1 września 2014

Rozdział 31 - Cmentarz

Dwa miesiące później

            Miłość… to najpiękniejszy skarb świata, jaki Bóg mógł dać człowiekowi. Dla Natsu i Lucy był to nowy etap w ich życiu, który zaowocował nowymi doświadczeniami i przede wszystkim szczęściem. Wcześniej się tak nie czuli. Nie wiedzieli, że mogą jeszcze tak bardzo się uśmiechać.
- Już niedługo w domu… - stwierdziła Lucy, stojąc przy barierce statku. Oglądała piękny wschód słońca, który wydawał się jej jeszcze cudowniejszy, gdy po raz drugi poślubiła Natsu. [Nie mogłam się powstrzymaćJ Prawie Titanic]
- No, ale chwilę odpoczniemy i znowu w podróż. – Chłopak podszedł od tyłu, łapiąc ją w talii i tuląc do siebie.
- Ciekawe, jak się ona zakończy? – Zaczęła się nad tym zastanawiać.
- Tak, jak wszystko… Mamy czas. – Pocałował ją lekko w policzek, a następnie poszedł w stronę ich kajuty.
- Zaraz dolecimy! – obwieścił Kurtis.
- Nie musisz się tak drzeć!!! – wrzasnęła ,jeszcze nie do końca obudzona, Akira.
- Ojejku księżniczka obudziła się? – zapytał złośliwie.
- Dzieciak.
- Pawian.
- Pipiludek.
- Pierwotniak.
- Paplaka.
- I jak zawsze! – westchnęła reszta załogi.
- Ciekawe, kiedy się to skończy? – zapytał na głos Musica.
- Kiedy zrozumieją, że są w sobie zakochani – szepnęła mu na ucho Lucy.
- Co? Oni? – Wskazał na nich palcem, ogromnie się dziwiąc temu, co powiedziała jego przyjaciółka. Pani Dragneel kiwnęła radośnie głową. – Cuda się zdarzają na tym świecie.
- Cuda? A jak z tobą i Amelią? – Od kilku miesięcy ją to zastanawiało, co tak naprawdę łączy tą niezwykłą dwójkę.
- Szczerze? Kiedyś mi się podobała, ale teraz? Pewnie traktuję ją jak siostrę. – Lucy jakoś nie wierzyła takim wyjaśnieniom, więc po prostu odeszła.
- Kurczak.
- Gurgul Kataryjski!
- Małpa!
- A ci dalej? – zdziwiła się głośno, wzdychając.
- LUCYYYYY!!!! – Usłyszała donośny krzyk, gdy statek znalazł się blisko portu. Różowa fala włosów, którą ujrzała cały czas skakała, nie zwracając nawet na uwagi swojego ojca.
- Amelio!!! – Zaczęła machać w jej stronę blondynka, która niespodziewanie poczuła, jak ktoś ciągnie za włosy. Odwróciła się i ujrzała siedzącą w kącie Akirę.
- A jak mnie wygonią? – zadała pytanie, mając przerażenie w oczach.
- To będziemy mieli spokój. – Zamiast Lucy odpowiedział Kurtis, który przechodził tuż obok rozmawiających dziewczyn. 
- Zamknij się! – wrzasnęła dziewczyna, rzucając  czymś w niego. – Dupek! – odparła, gdy chłopak był już wystarczająco daleko.
- Nie martw się. Amelia to miła osoba, tak samo król, więc spokojnie. – Lucy kucnęła, a następnie pogłaskała przyjaciółkę po głowie.
- Dzięki. – Statek zatrzymał się. Wszyscy zaczęli powoli z niego wychodzić.
- Lucyyyyyy!!!! – wrzasnęła różowowłosy księżniczka, skacząc prosto na blondynkę. – A więc pani Dragon, jak twoje życie… e-ro-ty-czne? – zapytała ją seksownym głosikiem.
- Po pierwsze już nie pani Dragon, tylko Dragneel. Dwa… bardzo dobrze. – Szczęka Amelii upadła do samej ziemi.
- Tttttooooo znaczy, że… - zrobiła się cała czerwona, zaczynając rozmyślać, o tym, co właśnie usłyszała – BĘDĘ CIOCIĄ!?!?
- Co? – wszyscy zapytali się równocześnie.
- Raczej nie, ale kto wie? – odparł Natsu, podchodząc do swojej żony i całując ją w policzek.
- Proszę państwa, co za zwrot akcji, jakie emocje… idę pisać książkę. – Odwróciła się na pięcie i pobiegła do swojego pokoju, tak szybko, że pozostał za nią tylko kurz.
- Oj córeczko… - westchnął głośno król. – Przepraszam za nią.
- Nic się nie stało – odpowiedziała szczerze Lucy. -  A właśnie. – Blondynka chwyciła Akirę, która wstydliwie chowała się za załogą. – To jest nasza nowa towarzyszka.
- Witam. – Dragon Slayer Wody ukłoniła się lekko.
- No to cudownie! – krzyknął pełen radości król.
- Dragon Slayer … nieźle. – Do dziewczyny przybliżył się Komui. – Mogę poeksperymentować na tobie? – Takie pytanie zaskoczyło wszystkich.
- Nie – rzekła spokojnie Akira – A jeśli spróbujesz mnie dotknąć to cię zabiję. – Cały czas mówiła mając uśmiech na twarzy.
- Ona też potrafi być straszna – stwierdził Natsu.
- A kto niby jeszcze jest straszny? – Lucy spojrzała na niego szatańskim wzrokiem.
- A nikt… tak sobie mówię. – Zaczął przewracać oczami, udając, że nie mówił o niej.
- To teraz zostajecie na dłużej? – Komui podszedł do Lucy, chwytając ją od tyłu.
- Raczej nie. – Natsu wziął jego dłoń i zrzucił ją ze swojej żony.
- A od kiedy wy takie gołąbeczki?
- Od niedawna – odpowiedział szczerze Dragneel. – Nie zostaniemy długo, bo nie ma czasu. Musimy dalej lecieć …  a gdzie teraz? – Spojrzał na Lucy.
- Hmmm gdzieś niedaleko…  - stwierdziła po chwili namysłu.
- To dlaczego wcześniej tam nie polecieliśmy? Moglibyśmy po drodze tłuc się w Krainie Żywiołów. – Musica spojrzał na blondynkę surowym wzrokiem.
- Ja nie wiem, jak te oczy działają!!! – Próbowała się jakoś obronić. – Wiem, że mamy lecieć w tamtym kierunku. – Pokazała palcem.
- Chyba wiem gdzie. – Nagłe odezwanie się Komui nie poprawiło załodze humoru. – Cmentarz w Hideraute. Hihihihihi. – Cały czas śmiejąc się poszedł w stronę zamku.
- Kurcze, a miałam go zapytać, co się stało z tamtym chłopakiem… Bądź, co bądź wystawiłam go wtedy… - Lucy wzruszyła ramionami. – To co robimy? – zapytała się na głos. – Lecimy o razu czy zostajemy i odpoczywamy?
- Lecimy dalej – stwierdził Natsu.
- TY SIĘ LEPIEJ ZAMKNIJ !!! – Cała załoga ryknęła na niego.
- He? – Nie rozumiał, o co chodzi.
- Ty masz na całe 24 h pakiet +18, a my? – Hughes wskazał na Lucy, która już szykowała się do wymierzenia ostrego ciosu.
- Mam dla ciebie idealne rozwiązanie… - chwila ciszy. - … też sobie znajdź żonę, chociaż nie wiem, czy któraś cię weźmie.
- TY MAŁY!!!! – Hughesa zaczęli przytrzymać inni załoganci.
- Lecimy! – Nagły odzew kapitana wszystkich wprawił w osłupienie. – Lepiej teraz mieć to za sobą niż siedzieć bezczynnie i czekać aż ktoś może nam zwinąć broń…
- A kto może ją wam zabrać? – Król nie wiedział, o co chodzi, dlatego Kurtis chciał mu wszystko wytłumaczyć, jednak w ostatniej chwili Lucy przerwała.
- To jest czysto hipotetyczne założenie. – Puściła oczko w stronę załogi. Nikt nie zrozumiał, o co chodzi, ale uznali, że to jest słodkie i zamilkli. – A właśnie… Jak daleko jest ten cmentarz?
- Może godzinę drogi stąd – wyjaśnił jej szybko Ustan.
- Trzeba było tak od razu!!! – wrzasnął Musica, machając ręką, by załoga wsiadła na pokład. – Lecimy, bierzemy i na odpoczynek!!! – Wszyscy niechętnie wskoczyli. Myśleli, że już sobie odpoczną, jednak z takimi przywódcami nigdy nic nie wiadomo…

1 godzinę później

            Wylądowali tuz obok cmentarza w Hideraute, który wydawał się być jeszcze mroczniejszy niż poprzednie, które udało im się „zwiedzić”. Mrok i nic więcej. Gęsta mgła okrywająca wszystko, nie dawała zobaczyć nawet tego, co mogło się znajdować przed załogą. Dlatego wszyscy powoli prowadzili statek, uważając na jego części. Jedno nieszczęśliwe uziemienie i mogliby się stamtąd nie ruszyć.
- Tam jest jakaś wolna przestrzeń. – Lucy wciąż patrzyła swoimi czerwonymi oczami, dzięki którym mogła wszystko dokładnie zobaczyć. Wszyscy z załogi pokładali w jej umiejętnościach sporą nadzieję, dlatego posłusznie poprowadzili statek w miejsce wskazane przez Lucy.
            Statek wylądował. Tak, jak zawsze Musica, Natsu i Lucy poszli rozejrzeć się zostawiając na straży Akirę i Kurtisa. Szli blisko siebie. Wiedzieli, że w tej sytuacji nie mogą się zgubić.
- Czujesz coś? – zapytał w końcu zniecierpliwiony Hamrio. – Bo ja na pewno smród.
- Haha.- Dziewczyna zaśmiała się. - Wiem, że broń jest blisko, ale nie wiem gdzie dokładnie.
- Chcecie broń? To chodźcie za mną. – Wszyscy z przerażeniem zaczęli się powoli odwracać, aż w pewnej chwili zamarli. Każde z nich bało się spojrzeć na tajemniczą osobę, która właśnie wypowiadała te słowa.
- Mężczyźni… proszę! – Wskazała grzecznie Lucy. Natsu przełknął głośno ślinę, a potem powoli zaczął przekręcać głowę.
- Ach! – wepchnął ciężko. – Żyje – stwierdził po wstępnych oględzinach. Tajemnicza kobieta, która do nich mówiła, była dziewczyną w wieku Lucy. Była ubrana w czarny płaszcz sięgający aż po same kostki.
- Oczywiście, że żyję. – Uśmiechnęła się słodko. – To jak? Zaprowadzić was?
- Bardzo prosimy – odpowiedziała grzecznie Lucy.
- A więc chodźcie za mną. – Zaczęła ich prowadzić pomiędzy kolejnymi nagrobkami. Nagle zatrzymała się. Spojrzała w prawo, potem w lewo. – A… - Już chciała coś powiedzieć, gdy nagle jakiś cień przeszedł tuż obok zebranych ludzi. Szyja dziewczyny na początku pokrywała się tylko cieniutką strużką krwi, lecz po chwili cała głowa zaczęła się odłączać od reszty ciała, upadając delikatnie na glebę.
- Aaaaaaaaa!!!! – wrzasnęła cała trójka. – Co się stało? – Niespodziewanie z ukrycia wyszedł mężczyzna w średnim wieku, był zaniedbany, brudny i strasznie zirytowany.
- Zabijesz nas? – zapytała niewinnie Lucy.
- Jesteście ludźmi?- Olał jej pytanie
- Tak, tak! – Zaczęli zapewniać.
- To dobrze… - Mężczyzna pochylił się i wziął głowę kobiety na ręce. – Jestem Gosner, a ta oto pani …. – wskazał na głowę – …to jedna ze strzyg zamieszkujących te tereny.
- Strzyg? – Członkowie załogi dopytali się, sądząc, że źle słyszą.
- Tak. Takie żyjące umarlaki, prawie jak wampiry – Wwyjaśnił mężczyzna, robiąc przy okazji jakieś dziwne miny.
- ZNOWU!? – krzyknęli równocześnie.
- Najpierw nawiedzony dom, a teraz to? Ci Wojownicy nie mają się gdzie chować?! – Musica cały czas wrzeszczał, próbując okazać swoje niezadowolenie.
- Wojownicy? Chodzi wam o Smoczych Wojowników? – Gosner podszedł do nich, patrząc surowym i ostrym wzrokiem.
- Tak właśnie o nich. – Odpowiedziała za wszystkich Lucy. – Skąd o nich wiesz?
- Lepiej chodźmy o mojej kryjówki. – Zaczął się rozglądać. – Tutaj nie jest bezpiecznie w ciągu dnia.
            Część załogi nie miała zbyt dużego wyboru. Musieli pójść za tajemniczym mężczyzną, by móc się więcej dowiedzieć o tym miejscu. Nie chcieli tego robić, gdyż bali się o swoje życie. Facet niosący w rękach głowę kobiety (nawet jeśli była to strzyga), to niecodzienny i niezbyt przyjemny widok.
- Tu tutaj – powiedział po chwili Gosner. Ujrzeli małą kanciapę grabarza, która niezbyt pasowała do miana „kryjówki przed strzygami”.
- Acha … - Musica cicho szepnął do siebie, wchodząc razem z resztą do „budynku”.
- No to … słucham. – Mężczyzna usiadł na kanapie, na której zalęgły się już istoty nie z tej ziemi, więc reszta postanowiła stać.
- Jak to ty słuchasz? – zdziwiła się Lucy. – Myślałam, że ty nam coś powiesz…
- Ja? A muszę? – zapytał niewinnie Gosner.
- A my? Musimy? – Lucy spiorunowała go wzrokiem. – Melody. – Cieniutkie nicie poleciały w stronę mężczyzny. Jednak ten uśmiechnął się głupio, a potem machnięciem ręki spalając część broni.
- Co ty robisz?! – Zdenerwowany Natsu odsunął Lucy od Gosnera. – To my potrzebujemy odpowiedzi! Nie ty! – Machnął na niego palcem.
- Spokojnie, spokojnie! – Mężczyzna wydawał się nadzwyczaj opanowany. – Powiem wam, co wiem i kim jestem, ale oczekuję odpowiedzi w zamian.
- Dobrze, ale jeśli jeszcze raz spróbujesz skrzywdzić Lucy … to cię zabiję! – Dragneel spojrzał ostrym wzrokiem na Gosnera, który wyjął sobie cygaro i je zapalił.
- Nie skrzywdzę … To tak… jestem dawnym Dragon Slayerem. Nie wiem, czy wiecie, ale jak jakiś Dragon Slayer odchodzi na „emeryturę” pojawia się jego następca. Obecnie chyba nim jest jakaś słaba landryna, z kompleksem szalikowym… - Lucy i Musica ledwo powstrzymywali śmiech.
- To ja nim jestem. – Prawa brew zaczęła drgać chłopakowi ze złości.
- O… miło poznać. – Gosner pomachał w jego stronę.
- TO NIE JEST ŚMIESZNE!!! – nie dał rady powstrzymać zachowania swoich towarzyszy.
- No dobra… koniec. Jestem grabarzem, a po pracy zajmuję się sprzątaniem niepotrzebnych osobników.  – Ponownie podniósł głowę strzygi do góry.
- Musisz to cały czas robić? – zapytał zdegustowany Musica. – Wiemy, o co ci chodzi.
- Baba – szepnął pod nosem Gosner. – No, a teraz czas na moje pytania… - Spojrzał piorunująco na wszystkich zebranych. – Co tu robicie i skąd wiecie o Broniach?
- Jestem synem Natsu I, który założył Sarycję i był jej królem. – Po wypowiedzi Natsu nastała cisza.
- Haha!!! – Gosner zaczął głośno się śmiać, uderzając ręką o swoje udo. – Skąd wyście się urwali? Z psychiatryka?!
- Zamknij się! – Złowrogo ryknęła Lucy. – Jak zamierzasz się śmiać, to my wychodzimy.- Jako pierwsza skierowała się w stronę wyjścia.
- A gdzie zamierzacie iść? – Dawny Dragon Slayer powoli zaczął zaczerpywać powietrza. Lucy odwróciła się w jego stronę, ukazując swe piękne czerwono-krwiste oczy.
- Po broń! – Chwyciła dwóch chłopaków za płaszcze, a następnie zaczęła ich ciągnąć w kierunku miejsca, gdzie znajdowało się to, czego szukali.
- Nie idźcie tam!!! – Dla nich takie ostrzeżenie nie miało dla nich żadnego znaczenia, gdyż o wszystkim decydowała ciągnąca ich Lucy, która nie była w humorze do rozmów.
- Jednak nie chcę być żonaty – podsumował Musica.
- Jest nawet fajnie… pomyśl o zaletach. Nie musimy teraz iść na piechotę. – Lucy jednak miała wystarczająco dobry słuch, więc po tej wypowiedzi puściła dwójkę prosto na jeden z nagrobków.
- Au! – krzyknęli równocześnie.
- Cieszcie się, bo jesteśmy na miejscu – odparła dziewczyna, wskazując na grobowiec jakiegoś Karathiela …
- Straszne. – Natsu zaczął powoli podnosić się, otrzepując z brudów.
- Jedzenie … - Słysząc czyjś głos od razu się przerazili. Zaczęli rozglądać dookoła, by zobaczyć kto się na nich czai. Już po chwili żałowali swoich decyzji. Z cienia zaczęły się wyłaniać kolejne sylwetki kobiet, podobnych do tamtej, którą zabił Gosner.
- No pięknie! – krzyknął Musica. – Zginiemy. No dobra … Gajeel. – Jego ciało pokryło się metalową pokrywą, chroniącą ją przed atakami z zewnątrz.
- Kiedy się tego nauczyłeś? – spytał zdziwiony Natsu.
- Podczas walki w Krainie Żywiołów – odpowiedział mu mężczyzna.
- Hinre, Ernih. – Lucy przywołała dwójkę bliźniaków, którzy tkwili we włóczniach zdobytych w poprzedniej przygodzie.
- Armino. – Powietrze zawirowało, lekko odsuwając zasłonę mgłową.
            Strzygi podchodziły coraz bliżej i bliżej. Przygotowywały się do ataku, były gotowe rzucić się na przeciwnika i pożreć go w całości. Niespodziewanie cofnęły się, a następnie uciekły, gdzie pieprz rośnie.
- Co się właśnie stało? – zapytała zdziwiona Lucy.
- Coś je wystraszyło … - To stwierdzenie wprawiło wszystkich w lekkie zakłopotanie. 
- Czy to coś nie stoi przypadkiem za nami? – Musica przełknął głośno ślinę, a następnie ze wszystkimi zaczął się powoli odwracać.
- Witam. Mam na imię Karathiel. – Unoszący się kilkanaście centymetrów nad ziemią duch odezwał się do zebranych członków załogi, który zamarli na jego widok.
- Dudududududuch!!! – wrzasnęli, robiąc się cali zszarzali.
- Proszę. Wysłuchajcie mnie. – Smutna twarz mężczyzny, jego zakrwawiona twarz… To wszystko sprawiło, że Lucy coś zrozumiała. Podeszła do niego i zaczęła się dokładnie mu przyglądać.
- Zeref? – zapytała, nie mogąc pojąć, kogo tak naprawdę widzi. Jednak przypominał on Czarnego Maga, którego kiedyś spotkali.
- A więc znasz mojego brata? – Na twarzy miał delikatny uśmiech. Patrzył wciąż na Lucy, jak na osobę bardzo ważną, taką którą się kocha. – Przypominasz mi królową. – Dziewczyna widziała matkę Natsu i w niewielkim stopniu była do niej podobna, a przynamniej ona tak uważała. – Ona też mnie się nie bała.
- Rozumiem… Mam pytanie. Czy dostaniemy Świętą Broń? – Spojrzała na grobowiec, znajdujący się tuż obok nich.
- Oddam, ale tylko jemu. – Jego palec powędrował w stronę Musici. Tamten zdziwił się ogromnie. – Śmierć jest najbliżej niego, a więc on dostanie Kosę Śmierci.
- Dziękuję. – Musica ukłonił się lekko. – Ale dlaczego ty tutaj … jesteś? – Nie wiedział, jak ma zadać to pytanie.
- W moich dłoniach była śmierć. – Spojrzał na swoje ręce, a następnie machnął palcem. Wokół nich zaczęły się zbierać po kolei duchy. Niektóre z nich były rozszarpane, z ranami, nie mające kończyn. Najróżniejsze. – Są to duchy tych, którzy zginęli podczas ataku szału Acnologii.
- Straszne – stwierdziła Lucy, patrząc na cierpiące duchy. – Nie można im pomóc.
- Wkroczycie na TĘ drogę i zniszczycie ją. Wtedy odzyskają wolność. – Po tych słowach Natsu nie czekał. Wparował do krypty, wziął broń, która tak po prostu leżała na grobowcu i przyniósł ją przyjacielowi.
- Masz! – Podał mu kosę. Musica chwilę stał, zastanawiając się, co powinien zrobić. Nie był do końca pewien, ale nie mógł stchórzył.
- Ach! – westchnął głęboko, a następnie zaczął sięgać do broni.
- ZOSTAW JĄ!!! – usłyszeli krzyk dobiegający z oddali. W ich stronę zaczął biec Gosner, jednak było za późno. Musica zdążył dotknął kosy i osunąć się na Ziemię Śmierci.
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 32 „Porażka i decyzja”

PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku
Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)



12 komentarzy:

  1. Rozdział fajny, a Musice znów coś się dzieje... Mogli się posłuchać senpaia Natsu.... chociaż nie wybaczę mu tego opisu xD Oby tylko Natsu i Lucy nie okazali się w jakiś sposób spokrewnieni bo cię zabije. Czy te strzygi to tylko kobiety? Jak mam być szczera to nie wiem co jeszcze skomentować...
    Co do spisu treści... nie zaglądam tam często więc nie wiem o co chodzi, ale co zauważyłam:
    Jest już wyznaczony koniec
    Będzie epilog
    zaraz koniec sagi
    Ta saga ma więcej niż 9 rozdziałów (a poprzednie dwie tak miały)
    I tytuł nowej sagi daje mi do myślenia, łącząc z obrazkiem - wrócą smoki!!!!!
    na logikę - Natsu i Lucy wrócą do przyjaciół~~
    i tego właśnie nie mogę się doczekać.... brakuje mi ich mocy i FT, troszku szkoda, że żaden z twoich blogów nie ma takiej normalnej tematyki...
    Ślem wenę, chociaż wydaje mi się, że już skończyłaś pisać tego bloga... a właśnie... nie widzę nigdzie procentów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jeszcze... tam u góry jest taki fragment
      "wrzasnęła różowowłosy księżniczka"
      a tak to żadne błędy nie rzuciły mi się w oczy.

      Usuń
    2. bo już nie wpisuję i niestety jeszcze nie skończyłam pisać tego bloga, a chodziło mi ogólnie o to, że jeszcze kilka tygodni i KONIEC :) Dużo miałaś tych pomysłów i jestem szczęśliwa, że zaskoczę :)

      Usuń
  2. Yey ! Świetny rozdział :D Takie super pocieszenie na I dzień szkoły ^^. Wow.. Z każdą kolejną częścią robi się coraz ciekawiej. No nic.. Co tu dużo mówić ? Rozdział genialny z resztą jak zawsze :D Pozdrawiam i czekam na nexta :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem dlaczego, ale pomyślałam, że Musica mógł stać się (tak jakby) Shinigami... Ale to tylko moja wybujała wyobraźnia :D Ach, jak mi się podoba tytuł ostatniej sagi :) "Powrót". W końcu wrócą do FT :) Przynajmniej mam taką nadzieję :D Ten rozdział jest jedną z niewielu rzeczy, które mnie dzisiaj uszczęśliwiły (rozpoczęcie roku :'(). A już się bałam, że jak wrócą do stolicy, to się dowiedzą, że ktoś umarł, czy coś w ten deseń. Bogu dzięki, że się myliłam :)
    No to teraz trzeba wytrwać do następnego rozdziału.
    Pozdrawiam i nadal życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się doczekać następnej części! Rozdział super!! Mam nadzieje, że dasz radę pisać dalej mimo szkoły. ;-)
    Jestem ciekawa o co chodziło z tym, ze śmierć jest blisko Musiki, ale cóż pewnie się dowiem w piątek :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze ... jestem studentką, więc jeszcze miesiąc wakacji.
      Po drugie ... Musica jest blisko śmierci, to już po części zostało powiedziane :)

      Usuń
  5. SUER!!!!!!Ciekawy, Śmieszny, Romantyczny. Małe pytanko czy będzie ''mały'' Natsu lub Lucy? bo to pytanie nie daje mi spokoju ale rozdział zaj****ty. Życzę dużo weny na resztę rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiedziałam, że od razu jak wstawisz to przeczytam. Gomen, ale pisałam rozdział na swojego bloga.
    Ale rozdział genialny. :D Najlepsza była reakcja Amelii na wieść o ich stosunku XD nie mogłam.
    O kurde Musica zdobył kolejną broń, ale coś mi nie pasuję. Dlaczego zemdlał gdy dotknął tej kosy? Skoro to kosa śmierci to znaczy, że umarł? Nie wiem, a może to nie była jego broń tylko tego nowego... jak on miał na imię? Nie pamiętam XD
    Pozdrawiam i życzę weny. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham kocham jesteś genialna pozdrawiam i weny na inne blogi

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę się zmartwiłam kiedy była mowa o tym że śmierć jest blisko Musici,ale mam nadzieje że nie umrze.Jeśli chodzi o rozdział powiem krótko super Ci wyrzedł ,szczególnie te tajemnicze postacie i strzygi.No to zniecierpliwieniem czekam do piątku.Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń

Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)