Katumi
sięgnął po broń i gdy tylko jego skóra zetknęła się z rękojeścią miecza, z
czystego nieba strzeliła żółta błyskawica, opadając prosto na metal. Impulsy
przeszły od przedmiotu aż po ciało Katumi’ego — wijące się w konwulsjach, z
którego nieustannie wydobywał się skręcający nozdrza smród.
Natsu
z przerażenia odsunął się od Katumi’ego. Zacisnął dłoń w pięść, a jego oczy
zawędrowały ku Tamaki’emu, który nie odczuwał takiego samego obrzydzenia, jak
Natsu. Stał tylko prosto, niemal na baczność, trzymając splecione dłonie za
sobą. Kiedy zauważył, z jakim niepokojem Dragon spogląda na niego, odwrócił się
w jego kierunku.
—
Jesteśmy towarzyszami, więc czemu się mnie boisz? — zapytał niewinnie. — Może
to dlatego, że ta przystojna twarz nie mogą zrobić komukolwiek krzywdy?
Dotknął
dłonią policzka i przejechał palcem po całej długości twarzy palcem,
uśmiechając się przy tym głupkowato. Westchnął i zamknął powieki, rozkoszując
się krzykami przeciwnika. Jednak te nagle ustały, kończąc wymarzoną chwilę
spokoju.
—
Coś zrozumiałem, Natsu — zaczął. — Tak bardzo starasz się chronić Lucy, tak
mocno starasz się ją kochać inaczej, ale — prawy kącik ust uniósł się
nieznacznie, a na twarzy Tamaki’ego zagościło zwątpienie — teraz już nie wiem,
po co to wszystko robisz? W imię przyjaźni, przeszłości, czy może skrywasz w
sobie zupełnie inne pobudki. — Szturchnął palcem o tors chłopaka. — Nic mi nie
odpowiesz?
Natsu
odsunął się. Napiął zmęczone już mięśnie, sugerując, że jest gotów do obrony w
razie konieczności. Był cały przepocony, a jego ciało wręcz błagało o chwilę
odpoczynku, lecz sytuacja na to nie pozwalała.
—
Możemy poszukać Lucy — zaproponował Natsu, licząc, że Tamaki opamięta się i
przypomni sobie komu na ratunek ruszyli.
—
Zgadzam się. — Kiwnął. — Koniecznie trzeba znaleźć Lucy.
Przyciągnął
do siebie ręce, mając skierowanie zaciśnięte w pięść dłonie ku górze. Wysunął
dwa palce i w tym samym momencie ciemne chmury zstąpiły na las. Znajdowały się
niemal na wysokości samych koron drzew. Nieznaczne napięcia elektryczne przebiegły
między gałęziami, docierając nawet do samej ziemi. Natsu czuł, że łaskoczące
porażenia przemykają przez jego ciało. Jednak miały być one początkiem walki,
którą szykował Tamaki.
Wnet
chłopak skierował lewą rękę ku Natsu i szepnął:
—
Dla przyjaźni i dla miłości.
Były
to tylko sekundy.
Błyskawica
wystrzeliła z niebios, przeszła przez Tamaki’ego i pomknęła prosto na Natsu.
Nie było czasu się uchylić, zadać ciosu, czy zanieść ostatniego życzenia. Atak
był konkretny i nieskazitelny. Nieugięty, mknąc ku jednemu miejscu. Gdy
przeciął serce Dragona, ten obrócił się w powietrzu i uderzył w stojące za nim
drzewo. Głuchy gruchot rozległ się nieznacznie, lecz wystarczająco, by Natsu
mógł go usłyszeć. Osunął się na mech i zasyczał z bólu, powtarzając w myślach,
że gdyby był nadal Pogromcą Smoków, nigdy do tego by nie doszło.
Natsu
zachłysnął się własną śliną. Nadal żył, ale serce biło tak szybko, jakby miało
ochotę zaraz wyskoczył z piersi. Ból był przytłaczający i nierównomierny, ale
wznosił podziękowania za samą szansę na przeżycie.
W
tym czasie Tamaki rozejrzał się przez moment wokół siebie, po czym zaczął iść w
stronę najbardziej spalonej części lasu, licząc, że tam spotka Lucy. Uśmiechał
się od ucha do ucha jak małe dziecko. Zaśmiał się i zatrzymał… Bez powodu, wcześniejszej
decyzji, czy wynikającego z sytuacji zachowania. Tak po prostu stanął na środku
ścieżki i odwrócił się w stronę wciąż leżącego na mchu Natsu. Łzy napłynęły mu
do oczu, ręce zaczęły się trząść, a gwałtowny strach opanował cały umyśl. Myśl
„co ja zrobiłem” przemykała obok niego nieustannie.
Zawrócił,
ale po chwili ponownie stanął w miejscu jak zaklęty, odwrócił się, uśmiechnął
dziecinnie i zaczął biec w stronę Lucy. Nieświadomy tego, co uczynił i
bezbronny wobec mocy, która nakazywała mu tak czynić…
Fala
zimna zalała okolice pleców Dragona. Do tej pory czekał jedynie na szybką i
bezbolesną śmierć, lecz gdy poczuł, że nieznana siła dociera pod najgrubsze
warstwy ubrań, wzdrygnął się. Delikatnie poruszył palcem, udało mu się
nieznacznie przesunąć nogę, ale nic poza tym. Uznał ruchy za osobisty sukces,
za próbę podjęcia walki z nieuchronnym losem.
W
oddali słyszał śpiewające ptaki, nawet szelest liści zdawał się hałasem w tej
niekończącej się ciszy, a i mimo to najbardziej dziwiły chłopaka pojawiające
się obok niego głosy. Coraz intensywniejsze, przybierały tak bardzo na sile,
przez co zaczął sądzić, że ma zwidy.
—
Durniu, podnoś się, a nie mi tu odpoczywasz! — Akira stanęła nad Dragonem i
otoczyła chłopaka wodą z własnego ciała. Zaczęła długotrwały proces leczenia,
lecz potrzebowała uwagi pacjenta, który nie wykazywał zbytniej chęci do
współpracy.
Kobieta
miała największą ochotę, by przewrócić Natsu i wygarnąć mu ostrymi słowami, że
powinien przestać majaczyć i wziąć się w garść. Jednak widziała równocześnie, w
jak fatalnym jest stanie. Poparzenia widniały na całym ciele, ale
najgroźniejsza była rana tuż w okolicach serca i pęknięta kość rdzenia
kręgowego.
Dotknęła
zimną dłonią pleców towarzysza i przesłała część swojej magii do jego ciała.
Moc spłynęła do najdalszych komórek znajdujących się w Natsu, rozpoczynając
wzmożony proces leczenia. Skupiona na udzielaniu pomocy nie zauważyła, że w tym
czasie zdążyli do niej dobiec pozostali.
Musica
i Kurtis z niepokojem stanęli nad Natsu i spojrzeli wymownie na Akirę, która
nie przerywała leczenia. Obróciła się nieznacznie w ich stronę i wskazała głową
na widoczne poparzenia, które znajdowały się na ramionach Natsu.
Kurtis
przykucnął i dotknął skóry przyjaciela i ucznia, dokładnie oglądając każdy,
nawet ten najmniejszy ślad.
—
To niemożliwe — szepnął niespodziewanie Musica. — Przecież to niemożliwe.
—
Możesz to wyjaśnić? — Kurtis z trudem powstrzymał się, by nie uderzyć pięścią o
najbliższe drzewo. Zdusił w sobie złość i kontynuował: — Tamaki zniknął, Lucy
została porwana, a Natsu leży z ciałem pełnym poparzeń, jakby pieprzony piorun
strzelił w niego w piękny, słoneczny dzień! — ostatnie słowa wykrzyczał z
niewyżytą nienawiścią.
Przez
chwilę wzrok Musici pobłądził gdzieś w oddali, lecz kiedy westchnął ze
zrezygnowaniem, wiadome było, że się poddał.
—
Tamaki jest Pogromcą Smoków Błyskawicy.
Kurtis
i Akira równocześnie otworzyli usta, by coś powiedzieć; nie uczynili tego.
Opuścili
głowę i w milczeniu zaczęli przypatrywać się powoli budzącemu się Natsu.
Chłopak na początku tylko uniósł powieki. Z czasem dało się dostrzec powolne
ruchy rękoma.
—
Spokojnie — szepnęła Akira, nie chcąc, by Natsu się teraz wyrwał i zrobił sobie
jeszcze większą krzywdę.
—
Lucy — wymamrotał Dragon.
—
Cudownie, teraz jeszcze nazywa mnie swoją żoną — narzekała Akira przy
dezaprobacie pozostałych członków.
Kurtis
przykucnął przy Natsu i zwrócił się bezpośredniego do niego:
—
Co się stało?
—
Lucy uciekła — odpowiedział łamiącym się głosem Natsu. — Katumi zablokował nam
drogę, by kupić sobie czas. Jednak Tamaki go zabił, a później zaatakował mnie i
sam poszedł do…
—
Nie! — przerwał stanowczo Musica. — Natsu, to tylko przywidzenia! Niemożliwe,
by Tamaki był zdolny do zranienia kogokolwiek, a co mówić o zabijaniu. Znam go
od lat, kocham niemal jak brata, a ty mi próbujesz wmówić, że on kogoś zabił, a
ty ledwo przeżyłeś?
Upadł
na kolana i rozpłakał się. Ręką przetarł twarz, po czym zasłonił nią usta. Po
dłoni zaczęły spływać gorzkie łzy. Targały nim okrutne wątpliwości. Pragnął
wierzyć Tamaki’emu z całych sił, ale zignorowanie opowieści Natsu byłoby
najgłupszym z posunięć w jego życiu. Dlatego odwrócił się od towarzyszy,
potrzebując kilku minut dla siebie.
—
Przepraszam — odezwał się znowu Natsu. — To wszystko moja wina, Tamaki ma
rację… Zostawiłem Lucy samej sobie, zwróciła się do niego i teraz z miłości do
niej robi to wszystko.
—
To nie miłość, to szaleństwo — wtrąciła Akira. — Nie znam was za bardzo, ale
wystarczyło mi kilka bliższych spotkań, by okryć, że Lucy nie będzie
zadowolona, gdy usłyszy, co zrobił Tamaki.
—
Może tak, może nie — powiedział Natsu. — Na tym polega problem, ja nie wiem,
jak bardzo się zmieniła.
—
Teraz nie czas na wyrzuty sumienia, stary. — Kurtis chwycił go za obolałe
ramię. — Nie chcę teraz wychodzić na wymądrzającego się durnia, ale skoro
zrozumiałeś, co źle uczyniłeś, to masz jeszcze okazję zmienić wszystko. Lucy
przeżyła wiele, a na dodatek jest wrażliwą kobietą, dlatego musisz jej
wynagrodzić stracone miesiące.
—
Wielki kapłan się znalazł — parsknęła Akira. — Jeśli kiedyś zacznie wygłaszać
mi kazania, zastrzelcie mnie.
Posłała
mężczyznom cierpki uśmiech.
— Z
największą ochotą — zgodził się Kurtis. — Choć mogę użyć miecza, broń palna to
nie jest rzecz dla mnie.
—
Przestańcie już! — wrzasnął Musica, wracając do pozostałych załogantów. —
Zawsze… — Skrzywił się. — Zawsze wiedziałem, że Tamaki coś ukrywa. Znałem jego
moce i przeszłość, ale coś nie dawało mi spokoju w jego historii: dlaczego jego
żona popełniła samobójstwo?
—
Teraz nie ma to najmniejszego znaczenia. — Natsu próbował podnieść się, ale
Akira natychmiast przygwoździła go do ziemi.
—
Leż — nakazała ostro.
—
Tak jest — odpowiedział. — Chciałem powiedzieć, że najważniejsze jest, by
odnaleźć teraz Lucy.
—
Wiemy. — Kurtis oparł się o pień. — Tylko gdzie dokładnie?
—
Tamaki coś dostrzegł i dlatego postanowił na własną rękę szukać Lucy — wyjaśnił
Natsu.
—
Nie, jej tutaj już nie ma — szepnęła podejrzanie Akira. — Kiedy wyleczę Natsu
musimy się szybko spakować i polecieć do Lucy.
Żaden
z mężczyzn nie potrafił znaleźć słów, które mogłyby wyjaśnić zaistniałą
sytuację, dlatego czekali na dalsze wyjaśnienia od Akiry.
—
Nawet jeśli uciekła — kontynuowała — to tutaj jej nie ma. Tamaki nie znajdzie
Lucy i zacznie jej szukać w miejscu, w którym wszystko się dla was zaczęło. W
dawnej stolicy Sarycji…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)