28 lutego 2016

Rozdział 20

Nim minęła sekunda ich ciała zaczęły wykrzywiać się, jakby ktoś ściskał ich ogromnymi dłońmi. Krew wytryskiwała z nich, a gałki oczne wypadały z oczodołów. Nikt nie potrafił krzyczeć czy błagać o litość. Całkowicie zmiażdżeni przez niewidzialną siłę, padli na skarby jako krwawa miazga.
I Lucy, i Musica zasłonili usta z obrzydzenia, nie mogąc uwierzyć w to, co widzą.
Przenosząc wzrok na człowieka, który zgotował taki los własnym ludziom, ujrzeli młodego, jednak trochę starszego od Musici, człowieka, ubranego w jasnobrązowy płaszcz. Włosy tego samego koloru sięgały mu do połowy twarz, odsłaniając jedynie część oblicza w miejscu, gdzie zaczynał się przedziałek. Z uśmiechem pełnym drwiny i satysfakcji szedł, postukując nowymi mokasynami o twardą powierzchnię groty.
— Ty… — szepnął Musica, rozumiejąc, że to ten sam człowiek, od którego wcześniej uzyskał informacje.
— Rolan. — Ukłonił się nisko. — Romuald Laird Nei — rzekł pełne imię.
— Kim jesteś? — wrzasnął Natsu, który zdołał pokonać rządzę złota. Nie był w stanie spojrzeć Lucy w twarz. Kiedy ta go potrzebowała, on nie był w stanie nic zrobić. Dał się zmanipulować i jedynie pojawienie się nowego przeciwnika ocuciło go, a nie błagania żony.
Kurtis zaśmiał się, po czym podskoczył. Jego ciało znalazło się dokładnie naprzeciw Natsu, który nie mógł zrozumieć, co się dzieje.
Jednak trzeba było działać. Jak zawsze zacisnął pięść i wymierzył dość silny cios w ciało przeciwnika, rozpalając ogień na swej skórze.
— To koniec! — syknął Dragon.
Jednak kiedy przeniósł wzrok na miejsce, w które celował, ujrzał otwartą dłoń przeciwnika, która przetrzymała jego cios. Lecz nie to najbardziej przeraziło chłopaka. Żadnego ognia, nawet żadnego płomyka… Nic nie udało mu się uzyskać. Moc, którą dostał od Igneela, tak po prostu znikła, zostawiając go całkowicie bezbronnego.
— Eha! — zaśmiał się Rolar. — A więc La Pradley miał rację… Ty straciłeś całą moc.
Był taki bezsilny… Taki słaby. Zawsze mógł obronić Lucy, lecz teraz pozostała im jedynie ucieczka.
Nie widział sensu tej całej walki, choć czuł, że przeoczył coś ważnego.
Broń. Przyszli po broń, lecz ich życia były ważniejsze od tego skrawka metalu. Od początku wyprawa nie miała sensu, a teraz zdobył dowody na swoją rację.
Rolar prychnął, po czym kopnął Dragona prosto w brzuch. Ten przeleciał nad górą skarbów, uderzając o przeciwległą ścianę. Odbijając się od niej, poleciał prosto na podłogę. Czuł metaliczny smak krwi we własnych ustach. Dławił się. Nie potrafił się podnieść.
Przegrał.
Uderzył dłonią o ziemię, widząc, jak przeciwnik zbliża się do Lucy. Nie mógł stchórzyć i znowu pozwolić, by to ona ratowała jego. Nie tak zawsze było.
Nie mogę pozwolić, by to się powtórzyło!, pomyślał, powoli unosząc swe ciało.
Centymetr po centymetrze, ale był coraz bliżej celu.
Lucy widziała jego bezsensowne zmagania. Współczuła mu, chcąc podejść i powiedzieć, że wszystko będzie w porządku, jednak nie taka była jej rola. Zmieniła się, a przynajmniej chciała w pełni tego dokonać.
Sam Musica przeczuwał do czego dąży dziewczyna. Rozumiał ją i w żaden sposób nie próbował jej przeszkadzać. To była jej decyzja, którą podjęła z własnej woli.
Nagle Musica zrozumiał, że coś jest nie tak. Rozejrzał się dookoła, lecz niczego podejrzanego nie ujrzał. Dopiero chytry uśmieszek Rolara utwierdził go w przekonaniu, że to jeszcze nie koniec.
Natychmiast przybrał postawę gotowości, dając tym samym znać towarzyszom, że muszą się szykować na ciężką bitwę.
— To jest na nic — powiedział Rolar, wzbijając się do góry.
Nie rozłożył żadnych skrzydeł, nie było czuć pędu powietrza, nie słyszeli wymawianego zaklęcia… Nic. Po prostu uniósł się nad ich głowami, ukazując swój triumf.
Natsu miał tego dość. Ostatkiem sił powstał i ruszył na tego człowieka, obijając się z impetem od góry skarbów. Nie mógł przewidzieć, jak wiele może to go kosztować.
Ty po prostu nie umiesz zabijać” — słowa Koumi’a wciąż odbijały się w jego głowie echem. Dokładnie wiedział, co oznaczają, dlatego wahanie nie wchodziło w ogóle w grę.
— To była idealna rozgrzewka, ale już chyba koniec zabawy! — syknął przeciwnik, nagle pojawiając się tuż nad lecącym w jego stronę Natsu. Wystawiając przed sobą ręce, delikatnie wygiął ciało, po czym dotknął dłońmi pleców Pogromcy Smoków, całkowicie paraliżując jego ciało.
— NATSU! — krzyknęła przerażona Lucy, widząc, jak bezwładny mąż leci ku ziemi, nie widząc nawet szansy na ratunek.
Od razu pognała mu z pomocą, starając się, jak najbardziej zamortyzować upadek.
Dla Musici skończyły się żarty. Formułując z srebra włócznię, przygotowywał się do rzucenia jej. Musiał on być celny i dokładny. Nie mógł spudłować, nie wykorzystując takiej okazji.
Już brał ostatni zamach, gdy nagle przez jego ciało przeszedł impuls. Czując, że w jednej chwili traci wszystkie siły, powoli zaczął opadać na górę ze złota, nie pojmując, jak do tego doszło. Rolar był za silny, stanowczo za silny. Jednak istniała jeszcze jedna kwestia, która nie dawała mu spokoju. Jak dowiedział się o tym miejscu?
Pozostała już sama. Musica padł bez jakiejkolwiek walki, Natsu leżał na jej kolanach, a przeciwnik wciąż patrzył z ogromną satysfakcją w oczach.
Nie chciał jej zabijać. Wręcz przeciwnie. Pragnął wykorzystać każdy milimetr jej ciała, chwytając każdy skrawek z wygranej. Ten wzrok, pełen sprośnych myśli, nie mógł zostać ukryty. Lucy czuła, jak z każdą sekundą traci kolejne warstwy ubrań, choć w rzeczywistości nic się nie działo. Brzydziła się tym człowiekiem, a jednak nie mogła zrobić nic, by to okazać.
— Dlaczego to robisz? — zapytała, pozostawiając całą nadzieję w członkach zespołu, którzy jeszcze zostali na statku.
— Ja? — Niewinnie wskazał na siebie. — Ja tylko wykonuję zadanie, które narzucił mi mój pan.
— Czego tu szukacie?
— Prawdy — odparł obojętnym głosem. — Gdybyś wiedziała, kim jest nasz władca, sama błagałabyś, by mu służyć.
— Niedoczekanie! — syknęła, wiedząc, w jak niebezpiecznej znajduje się sytuacji.
Rozglądała się, szukając bezowocnie pomocy. Była tylko ona sama i przeciwnik.
Nagle znowu poczuła ten kłujący ból głowy, który zdawał się przeszywać całe jej ciało. Promieniując przez wszystkie organy, docierał do okolic skroni, całkowicie odbierając możliwość widzenia. Mroczki, które pojawiały się przed nią, otępiały jej zmysły, niszcząc ostatki nadziei. Nie wiedziała, czy to zaklęcie, czy jej wyobraźnia, ale organizm odmawiał posłuszeństwa. Krzyczał, jakby palił ją żywy ogień. Nigdy wcześniej nie doznawała tak bezlitosnego uczucia.
— Pomóc ci?
Znała głos Wiedźmy Wymiarów — to nie mogła być ona. Delikatniejszy i łagodniejszy, choć zawierał w sobie coś z nieujarzmionego demona. Miała wrażenie, że do jej umysłu wdziera się sam szatan, kusząc jak wąż. Opierałaby mu się dalej, jednak była świadoma, w jak poważnej sytuacji się znajduje. To był jej jedyny ratunek, choć bardzo wątpliwy. Cena, którą mogła ponieść, nie zachęcała jej do dalszego działania, ale cóż innego mogła teraz począć?
— Pomóż — powiedziała donośnym tonem, upadając prosto na twarz.
— Ja? — spytał Rolan, nie pojmując, co się dzieje z przeciwniczką.
Uniosła się. Lecz było w tym coś dziwnego. Jakby jakaś siła samoistnie poruszała jej ciałem, ustawiając je do pionu. Oczy miała zamknięte, a usta lekko otwarte. Szeptała. Wyglądała jakby spała, niczym małe dziecko tulące się do piersi matki. Taka spokojna, taka łagodna…
Jednak zmieniała się. Z każdą sekundą narastało napięcie trwogi i niepokoju. Niczym pajęcza nic, żyły zaczęły pulsować na całym jej ciele, mieniąc się krwistymi barwami, aż dotarły do powiek, przenikając przez nie. Czerwona substancja wypłynęła z kącików oczy, spadając jak łzy na złote naczynia.
Rolar nie mógł dłużej stać i się tylko przyglądać, lecz mimo usilnych prób, nie mógł nic zrobić. Jego zaklęcia nie działały, a całe ciało blondynki pokrywało pole siłowe, niepozwalające się przedostać do właścicielki. Mógł tylko czekać na to co się wydarzy i na szansę, które nieuchronnie zbliżała się do niego wielkimi krokami.
— Ighis Sens — rzekła Lucy, choć jej głos wydawał się mroczniejszy i bardziej niebezpieczny.
Dreszcze ogarnęły ciałem Rolara, nie pozwalając wykonać nawet jednego kroku. Był uziemiony, był słaby…
— Znaczy: Jesteś głupcem — szepnęła ponownie dziewczyna, zaczynając podchodzić do przeciwnika.
Głowę miała swobodnie opuszczoną, kiwając ją to na prawą, to na lewą stronę. Cienkie powieki powoli unosiły się, dając swobodne ujście bordowej krwi. Nierównomierne ruchy, niczym u marionetki, stawały się coraz bardziej ciężkie, przerażając Rolara do tego stopnia, że ten pragnął błagać o ratunek. Lecz nie było już ucieczki.
Gdy spojrzała na niego tymi czerwono krwistymi ślepiami, wszystko się dokonało. Potwór obudził się. Głód, który powstał po setkach lat uśpienia, spotęgował się do tego stopnia, że łakliwie patrzyła na człowieka, który był gotowy jeszcze chwilę temu ją zabić. Demon z samych wrót piekieł zstąpił na ziemię, zapowiadając nową apokalipsę, która miała nadejść. Niczym śmierć kroczyła spokojnie, wiedząc, że nikt jej już nie ucieknie.
Pragnęła, łaknęła, czuła…
Jej duszy, jeśli jeszcze taką miała, przyświecał tylko jeden cel — zniszczyć.
— Pppproszę! — pisnął błagalnie Rolar.

11 komentarzy:

  1. Yay! HANS I LOVE YOU! <3 <3 <3 Pan kościotrup ich uratuje! *.* Tylko Tamaki jest biedny :).
    Historia Musici jest smuuuuuuutna, najbardziej mi go szkoda :'( Lucy i jej nowa moc mnie przeraża.
    Pozostało mi czekać na historie Melody i Hansa.
    I sama końcóweczka jest genialna! To takie jakby wspomnienia Lucy? Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały
    Pozdrawiam i śle duuuuuużo weny ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki a la pamiętnik Lucy z przyszłości. No, już niedługo historia tej dwójki, więc mam nadzieję, że przypadnie ci do gustu ;)
      Dzięki za komentarz i również pozdrawiam

      Usuń
  2. Nie wiem dlaczego ale ta historia z oczami strasznie mnie gnębi. Czuje się jakby coś gdzieś widziała słyszała. Mam na dyplomie na obronę plakaty z horrorów chyba od robienia prac zaczynam wariować. Co do rozdziału wcześniejszy jak i teraźniejszy ubawił mnie zwłaszcza Natsu i jego martwy towarzysz. Musica zawsze znajduje odpowiedni moment na pytania, a biedna Lucy szaleje mam odczucie, że jak blondynka straciła oczy straciła część swojej człowieczości tak jak Natsu tracąc rękę stracił swoją część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieźle kombinujesz i jesteś bardzo blisko odkrycia prawdy. Jeszcze sporo czasu minie zanim wszystko Wam wyjaśnię, ale mam nadzieję, że odpowiedzi Was zadowolą :)
      Dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  3. Na początku pękałam ze śmiechu z tej sytuacji w lochu.😅 Cały rozdział jest genialny, bardzo miło mi się go czytało. Tymi słowami Lucy na końcu jeszcze bardziej mnie zaciekawiłaś! Powiem szczere, że mnie troche przeraziła, gdy zabijała tego typa😉
    Czekam tylko z niecierpliwością aż coś się wydarzy między bohaterami😃😊
    Życzę potopu weny!😘
    Milka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem sadystą, który kocha mroczne sceny, więc jeszcze nie raz Was tym zaskoczę :)
      Bardzo mnie to cieszy, że podobał ci się rozdział i mam nadzieję, ze nie zawiodę cię w kolejnych :)
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  4. Bardzo ciekawy ten rozdział. Tym razem to Lucy gromadzi wokół siebie najwięcej siły. To ona staje się coraz potężniejsza. Jestem ciekawa, co łączy Lucy z poprzednią właścicielką demonycznuch oczu. No nic, czekam na kolejny post. :*
    Kiedyś Kimiko Moon teraz Moonlight.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś się dowiecie :) I faktycznie póki co Lucy staje się coraz silniejsza ;)
      Dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  5. Ach, nie ma sprawy kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  6. gadający truposz...no nie wierzę

    OdpowiedzUsuń

Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)