Przegrani, bez broni i osłabieni, ale również pełni determinacji, by nigdy więcej taka porażka się nie powtórzyła.
Jedynie Tamaki i Lucy byli zadowoleni z wyników tej podróży. Załatwili swoje sprawy, ale także odkryli osobę, do której mogą się zwrócić z każdym problemem. Kiedy wyznali załodze, że spotkali Zerefa, ci niechętnie przyjęli ich tłumaczenia. Była to szczera prawda, a jednak Kurtis i Akira nie wierzyli przyjaciołom. Uznali, że nie mówią im wszystkiego, a za argument podawali to, że sami walczyli z Zerefem. Nie byli świadomi tego, że Czarny Mag wcale nie szukał zwady, a jedynie chciał przekazać im księgę.
Lucy i Tamaki odsunęli się od reszty, nie chcąc wmuszać w nich poszukiwanie odpowiedzi w księdze. Studiowali nocami kolejne karty dziennika. Natsu wciąż pozostawał w śpiączce, więc nie musieli się martwić o szpiegowanie i kolejne podejrzenia. Tylko ta dwójka wiedziała, że jeśli rozszyfrują kod, zdobędą cenne informacje.
Aczkolwiek cała podróż do Sarycji była wypełniona jedynie porażkami. Próbowali nieustannie zmierzyć się z wyzwaniem, jakie stawiała przed nimi księga, ale dopiero dwa dni przed dotarciem na miejsce Lucy odnalazła wskazówkę dotyczącą Świętych Broni i tego, w jakich okolicznościach zostały stworzone.
Stało się to pewnej nocy, kiedy do poranku zostały tylko trzy godziny, a chłodne powietrze z przestworzy przedostawało się do wszystkich kajut statku. Lucy i Tamaki siedzieli pod jednym kocem, rozczytując się w kolejnych stronicach księgi. Jej fragment dotyczył tajemniczego klejnotu i słów „Jedno dla ulgi, drugie dla niepokoju i w trzecim znajdziesz klęskę na wieki”.
— Wiesz, co to może oznaczać? — spytał Tamaki.
— Nie i to mnie martwi — stwierdziła. — Nic skomplikowanego, ale brakuje słowa—klucza, dzięki któremu moglibyśmy odkryć sens tego stwierdzenia. Oj, nie rozumiem, czemu nie można napisać prostymi słowami, tylko wyszukują jakiś zagadek.
— Może kluczem jest słowo „zagadka”? — zaproponował.
— Zagadka dla ulgi, niepokoju i klęski? Nie pasuje mi.
— Nie masz tam jakiś podpowiedzi?
— „Gdy braknie ciała dla dwojga, jedno swą krew przelewa, by móc spełnić to, co zostało przyrzeczone”. I co? Już wszystko wiesz? — nabijała się.
— A „życzenie”?
Lucy posłała mu podejrzliwe spojrzenie, ale zaraz wlepiła wzrok w tekst, powoli analizując propozycję Tamaki’ego.
— „Życzenie dla ulgi” jest dla mnie nadal zagadką. „Życzenie dla niepokoju” może dotyczyć Zerefa, który jest nieśmiertelny. Chce umrzeć, ale jest to dla niego niemożliwe.
— A „życzenie dla klęski” może oznaczać wszystkich Pogromców Smoków.
— Dlaczego? — spytała, ale po chwili sama znała odpowiedź.
— Wszyscy zostali uwięzieni w broniach, ich kraj zniknął, stracili wszystko, co kochali. To jest ich klęska. I przeczytaj sobie to, co mieliśmy na poprzedniej stronie. Chyba dopiski Zerefa.
Lucy przewróciła kartkę.
— „Gdy ziemia się rozstąpiła, nie mieliśmy już żadnych marzeń. Pozostało poddać się, ale kobieta w czerni uniemożliwiła nam odejść w spokoju. Choć ma dusza i tak nie mogłaby zaznać spokoju” — przeczytał fragment. — „Naszyjnik z krwi odebrał nam wszystko. Zabrał oczy. Oślepione są bronią. Zagroda, która pochodzi sprzed wieków, spłonęła. A teraz zamknij bramę i odejdź”.
— Co ty czytasz? — przerwała Lucy. — To bezsensu.
— „Kiedy żebrak czyta dla zabawy, bogacz widzi sztukę i jej głębszy sens” — przeczytał inne zdanie. — Zeref próbuje nam powiedzieć, że w tym wszystkim istnieje głębsze przesłanie, coś próbuje nam przekazać.
— A to się pospieszył — mruknęła. — Pierwsze zdanie jest w porządku, ale kolejne? Zabrał oczy i oślepione są bronią?
— Oczy są bronią! — krzyknął Tamaki, ale zaraz zasłonił usta, przypominając sobie, że powinien być cicho. — Przepraszam.
 — Czyli usunąłeś pierwsze słowa, to ma sens. — Przysunęła księgę bliżej siebie. — „Oczy są bronią, która pochodzi sprzed wieków, a teraz zamknij bramę i odejdź”.
 — Mówi się, że Smoczy Wojownicy sprzed czterystu lat otworzyli bramę, której nie powinni ruszać. Może chodzi Zerefowi o to, by nas ostrzec, żeby nie ruszać oczu i odejść?
 — Moich oczu?
 — Nie znam nikogo więcej, kto może mieć obce oczy — rzekł zdenerwowany Tamaki. — Lucy, może się mylę — dodał podejrzliwie łagodnym tonem — ale jeśli uwolnimy wszystkich ze Świętych Broni i tak teoretycznie zniszczymy je, to przypadkiem z twoimi oczami nie stanie się to samo?
Lucy nie odpowiedziała.
Oczy koloru czystego złota zwróciły się w stronę sufitu. Co rusz widać w nich było nowy blask, a zaraz po nim pojawiała się zawiązka czerwieni. Nieświadomie wciąż zmieniała barwy, aż w pewnym momencie powieki opadły i nastała ciemność. A wraz z nią przyszła odpowiedź Lucy:
 — Jeśli zniszczymy bronie, to stracę wzrok.
Wraz z chłodnymi nocami przyszły pierwsze opady śniegu i nieprzyjemne wiatry. Podróżowanie stało się coraz trudniejsze, a przez stan Natsu statek nie mógł sobie pozwolić na podniebne żeglowanie w niebezpiecznych dla chłopaka warunkach. Lucy codziennie opiekowała się mężem, choć nie przestała się spotykać nocami z Tamaki’m. Od pamiętnego dnia, w którym ponownie zabili Katherinę i pochowali ją, ani razu nie zbliżyli się tak bardzo. Przyjaźnili się, myśląc, co zrobią dalej.
Kiedy trafili do portu La Marche, naprawili uszkodzenia, których nabawili się podczas podróży. I w dniu, w którym mieli wyruszyć w dalszy rejs, Natsu obudził się. Załoga pognała do przyjaciela, winszując mu udanego, kilkunastodniowego snu. Lucy w tym czasie z Tamaki’m i Akirą dokonywała drobnych zakupów, dlatego nagle pojawienie się męża na sterburcie mocno zaskoczyło dziewczynę. Położyła zakupy na pokładzie i wtuliła się w chłopaka, ciesząc się, że w końcu odzyskał przytomność. Nie mniej, nie opowiedziała mu, co spotkało ją i Tamaki’ego podczas ostatniej wyprawy po świętą broń. Nie miała nawet kiedy tego uczynić przez ciągle konwersacje, które toczyły się między Natsu a Kurtisem.
Trzeciego dnia po przebudzeniu się ze śpiączki przez Natsu, między załogantami zawrzało. Kłótnie ciągnęły się nieustannie godzinami i nikt nie wiedział, czego one dotyczą. Dopiero gdy Natsu i Kurtis wyszli z kajuty między podniebnymi podróżnikami poszła plotka na temat Kurtisa, jakoby miał on być Ognistym Pogromcą Smoków. Jednak nikt nie pytał, nie szukał odpowiedzi. Jak brzmiała dewiza załogi „przeszłość nie ma znaczenia, gdyż każdy chowa sekrety dnia wczorajszego”.
Akira podeszła kilka godzin po rozmowie dwóch Pogromców Smoków do Lucy i spytała:
— Dlaczego Natsu miałby być zły na Kurtisa o taki bzdet?
Lucy wzruszyła ramionami, przygotowując w kuchni posiłek.
— Nie wiem.
— Przecież jesteś jego żoną. — Zdziwiła się Akira. — Nie rozmawiacie ze sobą — stwierdziła.
— Nie.
Akira otworzyła usta, chcąc kontynuować rozmowę, ale zamilkła. Przewróciła oczami i chwilę pomyślała nad tym, co chce powiedzieć.
— Czy chcesz porozmawiać ze mną? — spytała Pogromczyni Smoków.
— O czym?
Nie wytrzymała i rzuciła do zlewu obieranego ziemniaka, po czym zabrała Lucy nożyk i odwróciła w swoim kierunku. Z trudem powstrzymywała się od uderzenia dziewczyny.
— Wiem, że między tobą a Natsu ostatnio nie jest zbyt dobrze, ale unikanie rozmów na ten temat pogorsza tylko sprawę. A uwierz mi, brak możliwości zwierzenia się komuś ze swoich problemów jest najgorszy. Znam to uczucie — dodała ciszej.
— Przepraszam — rzekła Lucy. — Ja naprawdę uważam, że nie mamy, o czym rozmawiać. Ja i Natsu… To nie jest to samo co kiedyś!
Podeszła do metalowego stołka i usiadła na nim, zrzucając z siebie brudny fartuch. Cisnęła nim o podłogę i wbiła wzrok w bliżej nieokreślony punkt.
— A co było kiedyś? — spytała Akira, siadając obok Lucy.
— Zaufanie, szczerość, wspólne przygody i jedna rodzina — odpowiedziała na jednym wydechu. — Zmieniliśmy się z Natsu i może to jest powodem naszych problemów. My naprawdę ze sobą nie rozmawiamy. Podejrzewam, że stara się mnie chronić, ale przez swoje zachowanie tylko oddala mnie od siebie.
— I to przez to spędzasz tyle czasu z Tamaki’m?
— Wiesz o tym — stwierdziła Lucy.
Akira wzruszyła ramionami. Niewiele obchodziły ją prywatne sprawy Lucy i nie chciała zbytnio oceniać jej czy o coś oskarżać. Pragnęła tylko wysłuchać wyżaleń dziewczyny, której życie powoli się sypało.
— Tamaki to nie Natsu — szepnęła Lucy. — Ale Tamaki to trochę dawny Natsu. Nie każę nikomu powrócić do swoich dawnych „ja”, bo wiem, że sama nie potrafiłam tego zrobić. Mimo to pragnę, by Natsu zauważył, że źle czyni.
— Nie zmusisz go do tego.
— Nie zmuszę — zgodziła się. — Ale także nie mogę zostawić tego tak po prostu.
Akira chciała kontynuować konwersację, gdy statek zatrząsł się.
Obie dziewczyny złapały się za przyczepione do podłoża metalowe stoły, po czym spojrzały na siebie wymownie. Kiwnęły głowami i ruszyły biegiem w stronę pokładu. Kiedy tylko do niego dotarły ujrzały, że wzmożony wiatr przerzuca statek z jedną na drugą stronę. Choć załoganci starali się uratować sytuację, na niewiele zdały się ich próby.

Stolica Sarycji była dokładnie pod nimi. Jednak czarne chmury wisiały nad państwem. Pioruny strzelały jak szalone, a w porcie panowała zaskakująca cisza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)