Ręka
Ren Pa uniosła się, nakazując milczenie.
—
Wracasz po tak długim czasie i śmiesz jeszcze twierdzić, że ta kobieta to twoja
nowa siostra?! — Wskazał na Lucy. — Ta kobieta jest ważna dla Króla Smoków. ON
ma zadecydować, co z nią zrobić, a ty śmiesz twierdzić, że… — Nie dokończył.
Ponownie
nastało milczenie.
Lucy
rozejrzała się po obozie, zastanawiając, czy może w jakiś sposób zaradzić
sytuacji, ale wątpiła, że w ogóle było to możliwe. Dlatego skłoniła się przed
Ren Pa i rzekła:
—
Rin Ko uratował mnie, gdyż takie było życzenie Wiedźmy Wymiarów. Choć mógł mnie
zostawić w lesie na pastwę losu, to dał mi dom i zaopiekował się mną. Podarował
mi miecz, bym umiała obronić się sama. Skrzyżowaliśmy bronie i walczyliśmy
ramię w ramię i przybyliśmy na wezwanie, choć nie musieliśmy, dlatego proszę o
wyrozumiałość dla syna.
Ren
Pa przybliżył się do Lucy. Bacznie przyjrzał jej się ze wszystkich stron, aż w
końcu odszedł w stronę namiotu, wchodząc do środka.
—
Jesteś zwykłym piechurem — odezwał się głos z wnętrza schronienia. — Ta
dziewczyna również. Na wojnie jesteście zwyczajnymi wojownikami, ale jeśli
przyniesiecie mi głowy dwóch generałów, potraktuję wam jak moje dzieci.
Oboje
spojrzeli na siebie z niedowierzaniem. Jednak w końcu tylko podziękowali i
odeszli, by rozłożyć namiot. Postawili go w niemal najdalszej części obozu,
kiedy zabrakło miejsca na jego środku. Większość wojowników niechętnie na nich
spoglądała, ale ostatecznie po godzinie nikt już nie zwracał na nikogo uwagi i
wszyscy poddali się popijawie przed kolejną bitwą.
—
Sądzisz, że uda nam się? — zapytała Lucy, kiedy leżeli obok siebie w namiocie.
—
Nie mam pojęcia — odpowiedział szczerze. — Generałowie to działka generałów
albo kogoś z tytułem tysiącznika lub kogoś lepszego…
—
A dla smoczego księcia? — zaproponowała.
Rin
Ko okręcił się w jej stronę.
—
Dla niego to żaden problem. — Prychnął śmiechem. — Jesteś kochana.
—
Ty też. I dlatego chcę się odwdzięczyć za całą pomoc.
—
Porwałem cię — przypomniał.
Westchnęła.
—
Nie wiem, jaki mam ku temu powód, ale wierzę ci, ufam ci i mam wrażenie, że
jesteś przeznaczonym mi bratem — zadeklarowała szczerze.
—
Może właśnie to jest ci przeznaczone.
—
Może tak, a może nie. Nie wiem. — Wzruszyła ramionami. — Wiem tylko, że nie
chcę żałować i myśleć, co by było gdyby. Nie pamiętam swojego życia przed
przybyciem tutaj, ale skoro znalazłam się tu i teraz, to musi być ku temu jakiś
powód. I może tym powodem jest ty.
Złożyła
na czole Rin Ko delikatny pocałunek, lecz zaraz obeszła się z niesmakiem.
—
Afe, mokre — ponarzekała. — Umyj się kiedyś.
—
Ty też nie pachniesz fiołkami.
Ponownie
zaśmiali się, lecz po kilku minutach rozmowy wygodnie położyli się i w końcu
zasnęli, wiedząc, że następny dzień będzie dla nich znaczący i wyczerpujący.
Lucy
obudziła się następnego dnia przed resztą wojowników, chcąc pójść na jezioro i
przemyć się w nim trochę. Zebrała ze sobą kilka materiałów, mydło i coś do
włożenia na siebie po kąpieli.
Zatrzymała
się przy rosnącym nieopodal wody drzewie i na gałęzi zawiesiła wszystkie
ubrania. Weszła do chłodnej wody. Nieprzyjemny dreszcz objął całe jej ciało,
ale zanurzyła się, oczyszczając lepiące się od potu włosy.
Nagle
usłyszała szelest.
Odwróciła
się.
Nikogo
nie zobaczyła.
Pomyślała,
że to może tylko jej wyobraźnia, więc dokończyła mycie, gdy niespodziewanie
usłyszała:
—
Uważam, że jesteś piękna.
Gwałtownie
okręciła się, zasłaniając nagie piersi. Ku jej zaskoczeniu ujrzała stojącego
przed nią Erica, Króla Smoków Cienia, opartego o drzewo. Mężczyzna zbliżył się,
przykucnął i dłonią zahaczył o powierzchnię wody.
—
Dlaczego się zasłaniasz? — spytał niewinnie.
—
A dlaczego ty nie zasłaniasz oczu? — Nieświadomie zacisnęła usta w wąską
linijkę. — Może i przywykłeś do oglądania nagich kobiet, panie, ale jestem
wojowniczką, więc…
—
To zmienia faktu, że nadal jesteś kobietą. — Mężczyzna przerwał jej. — I do
tego tak urodziwą.
—
Dziękuję, panie.
—
Nie „panie”, tylko „Ericu” — poprosił.
—
Czym sobie zasłużyłam na takie względy?
—
Możliwe, że niczym — odparł nonszalancko. — Wiedz tylko, że głosowałem w
pałacu, by pozostawić cię przy życiu.
Przełknęła
głośno ślinę, przypominając sobie o tym, co mówił jej Rin Ko. Nie ufała
Ericowi, a jednak nadal kusił i przyciągał. Jako mężczyzna był dla niej
idealny, ale jako człowiek czy smok odrzucał od siebie.
—
Mogę wyjść? — zapytała nieświadomie.
—
Nie bronię ci — odpowiedział.
—
Jestem naga — powtórzyła.
—
I tak jak już powiedziałaś, widziałem w życiu wiele nagich kobiet.
Lucy
pomyślała, że tego już za wiele. Może pod wpływem chwili, podpłynęła pod brzeg,
po czym stanęła na mieliźnie; całkowicie naga i bezbronna.
Eric
uśmiechnął się delikatnie, wzrokiem badając każdy skrawek nagiego ciała
kobiety. Jednak nie podszedł i nie dotknął jej, tylko patrzył. Lucy w tym
czasie wytarła się i nałożyła na siebie luźną tunikę.
—
Jesteś piękna — szepnął Eric, znajdując się nagle za plecami Lucy.
Poczuła
na swojej szyi szorstkie usta mężczyzny. Musiał nimi po delikatnej skórze, a
ona nie odtrąciła go. Ręką szarpnęła za jego delikatne, czarne włosy, a on
dłonią przejechał po jej udzie.
—
Lucy! — wołanie zaniosło się po okolicy.
Lucy
raptownie wyrwała się z objęć króla smoków. Założyła kosmyk mokrych włosów za
ucho i bez słowa odeszła od Erica. Rin Ko już czekał na krańcu obozu. Przeszła
obok niego, milcząc. Nie pytał i nie dociekał, a Lucy była mu za to ogromnie
wdzięczna.
Ubrała
się w zbroję i przepasała miecz, wyjmując go z pochwy. Spojrzała na swoje
odbicie w ostrzu i niemal rozpłakała się. Nienawidziła siebie za tę chwilę
słabości. Uważała, że źle postąpiła prawie oddając się Ericowi. Jednak nie
mogła już cofnąć czasu.
Uznała,
że teraz najlepiej będzie skupić się na rzeczach, które są teraz dla niej
najistotniejsze — na przyszłej walce i zabiciu dwóch generałów. Nie wątpiła, że
Rin Ko bez najmniejszych problemów poradzi sobie z zadaniem. Jednak chciała
jeszcze sama coś z tym zrobić, a nie pozostać w chwale najlepszego przyjaciela.
Rozległy
się trąby.
Wyskoczyła
z namiotu, pytając Rin Ko, co się stało. Smok odpowiedział:
—
Idziemy atakować. Zwiadowcy zauważyli zbliżającą się armię na czele z Królem
Smoków Ognia.
—
Na czele? — spytała z niedowierzaniem.
—
Niestety, będzie ciężko, ale tym raczej nie pójdziemy na pierwszy ogień.
—
Dlaczego? — dociekała dalej. — Czyżby to miało związek z twoim ojcem?
—
Prawie tak, ale też chodzi o to, że zostaliśmy już wcześniej przydzieleni do
oddziału, który najpewniej zajmie lewe skrzydło i wejdzie dopiero po pierwszej
armii.
—
Rozumiem. — Kiwnęła głową. — W takim razie lepiej zacznijmy przygotowania.
—
Ty już jesteś gotowa — zwrócił uwagę Rin Ko. — Ale przygotowuj się, ile tylko
chcesz.
Lucy
posłała mu groźne spojrzenie, które nie zrobiło na Rin Ko najmniejszego
wrażenia. Oboje udali się do swojego oddziału, czekając na dalsze rozkazy. Jako
setnicy nie mieli wiele do powiedzenia, dlaczego ich zadaniem było przekazać
informacje swoim żołnierzom i tak też zrobili, gdy przyszły rozkazy.
Zgodnie
z przewidywaniami Rin Ko mieli wejść dopiero po pierwszej armii, choć sam nie
wiedział, że może to nastąpił dopiero kolejnego dnia bitwy. Pierwsza armia
wyglądała majestatycznie, a jak się okazało, należeli do generała, który był
bratem Rin Ko. Sam smok nie chciał więcej o tym mówić, a Lucy nie pytała, choć
z jego zachowania mogła wywnioskować, że bracia nie pałali do siebie sympatią.
Armia
ustawiła się w wyznaczonych sobie miejscach i większość zaczęła czekać.
Pierwsza wyruszyła w południe i wtedy też rozpoczął się początkowy etap bitwy,
który był nieznany Lucy i Rin Ko. Armia brata smoka radziła sobie dobrze,
dopóki wojownicy nie zaczęli tracić sil. Zbyt szybki i agresywny początek
zaczął ich wykańczać, dlatego z czasem siły zaczęły maleć.
Pod
zbliżający się wieczór nadano jednak sygnał, który zmroził serca drugiej armii.
„Król Smoków Ognia naciera” — tak brzmiał komunikat. Nie znali strony, z której
zmierzał, wielkości jego armii ani tego, czy na pewno zaatakuje ich. Jak się
okazało — najgorsze przypuszczenia się sprawdziły.
Cóż, jest mi smutno, że nie mam, co dalej czytać, bo historia mnie bardzo wciągnęła. Mogę jedynie liczyć, że nabierzesz chęci i jak najszybciej wstawisz kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Oj, chęci nawet są, ale za dużo mam tych opowiadań. Na początek przede wszystkim chce już skończyć PACa, bo tam najmniej rozdziałów mam do napisania. Poza tym, jak za dużó piszę, to strasznie mnie to męczy!
UsuńWielkie dzięki za wszystkie komentarze. Wszystkie przeczytałam, więc dzięki za wszystkie uwagi!
Pozdrawiam