Zamknęła
powieki po raz ostatni, obawiając się tego, co może nastąpić. Jednak na wahanie
się nie było już czasu. Ścisnęła w dłoni naszyjnik, tak mocno jak tylko
potrafiła, aż w końcu pękł.
Rozległ
się przerażający wrzask.
Dopiero
po chwili Lucy zdała sobie sprawę, że należy do niej samej. Oczy niemal
wybuchły w jej oczodołach. Krew spłynęła po brudnych policzkach, po czym
zaczęła kapać na piach. Lucy upadła na ziemię i przybliżyła drżące ręce do
twarzy. Białe rękawice Melodi zamieniały się stopniowo w pył.
—
Co się, do cholery, dzieje!? — krzyknął Musica, kiedy ujrzał, jak miecz Natsu
zamienia się w czysty pył i miesza ze znajdującym się pod nim piaskiem.
Dopiero
po chwili oboje zobaczyli leżącą na podłożu i krwawiącą z oczu Lucy. Pragnęli
podbiec do niej równocześnie, lecz zamarli. Zamarli wszyscy.
Przed
zebranymi pojawiła się kobieta, które czarne jak smoła włosy były splecione w
dwa grube warkocze sięgające aż po samą ziemię. Piękna, trzyczęściowa suknia
przylegała do jej bladego ciała, podkreślając ponętne wypukłości. Prawdziwa piękność
— tylko to o niej sądzili wojownicy.
—
Przykro mi — szepnęła Wiedźma Wymiarów. — Przepraszam, moi drodzy.
Skrzywiła
się, astenie poprawiając wypadające z warkoczu kosmyki.
Odwróciła
się w kierunku Lucy i dotknęła chłodną dłonią jej czoła. Natychmiast się
uspokoiła, lecz to tylko zaniepokoiło Natsu. Jednak nie mógł się odezwać choćby
słowem.
Wiedźma
przeszła kawałkiem przez piach, lustrując każdego, kto na nią spoglądał. W
pewnym momencie, niemal tyko jednym ruchem dłoni, zebrała cały piach w wielką
górę minerału, odsłaniając całe Zapomniane Miasto.
—
A więc tak wyglądasz? — spytała, po czym rozkazała piaskowi odejść daleko stąd.
Zwróciła się do zebranych: — Już wcześniej życzenia zostały wypowiedziane.
Każdy z Was trafi tam, gdzie ma trafić. Uratowałam tylko Natsu, ale ty teraz
musisz odpracować to, co mi obiecałeś za oczy dla niej.
Chłopak
wyraźnie się obruszył.
—
Szkoda — rzekła Wiedźma. — Jesteś wściekły, że to ja doprowadziłam do tej
tragedii, ale… — pozostawała całkowicie niewzruszona, patrząc chłodnymi oczyma
po kolei na wszystkich, którzy zamarli wokół niej —… ty sam poprosiłeś mnie o
te oczy. Nie zapytałeś mnie, jakie konsekwencje wyniknął z ich użytkowania.
Chyba się rozgadałam.
Klasnęła
dłonie i w tym samym czasie Kurtis, Katumi, Musica, Lucy, Natsu i Akira upadli
ku brukowanej drodze, którą odsłoniła Wiedźma po zabraniu piasku. Nikt z nich
nie dostał choćby szansy na walkę przeznaczeniem. Musieli pogodzić się z nim i
życzeniami, które dostała Wiedźma Wymiarów. Bezbronni i nieprzytomni zostali
pozostawieni samym sobie, aż nagle znikli, zdążając ku miejscom, które nie były
dostępne zwykłym śmiertelnikom. Tam gdzie mieli się pojawić, tam zmierzali. A
Wiedźma tylko wzięła głęboki wdech i oświadczyła:
—
Zabawnie jest z nimi się bawić.
***
Natsu
gwałtownie podniósł się. Przekleństwem było, że nagle chwycił go ostry ból z
tyłu głowy. Złapał ręką za obolałe miejsce i rozejrzał się po pomieszczeniu, w
którym się znajdował. Może złapały go jakieś mary, ale wątpił w to —
bezsprzecznie ten pokój do złudzenia przypominał ten, w którym obudził się
zaraz po pierwszej walce z Katumi’m.
Wstał
z lóżka, odrzucając na bok kołdrę. Przeciągnął się, lecz zaraz zębatki w
mechanicznej ręce przeskoczyły i całe ramię przeszyło odrętwienie. Nie miał
pewności, jak długo spał, ale sądząc po zapadniętym brzuchu, nie były to dni.
—
Pokaż się! — krzyknął.
Drzwi
samodzielnie otworzyły się, zapraszając gościa do sąsiedniego pomieszczenia.
Natsu skorzystał z zaproszenia, ale nadal zachowywał czujność.
Tak
samo, jak tamtego pamiętnego dnia, Wiedźma Wymiarów ponownie leżała przed nim
na sofie. Ponętna, niezwykle kobieca, kusząca swym wyglądem i nienaganną
postawą. Paliła długą fajkę, wypuszczając kłęby dymu stronę chłopaka.
Posłała
mu cierpki uśmiech i rzekła:
—
Dzień dobry, Natsu.
—
Witaj, wiedźmo! — syknął ostro. — Nie zmieniłaś wystroju od naszego ostatniego
spotkania?
—
Zmieniłam, ale wydajesz się tego nie zauważać.
Rozejrzał
się ponownie, ale faktycznie nie widział najmniejszej różnicy. Jednak nie
zaprzeczał także, że za pierwszym razem nie lustrował zbytnio wyglądu kryjówki
Wiedźmy.
—
Tym razem ty również będziesz elementem wystroju — wyjaśniła nonszalancko, nie
zmieniając ani na moment wyrazu twarzy.
—
Słucham?
—
Nie będę się powtarzać, chłopcze. Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, obiecałeś
mi oddać życzenie w zamian za oczy dla Lucy.
—
Oszukałaś mnie! — wrzasnął.
—
Nie, chłopcze. — Pokręciła głową. — Dałam ci tylko to, czego pragnąłeś. Zębatki
przeznaczenia muszą się poruszać. A ja nic nie mogę z tym zrobić.
—
NIE CHRAŃ!
—
To twoja wina. — Nie denerwowała się. — Nie zapytałeś mnie, co to za oczy, skąd
je wzięłam. Liczyło się tego dnia tylko to, by oddać Lucy wzrok, czy kłamię?
—
Ta… — Zawahał się. — Nie — odpowiedział jak pobite szczenię.
Natsu
podszedł do samej ściany, oparł się o nią plecami i osunął, aż na samą podłogę.
Złapał się rękoma za głowę i z trudem powstrzymywał łzy. Po raz kolejny
docierało do niego, że tylko on jest winny temu, co spotkało jego i Lucy.
A
Wiedźma Wymiarów wciąż pozostawała niewzruszona.
—
Trzy lata — odezwała się niespodziewanie. — Wymagam od ciebie tak niewiele.
Powinieneś być wdzięczny za tę łaskę.
—
Ja? — Wskazał na siebie.
—
A kto inny?
Wzruszył
ramionami.
—
Ogarnij się człowieku — skarciła go. — Masz już tyle lat, a nadal zachowujesz
się jak gówniarz. Nie umiałeś wziąć pełni odpowiedzialności, to teraz męcz się.
Ja proponuję tylko trzy lata. W tym czasie będziesz mógł nawet oglądać Lucy,
ale wątpię byś to uczynił.
—
Dlaczego? — spytał z ciekawości.
Wzięła
głęboki wdech.
—
Musica i załoganci trafili do stolicy Sarycji i mają w niej pozostać, aż do
końca. Kurtis, Akira i Lucy… Oni, no cóż, zwiedzą trochę Czwarty Kontynent
—
Czwarty kontynent?
—
Dlaczego ja zawsze się musze powtarzać? — ponarzekała. — Tak, Czwarty
Kontynent, głupcze!
***
Kim jestem? – jedno pytanie obróciło świat Lucy
całkowicie do góry nogami. Czuła przytłaczający ucisk w piersi, który
podpowiadał jej, że powinna znać odpowiedź. Jednak w jej umyśle kryła się
całkowita pustka.
Widziała,
choć miała wrażenie, że nie powinna. Jej oczy błądziły po pokoju, którego gołe
ściany były zbudowane z dużych, kamiennych bloków. Przerażająco twarde łóżko
gniotło dziewczynę po wszystkich częściach ciała. I gdyby nie delikatne,
jedwabne nakrycie, doskwierałby jej również chłód. Pokój wydawał się całkowicie
pozbawiony jakichkolwiek ozdób, przez co budził w dziewczynie niepokój. Nie był
więzieniem, ale nie mogła nie nazwać się więźniem. Nawet jeśli leżała kawałek
od niewielkiego otworu w ścianie, zwanym oknem, wnioskowała, że z tej wysokości
ucieczka byłaby niemożliwa.
Zdezorientowana
podniosła się i rozejrzała z ciekawością. Na stoliku obok niej leżały trzy,
drewniane tablice z wyrytymi znakami, których nie umiała rozczytać.
Nagle
ciężkie, metalowe drzwi otworzyły się.
Do
pokoju wszedł młody, bardzo szczupły mężczyzna, który trzymał na rękach
przypieczętowane, zwinięte pergaminy. Na widok Lucy uśmiechnął się ciepło, po
czym odłożył trzymane papiery i przyklęknął przed Lucy.
—
Witaj – powiedział z mocnym, wręcz surowym akcentem, które brzmiały tak, jakby
coś drapało go w gardło i nie pozwalało mówić.
Kiwnęła
głową.
Rozumiała
powitanie mężczyzny, ale nic poza tym.
—
Jestem – zawahał się – Ri Han, a ty Lucy?
Nie
odpowiedziała, tylko zaczęła błądzić wzrokiem po łóżku.
—
Tak, jesteś Lucy – odparł za nią Ri Han.
Włosy
mężczyzny kolorem przypominały gęstą, bordową ciecz, na sam widok której Lucy
wzdrygnęła się. Mimo że wyglądał na słabego, dziewczyna czuła otulający ją
strach. Z oczu Ri Hana biło zło i nienawiść, choć starał się ukryć je przed
Lucy.
—
Nie bój się – szepnął. – Jesteś w dobrych rękach. Służba przygotuje cię, więc
wkrótce będziesz mogła zajść do Wielkiej Sali i tam, zostać przywitana przez
czterech, podległych mi króli.
—
Ja… Nie rozumiem – powiedziała niepewnie.
Uśmiechnął
się, jednak był to uśmiech cierpki i niesmaczny. Skrzywiła się, ale gdy
odkryła, że narzuta chce z niej spaść i odkryć jej nagie ciało, natychmiast
przysunęła ją pod samą brodę.
—
No tak – odezwał się Ri Han, gdy dotarło do niego, dlaczego dziewczyna się tak
zachowuje. – Oczy ci wybuchły, więc nic dziwnego, że straciłaś pamięć.
Przybliżył
się do Lucy i zawinął kosmyk długich włosów za ucho.
—
Gdzie ja jestem? – spytała zagubiona.
Westchnął
ciężko.
—
A będziesz wiedziała, gdzie to jest? – Zanim zdążyła jakkolwiek zareagować,
mężczyzna rzekł dalej: — Znajdujesz się na czwartym kontynencie, kochanie. Na
lądach, które zostały zapomniane przez wielu, a które a dają schronienie mym
braciom. Smokom.
KONIEC TOMU 1
Do zobaczeniu sierpniu ;) Wcześniej ukaże się tylko zapowiedź Tomu 2!
"NIE CHRAŃ!" - zjadłaś literkę.
OdpowiedzUsuńDobra, a teraz przejdę do komentarza:
Gdybym miała oceniać tom 1 dałabym mu siedem punktów na dziesięć, ze względu na sentyment, na literówki, za nudną (początkowo) akcję, która się w bardzo wolnym tempie rozwijała, ale nie ukrywam, że inna tylko pogorszyłaby sytuacje i za spektakularny koniec.
Pytanie: Tom 1 zatytułowany jest "Łowca krwi" trochę nad tym główkowałam, ale nie mam pojęcia, kim jest ten łowca. Miałam tam parę swoich teorii, ale wolę się nie wychylać.