Uniosła
powoli dłoń i pochwyciła głową na prawy bark, posyłając przeciwnikowi uśmiech
pełen satysfakcji i spełnienia.
Jednak…
dlaczego? Nie rozumiała, jaki jest powód takiego zachowania, lecz odczuwała tak
błogi spokój, że nie chciała go niszczyć. Przecież była sobą i nikim więcej.
—
Nie — szepnęła.
Wnet
po całej jaskini rozniosło się dziwne pole, porywając za sobą wszystko, co
stało mu na drodze, włącznie z Rolarem. Pędząc na kamienną ścianę, wykrzywiał
twarz w wyrazie bólu i rozpaczy. Krzyczał, wiedząc, co nadchodzi.
Uderzył
z ogromną siłą o mineralny zlep, po czym zsunął się na samą ziemię, czując w
ustach metaliczny smak krwi. Nie mógł się poruszyć. Miał wrażenie, że jego nogi
zostały całkowicie sparaliżowane. Nie potrafił się zmusić do nawet jednego
drgnięcia.
To
był jego koniec…
Ten
potwór — niby Lucy — zeskoczyła dokładnie naprzeciw niego, po czym chwyciła go
za szyję i uniosła wysoko, zbliżając swoją twarz do jego.
—
Przyjemnie uczucie, prawda? — rzekła, coraz mocniej ściskając dłoń.
Dusił
się. Coraz bardziej brakowało mu powietrza, ale nie mógł niczego zrobić. Ta
bestia była zbyt silna, zbyt potężna. Niczym bóg, niszczyła wszystko, co stało
jej na drodze, nie okazując ani cienia zawahania.
—
Zabić cię czy jeszcze troszkę pobawić… — mruknęła słodko, doprowadzając samą
siebie do spełnienia.
Jednak
wciąż w najdalszych zakątkach umysłu istniała jakaś myśl, która nie pozwalała
jej na dalszy ruch. To ona blokowała jej ruchy i nie dawała wykonać
ostatecznego ciosu na przeciwniku. Ostatnia iskierka człowieczeństwa, jaką
zachowała w sobie. „To nie jestem ja” — mówiła, próbując przejąć z powrotem
kontrolę nad własnym ciałem.
Toczyła
walkę. Bardzo zacięty bój, który sprawił, iż musiała wypuścić przeciwnika ze
swoich szponów. Wiła się, uderzając w góry skarbów i zsuwając się po nich.
—
Przestań, przestań! — krzyczała do samej siebie, łapiąc się dłońmi za głowę.
Kolor
jej oczu zmieniał się nieustannie z czerwonych na złote. Każda sekunda
zwiastowała zmianę, pojedynczy cios wymierzony w niewidzialnego przeciwnika.
—
PRZESTAŃ! — wrzask rozniósł się echem po całej jaskini.
Upadła.
Bezwładne
ciało osunęło się na ziemię, otulając się jasnymi włosami. Jej oddech był
równomierny, choć było widać, że odczuwa zmęczenie i niepokój. Sny ją dręczyły,
świadcząc o kolejnej bitwie, którą miała stoczyć w umyśle.
Rolar
nic z tego nie rozumiał. Wystarczająco już miał przeżyć, jak na jeden dzień.
Tego nie było ani w jego planach, ani w jego pana. Wszystko poszło nie tak, a
na dodatek obudził demona, który powinien pozostać uśpiony.
—
Zmywam się stąd! — powiedział, wyciągając przed siebie rękę. Władza w nogach
nadal do niego nie powróciła, więc musiał sobie poradzić w inny sposób. Nie
miał zamiaru pozostawać dłużej w tym chorym miejscu. Nie, gdy była nadal tu ta
kobieta. Choć w duchu był wdzięczny jej drugiej osobowości (chyba), że
potrafiła powstrzymać swojego demona. Dzięki temu tylko przeżył.
—
Gdzie się wybierasz?
Nad
mężczyzną stanął Natsu chłopak, całkowicie zagradzając mu drogę.
—
Uciekam. Nie widzisz? — Posłał celowi uśmiech pełen drwiny, nadal próbując
wydostać się z jaskini. — Przegrałem.
—
Co jej zrobiłeś? — Natsu wskazał głową na nieprzytomną Lucy.
Kurtis
prychnął, nadal nie pojmując, co się przed chwilą wydarzyło.
—
Chciała was ratować, więc zawarła pakt z diabłem. Oczy zaczęły jej się świecić
jak neonówki, a w łapach zdobyła niezłą krzepę. Jak widzisz, nóżki mi pięknie
załatwiła i prawie zabiła, gdyby nie jej drugie „ja”, które mnie uratowało —
opowiedział w skrócie Rolar. — A teraz może mnie puścić?
Natsu
odsunął się na bok, równocześnie zakładając ręce na piersi. Uśmiechał się. Nie
tak słodko jak dawniej, lecz widać było, że jest szczęśliwy. Tupał swobodnie
nogą o ziemię, spoglądając z góry na pokonanego przeciwnika. Widział jego
trudy, jak się zmagał z każdym ruchem. Tą kropelkę potu spływającą po policzku
i spojrzenie pełne błagania o litość. Jeszcze kilka minut temu on tak samo
patrzył… i nie uzyskał wybaczenia.
—
Obiecałem sobie, że już nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić — rzekł głosem pełnym
grozy i nienawiści.
Rolar
zatrzymał się i uniósł głowę z przerażeniem. Wiedział, co go czeka, i nie mógł
już nic zrobić.
Radosny
Pogromca Smoków chwycił jedno z ostrzy, które było wbite w górę skarbów, i
zaczął je dokładnie oglądać z każdej strony. Ważąc, jak jest ciężkie, sprawdzał
najważniejsze zalety miecza, idąc za wskazówkami Kurtisa. Miał naprawdę dobrego
nauczyciela.
Podszedł
do Rolara i kopnął go czubkiem buta, przewracając na drugą stronę. Nawet nie
sądził, że tak obojętny będzie wobec tego, co zamierza zrobić.
Komui
miał rację. Musiał się przełamać. Już nie był w szczęśliwej krainie, zwanej
Magnolią. Został rzucony na pożarcie lwom i jego zadaniem było zrobić wszystko,
by przeżyć. Nie wiedział, czy jest na to gotowy, ale nie potrzebował tego sprawdzać.
—
Błagam! — powtórzył jeszcze raz Rolar.
—
Każdy błaga… — kąciki ust uniosły się ku górze, tworząc zupełnie nowy wyraz,
które nikt wcześniej nie widział i nie będzie widział — ale życzenia nie jesteś
gotowy wypowiedzieć, bo brakuje ci ceny.
Bez
chwili zawahania wbił ostrze prosto w serce mężczyzny.
Wydał
ostatni jęk życia i tak po prostu umarł. Nie cierpiąc, nie krzycząc i już
więcej nie błagając. Nastała po prostu… cisza. Krew swobodnie wsiąkała w
delikatny materiał płaszcza, pokazując jeszcze raz Natsu dowód na to, co
zrobił.
—
Koniec — powiedział, mogąc odetchnąć z ulgą.
Sądził,
że nikt go nie widział, ale to był błąd. Z oddali, z przerażeniem w oczach
przyglądał mu się Musica, nie mogąc uwierzyć, że widzi przed sobą tego samego
człowieka, którego uratował. Nie sądził, że już po jednej podróży będzie gotowy
zabić z zimną krwią, ale jak widać… mylił się.
—
Coś ty zrobił? — zapytał w końcu kapitan statku, nie potrafiąc dłużej utrzymać
tego w sobie.
—
Przepraszam. — Dragon odwrócił się, ukazując zapłakaną twarz. Upadł na kolana i
uderzył z całej siły pięściami o gołą skałę. Nie potrafił dłużej wytrzymać tej
obojętności. Zabił człowieka. Był całkowicie świadomy swojego grzechu. I choć
sądził, że będzie w stanie utrzymać ten ciężar, to mylił się.
—
Musisz być silny. — Musica szybko zjechał do niego na dół, by spróbować dodać
mu otuchy.
—
Nie mów Lucy — prosił jedynie Natsu. — Błagam, nie mów Lucy…
***
Zakryła
twarz dłońmi, nie chcąc jej nikomu pokazywać. Nie wiedziała, co przed chwilą
się zdarzyło. Wściekłość i dziwne poczucie satysfakcji zapanowało nad nią całą,
nie dając najmniejszej szansy nad uwolnieniem się od tej rządzy. Chciała tylko
ratować najbliższych, a skoczyła jako bezlitosna maszyna do zabijania. Lecz kim
się stała… A raczej, kim była osoba, która przejęła nad nią całą władzę?
Niespodziewanie
poczuła zapach świeżych kwiatów. Zaskoczona odsunęła na bok ręce i spojrzała
przed siebie. Znajdowała się na przepięknej łące, w pełni otoczonej przez
letnie kwiaty, kłosy zburz i miękką trawę. W oddali widziała małą, płynącą
rzeczkę, z której wydobywał się cichutki szum wody.
Baw
się ze mną…
Usłyszała
czyjś głos. Powstała i zaczęła biec w stronę jabłoni, która rosła tuż nad
źródłem, lecz gdy tam dotarła, zrozumiała, że nikogo nie ma.
Znajdziesz
mnie?
Nie
było to dziecko, lecz dorosła kobieta. W tej jednej kwestii mogła się ze sobą
godzić.
Jestem
za tobą!
Odwróciła
się i spojrzała na blondwłosą kobietę, ubraną w białą, zwiewną sukienkę na
ramiączkach. Oczy miała koloru czystego złota, a promienny i ciepły uśmiech
ogrzewał zimne serce Lucy, które tak błagało o wybaczenie. Piękna i delikatna
niczym śnieg o mlecznej skórze, na której nie było widać żadnych
niedoskonałości. Powoli machała rąbkami sukienki, która tańczyła równo z
długimi, prostymi włosami, sięgającymi aż do samej ziemi. Lecz mimo tego
promieniującego szczęścia, dało się z niej wyczuć dziwny mrok, który nawet nie
moment nie pozwalał zachować spokoju. Była dziwna… była inna.
—
Kim jesteś? — zapytała w końcu Lucy.
—
Jesteśmy do siebie podobne, prawda? — odpowiedziała pytająco kobieta,
podchodząc do rzeczki. — A zarazem takie inne. Ja bym podziękowała swojej
wybawczyni.
—
Ty… co? — Uderzyła się w policzki, sądząc, że wszystko jest jedynie snem.
—
Zaproponowałam ci pomoc, a ty ją ode mnie przyjęłaś — wyjaśniła niewiarygodnie
spokojnie.
—
Ty chciałaś go zabić.
— A
ty chciałaś mnie powstrzymać.
Obie
na moment zamilkły, rozumiejąc, że taka wymiana zdań do niczego nie prowadzi.
—
Jestem kobietą, której oczy zostały ci podarowane — rzekła w pewnym momencie
tajemnicza postać.
—
Więc…
—
Tak. — Kiwnęła głową. — Na imię mam Leadr Ur Cyceli Ygrl. W skrócie… Lucy, a
przynajmniej tak mnie zawsze wszyscy nazywali.
—
Ja…
—
Nie pojmujesz? — Przerwała jej. — To normalne, a przynajmniej tak mi się zdaje.
—
Czy to mi się śni?
Leard
pokręciła głową.
—
To prawda — odparła. — Jestem tu po to, by upewnić się, że zdobędziesz
wszystkie bronie.
—
Masz na myśli Święte Bronie sprzed czterystu lat? — spytała Lucy, mając
całkowity mętlik w głowie (choć nadal sądziła, że wszystko dzieje się tylko w
jej głowie).
—
Teraz tak je nazywacie… — Westchnęła. — Pewnie nie tylko je. Jeszcze wielu
rzeczy nie wiesz, kochana. I o sobie, i o Natsu, i o członkach załogi, i o
Wiedźmie Wymiarów, i Królewskiej Rodzinie… Tak wiele tajemnic nie zostało jeszcze
odkrytych i będziesz musiała długo, bardzo długo czekać zanim ujrzysz prawdę.
Lucy
wzruszyła ramionami.
—
Tradycyjnie! — krzyknęła pani Dragon. — Cudownie! No po prostu cudownie!
Dlaczego nie możesz powiedzieć mi teraz? Dlaczego mącisz mi w głowie, chociaż
mogłabyś dać jasne i proste odpowiedzi?
—
Ponieważ nie znasz ludzi, których dopiero spotkasz na swej drodze. Gdybym ci
teraz o wszystkim powiedziała, nie zrozumiałabyś mnie.
— A
teraz oczywiście wszystko jest dla mnie takie jasne. — Lucy zaśmiała się. — Nie
wiem, co mnie czeka, ale coraz bardziej się boję.
—
Będę z tobą!
Podeszła
do niej i chwyciła jej dłoń, lecz ta po chwili ją odrzuciła. Coraz bardziej
cofając się, coraz bardziej oddalając od Leadr dawała jej wyraźną wiadomość, co
leży u podstaw jej obaw. Kobieta doskonale ją rozumiała, ale nie potrafiła tak
po prostu odejść. Znała ścieżkę przeznaczenia i była gotowa zrobić wszystko,
aby tylko Lucy z niej nie zboczyła.
—
To dopiero początek…
Ojejku! Widze, że jest nowy rozdział, ale nie mam czasu przeczytać :'( Dlatego pisse, żeby ci powiedzieć, że przeczytam później :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego stwierdzam iż to było GENIALNE! Historia Melody bardzo mnie wzruszyła, bo ona straciła wszystko co kochała :'( :'( :'( Ta czarnowłosa kobieta to Wiedźma Wymiarów, nie?
UsuńWierze, że jednak Lucynka sobie poradzi z Melody albo jej pomoże albo nie wiem :|
Wydaje mi się, że ukochany Melody pojawił się już w rezydencji, ale mogę się mylić.
Znalazłam trochę czasu na przeczytanie, bo bardzo mnie to zaciekawiło :) Przyznam się, że trochę mnie zaskoczyłaś w tym rozdziale ;)
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział (i koniec opowiadania :D) i życzę duuuuuużo wolnego czasu oraz weny! ;3
Sama jestem zadowolona z tego rozdziału - co rzadko się zdarza!
UsuńTak, to była WW i Lucy chce przerwać tę klątwię, więc więcej nie powiem!
Tak, ukochany Melody już się tutaj pojawił!
Dziękuję za komentarz! ;)
GENIALNY! Naprawdę, nie mogłam oczu oderwać! Wiedziałam, że mnie czymś zaskoczysz, ale teraz przerosłaś samą siebie. Historia Melody bardzo mnie urzekła, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! Wiem, że mnie nie zawiedziesz!
OdpowiedzUsuńMilka:)
Bardzo mnie to cieszy. Sama jestem naprawdę zadowolona z rozdziału - co jest dla mnie rzadkością :)
UsuńDzięki za komentarz!
😘😉❤😊
UsuńRozdział (jak zawsze) świetny. Jeszcze nie wszystko ogarniam, ale myślę, że wyjaśni się to w następnych rozdziałach, na które niecierpliwie czekam :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i wysyłam wenę
~Aki
Dziękuję bardzo :) MNie trudno ogarnąć, więc na wiele rzeczy trzeba będzie poczekać wiele, wiele rozdziałów, ale na te z dzisiejszego rozdziału, raczej szybko się pojawią ;)
UsuńDzięki za komentarz!
Rozdział cudowny ! Za każdym razem jak widzę wypowiedzenie życzenia mam dziwne uczucie, że i często ludzie w realny życiu tego używają ;) I najczęściej jest tak im ludzie chcą więcej dobrego tym więcej zła wyrządzają niestety...
OdpowiedzUsuńDzięuję bardzo. No, niestety... Hans i Melodi chcieli jedynie żyć i umrzeć razem i tyle ich to kosztowało... :(
UsuńCiekawe co się stało Lucy, czy to była jakaś wizja..? No nic, dowiem się tego w kolejnym rozdziale. :)
OdpowiedzUsuńPo prostu dopadła ją wizja z przeszłości ;)
UsuńA co się z nią stało, oczywiście sie dowiesz!
Pozdrawiam
Kochana, pragnę zaprosić cię na mojego nowego bloga. http://strazniczkagwiazd.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam gorąco !!! ;)
Już od 3 dni co kilka godzin sprawdzam czy jest nowy rozdział, zlituj się kochana!
OdpowiedzUsuńOd 3 dni kochana mam zajęcia od 8 do 18, więc proszę o cierpliwość. Rozdział pojawi się w piątek i zazwyczaj w ten dzień będzie się już tylko pojawiał :)
UsuńA teraz współczuje i melody, tylko czemu trzyma hansa w lochach skoro on teoretycznie zyje?
OdpowiedzUsuń