Większość
załogantów rozeszła się, zajmując się przygotowaniami do odlotu. Jedynie Tamaki
i Lucy zostali przy Natsu, który nieprzytomny leżał na hamaku. Patrzyli na
niego chwilę, aż Tamaki odszedł.
Lucy
przysiadła obok Natsu i pogładziła jego chłodny policzek. Oddychał spokojnie i
miarowo. Nic nie wskazywało na to, by miał zaraz umrzeć, ale mimo wszystko Lucy
czuła niepokój. Wątpliwości kiełkowały w jej sercu, a poczucie winy przybyło.
Była świadoma, że kiedy tak swobodnie całowała się z Tamaki’m, jej mąż był na
skraju śmierci. Nawet nie mąż, a przyjaciel, najbliższa osoba, dla której
poświęciła swoje oczy.
—
Dlaczego musiało nas to spotkać? — zapytała nieprzytomnego Natsu. — W Fairy
Tail byliśmy tacy szczęśliwy i jeden, pechowy dzień zmienił wszystko.
Położyła
księgę Zerefa obok siebie i wlepiła wzrok w okładkę. Chwilę wahała się, ale
zaraz otworzyła dziennik i zaczęła wczytywać się szczegółowo w tekst.
Przeglądała dokładnie każdy zapis, każdy schemat, który pozostawił jej Zeref.
Była to jedyna wskazówka do odkrycia prawdy, a nicpoza tymp nie mogła więcej
uczynić. Dzięki tej czynności łatka bezużytecznej osoby nie została jej
przypięta, choć sama nie rozumiała dlaczego.
Większość
załogi zdążyła przygotować statek do podróży, dlatego gdy wszyscy zgodzili się
na ucieczkę z tego miasta, wzbili się w powietrze. Polecieli daleko od miasta
szczęścia, do którego czekała nieskończona kolejka podróżników, chcąca odmienić
los w fałszywym utopijnym mieście.
Załoga
pożegnała wzrokiem punkt podróży i pokonani skierowali żagle ku Sarycji.
Przegrani, bez broni i osłabieni, ale również pełni determinacji, by nigdy
więcej taka porażka się nie powtórzyła.
Jedynie
Tamaki i Lucy byli zadowoleni z wyników tej podróży. Załatwili swoje sprawy,
ale także odkryli osobę, do której mogą się zwrócić z każdym problemem. Kiedy
wyznali załodze, że spotkali Zerefa, ci niechętnie przyjęli ich tłumaczenia.
Była to szczera prawda, a jednak Kurtis i Akira nie wierzyli przyjaciołom.
Uznali, że nie mówią im wszystkiego, a za argument podawali to, że sami
walczyli z Zerefem. Nie byli świadomi tego, że Czarny Mag wcale nie szukał
zwady, a jedynie chciał przekazać im księgę.
Lucy
i Tamaki odsunęli się od reszty, nie chcąc wmuszać w nich poszukiwanie
odpowiedzi w księdze. Studiowali nocami kolejne karty dziennika. Natsu wciąż
pozostawał w śpiączce, więc nie musieli się martwić o szpiegowanie i kolejne
podejrzenia. Tylko ta dwójka wiedziała, że jeśli rozszyfrują kod, zdobędą cenne
informacje.
Aczkolwiek
cała podróż do Sarycji była wypełniona jedynie porażkami. Próbowali nieustannie
zmierzyć się z wyzwaniem, jakie stawiała przed nimi księga, ale dopiero dwa dni
przed dotarciem na miejsce Lucy odnalazła wskazówkę dotyczącą Świętych Broni i
tego, w jakich okolicznościach zostały stworzone.
Stało
się to pewnej nocy, kiedy do poranku zostały tylko trzy godziny, a chłodne
powietrze z przestworzy przedostawało się do wszystkich kajut statku. Lucy i
Tamaki siedzieli pod jednym kocem, rozczytując się w kolejnych stronicach
księgi. Jej fragment dotyczył tajemniczego klejnotu i słów „Jedno dla ulgi,
drugie dla niepokoju i w trzecim znajdziesz klęskę na wieki”.
—
Wiesz, co to może oznaczać? — spytał Tamaki.
—
Nie i to mnie martwi — stwierdziła. — Nic skomplikowanego, ale brakuje
słowa—klucza, dzięki któremu moglibyśmy odkryć sens tego stwierdzenia. Oj, nie
rozumiem, czemu nie można napisać prostymi słowami, tylko wyszukują jakiś
zagadek.
—
Może kluczem jest słowo „zagadka”? — zaproponował.
—
Zagadka dla ulgi, niepokoju i klęski? Nie pasuje mi.
—
Nie masz tam jakiś podpowiedzi?
—
„Gdy braknie ciała dla dwojga, jedno swą krew przelewa, by móc spełnić to, co
zostało przyrzeczone”. I co? Już wszystko wiesz? — nabijała się.
— A
„życzenie”?
Lucy
posłała mu podejrzliwe spojrzenie, ale zaraz wlepiła wzrok w tekst, powoli
analizując propozycję Tamaki’ego.
—
„Życzenie dla ulgi” jest dla mnie nadal zagadką. „Życzenie dla niepokoju” może
dotyczyć Zerefa, który jest nieśmiertelny. Chce umrzeć, ale jest to dla niego
niemożliwe.
— A
„życzenie dla klęski” może oznaczać wszystkich Pogromców Smoków.
—
Dlaczego? — spytała, ale po chwili sama znała odpowiedź.
—
Wszyscy zostali uwięzieni w broniach, ich kraj zniknął, stracili wszystko, co
kochali. To jest ich klęska. I przeczytaj sobie to, co mieliśmy na poprzedniej
stronie. Chyba dopiski Zerefa.
Lucy
przewróciła kartkę.
—
„Gdy ziemia się rozstąpiła, nie mieliśmy już żadnych marzeń. Pozostało poddać
się, ale kobieta w czerni uniemożliwiła nam odejść w spokoju. Choć ma dusza i
tak nie mogłaby zaznać spokoju” — przeczytał fragment. — „Naszyjnik z krwi
odebrał nam wszystko. Zabrał oczy. Oślepione są bronią. Zagroda, która pochodzi
sprzed wieków, spłonęła. A teraz zamknij bramę i odejdź”.
—
Co ty czytasz? — przerwała Lucy. — To bezsensu.
—
„Kiedy żebrak czyta dla zabawy, bogacz widzi sztukę i jej głębszy sens” —
przeczytał inne zdanie. — Zeref próbuje nam powiedzieć, że w tym wszystkim istnieje
głębsze przesłanie, coś próbuje nam przekazać.
— A
to się pospieszył — mruknęła. — Pierwsze zdanie jest w porządku, ale kolejne?
Zabrał oczy i oślepione są bronią?
—
Oczy są bronią! — krzyknął Tamaki, ale zaraz zasłonił usta, przypominając
sobie, że powinien być cicho. — Przepraszam.
—
Czyli usunąłeś pierwsze słowa, to ma sens. — Przysunęła księgę bliżej siebie. —
„Oczy są bronią, która pochodzi sprzed wieków, a teraz zamknij bramę i odejdź”.
—
Mówi się, że Smoczy Wojownicy sprzed czterystu lat otworzyli bramę, której nie
powinni ruszać. Może chodzi Zerefowi o to, by nas ostrzec, żeby nie ruszać oczu
i odejść?
—
Moich oczu?
—
Nie znam nikogo więcej, kto może mieć obce oczy — rzekł zdenerwowany Tamaki. —
Lucy, może się mylę — dodał podejrzliwie łagodnym tonem — ale jeśli uwolnimy
wszystkich ze Świętych Broni i tak teoretycznie zniszczymy je, to przypadkiem z
twoimi oczami nie stanie się to samo?
Lucy
nie odpowiedziała.
Oczy
koloru czystego złota zwróciły się w stronę sufitu. Co rusz widać w nich było
nowy blask, a zaraz po nim pojawiała się zawiązka czerwieni. Nieświadomie wciąż
zmieniała barwy, aż w pewnym momencie powieki opadły i nastała ciemność. A wraz
z nią przyszła odpowiedź Lucy:
—
Jeśli zniszczymy bronie, to stracę wzrok.
Wraz
z chłodnymi nocami przyszły pierwsze opady śniegu i nieprzyjemne wiatry.
Podróżowanie stało się coraz trudniejsze, a przez stan Natsu statek nie mógł
sobie pozwolić na podniebne żeglowanie w niebezpiecznych dla chłopaka
warunkach. Lucy codziennie opiekowała się mężem, choć nie przestała się
spotykać nocami z Tamaki’m. Od pamiętnego dnia, w którym ponownie zabili
Katherinę i pochowali ją, ani razu nie zbliżyli się tak bardzo. Przyjaźnili
się, myśląc, co zrobią dalej.
Kiedy
trafili do portu La Marche, naprawili uszkodzenia, których nabawili się podczas
podróży. I w dniu, w którym mieli wyruszyć w dalszy rejs, Natsu obudził się.
Załoga pognała do przyjaciela, winszując mu udanego, kilkunastodniowego snu.
Lucy w tym czasie z Tamaki’m i Akirą dokonywała drobnych zakupów, dlatego nagle
pojawienie się męża na sterburcie mocno zaskoczyło dziewczynę. Położyła zakupy
na pokładzie i wtuliła się w chłopaka, ciesząc się, że w końcu odzyskał
przytomność. Nie mniej, nie opowiedziała mu, co spotkało ją i Tamaki’ego
podczas ostatniej wyprawy po świętą broń. Nie miała nawet kiedy tego uczynić
przez ciągle konwersacje, które toczyły się między Natsu a Kurtisem.
Trzeciego
dnia po przebudzeniu się ze śpiączki przez Natsu, między załogantami zawrzało.
Kłótnie ciągnęły się nieustannie godzinami i nikt nie wiedział, czego one
dotyczą. Dopiero gdy Natsu i Kurtis wyszli z kajuty między podniebnymi
podróżnikami poszła plotka na temat Kurtisa, jakoby miał on być Ognistym
Pogromcą Smoków. Jednak nikt nie pytał, nie szukał odpowiedzi. Jak brzmiała dewiza
załogi „przeszłość nie ma znaczenia, gdyż każdy chowa sekrety dnia
wczorajszego”.
Akira
podeszła kilka godzin po rozmowie dwóch Pogromców Smoków do Lucy i spytała:
—
Dlaczego Natsu miałby być zły na Kurtisa o taki bzdet?
Lucy
wzruszyła ramionami, przygotowując w kuchni posiłek.
—
Nie wiem.
—
Przecież jesteś jego żoną. — Zdziwiła się Akira. — Nie rozmawiacie ze sobą —
stwierdziła.
—
Nie.
Akira
otworzyła usta, chcąc kontynuować rozmowę, ale zamilkła. Przewróciła oczami i
chwilę pomyślała nad tym, co chce powiedzieć.
—
Czy chcesz porozmawiać ze mną? — spytała Pogromczyni Smoków.
— O
czym?
Nie
wytrzymała i rzuciła do zlewu obieranego ziemniaka, po czym zabrała Lucy nożyk
i odwróciła w swoim kierunku. Z trudem powstrzymywała się od uderzenia
dziewczyny.
—
Wiem, że między tobą a Natsu ostatnio nie jest zbyt dobrze, ale unikanie rozmów
na ten temat pogorsza tylko sprawę. A uwierz mi, brak możliwości zwierzenia się
komuś ze swoich problemów jest najgorszy. Znam to uczucie — dodała ciszej.
—
Przepraszam — rzekła Lucy. — Ja naprawdę uważam, że nie mamy, o czym rozmawiać.
Ja i Natsu… To nie jest to samo co kiedyś!
Podeszła
do metalowego stołka i usiadła na nim, zrzucając z siebie brudny fartuch.
Cisnęła nim o podłogę i wbiła wzrok w bliżej nieokreślony punkt.
— A
co było kiedyś? — spytała Akira, siadając obok Lucy.
—
Zaufanie, szczerość, wspólne przygody i jedna rodzina — odpowiedziała na jednym
wydechu. — Zmieniliśmy się z Natsu i może to jest powodem naszych problemów. My
naprawdę ze sobą nie rozmawiamy. Podejrzewam, że stara się mnie chronić, ale
przez swoje zachowanie tylko oddala mnie od siebie.
— I
to przez to spędzasz tyle czasu z Tamaki’m?
—
Wiesz o tym — stwierdziła Lucy.
Akira
wzruszyła ramionami. Niewiele obchodziły ją prywatne sprawy Lucy i nie chciała
zbytnio oceniać jej czy o coś oskarżać. Pragnęła tylko wysłuchać wyżaleń
dziewczyny, której życie powoli się sypało.
—
Tamaki to nie Natsu — szepnęła Lucy. — Ale Tamaki to trochę dawny Natsu. Nie
każę nikomu powrócić do swoich dawnych „ja”, bo wiem, że sama nie potrafiłam
tego zrobić. Mimo to pragnę, by Natsu zauważył, że źle czyni.
—
Nie zmusisz go do tego.
—
Nie zmuszę — zgodziła się. — Ale także nie mogę zostawić tego tak po prostu.
Akira
chciała kontynuować konwersację, gdy statek zatrząsł się.
Obie
dziewczyny złapały się za przyczepione do podłoża metalowe stoły, po czym
spojrzały na siebie wymownie. Kiwnęły głowami i ruszyły biegiem w stronę
pokładu. Kiedy tylko do niego dotarły ujrzały, że wzmożony wiatr przerzuca
statek z jedną na drugą stronę. Choć załoganci starali się uratować sytuację,
na niewiele zdały się ich próby.
Stolica
Sarycji była dokładnie pod nimi. Jednak czarne chmury wisiały nad państwem.
Pioruny strzelały jak szalone, a w porcie panowała zaskakująca cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)