4 marca 2016

Rozdział 21

Uniosła powoli dłoń i pochwyciła głową na prawy bark, posyłając przeciwnikowi uśmiech pełen satysfakcji i spełnienia.
Jednak… dlaczego? Nie rozumiała, jaki jest powód takiego zachowania, lecz odczuwała tak błogi spokój, że nie chciała go niszczyć. Przecież była sobą i nikim więcej.
— Nie — szepnęła.
Wnet po całej jaskini rozniosło się dziwne pole, porywając za sobą wszystko, co stało mu na drodze, włącznie z Rolarem. Pędząc na kamienną ścianę, wykrzywiał twarz w wyrazie bólu i rozpaczy. Krzyczał, wiedząc, co nadchodzi.
Uderzył z ogromną siłą o mineralny zlep, po czym zsunął się na samą ziemię, czując w ustach metaliczny smak krwi. Nie mógł się poruszyć. Miał wrażenie, że jego nogi zostały całkowicie sparaliżowane. Nie potrafił się zmusić do nawet jednego drgnięcia.
To był jego koniec…
Ten potwór — niby Lucy — zeskoczyła dokładnie naprzeciw niego, po czym chwyciła go za szyję i uniosła wysoko, zbliżając swoją twarz do jego.
— Przyjemnie uczucie, prawda? — rzekła, coraz mocniej ściskając dłoń.
Dusił się. Coraz bardziej brakowało mu powietrza, ale nie mógł niczego zrobić. Ta bestia była zbyt silna, zbyt potężna. Niczym bóg, niszczyła wszystko, co stało jej na drodze, nie okazując ani cienia zawahania.
— Zabić cię czy jeszcze troszkę pobawić… — mruknęła słodko, doprowadzając samą siebie do spełnienia.
Jednak wciąż w najdalszych zakątkach umysłu istniała jakaś myśl, która nie pozwalała jej na dalszy ruch. To ona blokowała jej ruchy i nie dawała wykonać ostatecznego ciosu na przeciwniku. Ostatnia iskierka człowieczeństwa, jaką zachowała w sobie. „To nie jestem ja” — mówiła, próbując przejąć z powrotem kontrolę nad własnym ciałem.
Toczyła walkę. Bardzo zacięty bój, który sprawił, iż musiała wypuścić przeciwnika ze swoich szponów. Wiła się, uderzając w góry skarbów i zsuwając się po nich.
— Przestań, przestań! — krzyczała do samej siebie, łapiąc się dłońmi za głowę.
Kolor jej oczu zmieniał się nieustannie z czerwonych na złote. Każda sekunda zwiastowała zmianę, pojedynczy cios wymierzony w niewidzialnego przeciwnika.
— PRZESTAŃ! — wrzask rozniósł się echem po całej jaskini.
Upadła.
Bezwładne ciało osunęło się na ziemię, otulając się jasnymi włosami. Jej oddech był równomierny, choć było widać, że odczuwa zmęczenie i niepokój. Sny ją dręczyły, świadcząc o kolejnej bitwie, którą miała stoczyć w umyśle.
Rolar nic z tego nie rozumiał. Wystarczająco już miał przeżyć, jak na jeden dzień. Tego nie było ani w jego planach, ani w jego pana. Wszystko poszło nie tak, a na dodatek obudził demona, który powinien pozostać uśpiony.
— Zmywam się stąd! — powiedział, wyciągając przed siebie rękę. Władza w nogach nadal do niego nie powróciła, więc musiał sobie poradzić w inny sposób. Nie miał zamiaru pozostawać dłużej w tym chorym miejscu. Nie, gdy była nadal tu ta kobieta. Choć w duchu był wdzięczny jej drugiej osobowości (chyba), że potrafiła powstrzymać swojego demona. Dzięki temu tylko przeżył.
 — Gdzie się wybierasz?
Nad mężczyzną stanął Natsu chłopak, całkowicie zagradzając mu drogę.
— Uciekam. Nie widzisz? — Posłał celowi uśmiech pełen drwiny, nadal próbując wydostać się z jaskini. — Przegrałem.
— Co jej zrobiłeś? — Natsu wskazał głową na nieprzytomną Lucy.
Kurtis prychnął, nadal nie pojmując, co się przed chwilą wydarzyło.
— Chciała was ratować, więc zawarła pakt z diabłem. Oczy zaczęły jej się świecić jak neonówki, a w łapach zdobyła niezłą krzepę. Jak widzisz, nóżki mi pięknie załatwiła i prawie zabiła, gdyby nie jej drugie „ja”, które mnie uratowało — opowiedział w skrócie Rolar. — A teraz może mnie puścić?
Natsu odsunął się na bok, równocześnie zakładając ręce na piersi. Uśmiechał się. Nie tak słodko jak dawniej, lecz widać było, że jest szczęśliwy. Tupał swobodnie nogą o ziemię, spoglądając z góry na pokonanego przeciwnika. Widział jego trudy, jak się zmagał z każdym ruchem. Tą kropelkę potu spływającą po policzku i spojrzenie pełne błagania o litość. Jeszcze kilka minut temu on tak samo patrzył… i nie uzyskał wybaczenia.
— Obiecałem sobie, że już nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić — rzekł głosem pełnym grozy i nienawiści.
Rolar zatrzymał się i uniósł głowę z przerażeniem. Wiedział, co go czeka, i nie mógł już nic zrobić.
Radosny Pogromca Smoków chwycił jedno z ostrzy, które było wbite w górę skarbów, i zaczął je dokładnie oglądać z każdej strony. Ważąc, jak jest ciężkie, sprawdzał najważniejsze zalety miecza, idąc za wskazówkami Kurtisa. Miał naprawdę dobrego nauczyciela.
Podszedł do Rolara i kopnął go czubkiem buta, przewracając na drugą stronę. Nawet nie sądził, że tak obojętny będzie wobec tego, co zamierza zrobić.
Komui miał rację. Musiał się przełamać. Już nie był w szczęśliwej krainie, zwanej Magnolią. Został rzucony na pożarcie lwom i jego zadaniem było zrobić wszystko, by przeżyć. Nie wiedział, czy jest na to gotowy, ale nie potrzebował tego sprawdzać.
— Błagam! — powtórzył jeszcze raz Rolar.
— Każdy błaga… — kąciki ust uniosły się ku górze, tworząc zupełnie nowy wyraz, które nikt wcześniej nie widział i nie będzie widział — ale życzenia nie jesteś gotowy wypowiedzieć, bo brakuje ci ceny.
Bez chwili zawahania wbił ostrze prosto w serce mężczyzny.
Wydał ostatni jęk życia i tak po prostu umarł. Nie cierpiąc, nie krzycząc i już więcej nie błagając. Nastała po prostu… cisza. Krew swobodnie wsiąkała w delikatny materiał płaszcza, pokazując jeszcze raz Natsu dowód na to, co zrobił.
— Koniec — powiedział, mogąc odetchnąć z ulgą.
Sądził, że nikt go nie widział, ale to był błąd. Z oddali, z przerażeniem w oczach przyglądał mu się Musica, nie mogąc uwierzyć, że widzi przed sobą tego samego człowieka, którego uratował. Nie sądził, że już po jednej podróży będzie gotowy zabić z zimną krwią, ale jak widać… mylił się.
— Coś ty zrobił? — zapytał w końcu kapitan statku, nie potrafiąc dłużej utrzymać tego w sobie.
— Przepraszam. — Dragon odwrócił się, ukazując zapłakaną twarz. Upadł na kolana i uderzył z całej siły pięściami o gołą skałę. Nie potrafił dłużej wytrzymać tej obojętności. Zabił człowieka. Był całkowicie świadomy swojego grzechu. I choć sądził, że będzie w stanie utrzymać ten ciężar, to mylił się.
— Musisz być silny. — Musica szybko zjechał do niego na dół, by spróbować dodać mu otuchy.
— Nie mów Lucy — prosił jedynie Natsu. — Błagam, nie mów Lucy…

***

Zakryła twarz dłońmi, nie chcąc jej nikomu pokazywać. Nie wiedziała, co przed chwilą się zdarzyło. Wściekłość i dziwne poczucie satysfakcji zapanowało nad nią całą, nie dając najmniejszej szansy nad uwolnieniem się od tej rządzy. Chciała tylko ratować najbliższych, a skoczyła jako bezlitosna maszyna do zabijania. Lecz kim się stała… A raczej, kim była osoba, która przejęła nad nią całą władzę?
Niespodziewanie poczuła zapach świeżych kwiatów. Zaskoczona odsunęła na bok ręce i spojrzała przed siebie. Znajdowała się na przepięknej łące, w pełni otoczonej przez letnie kwiaty, kłosy zburz i miękką trawę. W oddali widziała małą, płynącą rzeczkę, z której wydobywał się cichutki szum wody.
Baw się ze mną…
Usłyszała czyjś głos. Powstała i zaczęła biec w stronę jabłoni, która rosła tuż nad źródłem, lecz gdy tam dotarła, zrozumiała, że nikogo nie ma.
Znajdziesz mnie?
Nie było to dziecko, lecz dorosła kobieta. W tej jednej kwestii mogła się ze sobą godzić.
Jestem za tobą!
Odwróciła się i spojrzała na blondwłosą kobietę, ubraną w białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach. Oczy miała koloru czystego złota, a promienny i ciepły uśmiech ogrzewał zimne serce Lucy, które tak błagało o wybaczenie. Piękna i delikatna niczym śnieg o mlecznej skórze, na której nie było widać żadnych niedoskonałości. Powoli machała rąbkami sukienki, która tańczyła równo z długimi, prostymi włosami, sięgającymi aż do samej ziemi. Lecz mimo tego promieniującego szczęścia, dało się z niej wyczuć dziwny mrok, który nawet nie moment nie pozwalał zachować spokoju. Była dziwna… była inna.
— Kim jesteś? — zapytała w końcu Lucy.
— Jesteśmy do siebie podobne, prawda? — odpowiedziała pytająco kobieta, podchodząc do rzeczki. — A zarazem takie inne. Ja bym podziękowała swojej wybawczyni.
— Ty… co? — Uderzyła się w policzki, sądząc, że wszystko jest jedynie snem.
— Zaproponowałam ci pomoc, a ty ją ode mnie przyjęłaś — wyjaśniła niewiarygodnie spokojnie.
— Ty chciałaś go zabić.
— A ty chciałaś mnie powstrzymać.
Obie na moment zamilkły, rozumiejąc, że taka wymiana zdań do niczego nie prowadzi.
— Jestem kobietą, której oczy zostały ci podarowane — rzekła w pewnym momencie tajemnicza postać.
— Więc…
— Tak. — Kiwnęła głową. — Na imię mam Leadr Ur Cyceli Ygrl. W skrócie… Lucy, a przynajmniej tak mnie zawsze wszyscy nazywali.
— Ja…
— Nie pojmujesz? — Przerwała jej. — To normalne, a przynajmniej tak mi się zdaje.
— Czy to mi się śni?
Leard pokręciła głową.
— To prawda — odparła. — Jestem tu po to, by upewnić się, że zdobędziesz wszystkie bronie.
— Masz na myśli Święte Bronie sprzed czterystu lat? — spytała Lucy, mając całkowity mętlik w głowie (choć nadal sądziła, że wszystko dzieje się tylko w jej głowie).
— Teraz tak je nazywacie… — Westchnęła. — Pewnie nie tylko je. Jeszcze wielu rzeczy nie wiesz, kochana. I o sobie, i o Natsu, i o członkach załogi, i o Wiedźmie Wymiarów, i Królewskiej Rodzinie… Tak wiele tajemnic nie zostało jeszcze odkrytych i będziesz musiała długo, bardzo długo czekać zanim ujrzysz prawdę.
Lucy wzruszyła ramionami.
— Tradycyjnie! — krzyknęła pani Dragon. — Cudownie! No po prostu cudownie! Dlaczego nie możesz powiedzieć mi teraz? Dlaczego mącisz mi w głowie, chociaż mogłabyś dać jasne i proste odpowiedzi?
— Ponieważ nie znasz ludzi, których dopiero spotkasz na swej drodze. Gdybym ci teraz o wszystkim powiedziała, nie zrozumiałabyś mnie.
— A teraz oczywiście wszystko jest dla mnie takie jasne. — Lucy zaśmiała się. — Nie wiem, co mnie czeka, ale coraz bardziej się boję.
— Będę z tobą!
Podeszła do niej i chwyciła jej dłoń, lecz ta po chwili ją odrzuciła. Coraz bardziej cofając się, coraz bardziej oddalając od Leadr dawała jej wyraźną wiadomość, co leży u podstaw jej obaw. Kobieta doskonale ją rozumiała, ale nie potrafiła tak po prostu odejść. Znała ścieżkę przeznaczenia i była gotowa zrobić wszystko, aby tylko Lucy z niej nie zboczyła.
— To dopiero początek…

16 komentarzy:

  1. Ojejku! Widze, że jest nowy rozdział, ale nie mam czasu przeczytać :'( Dlatego pisse, żeby ci powiedzieć, że przeczytam później :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po przeczytaniu tego stwierdzam iż to było GENIALNE! Historia Melody bardzo mnie wzruszyła, bo ona straciła wszystko co kochała :'( :'( :'( Ta czarnowłosa kobieta to Wiedźma Wymiarów, nie?
      Wierze, że jednak Lucynka sobie poradzi z Melody albo jej pomoże albo nie wiem :|
      Wydaje mi się, że ukochany Melody pojawił się już w rezydencji, ale mogę się mylić.
      Znalazłam trochę czasu na przeczytanie, bo bardzo mnie to zaciekawiło :) Przyznam się, że trochę mnie zaskoczyłaś w tym rozdziale ;)
      Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział (i koniec opowiadania :D) i życzę duuuuuużo wolnego czasu oraz weny! ;3

      Usuń
    2. Sama jestem zadowolona z tego rozdziału - co rzadko się zdarza!
      Tak, to była WW i Lucy chce przerwać tę klątwię, więc więcej nie powiem!
      Tak, ukochany Melody już się tutaj pojawił!
      Dziękuję za komentarz! ;)

      Usuń
  2. GENIALNY! Naprawdę, nie mogłam oczu oderwać! Wiedziałam, że mnie czymś zaskoczysz, ale teraz przerosłaś samą siebie. Historia Melody bardzo mnie urzekła, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! Wiem, że mnie nie zawiedziesz!
    Milka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy. Sama jestem naprawdę zadowolona z rozdziału - co jest dla mnie rzadkością :)
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
    2. 😘😉❤😊

      Usuń
  3. Rozdział (jak zawsze) świetny. Jeszcze nie wszystko ogarniam, ale myślę, że wyjaśni się to w następnych rozdziałach, na które niecierpliwie czekam :D
    Pozdrawiam i wysyłam wenę
    ~Aki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) MNie trudno ogarnąć, więc na wiele rzeczy trzeba będzie poczekać wiele, wiele rozdziałów, ale na te z dzisiejszego rozdziału, raczej szybko się pojawią ;)
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  4. Rozdział cudowny ! Za każdym razem jak widzę wypowiedzenie życzenia mam dziwne uczucie, że i często ludzie w realny życiu tego używają ;) I najczęściej jest tak im ludzie chcą więcej dobrego tym więcej zła wyrządzają niestety...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięuję bardzo. No, niestety... Hans i Melodi chcieli jedynie żyć i umrzeć razem i tyle ich to kosztowało... :(

      Usuń
  5. Ciekawe co się stało Lucy, czy to była jakaś wizja..? No nic, dowiem się tego w kolejnym rozdziale. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu dopadła ją wizja z przeszłości ;)
      A co się z nią stało, oczywiście sie dowiesz!
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Kochana, pragnę zaprosić cię na mojego nowego bloga. http://strazniczkagwiazd.blogspot.com/

    Zapraszam gorąco !!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już od 3 dni co kilka godzin sprawdzam czy jest nowy rozdział, zlituj się kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od 3 dni kochana mam zajęcia od 8 do 18, więc proszę o cierpliwość. Rozdział pojawi się w piątek i zazwyczaj w ten dzień będzie się już tylko pojawiał :)

      Usuń
  8. A teraz współczuje i melody, tylko czemu trzyma hansa w lochach skoro on teoretycznie zyje?

    OdpowiedzUsuń

Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)