Trzy lata później…
Jej
piękne, długie, blond, sięgające aż do pasa włosy falowały na ciepłym, letnim
wietrze. Stała wśród majestatycznych wysp unoszących się nad pustą
przestrzenią. Promienie słoneczne padały na jej twarz, ogrzewając ją. Czuła się
wspaniale. Wiedziała, że może wracać, że nie będzie już wstydziła się za swoje
klęski i niepowodzenia. Była silna, opanowała w pełni te moce. Zacisnęła swoją
pięść, patrząc na nią z nostalgią w oczach. Uśmiechnęła się delikatnie, a
następnie odwróciła się. [Jestem zła, że nikt nie czyta moich informacji na
końcu, więc coś tutaj dopowiem… komentujcie, bo potrzebuje weny, a ona zawsze
przychodzi od tej strony!!! Zostawiam jedno pytanko na sam koniec ;)]
- Dziękuję – powiedziała do staruszki, która stała za nią, bacznie się jej przyglądając.
- A proszę moje drogie dziecko. – Kobieta uśmiechnęła się do niej szeroko. – Teraz idziesz po NICH?
- Oczywiście, że tak. Nie mogę się już doczekać! – odpowiedziała jej szczerze. – Jak już będzie po wszystkim … wrócę – obiecała szamance. – Na pewno wrócę! – Delikatnie machnęła ręką. Po chwili tuż przed nią pojawił się portal, o kolorze złota, który wirował tuż przed dziewczyną, czekając aż w niego wejdzie. – Do widzenia… babciu. – Pomachała jej, a potem weszła do wnętrza koła.
- Lucy? – Usłyszała znajomy głos. Nie czekała. Szybko pobiegła w stronę ukochanego, by rzucić się mu na szyję i z całej siły zbić w usta. – Tęskniłem kochanie.
- Ja też tęskniłam. – Wtuliła się w niego z całej siły, tak jakby nigdzie nie chciała więcej go puszczać bez siebie.
- A mnie nikt nie przytuli? – Oboje zaśmiali się, gdy zobaczyli stojącego Gosnera z otwartymi ramionami. – No trudno – powiedział zrezygnowany, gdy domyślił się, że Lucy nie puści swojego męża.
- I jak tam trening? – zapytała go szybko, wiedząc że ciekawość zaraz ją zeżre.
- Żyję i to się liczy! – rzekł pewnym głosem. – A ty jak tam?
- Teraz nikt mi nie podskoczy! – Napięła swój biceps. – Normalnie mięśnie ze stali.
- Ty nie pomawiaj się po Gajeelu. – Przyciągnął ją do siebie i ponownie pocałował.
- Czuje się odrzucony – szepnął Gosner do samego siebie. – SŁUCHAJCIE!!! – wrzasnął na cały cmentarz tak bardzo, że zmarli mogliby wstać ze swoich grobów.
- Jak głośno. – Lucy zatkała swoje uszy z wrażenia. – Żyjesz Natsu? – Spojrzała na swojego męża, jednak ten zemdlał na stojąco, doznając poważnego uszkodzenia słuchu. – Ty debilu, coś mu zrobił? – Wściekła pani Dragneel podeszła do grabarza i z całej siły uderzyła go w głowę.
- Dobrze… żyję. – Natsu odezwał się, by dać jakikolwiek znak. – Ojejku. Może chodźmy do Musici? Pewnie już zaczyna się o nas martwić.
- Mając trening Komui’em? Pewnie spędzili te trzy lata cały czas podglądając panienki. – Blondynka podeszła do niego. Nagle zatrzymała się i machnęła ręką tuż nad jego głową. – U…urosłeś? – zapytała niepewnie.
- A ja wiem? Chyba nie powinienem być wyższy? Chociaż … - skierował wzrok na swoją żonę - … faktycznie zrobiłaś się jakaś mniejsza.
- Zamknij się! – syknęła ostro.
- No to lecimy do Musici! – Szybko odwrócił się, zaczynając zmierzać w nieznanym nikomu kierunku.
- Chodź tu! – rozkazała blondynka. – I mnie nie denerwuj! – Patrząc na niego surowym wzrokiem, prawiła mu morały. Gosner stał tylko i śmiał się z całej tej sytuacji.
- Może na serio już idźcie? – Zaczął ich poganiać. – Pewnie ten koleżka na was czeka – przypomniał im grzecznie.
- Dziękuję za wszystko! – Natsu ukłonił się przed nim. – Naprawdę mi pomogłeś.
- Oj idź już mały. Zrobiłem to, co powinienem zrobić już dawno temu. Dokończcie to, co zaczęli przodkowie, by odzyskać wymarzony spokój. – Uśmiechnął się do niego szeroko.
- Ale i tak dziękuję. – Różowowłosy odwrócił się, a następnie zaczął iść do Lucy, która wciąż na niego czekała.
- Czekajcie! – zawołał za nimi. – Co zrobicie, jak wrócicie kiedyś do Fiore? – Oboje odwrócili się w jego kierunku.
- Zemścimy się! – odpowiedzieli jednocześnie.
- Powodzenia! – Blondynka chwyciła swojego męża za dłoń, a następnie oboje zniknęli jak kamfora, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.
Wielka, piaszczysta pustynia, która na pierwszy rzut oka wydawała się nie mieć żadnych granic, była kolejnym przystankiem Natsu i Lucy, którzy mieli z tamtego miejsca zabrać swojego „ukochanego” kapitana. Wydawało im się, że trafią na nich dość szybko. Nic bardziej mylnego. Pomimo ciągłych poszukiwań, nie mogli natrafić na jego ślad.
- Może już wrócili? – zaproponowała Lucy. Nagle poczuła, jak coś dotyka jej nogi. Spojrzała w dół i ujrzała wyłaniającą się z piachu rękę, która niespodziewanie chwyciła ją za kostkę. – ZOMBIE! – pisnęła na całą pustynię. – Natsu ratuj!
- Zaraz… - Chłopak przykucnął, by dotknąć tajemniczej rączki. Chwycił za nią i zaczął ciągnąć w górę. – To …Musica.
- He? – Lucy nie wierzyła, dlatego szybko dołączyła do swojego męża, by zacząć odkopywać tajemniczą istotę. – O cholera! Na serio! – stwierdziła, gdy było widać coraz większe partie ciała. – On żyje?
- WODY!!! – Niespodziewanie krzyknął Hamrio, przy okazji nieźle napędzając stracha małżeństwu.
- Jak tam? Gołąbeczki? – Spojrzeli w kierunku, z którego przyszli. Nie wierzyli własnym oczom. Na samym środku siedział sobie radosny Komui, popijając sobie jakiś napój pod parasolkami. – Widzę, że znaleźliście to „coś”.
- Uciekamy – szepnęła cicho Lucy, chwytając Musicę i Natsu za ręce.
- Nigdy się do tego nie przyzwyczaję – powiedział szczerze różowowłosy, upadając na podłogę pałacową. – No i jesteśmy … w domu?
- Nie wierzę… - Usłyszeli czyjś głos. Równocześnie odwrócili się, by skierować swój wzrok na zapłakaną księżniczkę, która stała w drzwiach do jadalni. – WRÓCILI! – krzyknęła na cały pałac.
- Tak. Wróciliśmy! – rzekła z uśmiechem na twarzy Lucy. – Niestety… pewnie zaraz znowu wyruszymy w podróż.
- Tak, ale tym razem ostatnią. – Amelia szła powoli do przodu, nie będąc w stanie pohamować swoich łez.
- A! – Niespodziewanie Musica podniósł się. – Żyję? Gdzie ten potwór? Jego do psychiatryk trza dać! – Jego wzrok zatrzymał się na różowowłosej księżniczce, która patrzyła na niego łagodnym i delikatnym spojrzeniem. – No co? Nie mów mi, że… - Nie zdążył dokończyć, gdyż dziewczyna rzuciła się mu w ramiona, by następnie wbić się w jego popękane usta.
- CO!? – wrzasnęli równocześnie zszokowani Natsu i Lucy.
- Czy ja widzę to, co widzę? – zapytała na głos blondynka.
- No chyba, bo ja też widzę, to co ty widzisz i my widzimy … cholera…
- Co się dzieje? – Do sali weszła znana im Dragon Slayer Wody, która według nich jakoś się zmieniła. Nie wiedzieli tylko, jak? – Natsu, Lucy i …ty! – Wskazała palcem na Musicę, który wciąż siedział zamurowany po ataku Amelii.
- Jejku, co tak krzyczycie? – Znali ten głos. Coraz więcej zaczęło się pojawiać w pomieszczeniu … tak … coraz więcej. – Obudziliście małego. – Kurtis wskazał na niebieskowłose dziecko, które trzymał w swoich ramionach.
- WASZE?! – ponownie krzyknęli zdziwieni państwo Dragneel.
- Oczywiście – odpowiedziała z uśmiechem na twarzy Akira, tuląc się do zaróżowionego Kurtisa. – I widzicie! Byłam pierwsza!
- No właśnie widzimy. – Natsu przejechał wzrokiem tulącą się parę z dzieckiem. – Kiedy my będziemy mieli? – Spojrzał słodkim wzrokiem na Lucy.
- Nie wiem… - Odwróciła swoją głowę. Wszyscy zamilkli z wrażenie, kiedy ujrzeli pojedyncze krople łez spadające na kamienną posadzkę.
- Coś nie tak powiedziałem? – zapytał Natsu, który mam dziwne przeczucia, co do tej sprawy.
- Ja chcę dzieci, ale póki nie rozwiążemy tych wszystkich spraw…nie możemy mieć! – Upadła na podłogę, totalnie się rozpłakając.
- Już niedługo. – Uklęknął obok niej, a następnie wtulił się w nią.
- Jaka wspaniała para! – Nagle obok nich pojawił się radosny Komui, zajadający udko z kurczaka. – Masz teraz Amelia materiał na książkę, więc … NIE MUSISZ SZUKAĆ INSPIRACJI W TYM CZYMŚ! – Wskazał na Musicę, który upadł na ziemię, jakby został przeszyty strzałą.
- I coś narobił!? – skarciła go siostra. – A wypchaj się! Zawsze odstraszasz potencjalnych narzeczonych! Dobra. Jutro wychodzę za mąż!
- Za kogo? – zapytał zdziwiony Musica.
- Za ciebie – postanowiła dziewczyna.
- He? Że.. ja… - Hamrio znowu padł na ziemie, tym razem nie mając ani krztyny siły, by się podnieść.
- IDZIEMY!!! – Wściekły Komui chwycił Natsu i Lucy za ręce, a następnie zaczął ich ciągnąć do swojego gabinetu. – Jak ta mała może! Ja dam jej ślub. Wyjdzie za mąż, jak mnie do grobu wsadzi. Nie pozwolę jej nawet na krok odejść. I taki Musica? Żałosne. Już wolałbym, żeby za koguta wyszła.
- Koguta? – zapytał cicho Natsu. – A on z tym ciągnięciem zaraził się od ciebie czy jak? – Spojrzał na swoją żonę, jednak już po chwili wiedział, że lepiej było nie pytać. – A gdzie nas ciągniesz?
- Oczywiście, że do mnie! Przecież dam ci miecz, więc się teraz ZAMKNIJ!!! – Dragneel grzecznie się posłuchał, uciekając przed wzrokiem księcia.
Dotarli, a raczej zostali dostarczeni po kilkunastu minutach do pokoju należącego tylko i wyłącznie do niego, gdzie trzymał najcenniejsze przedmioty, które znaleźli święci poszukiwacze. Dlatego właśnie tam był trzymany ważny artefakt, który dawniej należał do pierwszego króla Sarycji, Natsu I.
- Chyba nadszedł ten czas – stwierdził Komui, który podszedł do schowka, w którym trzymał Świętą Broń przeznaczoną dla Natsu Dragneela. – Chciałem ci dać ją wcześniej, ale ukazała się mi postać twojego ojca, który zabronił mi dawać tobie wcześniej taką zabawkę. – Podszedł do różowowłosego, a następnie na wyciągniętych rękach podał mu miecz, zawinięty w delikatnie płótno.
- To … jest ten miecz? – Nie widział całości, ale czuł wspaniałą i potężną moc bijącą z artefaktu.
- Tak – odpowiedział mu spokojnym głosem książę.
- Niesamowite i zarazem straszne. – Chłopak delikatnie uśmiechnął się, jednak po chwili to szczęście znikło, tak jakby wszystko od samego początku było tylko iluzją.
- Coś się stało? – Zaniepokojona Lucy podeszła do niego, by chwycić go za rękę i dodać mu otuchy, której tak bardzo potrzebował.
- Wiem, że to dziwne, ale nie chcę tego. – Wskazał na przedmiot, spoczywający wciąż na dłoniach Komui’a. – Mój ojciec był królem, a ja jestem nikim.
- Twój ojciec na pewno chciałby, by jego syn dzierżył broń, za którą poświęcił swoje życie. – Lucy zabrała przedmiot od księcia, a następnie podsunęła przedmiot pod sam nos Dragneela. – Masz i nie marudź! – Wskazała wzrokiem na miecz. Natsu zaśmiał się słodko, chwycił swoją żonę za głowę, przybliżył się do niej, a na sam koniec delikatnie pocałował ją w czoło.
- Cieszę się, że „wtedy” zdecydowałem się uciec.
- A właśnie! Zawsze mnie to nurtowało – odezwał się Komui. – Dlaczego zdecydowałeś się uciec, a nie pomóc swojej gildii?
- Ja… - zaczął się zastanawiać - … sam do końca nie wiem, ale coś kazało mi to zrobić. Jakoś nie wierzę w przeznaczenie, więc co mogło być powodem takiej decyzji?
- Najlepiej zapytaj się, o to ojca. On zapewne ci odpowie. – Lucy wepchnęła mu do rąk zawiniętą broń. Chłopak przełkną głośno ślinę, wziął głęboki oddech, a następnie dotknął miecza przeznaczenia.
- Dziękuję – powiedziała do staruszki, która stała za nią, bacznie się jej przyglądając.
- A proszę moje drogie dziecko. – Kobieta uśmiechnęła się do niej szeroko. – Teraz idziesz po NICH?
- Oczywiście, że tak. Nie mogę się już doczekać! – odpowiedziała jej szczerze. – Jak już będzie po wszystkim … wrócę – obiecała szamance. – Na pewno wrócę! – Delikatnie machnęła ręką. Po chwili tuż przed nią pojawił się portal, o kolorze złota, który wirował tuż przed dziewczyną, czekając aż w niego wejdzie. – Do widzenia… babciu. – Pomachała jej, a potem weszła do wnętrza koła.
- Lucy? – Usłyszała znajomy głos. Nie czekała. Szybko pobiegła w stronę ukochanego, by rzucić się mu na szyję i z całej siły zbić w usta. – Tęskniłem kochanie.
- Ja też tęskniłam. – Wtuliła się w niego z całej siły, tak jakby nigdzie nie chciała więcej go puszczać bez siebie.
- A mnie nikt nie przytuli? – Oboje zaśmiali się, gdy zobaczyli stojącego Gosnera z otwartymi ramionami. – No trudno – powiedział zrezygnowany, gdy domyślił się, że Lucy nie puści swojego męża.
- I jak tam trening? – zapytała go szybko, wiedząc że ciekawość zaraz ją zeżre.
- Żyję i to się liczy! – rzekł pewnym głosem. – A ty jak tam?
- Teraz nikt mi nie podskoczy! – Napięła swój biceps. – Normalnie mięśnie ze stali.
- Ty nie pomawiaj się po Gajeelu. – Przyciągnął ją do siebie i ponownie pocałował.
- Czuje się odrzucony – szepnął Gosner do samego siebie. – SŁUCHAJCIE!!! – wrzasnął na cały cmentarz tak bardzo, że zmarli mogliby wstać ze swoich grobów.
- Jak głośno. – Lucy zatkała swoje uszy z wrażenia. – Żyjesz Natsu? – Spojrzała na swojego męża, jednak ten zemdlał na stojąco, doznając poważnego uszkodzenia słuchu. – Ty debilu, coś mu zrobił? – Wściekła pani Dragneel podeszła do grabarza i z całej siły uderzyła go w głowę.
- Dobrze… żyję. – Natsu odezwał się, by dać jakikolwiek znak. – Ojejku. Może chodźmy do Musici? Pewnie już zaczyna się o nas martwić.
- Mając trening Komui’em? Pewnie spędzili te trzy lata cały czas podglądając panienki. – Blondynka podeszła do niego. Nagle zatrzymała się i machnęła ręką tuż nad jego głową. – U…urosłeś? – zapytała niepewnie.
- A ja wiem? Chyba nie powinienem być wyższy? Chociaż … - skierował wzrok na swoją żonę - … faktycznie zrobiłaś się jakaś mniejsza.
- Zamknij się! – syknęła ostro.
- No to lecimy do Musici! – Szybko odwrócił się, zaczynając zmierzać w nieznanym nikomu kierunku.
- Chodź tu! – rozkazała blondynka. – I mnie nie denerwuj! – Patrząc na niego surowym wzrokiem, prawiła mu morały. Gosner stał tylko i śmiał się z całej tej sytuacji.
- Może na serio już idźcie? – Zaczął ich poganiać. – Pewnie ten koleżka na was czeka – przypomniał im grzecznie.
- Dziękuję za wszystko! – Natsu ukłonił się przed nim. – Naprawdę mi pomogłeś.
- Oj idź już mały. Zrobiłem to, co powinienem zrobić już dawno temu. Dokończcie to, co zaczęli przodkowie, by odzyskać wymarzony spokój. – Uśmiechnął się do niego szeroko.
- Ale i tak dziękuję. – Różowowłosy odwrócił się, a następnie zaczął iść do Lucy, która wciąż na niego czekała.
- Czekajcie! – zawołał za nimi. – Co zrobicie, jak wrócicie kiedyś do Fiore? – Oboje odwrócili się w jego kierunku.
- Zemścimy się! – odpowiedzieli jednocześnie.
- Powodzenia! – Blondynka chwyciła swojego męża za dłoń, a następnie oboje zniknęli jak kamfora, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.
Wielka, piaszczysta pustynia, która na pierwszy rzut oka wydawała się nie mieć żadnych granic, była kolejnym przystankiem Natsu i Lucy, którzy mieli z tamtego miejsca zabrać swojego „ukochanego” kapitana. Wydawało im się, że trafią na nich dość szybko. Nic bardziej mylnego. Pomimo ciągłych poszukiwań, nie mogli natrafić na jego ślad.
- Może już wrócili? – zaproponowała Lucy. Nagle poczuła, jak coś dotyka jej nogi. Spojrzała w dół i ujrzała wyłaniającą się z piachu rękę, która niespodziewanie chwyciła ją za kostkę. – ZOMBIE! – pisnęła na całą pustynię. – Natsu ratuj!
- Zaraz… - Chłopak przykucnął, by dotknąć tajemniczej rączki. Chwycił za nią i zaczął ciągnąć w górę. – To …Musica.
- He? – Lucy nie wierzyła, dlatego szybko dołączyła do swojego męża, by zacząć odkopywać tajemniczą istotę. – O cholera! Na serio! – stwierdziła, gdy było widać coraz większe partie ciała. – On żyje?
- WODY!!! – Niespodziewanie krzyknął Hamrio, przy okazji nieźle napędzając stracha małżeństwu.
- Jak tam? Gołąbeczki? – Spojrzeli w kierunku, z którego przyszli. Nie wierzyli własnym oczom. Na samym środku siedział sobie radosny Komui, popijając sobie jakiś napój pod parasolkami. – Widzę, że znaleźliście to „coś”.
- Uciekamy – szepnęła cicho Lucy, chwytając Musicę i Natsu za ręce.
- Nigdy się do tego nie przyzwyczaję – powiedział szczerze różowowłosy, upadając na podłogę pałacową. – No i jesteśmy … w domu?
- Nie wierzę… - Usłyszeli czyjś głos. Równocześnie odwrócili się, by skierować swój wzrok na zapłakaną księżniczkę, która stała w drzwiach do jadalni. – WRÓCILI! – krzyknęła na cały pałac.
- Tak. Wróciliśmy! – rzekła z uśmiechem na twarzy Lucy. – Niestety… pewnie zaraz znowu wyruszymy w podróż.
- Tak, ale tym razem ostatnią. – Amelia szła powoli do przodu, nie będąc w stanie pohamować swoich łez.
- A! – Niespodziewanie Musica podniósł się. – Żyję? Gdzie ten potwór? Jego do psychiatryk trza dać! – Jego wzrok zatrzymał się na różowowłosej księżniczce, która patrzyła na niego łagodnym i delikatnym spojrzeniem. – No co? Nie mów mi, że… - Nie zdążył dokończyć, gdyż dziewczyna rzuciła się mu w ramiona, by następnie wbić się w jego popękane usta.
- CO!? – wrzasnęli równocześnie zszokowani Natsu i Lucy.
- Czy ja widzę to, co widzę? – zapytała na głos blondynka.
- No chyba, bo ja też widzę, to co ty widzisz i my widzimy … cholera…
- Co się dzieje? – Do sali weszła znana im Dragon Slayer Wody, która według nich jakoś się zmieniła. Nie wiedzieli tylko, jak? – Natsu, Lucy i …ty! – Wskazała palcem na Musicę, który wciąż siedział zamurowany po ataku Amelii.
- Jejku, co tak krzyczycie? – Znali ten głos. Coraz więcej zaczęło się pojawiać w pomieszczeniu … tak … coraz więcej. – Obudziliście małego. – Kurtis wskazał na niebieskowłose dziecko, które trzymał w swoich ramionach.
- WASZE?! – ponownie krzyknęli zdziwieni państwo Dragneel.
- Oczywiście – odpowiedziała z uśmiechem na twarzy Akira, tuląc się do zaróżowionego Kurtisa. – I widzicie! Byłam pierwsza!
- No właśnie widzimy. – Natsu przejechał wzrokiem tulącą się parę z dzieckiem. – Kiedy my będziemy mieli? – Spojrzał słodkim wzrokiem na Lucy.
- Nie wiem… - Odwróciła swoją głowę. Wszyscy zamilkli z wrażenie, kiedy ujrzeli pojedyncze krople łez spadające na kamienną posadzkę.
- Coś nie tak powiedziałem? – zapytał Natsu, który mam dziwne przeczucia, co do tej sprawy.
- Ja chcę dzieci, ale póki nie rozwiążemy tych wszystkich spraw…nie możemy mieć! – Upadła na podłogę, totalnie się rozpłakając.
- Już niedługo. – Uklęknął obok niej, a następnie wtulił się w nią.
- Jaka wspaniała para! – Nagle obok nich pojawił się radosny Komui, zajadający udko z kurczaka. – Masz teraz Amelia materiał na książkę, więc … NIE MUSISZ SZUKAĆ INSPIRACJI W TYM CZYMŚ! – Wskazał na Musicę, który upadł na ziemię, jakby został przeszyty strzałą.
- I coś narobił!? – skarciła go siostra. – A wypchaj się! Zawsze odstraszasz potencjalnych narzeczonych! Dobra. Jutro wychodzę za mąż!
- Za kogo? – zapytał zdziwiony Musica.
- Za ciebie – postanowiła dziewczyna.
- He? Że.. ja… - Hamrio znowu padł na ziemie, tym razem nie mając ani krztyny siły, by się podnieść.
- IDZIEMY!!! – Wściekły Komui chwycił Natsu i Lucy za ręce, a następnie zaczął ich ciągnąć do swojego gabinetu. – Jak ta mała może! Ja dam jej ślub. Wyjdzie za mąż, jak mnie do grobu wsadzi. Nie pozwolę jej nawet na krok odejść. I taki Musica? Żałosne. Już wolałbym, żeby za koguta wyszła.
- Koguta? – zapytał cicho Natsu. – A on z tym ciągnięciem zaraził się od ciebie czy jak? – Spojrzał na swoją żonę, jednak już po chwili wiedział, że lepiej było nie pytać. – A gdzie nas ciągniesz?
- Oczywiście, że do mnie! Przecież dam ci miecz, więc się teraz ZAMKNIJ!!! – Dragneel grzecznie się posłuchał, uciekając przed wzrokiem księcia.
Dotarli, a raczej zostali dostarczeni po kilkunastu minutach do pokoju należącego tylko i wyłącznie do niego, gdzie trzymał najcenniejsze przedmioty, które znaleźli święci poszukiwacze. Dlatego właśnie tam był trzymany ważny artefakt, który dawniej należał do pierwszego króla Sarycji, Natsu I.
- Chyba nadszedł ten czas – stwierdził Komui, który podszedł do schowka, w którym trzymał Świętą Broń przeznaczoną dla Natsu Dragneela. – Chciałem ci dać ją wcześniej, ale ukazała się mi postać twojego ojca, który zabronił mi dawać tobie wcześniej taką zabawkę. – Podszedł do różowowłosego, a następnie na wyciągniętych rękach podał mu miecz, zawinięty w delikatnie płótno.
- To … jest ten miecz? – Nie widział całości, ale czuł wspaniałą i potężną moc bijącą z artefaktu.
- Tak – odpowiedział mu spokojnym głosem książę.
- Niesamowite i zarazem straszne. – Chłopak delikatnie uśmiechnął się, jednak po chwili to szczęście znikło, tak jakby wszystko od samego początku było tylko iluzją.
- Coś się stało? – Zaniepokojona Lucy podeszła do niego, by chwycić go za rękę i dodać mu otuchy, której tak bardzo potrzebował.
- Wiem, że to dziwne, ale nie chcę tego. – Wskazał na przedmiot, spoczywający wciąż na dłoniach Komui’a. – Mój ojciec był królem, a ja jestem nikim.
- Twój ojciec na pewno chciałby, by jego syn dzierżył broń, za którą poświęcił swoje życie. – Lucy zabrała przedmiot od księcia, a następnie podsunęła przedmiot pod sam nos Dragneela. – Masz i nie marudź! – Wskazała wzrokiem na miecz. Natsu zaśmiał się słodko, chwycił swoją żonę za głowę, przybliżył się do niej, a na sam koniec delikatnie pocałował ją w czoło.
- Cieszę się, że „wtedy” zdecydowałem się uciec.
- A właśnie! Zawsze mnie to nurtowało – odezwał się Komui. – Dlaczego zdecydowałeś się uciec, a nie pomóc swojej gildii?
- Ja… - zaczął się zastanawiać - … sam do końca nie wiem, ale coś kazało mi to zrobić. Jakoś nie wierzę w przeznaczenie, więc co mogło być powodem takiej decyzji?
- Najlepiej zapytaj się, o to ojca. On zapewne ci odpowie. – Lucy wepchnęła mu do rąk zawiniętą broń. Chłopak przełkną głośno ślinę, wziął głęboki oddech, a następnie dotknął miecza przeznaczenia.
„ Nie dając człowiekowi drugiej szansy,
sami wplątujemy się w nieskończoną nić nienawiści. ”
Ola Rolaka Ri
Ola Rolaka Ri
Białe światło otoczyło całe ciało Dragneela, który
wciąż czekał na ponowne spotkanie ze swoim ojcem. Jednak im bardziej czas
mijał, tym mniejsze miał nadzieje, że go ujrzy. Nie wierzył, że król nie chce
się z nim spotkać. Ze swoim jedynym synem. Niespodziewanie światło upadło na
ziemię, tak jakby było poranną mgłą, znikającą w sekundę z oczu człowieka. Z lekka zdziwiony Natsu zaczął rozglądać się
dookoła, próbując dowiedzieć się, gdzie jest. Jednak to była pusta przestrzeń,
w której stały jedynie dwa krzesła i niewielki stolik, na którym spokojnie
czekały dwie zaparzone herbaty.
-
Co tu się dzieje? – zapytał na głos różowowłosy.
-
Szukasz mnie? – Natsu spojrzał z powrotem na tajemniczy stolik. Nie mógł
uwierzyć własnym oczom.
-
Ta…ta? - Niepewnie zaczął podchodzić do
mężczyzny, w wieku około trzydziestu lat, który szeroko uśmiechał się do
zdziwionego „dziecka”.
-
No pewnie – odpowiedział, gdy zaczął powoli wstawać i przy okazji ukazywać swój
długi, sięgający do bioder warkocz. –
Mamy takie same. – Podniósł kłębek włosów do góry, by pokazać je swojemu
synowi.
-
Ojcze. – Dragneel nie wytrzymał. Rzucił się na mężczyznę, wtulając się w niego.
-
Aż tak chciałeś mnie spotkać? – zapytał z lekka zdziwiony król, gdy wciąż tulił
swoje ukochane dziecko. – Naprawdę
jestem szczęśliwy, że TO pozwoliło nam się spotkać.
-
„To”? – Natsu odsunął się od ojca.
-
Może usiądźmy i napijmy się - zaproponował
mężczyzna. – Mam ci tyle do powiedzenia.
-
Ja też – Natsu od razu się wyrwał - ale zgaduję, że nie mamy zbyt dużo czasu? –
Na jego twarzy pozostał uśmiech, jednak nie trudno było odgadnąć, czy jest on prawdziwy.
-
Masz rację, dlatego chwilę porozmawiamy, a potem przejdę do konkretów.
-
Jejku, mam tyle pytań, że nie wiem od czego zacząć. A może… Jak zakochałeś się
w mamie? - Zadał pytanie, które jako
pierwsze przyszło mu na myśl.
-
Oj twoja matka, to był ostry zawodnik, ale tak jakoś … nawet nie wiem kiedy,
spojrzałem na nią i już wiedziałem, że to ta jedyna. A teraz… już jej nie ma. –
Król pogrążył się w nostalgii.
-
Moja żona, Lucy, posiada jej oczy. Nawet rozmawiała z nią. Szkoda, że ja nie
miałem okazji jej poznać, ani nawet zobaczyć… - Natsu przeczesał dłonią, swoje
włosy.
-
W moich wspomnieniach zobaczysz – zapewnił go jego ojciec. – A właśnie, jak ci
się żyje z Lucy?
-
Jest cudowna… Chociaż na początku, jak się poznaliśmy, była dla mnie tylko
dobrą przyjaciółką. Jednak z czasem coraz bardziej pragnąłem ją chronić,
opiekować się nią. Była dla mnie coraz bliższa, aż ta ucieczka sprawiła, że
stała się dla mnie najważniejsza na świecie. Nie rozumiem tylko, dlaczego tak
długo jeszcze nie zdawałem sobie z uczuć, jakie do niej żywię.
-
Zdawało mi się, że na tym polega miłość. – Natsu I wziął łyk gorącej herbaty. –
To się cieszę. Chcę z tobą porozmawiać, ale czas goni, a okazuje się, że mam
jeszcze więcej do wyjaśniania niż sądziłem.
-
Dobrze – zgodził się z nim Dragneel. – Pragnę cię uwolnić tato. Wiem, że
czekałeś na ten dzień całe 400 lat i chcesz już wrócić do mamy.
-
Dziękuję. – Odstawił filiżankę do podstawki.
– Zacznę może od tego, dlaczego w ogóle uciekłeś z tą dziewczyną… To
wszystko wydaje się takie dziwne i niezrozumiałe, ale wszystko wydaje się być
zaplanowane przez jakiego Boga.
Myślałem, że zaczniecie poszukiwania po tym, jak przegracie bitwę z
Tartarosem (mroczna gildia z demonami, z którą aktualnie walczą FT i spółka).
Coś się wydarzyło i niestety nie wiem, o co tak naprawdę chodziło. Wszystko
było inaczej zaplanowane i nagle jednego dnia wszystko legło w gruzach. Całe
szczęście, że i tak zaczęliście poszukiwania, jednak musieliście się więcej
nacierpieć. Za to was przepraszam.
-
Tato… Dlaczego ja wtedy wziąłem Lucy i uciekłem?
-
Lumen Historie. Tajemnica gildii Fairy Tail. Miejsce, a raczej wrota, które
prowadzą człowieka do innego wymiaru są za to odpowiedzialne. – Natsu wciąż milczał, nie wiedząc do końca,
o co chodzi.
-
Czym jest to L…Lameno … coś?
-
Czyli wam nie powiedzieli? – Dragneel pokręcił głową. – Głupi jest ten wasz
mistrz. Lumen Historie, według tej gildii, jest światłością, która może być
użyta w ostateczności. Jednak nikt nie zna jej prawdziwej potęgi. Zapewne sam mistrz nie wie, jak ma tego użyć.
-
Więc czym jest to coś? – zapytał ponownie Natsu.
-
Jest bramą, która niespodziewanie pojawiła się przed 400 laty, w naszym
spokojnym i bezpiecznym kraju. Nigdy tam nie wszedłem, ale wiem, że istnieje
tam jakiś inny wymiar. Dzięki niemu nasze bronie, w jakiś dziwny sposób, zmieniły
się. I to ona sprawiła, że Zeref i Acnologia tacy się stali. W rzeczywistości sam
Zeref byłby też smokiem, ale na całe szczęście nikogo nie zabił w tym momencie.
-
Nie do końca wszystko rozumiem, ale nie wiem, czy potrzebuję tego. Nie wiem
czym jest to „coś”. Najważniejsze jest to, że musimy … wrócić. – Ta myśl nie
mogła przejść przez usta chłopaka. Wiedział, że nie jest to zbyt dobry pomysł,
ale czy będzie miał jakiś wybór?
-
Tak. Na pewno będziecie musieli wrócisz i zniszczyć tę bramę, raz na zawsze. –
Król wstał, a następnie zaczął spoglądać na nicość. – Wiesz, o co chodzi z tymi miejscami, w
których spotykaliście się z innymi Wojownikami? – Natsu pokręcił głową. – Symbolizowały one uczucia, które były
związane z miejscami, które kochali za życia. Dla Gajeela liczyła się walka,
dla Arminy komnata, w której poczęła Gajeela Juniora, dla Lucy łąka, gdzie
mieliśmy swój pierwszy pocałunek, taki prawdziwy. Melody …chatka, w której
spędziła pierwszą noc z ukochanym, dla
bliźniaków ulica, na której się odnaleźli. I jeszcze Karathiel, który stracił wszystko i pozostał
na ziemi. A ja? Dlaczego pustka i tylko stolik z herbatką?
-
Nie miałeś takiego miejsca? – zaproponował mu syn, jednak ten uśmiechnął się
szeroko, by po chwili zaczął się głośno śmiać.
-
Nie. – Pokręcił głową. – Miałem ich po prostu za dużo. Kocham cię synku i
chciałbym więcej czasu z tobą spędzić, ale niestety … to już prawie koniec.
-
Czy jesteś szczęśliwy? – Natsu dusił w sobie to pytanie od początku ich
rozmowy, bojąc się je zadać. – Czy może chciałbyś zmienić czas i nigdy nie
zostać królem?
-
Nawet gdybym mógł, to nic bym nie zmienił, bo największym szczęściem dla mnie
było mieć tak wspaniałą rodzinę. Nawet jeśli trwało to mniej niż chciałem.
- Dziękuję tato … - Król
podszedł do chłopaka, a następnie
położył swoją rękę na jego głowę.
- Jestem z ciebie dumny,
synku. Teraz dokończ to, co zacząłem. I jak określa cię Gajeel, dumo mych
lędźwi po tym wszystkim stwórz prawdziwą rodzinę i żyj długo i szczęśliwie, jak
w tych baśniach. Ja nie miałem okazji tego doznać, ale ty teraz masz szansę i
nawet jeśli sądzisz, że teraz nie możesz zbliżyć się do żony, bo boisz się
ciąży… Nie przejmuj się, tylko ją ochroń, gdy okaże się, że będzie ich dwójka.
Kocham cię i wiem, że twoja matka też cię kochała.
- Też cię kocham – rzekł
Natsu, mając łzy w oczach.
- A teraz żegnamy się, bo
to już prawie koniec tej opowieści. Zobacz, co się wydarzyło 400 lat temu, by
potem móc dokończyć moje dzieło i ŻYĆ. – Jego postać znikła, pozostawiając po
sobie jedynie niedopitą filiżankę herbaty.
Ciąg dalszy nastąpi w
rozdziale 34 „Historia”
UWAGA!!!
Mam
naprawdę dobry pomysł na shounen, ciekawa historia itd., ale się właśnie tak
zastanawiałam. Czy robić to pod kątem FT, że imiona, moce brać do tego, czy
stworzyć zupełnie swój pomysł? Ja osobiście wolałabym swój pomysł, ale niestety
… coraz mniej komentarzy, Ola jest smutna i nie wiem, czym to jest spowodowane.
Naprawdę kiedyś było więcej osób komentujących. Może nie robili tego pod każdym
rozdziałem, ale co jakiś czas się ujawniali, a teraz nic. Bardzo dziękuję
oczywiście tym, którzy podtrzymują mnie na duchu i dodają sił oraz weny.
Dziękuję bardzo Ruszpunci, która pomimo tego, że już nie komentuje, ciągle
dodaje mi otuchy poprzez jej dawne komentarze wielkości opowiadania. Dziękuję
również tym, którzy pojawili się na początku opowieści, a znikli gdzieś w
jakiejś części.
Opowiadanie dobiega końca, ja chciałam pisać dłużej je,
więcej go napisać, ale źle poprowadziłam akcję i przez to nie jestem w stanie
tego dłużej kontynuowaćL A szkoda, bo miałam fajne pomysły.
Tak, więc zapraszam was na moje inne blogi, które mają
ładny, swój spis na zakładce „PISZĘ”. Czytajcie, komentujcie. Wiem, że są
blogi, gdzie tych komentarzy jest mniej, tak samo wyświetleń itd., ale
zauważcie, że ja też kiedyś miałam taki początek i teraz już po wielu blogach
moje wymagania się zmieniają, ja coraz więcej chcę, więc dajcie mi to, czego
pragnę J
Ja też żałuje, że ta historia zbliża się do końca, ponieważ jest bardzo ciekawa. Co do rozdziału to bardzo mi się podobał(zwłaszcza moment z kapitanem na pustyni). Życzę Ci weny, aby pozostałe rozdziały były dobre jak ten.
OdpowiedzUsuńNo niestety zbliża się do końca. Miało być dłużej, ale wyszło jak wyszło :(
UsuńSuper rozdział ! Uwielbiam twoje blogi ! Życzę dużo weny !
OdpowiedzUsuńCieszę się i dziękuję :)
UsuńJak przeczytałam, że mieli przegrać z Tartarocem, to pomyślałam, że to całkiem możliwe, jeśli spojrzeć na przed ostatnie strony 399 rozdziału ;-; A już miałam pytać jak długi jest warkocz Natsu, ale skoro on i jego ojciec je porównywali... :D Bo już myślałam, że o nim zapomniałaś :P Hmm, więc będą musieli zniszczyć "światło" gildii. Mam gwarancję, że na pewno wrócą :D Teraz tylko czekać na następny rozdział do piątku ;-; No nic, pozostaje mi tylko napisać: Pozdrawiam i życzę WENY!!!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Cieszę się, że niektóre rzeczy zauważyłaś, na które inni nie zwracali uwagi. Nie wiem, czy FT przegra z Tartaros, ale może ... (I wtedy Ola prorok :) ) I tak niby nie zapomniałam o tym warkoczu, ale zarazem zapomniałam. Tak samo o ręce Natsu, ale tak jak pisałam... nie napiszę. To miało być dużo dłuższe i teraz pisze ogromny SKRÓT tego, co miało być :)
UsuńNa początku chciałam Ci podziękować za tak wspaniałe opowiadanie i oczywiście śle jak najwięcej wełny :-). Jestem tylko ciekawa, czy wspomnisz w swoich opowiadaniach skąd Zeref zna Natsu? Czekam na kolejny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńSory chodziło mi oczywiście o wene, ale piszę na tablecie i słowa same mi się przestawiają i nie zauważyłam tego xD
UsuńOj ... nie czyta się za dobrze :) Skąd Zeref zna Natsu? Zeref ... no dobra będzie to w następnym rozdziale, ale ogólnie chodzi o to, że Natsu wygląda jak jego ojciec.
UsuńPo drugie. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że ktoś życzy mi wełny, więc brawo za życzenia, naprawdę jestem wzruszona. Wiem, ze to był błąd, ale i tak jestem szczęśliwa :)
Rozdział fajny. Z części technicznej:
OdpowiedzUsuńgdzieś u góry jest napis "niebieskowłosą dziecko"
To było za krótkie, pragnę więcej NŻ
Z części opisowej czy jak to tam określić:
Fantastycznie się czytało. Myślałam, że ponowne spotkanie będzie bardziej romantyczne i dramatyczne w wykonaniu naszych gołąbków, a tylko Amelia i Musica mieli jakiś głębszy romans xD Miałam również nadzieję na małego Natsu lub Lucy, ale cóż... jeszcze ich dostaniemy. W końcu Natsu pogadał z tatusiem ^---^ Nie mogę się doczekać aż pokarzesz nam jego wspomnienia... trochę smutno, że to wszystko zmierza już do końca, jednak z drugiej strony się ciesze. W końcu się wszystko przysłowiowo "rozwiąże". Czekam na następny rozdział i ślę wenę, a konkretnie duuuuuuużo~~~~ weny.
Zaraz poszukam tego dziecka :) Krótki nie był, a kolejny w piątek, więc się nie martw. Tak... wszyscy mieli nadzieję na dziecko,a tu nic ;) Ola Troll :)A wspomnienia... to będzie COŚ!!!
UsuńOlciu! Ja cię nie opuszczę! Nie martw się, ja będę komentować ;)
OdpowiedzUsuńRozdział się tak smutno kończy T_T a Akira i Kourtis- czy jak ona ma;) - mają dziecko?! Gratuluję im. Natsu też chciał XD
Szkoda mi ich strasznie. Tyle przeszli :( Nie do końca zrozumiałam o co chodziło z tym portalem, ale mam nadzieje, że jeszcze skumam ;)
Pozdrawiam i życzę weny.
PS. Nie przejmuj się mniejszą liczbą komentarzy. Pewnie spowodowane jest to nowym rokiem szkolnym. Niektórzy nie mają czasu. ;) Nie martw się. Będzie dobrze :D
Właśnie w roku szkolnym było więcej komentarzy niż w wakacje :) Ja rozumiem. Cieszę się, że są osoby, które stale komentuję i bardzo wam za to dziękuję :) I on nazywa się Kurtis, a czyta się Kertis. Ach słodziak .... ;)
UsuńSzkoda że ta opowieść ma się niedługo skończyç bo tak ja polubiłam że robi mi się smutno że nie będzie kontynułowana.Jeśli chodzi o rozdział jak zwykle fantastycznie Ci wyszedł :)Przepraszam cię za to że nie komentuje pod każdym rozdziałem wirm że z tegi powodu jedt ci smutno więc jeszcze raz sorry ,następne rozdziały postaram się komentować.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i w szczególności szczęścia by nie było już ci tak smutno :D
Oj mi nie jest jakoś wybitnie smutno, ale jak widzę wiele komentarzy pod rozdziałem to mam niezły zastrzyk motywacji i weny ;)
Usuńa ja nie miałam nadziei na dziecko xD bo jak by to było że oni na misje wyruszają a tu mały biegający bobas. Świetna jesteś, a tak w ogóle to czego Natsu nauczył się od tego grabarza?? no bo jeżeli on nie ma ręki... mam nadzieje że czegoś fajnego :D tak samo Lucy i Musica :D i nie mogę się doczekać wspomnień jeżeli to będzie ,,COŚ'' :D weny ci duuużo życze i jeszcze czegoś co się zowie miłość czytelnika :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Wspomnienia to będzie "COŚ", bo nawet pisząc się zastanawiałam czy za ostro nie daję ;)
UsuńCzy Natsu się czegoś nauczył i tak samo reszta? Hmm... poczekaj. Tak Natsu nie ma ręki, ale ma protezę, która umożliwia mu ruchy i może coś jeszcze ;)
Och boskie boskie!! Jeden błód na początku, ale mało istotne rozdział super !!
OdpowiedzUsuńŻyczę duuuuuuuuuużo wenki i pozdr. ;-)
Cokolwiek nie stworzysz będzie piękne.
Olu wybacz, ale nie rozumiem, udostępniłaś rozdział 34, ale nie można w niego wejść, czy to pomyłka????
UsuńNie można w niego wejść, bo on nie istnieje. Jak to ja zrobiłam głupi błąd. Chciałam sprawdzić, czy pewien kolor będzie widać na tym tle, ale przez przypadek nacisnęłam udostępnij. Rozdział będzie w piątek, bo jeszcze nie sprawdzony :) I dzięki za miłe słowa :)
UsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńPrzesyłam dużo weny:D
Normalnie Cię ubóstwam, nie mogłam się doczekać już tego rozdziału, jest świetny :-D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już powoli koniec, bo bardzo mi będzie tego brakowało, a co do nowego opowiadania ja jestem za FT, ale prawda jest taka, że nieważne czy to będzie twoje czy właśnie o ft i tak pewnie będzie świetne :-)
Życzę weny i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału!!!! ;-)
Dziękuję bardzo i co do nowego bloga shounen. Chyba jednak zrobię nową historię, ale z lekką wstawką FT, to znaczy, że coś będzie łączyć moje opowiadanie i FT, ale wy nie wiecie, co to będzie, a ja wiem. No następny rozdział już niedługo :)
UsuńŚwietny rozdział czekam na nn :) a co do opowiadania wybur zostawiam tobie i innym czytelnikom bo nie umiem wybrać a i tak pewnie przeczytam z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam opowiadania z mieszanymi bohaterami (branymi z różnych mang).
OdpowiedzUsuńAle jestem ciekawa twojego pomysłu na głównych bohaterów :-D
Co do rozdziału , bardzo szybko się go czyta , i przyjemnie .
Ciekawie jakby ludzie z FT by zareagowali na wieść że są małżeństwem ?
JAKI ZAJEFAJNY BLOG ROZDZIAŁY NIESAMOWITE A HISTORIA JESZCE WSPANIALSZA SZKODA ŻE NIE MA TAK W ANIME AHH CO POZOSTAŁO ŻYCZYĆ WENY I ŻEBY BYŁO DUŻO WYŚWIETLEŃ I OCZYWIŚCIE DUŻO KOMENTARZY POZDRAWIA Fi Dragon [sory że z capslok'iem gomene jeszcze raz za to ]
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się cieszę, że historia ci się spodobała! Zapraszam oczywiście serdecznie do zajrzenia na inne moje blogi, a także do śledzenia nowej wersji historii, która mocno odbiega od tej :)
UsuńDziękuję bardzo!