Dwa miesiące później
Miłość… to
najpiękniejszy skarb świata, jaki Bóg mógł dać człowiekowi. Dla Natsu i Lucy
był to nowy etap w ich życiu, który zaowocował nowymi doświadczeniami i przede
wszystkim szczęściem. Wcześniej się tak nie czuli. Nie wiedzieli, że mogą
jeszcze tak bardzo się uśmiechać.
- Już niedługo w domu… - stwierdziła Lucy, stojąc przy
barierce statku. Oglądała piękny wschód słońca, który wydawał się jej jeszcze cudowniejszy,
gdy po raz drugi poślubiła Natsu. [Nie mogłam
się powstrzymaćJ Prawie Titanic]
- No, ale chwilę odpoczniemy i znowu w podróż. – Chłopak
podszedł od tyłu, łapiąc ją w talii i tuląc do siebie.
- Ciekawe, jak się ona zakończy? – Zaczęła się nad tym
zastanawiać.
- Tak, jak wszystko… Mamy czas. – Pocałował ją lekko w
policzek, a następnie poszedł w stronę ich kajuty.
- Zaraz dolecimy! – obwieścił Kurtis.
- Nie musisz się tak drzeć!!! – wrzasnęła ,jeszcze nie do
końca obudzona, Akira.
- Ojejku księżniczka obudziła się? – zapytał złośliwie.
- Dzieciak.
- Pawian.
- Pipiludek.
- Pierwotniak.
- Paplaka.
- I jak zawsze! – westchnęła reszta załogi.
- Ciekawe, kiedy się to skończy? – zapytał na głos Musica.
- Kiedy zrozumieją, że są w sobie zakochani – szepnęła mu na
ucho Lucy.
- Co? Oni? – Wskazał na nich palcem, ogromnie się dziwiąc
temu, co powiedziała jego przyjaciółka. Pani Dragneel kiwnęła radośnie głową. –
Cuda się zdarzają na tym świecie.
- Cuda? A jak z tobą i Amelią? – Od kilku miesięcy ją to
zastanawiało, co tak naprawdę łączy tą niezwykłą dwójkę.
- Szczerze? Kiedyś mi się podobała, ale teraz? Pewnie
traktuję ją jak siostrę. – Lucy jakoś nie wierzyła takim wyjaśnieniom, więc po
prostu odeszła.
- Kurczak.
- Gurgul Kataryjski!
- Małpa!
- A ci dalej? – zdziwiła się głośno, wzdychając.
- LUCYYYYY!!!! – Usłyszała donośny krzyk, gdy statek znalazł
się blisko portu. Różowa fala włosów, którą ujrzała cały czas skakała, nie
zwracając nawet na uwagi swojego ojca.
- Amelio!!! – Zaczęła machać w jej stronę blondynka, która
niespodziewanie poczuła, jak ktoś ciągnie za włosy. Odwróciła się i ujrzała
siedzącą w kącie Akirę.
- A jak mnie wygonią? – zadała pytanie, mając przerażenie w
oczach.
- To będziemy mieli spokój. – Zamiast Lucy odpowiedział
Kurtis, który przechodził tuż obok rozmawiających dziewczyn.
- Zamknij się! – wrzasnęła dziewczyna, rzucając czymś w niego. – Dupek! – odparła, gdy
chłopak był już wystarczająco daleko.
- Nie martw się. Amelia to miła osoba, tak samo król, więc
spokojnie. – Lucy kucnęła, a następnie pogłaskała przyjaciółkę po głowie.
- Dzięki. – Statek zatrzymał się. Wszyscy zaczęli powoli z
niego wychodzić.
- Lucyyyyyy!!!! – wrzasnęła różowowłosy księżniczka, skacząc
prosto na blondynkę. – A więc pani Dragon, jak twoje życie… e-ro-ty-czne? –
zapytała ją seksownym głosikiem.
- Po pierwsze już nie pani Dragon, tylko Dragneel. Dwa…
bardzo dobrze. – Szczęka Amelii upadła do samej ziemi.
- Tttttooooo znaczy, że… - zrobiła się cała czerwona,
zaczynając rozmyślać, o tym, co właśnie usłyszała – BĘDĘ CIOCIĄ!?!?
- Co? – wszyscy zapytali się równocześnie.
- Raczej nie, ale kto wie? – odparł Natsu, podchodząc do
swojej żony i całując ją w policzek.
- Proszę państwa, co za zwrot akcji, jakie emocje… idę pisać
książkę. – Odwróciła się na pięcie i pobiegła do swojego pokoju, tak szybko, że
pozostał za nią tylko kurz.
- Oj córeczko… - westchnął głośno król. – Przepraszam za
nią.
- Nic się nie stało – odpowiedziała szczerze Lucy. - A właśnie. – Blondynka chwyciła Akirę, która
wstydliwie chowała się za załogą. – To jest nasza nowa towarzyszka.
- Witam. – Dragon Slayer Wody ukłoniła się lekko.
- No to cudownie! – krzyknął pełen radości król.
- Dragon Slayer … nieźle. – Do dziewczyny przybliżył się
Komui. – Mogę poeksperymentować na tobie? – Takie pytanie zaskoczyło
wszystkich.
- Nie – rzekła spokojnie Akira – A jeśli spróbujesz mnie
dotknąć to cię zabiję. – Cały czas mówiła mając uśmiech na twarzy.
- Ona też potrafi być straszna – stwierdził Natsu.
- A kto niby jeszcze jest straszny? – Lucy spojrzała na
niego szatańskim wzrokiem.
- A nikt… tak sobie mówię. – Zaczął przewracać oczami,
udając, że nie mówił o niej.
- To teraz zostajecie na dłużej? – Komui podszedł do Lucy,
chwytając ją od tyłu.
- Raczej nie. – Natsu wziął jego dłoń i zrzucił ją ze swojej
żony.
- A od kiedy wy takie gołąbeczki?
- Od niedawna – odpowiedział szczerze Dragneel. – Nie
zostaniemy długo, bo nie ma czasu. Musimy dalej lecieć … a gdzie teraz? – Spojrzał na Lucy.
- Hmmm gdzieś niedaleko…
- stwierdziła po chwili namysłu.
- To dlaczego wcześniej tam nie polecieliśmy? Moglibyśmy po
drodze tłuc się w Krainie Żywiołów. – Musica spojrzał na blondynkę surowym
wzrokiem.
- Ja nie wiem, jak te oczy działają!!! – Próbowała się jakoś
obronić. – Wiem, że mamy lecieć w tamtym kierunku. – Pokazała palcem.
- Chyba wiem gdzie. – Nagłe odezwanie się Komui nie
poprawiło załodze humoru. – Cmentarz w Hideraute. Hihihihihi. – Cały czas
śmiejąc się poszedł w stronę zamku.
- Kurcze, a miałam go
zapytać, co się stało z tamtym chłopakiem… Bądź, co bądź wystawiłam go wtedy… -
Lucy wzruszyła ramionami. – To co robimy? – zapytała się na głos. – Lecimy o
razu czy zostajemy i odpoczywamy?
- Lecimy dalej – stwierdził Natsu.
- TY SIĘ LEPIEJ ZAMKNIJ !!! – Cała załoga ryknęła na niego.
- He? – Nie rozumiał, o co chodzi.
- Ty masz na całe 24 h pakiet +18, a my? – Hughes wskazał na
Lucy, która już szykowała się do wymierzenia ostrego ciosu.
- Mam dla ciebie idealne rozwiązanie… - chwila ciszy. - …
też sobie znajdź żonę, chociaż nie wiem, czy któraś cię weźmie.
- TY MAŁY!!!! – Hughesa zaczęli przytrzymać inni załoganci.
- Lecimy! – Nagły odzew kapitana wszystkich wprawił w
osłupienie. – Lepiej teraz mieć to za sobą niż siedzieć bezczynnie i czekać aż
ktoś może nam zwinąć broń…
- A kto może ją wam zabrać? – Król nie wiedział, o co
chodzi, dlatego Kurtis chciał mu wszystko wytłumaczyć, jednak w ostatniej
chwili Lucy przerwała.
- To jest czysto hipotetyczne założenie. – Puściła oczko w
stronę załogi. Nikt nie zrozumiał, o co chodzi, ale uznali, że to jest słodkie
i zamilkli. – A właśnie… Jak daleko jest ten cmentarz?
- Może godzinę drogi stąd – wyjaśnił jej szybko Ustan.
- Trzeba było tak od razu!!! – wrzasnął Musica, machając
ręką, by załoga wsiadła na pokład. – Lecimy, bierzemy i na odpoczynek!!! – Wszyscy
niechętnie wskoczyli. Myśleli, że już sobie odpoczną, jednak z takimi
przywódcami nigdy nic nie wiadomo…
1 godzinę później
Wylądowali
tuz obok cmentarza w Hideraute, który wydawał się być jeszcze mroczniejszy niż
poprzednie, które udało im się „zwiedzić”. Mrok i nic więcej. Gęsta mgła
okrywająca wszystko, nie dawała zobaczyć nawet tego, co mogło się znajdować
przed załogą. Dlatego wszyscy powoli prowadzili statek, uważając na jego
części. Jedno nieszczęśliwe uziemienie i mogliby się stamtąd nie ruszyć.
- Tam jest jakaś wolna przestrzeń. – Lucy wciąż patrzyła
swoimi czerwonymi oczami, dzięki którym mogła wszystko dokładnie zobaczyć.
Wszyscy z załogi pokładali w jej umiejętnościach sporą nadzieję, dlatego
posłusznie poprowadzili statek w miejsce wskazane przez Lucy.
Statek
wylądował. Tak, jak zawsze Musica, Natsu i Lucy poszli rozejrzeć się
zostawiając na straży Akirę i Kurtisa. Szli blisko siebie. Wiedzieli, że w tej
sytuacji nie mogą się zgubić.
- Czujesz coś? – zapytał w końcu zniecierpliwiony Hamrio. –
Bo ja na pewno smród.
- Haha.- Dziewczyna zaśmiała się. - Wiem, że broń jest
blisko, ale nie wiem gdzie dokładnie.
- Chcecie broń? To chodźcie za mną. – Wszyscy z przerażeniem
zaczęli się powoli odwracać, aż w pewnej chwili zamarli. Każde z nich bało się
spojrzeć na tajemniczą osobę, która właśnie wypowiadała te słowa.
- Mężczyźni… proszę! – Wskazała grzecznie Lucy. Natsu
przełknął głośno ślinę, a potem powoli zaczął przekręcać głowę.
- Ach! – wepchnął ciężko. – Żyje – stwierdził po wstępnych
oględzinach. Tajemnicza kobieta, która do nich mówiła, była dziewczyną w wieku
Lucy. Była ubrana w czarny płaszcz sięgający aż po same kostki.
- Oczywiście, że żyję. – Uśmiechnęła się słodko. – To jak?
Zaprowadzić was?
- Bardzo prosimy – odpowiedziała grzecznie Lucy.
- A więc chodźcie za mną. – Zaczęła ich prowadzić pomiędzy
kolejnymi nagrobkami. Nagle zatrzymała się. Spojrzała w prawo, potem w lewo. –
A… - Już chciała coś powiedzieć, gdy nagle jakiś cień przeszedł tuż obok
zebranych ludzi. Szyja dziewczyny na początku pokrywała się tylko cieniutką
strużką krwi, lecz po chwili cała głowa zaczęła się odłączać od reszty ciała,
upadając delikatnie na glebę.
- Aaaaaaaaa!!!! – wrzasnęła cała trójka. – Co się stało? – Niespodziewanie
z ukrycia wyszedł mężczyzna w średnim wieku, był zaniedbany, brudny i strasznie
zirytowany.
- Zabijesz nas? – zapytała niewinnie Lucy.
- Jesteście ludźmi?- Olał jej pytanie
- Tak, tak! – Zaczęli zapewniać.
- To dobrze… - Mężczyzna pochylił się i wziął głowę kobiety
na ręce. – Jestem Gosner, a ta oto pani …. – wskazał na głowę – …to jedna ze strzyg
zamieszkujących te tereny.
- Strzyg? – Członkowie załogi dopytali się, sądząc, że źle
słyszą.
- Tak. Takie żyjące umarlaki, prawie jak wampiry – Wwyjaśnił
mężczyzna, robiąc przy okazji jakieś dziwne miny.
- ZNOWU!? – krzyknęli równocześnie.
- Najpierw nawiedzony dom, a teraz to? Ci Wojownicy nie mają
się gdzie chować?! – Musica cały czas wrzeszczał, próbując okazać swoje
niezadowolenie.
- Wojownicy? Chodzi wam o Smoczych Wojowników? – Gosner
podszedł do nich, patrząc surowym i ostrym wzrokiem.
- Tak właśnie o nich. – Odpowiedziała za wszystkich Lucy. –
Skąd o nich wiesz?
- Lepiej chodźmy o mojej kryjówki. – Zaczął się rozglądać. –
Tutaj nie jest bezpiecznie w ciągu dnia.
Część
załogi nie miała zbyt dużego wyboru. Musieli pójść za tajemniczym mężczyzną, by
móc się więcej dowiedzieć o tym miejscu. Nie chcieli tego robić, gdyż bali się
o swoje życie. Facet niosący w rękach głowę kobiety (nawet jeśli była to
strzyga), to niecodzienny i niezbyt przyjemny widok.
- Tu tutaj – powiedział po chwili Gosner. Ujrzeli małą
kanciapę grabarza, która niezbyt pasowała do miana „kryjówki przed strzygami”.
- Acha … - Musica cicho szepnął do siebie, wchodząc razem z
resztą do „budynku”.
- No to … słucham. – Mężczyzna usiadł na kanapie, na której
zalęgły się już istoty nie z tej ziemi, więc reszta postanowiła stać.
- Jak to ty słuchasz? – zdziwiła się Lucy. – Myślałam, że ty
nam coś powiesz…
- Ja? A muszę? – zapytał niewinnie Gosner.
- A my? Musimy? – Lucy spiorunowała go wzrokiem. – Melody. –
Cieniutkie nicie poleciały w stronę mężczyzny. Jednak ten uśmiechnął się
głupio, a potem machnięciem ręki spalając część broni.
- Co ty robisz?! – Zdenerwowany Natsu odsunął Lucy od
Gosnera. – To my potrzebujemy odpowiedzi! Nie ty! – Machnął na niego palcem.
- Spokojnie, spokojnie! – Mężczyzna wydawał się nadzwyczaj
opanowany. – Powiem wam, co wiem i kim jestem, ale oczekuję odpowiedzi w
zamian.
- Dobrze, ale jeśli jeszcze raz spróbujesz skrzywdzić Lucy …
to cię zabiję! – Dragneel spojrzał ostrym wzrokiem na Gosnera, który wyjął sobie
cygaro i je zapalił.
- Nie skrzywdzę … To tak… jestem dawnym Dragon Slayerem. Nie
wiem, czy wiecie, ale jak jakiś Dragon Slayer odchodzi na „emeryturę” pojawia
się jego następca. Obecnie chyba nim jest jakaś słaba landryna, z kompleksem
szalikowym… - Lucy i Musica ledwo powstrzymywali śmiech.
- To ja nim jestem. – Prawa brew zaczęła drgać chłopakowi ze
złości.
- O… miło poznać. – Gosner pomachał w jego stronę.
- TO NIE JEST ŚMIESZNE!!! – nie dał rady powstrzymać
zachowania swoich towarzyszy.
- No dobra… koniec. Jestem grabarzem, a po pracy zajmuję się
sprzątaniem niepotrzebnych osobników. –
Ponownie podniósł głowę strzygi do góry.
- Musisz to cały czas robić? – zapytał zdegustowany Musica.
– Wiemy, o co ci chodzi.
- Baba – szepnął pod nosem Gosner. – No, a teraz czas na
moje pytania… - Spojrzał piorunująco na wszystkich zebranych. – Co tu robicie i
skąd wiecie o Broniach?
- Jestem synem Natsu I, który założył Sarycję i był jej królem. – Po wypowiedzi Natsu nastała cisza.
- Jestem synem Natsu I, który założył Sarycję i był jej królem. – Po wypowiedzi Natsu nastała cisza.
- Haha!!! – Gosner zaczął głośno się śmiać, uderzając ręką o
swoje udo. – Skąd wyście się urwali? Z psychiatryka?!
- Zamknij się! – Złowrogo ryknęła Lucy. – Jak zamierzasz się
śmiać, to my wychodzimy.- Jako pierwsza skierowała się w stronę wyjścia.
- A gdzie zamierzacie iść? – Dawny Dragon Slayer powoli
zaczął zaczerpywać powietrza. Lucy odwróciła się w jego stronę, ukazując swe
piękne czerwono-krwiste oczy.
- Po broń! – Chwyciła dwóch chłopaków za płaszcze, a
następnie zaczęła ich ciągnąć w kierunku miejsca, gdzie znajdowało się to,
czego szukali.
- Nie idźcie tam!!! – Dla nich takie ostrzeżenie nie miało dla
nich żadnego znaczenia, gdyż o wszystkim decydowała ciągnąca ich Lucy, która
nie była w humorze do rozmów.
- Jednak nie chcę być żonaty – podsumował Musica.
- Jest nawet fajnie… pomyśl o zaletach. Nie musimy teraz iść
na piechotę. – Lucy jednak miała wystarczająco dobry słuch, więc po tej
wypowiedzi puściła dwójkę prosto na jeden z nagrobków.
- Au! – krzyknęli równocześnie.
- Cieszcie się, bo jesteśmy na miejscu – odparła dziewczyna,
wskazując na grobowiec jakiegoś Karathiela …
- Straszne. – Natsu zaczął powoli podnosić się, otrzepując z
brudów.
- Jedzenie … - Słysząc czyjś głos od razu się przerazili.
Zaczęli rozglądać dookoła, by zobaczyć kto się na nich czai. Już po chwili
żałowali swoich decyzji. Z cienia zaczęły się wyłaniać kolejne sylwetki kobiet,
podobnych do tamtej, którą zabił Gosner.
- No pięknie! – krzyknął Musica. – Zginiemy. No dobra …
Gajeel. – Jego ciało pokryło się metalową pokrywą, chroniącą ją przed atakami z
zewnątrz.
- Kiedy się tego nauczyłeś? – spytał zdziwiony Natsu.
- Podczas walki w Krainie Żywiołów – odpowiedział mu
mężczyzna.
- Hinre, Ernih. – Lucy przywołała dwójkę bliźniaków, którzy
tkwili we włóczniach zdobytych w poprzedniej przygodzie.
- Armino. – Powietrze zawirowało, lekko odsuwając zasłonę
mgłową.
Strzygi
podchodziły coraz bliżej i bliżej. Przygotowywały się do ataku, były gotowe
rzucić się na przeciwnika i pożreć go w całości. Niespodziewanie cofnęły się, a
następnie uciekły, gdzie pieprz rośnie.
- Co się właśnie stało? – zapytała zdziwiona Lucy.
- Coś je wystraszyło … - To stwierdzenie wprawiło wszystkich
w lekkie zakłopotanie.
- Czy to coś nie stoi przypadkiem za nami? – Musica
przełknął głośno ślinę, a następnie ze wszystkimi zaczął się powoli odwracać.
- Witam. Mam na imię Karathiel. – Unoszący się kilkanaście
centymetrów nad ziemią duch odezwał się do zebranych członków załogi, który
zamarli na jego widok.
- Dudududududuch!!! – wrzasnęli, robiąc się cali zszarzali.
- Proszę. Wysłuchajcie mnie. – Smutna twarz mężczyzny, jego
zakrwawiona twarz… To wszystko sprawiło, że Lucy coś zrozumiała. Podeszła do
niego i zaczęła się dokładnie mu przyglądać.
- Zeref? – zapytała, nie mogąc pojąć, kogo tak naprawdę
widzi. Jednak przypominał on Czarnego Maga, którego kiedyś spotkali.
- A więc znasz mojego brata? – Na twarzy miał delikatny
uśmiech. Patrzył wciąż na Lucy, jak na osobę bardzo ważną, taką którą się
kocha. – Przypominasz mi królową. – Dziewczyna widziała matkę Natsu i w
niewielkim stopniu była do niej podobna, a przynamniej ona tak uważała. – Ona
też mnie się nie bała.
- Rozumiem… Mam pytanie. Czy dostaniemy Świętą Broń? – Spojrzała
na grobowiec, znajdujący się tuż obok nich.
- Oddam, ale tylko jemu. – Jego palec powędrował w stronę Musici.
Tamten zdziwił się ogromnie. – Śmierć jest najbliżej niego, a więc on dostanie
Kosę Śmierci.
- Dziękuję. – Musica ukłonił się lekko. – Ale dlaczego ty
tutaj … jesteś? – Nie wiedział, jak ma zadać to pytanie.
- W moich dłoniach była śmierć. – Spojrzał na swoje ręce, a
następnie machnął palcem. Wokół nich zaczęły się zbierać po kolei duchy.
Niektóre z nich były rozszarpane, z ranami, nie mające kończyn. Najróżniejsze.
– Są to duchy tych, którzy zginęli podczas ataku szału Acnologii.
- Straszne – stwierdziła Lucy, patrząc na cierpiące duchy. –
Nie można im pomóc.
- Wkroczycie na TĘ drogę i zniszczycie ją. Wtedy odzyskają
wolność. – Po tych słowach Natsu nie czekał. Wparował do krypty, wziął broń,
która tak po prostu leżała na grobowcu i przyniósł ją przyjacielowi.
- Masz! – Podał mu kosę. Musica chwilę stał, zastanawiając
się, co powinien zrobić. Nie był do końca pewien, ale nie mógł stchórzył.
- Ach! – westchnął głęboko, a następnie zaczął sięgać do
broni.
- ZOSTAW JĄ!!! – usłyszeli krzyk dobiegający z oddali. W ich
stronę zaczął biec Gosner, jednak było za późno. Musica zdążył dotknął kosy i
osunąć się na Ziemię Śmierci.
Ciąg dalszy nastąpi w
rozdziale 32 „Porażka i decyzja”
PROSZĘ PRZECZYTAJ!!!
Drogi czytelniku
Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)
Rozdział fajny, a Musice znów coś się dzieje... Mogli się posłuchać senpaia Natsu.... chociaż nie wybaczę mu tego opisu xD Oby tylko Natsu i Lucy nie okazali się w jakiś sposób spokrewnieni bo cię zabije. Czy te strzygi to tylko kobiety? Jak mam być szczera to nie wiem co jeszcze skomentować...
OdpowiedzUsuńCo do spisu treści... nie zaglądam tam często więc nie wiem o co chodzi, ale co zauważyłam:
Jest już wyznaczony koniec
Będzie epilog
zaraz koniec sagi
Ta saga ma więcej niż 9 rozdziałów (a poprzednie dwie tak miały)
I tytuł nowej sagi daje mi do myślenia, łącząc z obrazkiem - wrócą smoki!!!!!
na logikę - Natsu i Lucy wrócą do przyjaciół~~
i tego właśnie nie mogę się doczekać.... brakuje mi ich mocy i FT, troszku szkoda, że żaden z twoich blogów nie ma takiej normalnej tematyki...
Ślem wenę, chociaż wydaje mi się, że już skończyłaś pisać tego bloga... a właśnie... nie widzę nigdzie procentów
A i jeszcze... tam u góry jest taki fragment
Usuń"wrzasnęła różowowłosy księżniczka"
a tak to żadne błędy nie rzuciły mi się w oczy.
bo już nie wpisuję i niestety jeszcze nie skończyłam pisać tego bloga, a chodziło mi ogólnie o to, że jeszcze kilka tygodni i KONIEC :) Dużo miałaś tych pomysłów i jestem szczęśliwa, że zaskoczę :)
UsuńYey ! Świetny rozdział :D Takie super pocieszenie na I dzień szkoły ^^. Wow.. Z każdą kolejną częścią robi się coraz ciekawiej. No nic.. Co tu dużo mówić ? Rozdział genialny z resztą jak zawsze :D Pozdrawiam i czekam na nexta :3
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale pomyślałam, że Musica mógł stać się (tak jakby) Shinigami... Ale to tylko moja wybujała wyobraźnia :D Ach, jak mi się podoba tytuł ostatniej sagi :) "Powrót". W końcu wrócą do FT :) Przynajmniej mam taką nadzieję :D Ten rozdział jest jedną z niewielu rzeczy, które mnie dzisiaj uszczęśliwiły (rozpoczęcie roku :'(). A już się bałam, że jak wrócą do stolicy, to się dowiedzą, że ktoś umarł, czy coś w ten deseń. Bogu dzięki, że się myliłam :)
OdpowiedzUsuńNo to teraz trzeba wytrwać do następnego rozdziału.
Pozdrawiam i nadal życzę weny :D
Nie mogę się doczekać następnej części! Rozdział super!! Mam nadzieje, że dasz radę pisać dalej mimo szkoły. ;-)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa o co chodziło z tym, ze śmierć jest blisko Musiki, ale cóż pewnie się dowiem w piątek :-D
Po pierwsze ... jestem studentką, więc jeszcze miesiąc wakacji.
UsuńPo drugie ... Musica jest blisko śmierci, to już po części zostało powiedziane :)
SUER!!!!!!Ciekawy, Śmieszny, Romantyczny. Małe pytanko czy będzie ''mały'' Natsu lub Lucy? bo to pytanie nie daje mi spokoju ale rozdział zaj****ty. Życzę dużo weny na resztę rozdziałów.
OdpowiedzUsuńMoże będzie, a może nie będzie :)
UsuńPowiedziałam, że od razu jak wstawisz to przeczytam. Gomen, ale pisałam rozdział na swojego bloga.
OdpowiedzUsuńAle rozdział genialny. :D Najlepsza była reakcja Amelii na wieść o ich stosunku XD nie mogłam.
O kurde Musica zdobył kolejną broń, ale coś mi nie pasuję. Dlaczego zemdlał gdy dotknął tej kosy? Skoro to kosa śmierci to znaczy, że umarł? Nie wiem, a może to nie była jego broń tylko tego nowego... jak on miał na imię? Nie pamiętam XD
Pozdrawiam i życzę weny. :D
kocham kocham jesteś genialna pozdrawiam i weny na inne blogi
OdpowiedzUsuńTrochę się zmartwiłam kiedy była mowa o tym że śmierć jest blisko Musici,ale mam nadzieje że nie umrze.Jeśli chodzi o rozdział powiem krótko super Ci wyrzedł ,szczególnie te tajemnicze postacie i strzygi.No to zniecierpliwieniem czekam do piątku.Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuń