6 grudnia 2015

Rozdział 11

Następnego dnia, z samego rana, Amelia wparowała do pokoju Lucy i porwała ją prosto do swojej komnaty, w której była już przyszykowana masa sukien ślubnych. Ku zdziwieniu Heartfilii, wszystkie były tak piękne, że z trudem przychodził jej wybór tej najlepszej. Nawet nie próbowała pytać, skąd księżniczka je ma. Wolała zająć się tym, co najważniejsze. I choć nie był to ślub z miłości, a bardziej obowiązku, to chciała wyglądać odpowiednio. Mimo wszystko była to najważniejsza chwila w jej życiu… Pierwsza i ostatnia… Jedyna. Nie wierzyła, że uda im się znaleźć dowody na tyle obciążające prawdziwego sprawcę, że będą w stanie wrócić do Fiore. Bardziej przychylała się do stwierdzenia, że już na zawsze pozostanie panią Dragon. Zabawne, pomyślała, przeglądając kolejne suknie.
— Nie będzie tak źle — odezwała się niespodziewanie Amelia, trzymając swoją rękę na ramieniu Lucy.
— Wiem, ale… — Rozejrzała się wokół. — Po co to wszystko? Nie możemy mieć ślubu na papierze?
— U nas czegoś takiego nie ma, Lucy — odpowiedziała jej księżniczka. — Dokumenty, które dał ci Komui, to tylko dowód waszej zgody i nic więcej.
— Czyli…
— Czyli żeby ludzie uznali was za małżeństwo, musicie się pobrać w kościele. — Amelia uśmiechnęła się słodko, wskazując na jeden z projektów, który jej się najbardziej podobał. — I przy okazji będę miała materiał do książki.
— W to także nie wątpię, ale licz na relację z nocy poślubnej, bo nic się nie wydarzy — ostrzegła ją Heartfilia.
— Nie bądź taka pewna!
Lucy uszczypnęła ją w ramię, po czym wzięła suknię, którą wybrała księżniczka. Ostrożnie rozebrała się i włożyła na siebie materiał, korzystając jak najchętniej z pomocy Amelii. Oglądając się z każdej strony, dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo jest wychudzona. Wcześniej Happy śmiał się z każdego, dodatkowego kilograma, a teraz oddałaby wszystko, by zobaczyć siebie taką jak dawniej. Pyzatą, z krągłościami i wyraźnie kobiecą. Nigdy nie sądziła, że będzie zdolna wcisnąć się w taką kieckę. Koronkowy materiał delikatnie przylegał na górnych częściach ciała, podkreślając zarysy piersi, które dawniej nie raz przyciągały uwagę mężczyzn. Smukła talia pokręcał srebrny pas, pod którym aksamitny dół rozszerzał się, aż do samej podłogi, chowając kościste nogi.
— Pięknie — szepnęła Amelia, próbując ułożyć coś z włosów dziewczyny.
Długie, złote kosmyki zsuwały się aż do bioder, nosząc ślady ciężkich przeżyć. Zniszczone końcówki wyraźnie dawały o sobie znać, a już samo rozczesywanie było istną torturą, lecz szkoda jej było się ich pozbyć. Choć zabawnie było patrzeć na Natsu, którego włosy są tej samej długości co jej. Była ciekawa, kiedy je zetnie, ale nigdy nie pytała. Zawsze zawiązywał w kucyk albo plótł warkocz, przez co idiotycznie wyglądał.
— Już — obwieściła niespodziewanie księżniczka.
Lucy natychmiast otrząsnęła się, spoglądając na swoje odbicie. Mogła stwierdzić jednoznacznie — Amelia nadawała się na fryzjera. Formułując z kłaków kok i zostawiając kilka luźnych kosmyków z przodu, stworzyła nieziemski efekt, który cudownie podkreślał twarz Heartfilii.
— Dziękuję — powiedziała smutno. — A mogę cię o coś zapytać?
— Jasne!
— Skąd masz tyle sukien? — Wskazała palcem na wystrój garderoby.
— Jakby to powiedzieć. — Dziewczyna westchnęła. — Miałam kilku kandydatów na mężów, lecz mój kochany braciszek za każdym razem w jakiś tajemniczy sposób pozbywał się kandydatów.
— Czyli trzeba chronić Musicę — szepnęła pod nosem Heartfilia.
— Czemu?
— A… nie jesteście razem? — zapytała niepewnie Lucy.
— Nie. — Amelia natychmiast pokręciła głową. — Musica jest w zasadzie przestępcą, ale dzięki temu ma dojścia, których… — zawahała się na moment. — W legalny sposób nie wszystko od razu załatwisz, a władzę nie jest tak prosto utrzymać, jak się wydaje. Komui jest takim „szefem”, dzięki czemu należy do Instytutu.
— Rozumiem. — Heartfilia kiwnęła głową. — A w zasadzie, dlaczego nas uratował?
— Pewnie nie wiesz, ale każdy jego członem załogi jest po przejściach. Sam wiele przeżył, więc wyrobił sobie zasadę, że zawsze pomoże komuś w potrzebie — wyjaśniła jej księżniczka. — Możecie wątpić w nasze szczere intencje i macie ku temu powody. Jednak to jest życzeniem Wiedźmy Wymiarów. Sam pomysł ze ślubem to pewnie głupia gra mojego braciszka, jednak przyda wam się taka pomoc. Dlatego cycki do przodu i spraw, by gęba opadła na ziemię!
Klepnęła ją z całej siły w tyłek, po czym zaczęła ją prowadzić korytarzami, aż doszły do pałacowych wrót. Lucy bała się całego przedstawienia, lecz teraz już było za późno na wątpliwości. Musiała być silna i wierzyć w swoje umiejętności aktorskie. Powiedzieć „Ślubuję”, włożyć pierścionek na palec i pocałować… Nic prostszego,  myślała, robiąc głębokie wdechy i wydechy.
— Będzie dobrze — rzekła księżniczka, zakładając jej na głowę welon i zarywając twarz partią delikatnego materiału. — Nikt ci sprzed ołtarza nie ucieknie — zażartowała okrutnie. — Pewnie Natsu nie umie całować, więc wiesz, co masz zrobić. Przecież wszystko musi wyglądać realistycznie. Gotowa?
Lucy kiwnęła głową. Koleżanka dała sygnał strażnikom, by otwarli drzwi. Wnet rozległy się krzyki i wrzaski. Wszyscy mieszkańcy wiwatowali, składając równocześnie życzenia pannie młodej. Heartfilia ledwo mogła uwierzyć w to, co się dzieje. Będą mieli niesamowity dowód na to, że są kimś innym, ale taka reakcja ludzi była istną przesadą. Wydawało jej się, że sama świątynia znajduje się kilometry od niej, a nie tylko parę kroków dalej. Trzęsąc się jak osika, ledwo utrzymywała się na nogach, w duchu dziękuję Amelii za nieocenioną pomoc.
Widząc zarysy starego, dość niskiego budynku, który z wyglądu przypominał kościół odetchnęła z ulgą. Sama świątynia była skromna, lecz z zewnątrz ładnie urządzona. Na oknach widniały witraże, które przedstawiały sceny z życia Bogini Earis [czyt. Ejris]. Tutejsza strażniczka ludzi, która z woli Najwyższych została zesłana wraz ze swoją rodziną na Ziemię, by odbyć wieczną pokutę za swoje grzechy. Dość frasobliwa legenda,  uważała Lucy, która próbowała myśleć o tym, co czytała w księgach niż o ślubie. Jednak wiedząc, że znajduje się dokładnie przez dużymi, metalowymi wrotami, poczuła, iż zaraz zemdleje.
Kiedy drzwi się otworzyły, łuna światła padła prosto na nią, oślepiając ją. Dopiero w momencie, gdy przyzwyczaiła się do światła, mogła ujrzeć cały wystrój świątyni, który prezentował się nienagannie. Po obu stronach kościoła stały drewniane, ręcznie rzeźbione ławki. Na ścianach wisiały najróżniejsze obrazy, które przedstawiały świętych i innych bogów tego kontynentu. Jednak cała istota egzystowania tego miejsca, mieściła się przy ołtarzu, na środku którego był ustawiony ogromny posąg samej bogini, wykonany ze szczerego złota, na który padała łuna światła, wydobywająca się z okna, znajdującego się tuż za rzeźbą i pokrywającego całą ścianę.
Lucy oniemiała z wrażenia, po raz kolejny zapominając o najistotniejszych rzeczach. Patrząc niepewnie na Natsu, który był ubrany w czarny garnitur i białą koszulę, miała wrażenie, że chyba jednak będzie musiała przejąć inicjatywę. Zestresowany, błagający o pomoc i nic nie rozumiejący chłopak wyglądał gorzej niż po ciężkich bitwach, które mieli zaszczyt stoczyć, a i wtedy przynajmniej się uśmiechał.
Razem z Amelią przekroczyły próg i wnet rozległy się chórki, które zaczęły śpiewać jakąś pieśń błagalną. Zbliżając się coraz bardziej do „narzeczonego”, nagle zdała sobie sprawę, że Amelia opuszcza ją, siadając na miejsce tuż obok swojego brata. Zostawiona Lucy przyśpieszyła, aż znalazła się dokładnie obok Dragneela. Wtedy dopiero ujrzała, że jego fryzura diametralnie się zmieniła. Większość włosów powróciła do swojej dawnej długości, sprawiając, że na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech, lecz część z tyłu nadal sięgała mu do pasa, będąc złożona w elegancki i gustowny warkocz.
— Gotowa? — zapytał ją półszeptem.
— Nie — odparła szczerze, po czym oboje zaśmiali się cicho.
Nagle wszyscy zamilkli i nastała dłużąca się cisza. Narzeczeni uklękli na klęcznikach, które były wyłożone białym materiałem, a następnie słuchali w skupieniu błogosławieństwa, wypowiadanego przez kapłana. Przygotowywali się na kolejną część uroczystości, wciąż bojąc się, że coś może pójść nie tak.
— A teraz powstańcie!
I tak też uczynili, zwracając się ku sobie.
— Miłość jest najpiękniejszym skarbem, którym my, ludzie, zostaliśmy obdarowani przez naszych Stwórców. Dziś, stawiając przed oblicze tych młodych ludzi, zanosimy modły, prosząc o szczęśliwe życie dla tych dzieci. Czy w służbie Bogom i samym sobie przyrzekacie żyć w miłości, wierności i dobroci aż do śmierci?
— Przyrzekamy — powiedzieli równocześnie, choć w ich głosie dało się wyczuć nutę zwątpienia i strachu.
Wzięli obrączki z tacy, które podał im kapłan i włożyli je sobie na palce, dopełniając przedostatniej części uroczystości.
— Aby przypieczętować wasze przyrzeczenie, złóżcie pocałunek na ustach ukochanego.
Najgorsza część, pomyślała Lucy, nie mogąc już wytrzymać tej presji. Wszyscy im się przyglądali, wszyscy czekali na zakończenie całego „rytuału”, a ona miała ochotę uciec gdzie pieprz rośnie. Patrząc na Natsu, który odsłania jej twarz, widziała u niego ten sam strach i zwątpienie. Nie mogli już dłużej czekać.
Natsu Dragon chwycił twarz swojej żony w obie dłonie, po czym przybliżył ją do siebie i złożył na jej ustach pocałunek, zamykając równocześnie oczy. Wnet rozległy się brawa i wiwaty, które zwiastowały, że wszystko poszło zgodnie z planem. Mogąc w końcu odpocząć, odsunęli się od siebie, choć nadal pozostawali w bliskiej odległości. Gdyby teraz zrezygnowali ze swojej roli, cały plan poszedłby na marne.

12 komentarzy:

  1. łoo *.* chcę szybko kolejny rozdział :) ten blog coraz bardziej mnie zaskakuje ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz chcieć, ale kolejny dopiero za tydzień!

      Usuń
  2. Wyśmienity rozdział, liczę na więcej. Sorki za krótki komentarz ale zabrakło mi weny na niego. Życzę ci multum weny i dobrych ocen, ukrywający się w cieniu PhantomPL.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za komentarz i naprawdę nie masz za co przepraszać!!!

      Usuń
  3. Rozdział rewelacyjny, a ta końcówka wspaniała! Co raz więcej sekretów i tajemnic, które sprawiają, że mam ochotę na więcej. Teraz zastanawiają mnie trzy rzeczy. Po pierwsze, kto przewidywał, jaki los spotka Natsu i Lucy? Po drugie, co takiego planuje Wiedźma Wymiarów? I trzecie najważniejsze... Co robi kiecka i peruka na tym statku?! Przy tej sukience miałam teorię, ale ona nie ma prawa ujrzeć świata dziennego. Uwierz, oj uwierz...
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz... Zaskoczyłaś mnie tym trzecim pytaniem, bo nawet ja nie znam na nie odpowiedzi... Naprawdę. Podejrzewam, że ktoś z załogantów lubi takie przebieranki (choć twoją teorię z przyjemnością bym wysłuchała).
      Mogę odpowiedzieć wprost na 1 i 2. WW zasadniczo nic nie kombinuje i ona wszystko "przewidziała". W cudzysłowie. bo nie mogę więcej zdradzić :)
      Dziękuję za komentarz i za wenę!

      Usuń
  4. Wiedźma Wymiarów jest suuuper!!! Od razu mi się spodobała :3 Po przeczytaniu tego rozdziału mam ochotę na więcej i więcej :D
    Kto próbuje wejść do głowy Lucy??? Mam pewną teorie, ale ona sobie poczeka ^^
    Lucynka bóg kasyna! Szkoda tylko, że przez kogoś nie ma dużego szczęścia w życiu :/ Co jeszcze mogę dopowiedzieć? Na razie nic ki do głowy nie przychodzi :P
    Żegnam, pozdrawiam i życzę weny ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że spodobała ci się WW!!!!
      Dzięki za komentarz i za życzenia!!!

      Usuń
  5. Lepiej późno niż w cale jak to mówią, nieprawdaż.
    Każdy z nas dysponuje określoną liczbą czasu wolnego, i każdy z nas chce go spędzić jak najlepiej. Tak było ze mną w ostatnią sobotę, oraz niedziele. Mam na dzieją że nie przestraszyłem cię zbytnią tym, że nie odwiedziłem twego bloga i nie przeczytałem go. Oraz tym że straciłaś jednego z czytających i odwiedzających go. Wręcz przeciwnie, nie zamierzam go opuścić, puki ta historyjka nie do biegnie końca. A po tym 11 rozdziale, moja ciekawość do tego opowiadania wzrosła jeszcze bardziej.
    Jego początek był był bardzo dobry według mnie, za to końcówka była wręcz wspaniała i rewelacyjna jak i zaskakująca. Powiem nawet szczerze, że Wiaźma Wymiarów coraz bardziej mnie intryguje. Mam również nadzieję ze z Lucy będzie wszystko dobrze, ponieważ takie bule głowy nie zdarzają się ludziom. (Chyba że po kacu, ale tego nie jestem pewny gdyż ja z alkoholem obchodzę się rozważnie. Co za tym idzie nigdy go nie miałem).
    To chyba wszystko. Mam nadzieję, że rozwijałem twe wątpliwość, o utracie czytelnika. Pozdrawiam i życzę dużo weny dragneel2149. Były Karol Anonim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem o tym :) Sama mam mało czasu, więc rozumiem :) Oczywiście przykro jest gdy ktoś odchodzi, ale skoro zostaniesz do końca, to nie mam o co się martwić! ;)
      Fajnie, że rozdział ci się spodobał. Ja sama jestem bardzo, bardzo dumna z końcówki, a że WW będzie dość istotną postacią, t cieszę się, że jej kreacja mi się udała!
      Dzięku za komentarz i za za życzenia!

      Usuń
  6. ... Kiedy ty dodałaś rozdział?! Dlaczego ja o tym nic nie wiem? XD Nie zauważyłam, naprawdę XDD Jaka ślepota ze mnie, ale może to dobrze, bo nie muszę już tyle czekać? XD
    Rozdział mi się podobał. Słodkie tańce, intrygująca zapowiedź nowej przygody i oczywiście tajemniczą Wiedźma Wymiarów, o której nic nie wiadomo. ;)
    No cóż... Powiem tyle: Czekam na więcej :D
    Przesyłam wenę i pozdrawiam ^^
    ~Natsuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz jaka ja sprytna, że ty nawet nie zauważysz ;)
      Dzięki za komentarz!

      Usuń

Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)