Zatrzymali
się przed wyjściem z tajemnej komnaty, czekając na wyznanie dziewczyny. Nie
byli pewni, co może im przekazać, lecz od razu zrozumieli, że to nie może być
nic błahego.
—
To nie Komui odkrył, gdzie znajduje się pierwsza z broni — rzekła obojętnym
głosem.
— A
kto? — dopomógł jej Musica, pojmując, jak będzie wyglądała dalsza część
wypowiedzi.
—
To ja — odpowiedziała, wskazując na siebie. — Miałam sen, w którym po raz
pierwszy spotkałam się z wojowniczką sprzed czterystu lat… Arminą.
Choć
minęło tak wiele czasu, ona ani razu nie zdradziła się i nie wyznała prawdy.
Dopiero w tym momencie, gdy sytuacja do tego ją zmusiła, podjęła decyzję, by
nie chować więcej tego w sobie.
Sam
Natsu był zdruzgotany. Nie wierzył, że Lucy może ukrywać przed nimi coś tak
poważnego. Nie martwiłby się, ale skoro ten sen pojawił się zaraz po otrzymaniu
oczu, to oznaczało tylko jedno — one sprawiły, iż w jej głowie ukazał się ten
obraz.
Nie
potrafiąc sobie wybaczyć, że dopuścić do takiego biegu zdarzeń, osunął się z
powrotem na ziemię i zaczął pomrukiwać „to moja wina”. I tak właśnie to
wszystko widział. Pragnął nie zwalać na siebie wszystkich nieszczęść tego
świata, ale coś musiał zrobić skoro Lucy nie była gotowa, by podzielić się z
nim sekretem.
—
Dlaczego? — zapytał Natsu, z trudem powstrzymując łzy.
—
Zmieniłeś się — odparła natychmiast.
—
Oboje się zmieniliście! — Musica wziął w obronę towarzysza.
—
Tak, ale — wzruszyła ramionami — ty nie znałeś go przed tymi wydarzeniami. —
Wskazała na swojego męża. — Głupkowaty, troszczący się o innych, a jednak
kochany. Szanował przyjaciół. Byliśmy rodziną. Jeden za wszystkich, wszyscy za
jednego, ale po tamtym dniu — otarła twarz z łez — ujrzałam człowieka, którego
nie powinnam była widzieć. A dlaczego nie ściąłeś włosów?
Rozumiał
ją. Bardzo dobrze ją rozumiał, lecz nie był w stanie nic z tym zrobić. Wizyta w
domu Wiedźmy Wymiarów zmieniła go całkowicie, jakby tamta kobieta zabrała mu
tego dnia część jego duszy.
Dotykając
długich kosmyków, które wypadały z niedbale zaplątanego warkocza, nie szczędził
już łez. Wiedział, jaki był powód, dla którego ich nie ściął, dla którego je
zachował. Bał się wcześniej wyznać dziewczynie całą prawdę, by ona sama nie
wzięła na swoje barki części jego odpowiedzialności, która spoczywała tylko na
nim.
—
Nic nie mogłem zrobić tamtego dnia — zaczął wątpliwie — a ty byłaś gotowa
uczynić wszystko. Przez swoje głupie zachowania, niedbalstwo i
nieodpowiedzialność naraziłem nie tylko ciebie, ale i całą gildię. Te włosy
mają mi przypominać, kim tak naprawdę jestem. A w zasadzie kim już nie jestem.
— Schował twarz za dłońmi. — Nie jestem już Natsu Dragneelem.
Ujrzał
nad sobą jakiś cień. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, że to sama
Lucy przybliża się do niego, powoli kucając. Odsuwając od twarzy ręce,
uśmiechała się słodko, jakby pragnęła go z całej siły przytulić i pocieszyć.
Jednak nagle jej wyraz twarzy całkowicie się zmienił. Pokrył się grozą i złem,
które po raz pierwszy widział, gdy udało jej się zabrać w podróż. Patrząc na
niego wzrokiem godnym politowania, wyprostowała dłoń i z całą siłą, jaką posiadała
w tej małej rąsi, uderzyła Pogromcę Smoków w policzek, posyłając go dobre parę
metrów na bok.
Przerażony
Musica odskoczył, jak najdalej tylko potrafił, kryjąc się przed ewentualnym
gniewem Lucy.
—
CO?! — wrzasnęła na cała jaskinię, sprawiając, że ta się cała zatrzęsła. — TY
CHORY I NIEWYCHOWANY DEBILU Z MÓŻDZKIEM MNIEJSZYM OD PLANKTONU! — Podeszła do
niego, gdy trzymał się za opuchnięty i zaczerwieniony policzek, po czym
chwyciła go za kołnierzyk i przybliżyła do swojej twarz, prosto na niego krzycząc:
— JESZCZE RAZ POWIESZ TAKĄ GŁUPOTĘ, A WSZYSTKIE KŁAKI CI POWYRYWAM. TO
NIE BYŁA NICZYJA WINA!!! Zostaliśmy wrobieni — rzekła spokojniej. — Po
prostu staliśmy się kozłami ofiarnymi i niczym więcej, Natsu.
Chwyciła
ostrze, które upadło brzdękiem na skałę, gdy uderzyła Dragona, i powoli
przysunęła je do głowy chłopaka. Wzdrygnął się, po czym odsunął lekko do tyłu,
bojąc się o własne życie.
—
Nie rób tego, Lucy! — zawołał do niej krzyczący z daleka Musica.
Lecz
ta nie słuchała. Obojętnym wzrokiem spojrzała na swojego męża, równocześnie
unosząc go do siebie. Jednym, sprawnym cięciem odcięła zbiór kosmyków i rzuciła
przed Natsu, który wciąż był w tak głębokim szoku, że nie potrafił wydusić z
siebie choćby słowa.
—
Uwalniam cię — rzekła przekonującym głosem. — To nie wina gildii, to nie wina
ani twoja, ani moja, że jesteśmy tutaj. Ktoś chciał byśmy się znaleźli w tym
miejscu, ale my możemy to wykorzystać. Natsu! Nie jesteśmy tacy, jacy byliśmy,
ale to nie oznacza, że musimy udawać znowu kogoś, kim nie jesteśmy…
—
Przepraszam — szepnął. — Przepraszam i dziękuję.
Chciał
się z nią zgodzić i zrobić to, o co go prosiła, ale bał się. Miał jeszcze cenę,
którą musiał zapłacić za jej oczy. Nie mógł jej o tym powiedzieć i się
zdradzić, gdyż oznaczałoby to jedno — nieufność.
Już
teraz bardzo się od siebie oddalali, więc jego zadaniem było nie pozwolić, by
zaszło to za daleko. Sam Musica dzielił jego zdanie. Patrząc na niego z oddali,
lekko kiwał głową, pojmując konsekwencję nieprzemyślanych działań.
—
No! — Kapitan statku klasnął w dłonie. — Jak już skończycie wasze miłosne
igraszki, może zabierzemy parę… ton złota na statek.
— A
jak zamierzasz to zmieścić? — zapytała obojętnie Lucy.
Pokręcił
gałkami ocznymi, spoglądając na każdy centymetr srebra i złota.
—
Wyrzucimy niepotrzebny balast — odparł niespodziewanie Musica. — Już dawno
ostrzegałem Hughesa, że jest za gruby.
Lucy
i Natsu zaśmiali się radośnie, po czym wstali i chwycili w dłonie kilka
przedmiotów z wnętrza jaskini. Po resztę obiecali przyjść później, choć
woleliby odlecieć z tego miejsca i nigdy nie wracać. Zbyt dobrych wspomnień nie
posiadali, a i sama atmosfera wydawała się ciężka i otępiająca.
Natsu
przeniósł wzrok na pukiel włosów, który odcięła mu żona. Czuł, że najlepiej by
było, gdyby go tutaj zostawił, lecz nie potrafił. Były one dowodem na to, jak
wiele czasu minęło i jak oni sami się zmienili. Oddając je w ręce jaskini,
pozostałby tutaj część siebie, a do tego dopuścić nie mógł.
Natychmiast
cofnął się i pochwycił je w dłonie, chowając do kieszeni spodni. Nic mi
się nie stanie, powtarzał w myślach, choć sam był świadomy, że
niepotrzebnie wciąż próbuje zrobić coś, czego nie powinien.
Kiedy
tylko przeszli całą trójką przez szczelinę, która wcześniej była zaklejona
zlepkiem minerałów, zrozumieli, że do ich uszu dochodzą dość dziwne dźwięki.
Niepewnie odwrócili się i ujrzeli przed sobą litą skałę.
Przerażony
Musica rzucił na ziemię wszystkie skarby, które zdążył pochwycić w swe szpony,
i pognał do ślepego zaułka, drapiąc po minerale. Jednak nie był w stanie się
przez niego przedostać. Sam Natsu zauważył, że zegarek nie reaguje tak jak
wcześniej, choć z drugiej strony cieszył się, że nie będzie musiał ani razu
więcej tu wracać.
—
Przeklęte złoto zostało w przeklętym miejscu — szepnęła Lucy, zostawiając za
sobą Natsu i Musicę.
Na
statku brzmiała cicha muzyka, zwiastująca kolejne przyjęcie, na które nie byli
zbyt chętni ludzie, dopiero wracający z ciężkiej przygody. Sapiąc i rozpaczając
(jeśli chodzi o kapitana statku), wpakowywali się na pokład, wnosząc drobne
upominki, które wcześniej udało im się pochwycić.
Radość
nie miała końca, gdy cała załoga ujrzała towarzyszy, którzy z sukcesem
ukończyli swoją misję. Był to nie tylko dowód wielkich umiejętności nowych
członków, ale także swego rodzaju oświadczenie, że naprawdę należą do kompanii.
Zapraszając
ich na wspólną zabawę, ciągnęli ich w stronę jadalni, w której o dziwo było już
gotowe jedzenie. Lucy nawet nie próbowała ich się dopytywać, kto dokonał tego
cudu.
Siadając
przy swoim starym miejscu, zauważyła, że jako jedyny jest jakiś markotny
Kurtis. Nie chciała się wtrącać w jego życie, ale miała przeczucie, że sprawa
dotyczy dzisiejszych wydarzeń, a nie tylko problemów osobistych szermierza.
Podeszła
do niego i zagadała:
—
Coś się stało?
Popatrzył
się na nią zdziwiony. Nikt nigdy wcześniej nie interesował się jego humorami,
więc tym bardziej zaskoczyła go reakcja nowej towarzyszki, która wyraźnie
martwiła się jego niecodziennym zachowaniem.
—
Ktoś nas śledził — odparł po chwili zastanowienia.
—
Nas też. — Usiadła obok niego, popijając ze szklanki.
—
Coś się komuś stało?
—
Nie, ale… — Nie wiedziała, jak może dokończyć zdanie. Teoretycznie naprawdę
wszyscy wrócili cali, ale czy tak było naprawdę. Rany na duszy pozostały.
Prawie zabiła człowieka, a na dodatek jakaś siła przejęła kontrolę nad jej
ciałem, bezlitośnie bawiąc się drugim człowiekiem.
— A
co się stało z warkoczem Natsu? — zapytał Kurtis, starając się zmienić temat,
gdy zobaczył tak zmartwioną twarz przyjaciółki.
—
Odcięłam go — odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. — Nie wiem, czemu go
zostawił, ale…
— „Odetnę
go dopiero, gdy wrócimy do domu” — tak mi przynajmniej powiedział.
—
Kiedy?
—
Przed waszym ślubem — odparł Kurtis.
Posiadała
już troszkę więcej informacji, ale wciąż za mało. Widziała, jak bardzo oddalają
się od siebie. Gdyby nie obcięła mu tych głupich kłaków, nie mogłaby
przewidzieć jak daleko zajdą w braku zaufania wobec siebie. Po części była to
sama wina Natsu, jednak ona także czuła się współodpowiedzialna.
—
Nie martw się. — Położył na jej głowie dłoń i delikatnie pogłaskał włosy,
posyłając szeroki uśmiech. Sam Kurtis przeżył wiele w swoim życiu. On sam
musiał podejmować wiele decyzji, które pozostawiły po sobie konsekwencje,
trwające aż do dziś.
—
Dziękuje — powiedziała, mając wrażenie, że już lżej jest jej na sercu.
—
Nie dziękuj, póki nie doczekamy szczęśliwego zakończenia.
—
Jestem ciekawa, czy na kartach tej opowieści dożyjemy napisu „Happy End”.
Wstała
i ruszyła w stronę całej kampanii, która świętowała zwycięstwo, pozostawiając
Kurtisa z ogromnymi wątpliwościami. Choć trudno mu było uwierzyć w jej słowa,
to gdzieś w głębi serca czuł, że może mieć rację.
Podążając
za nią smutnym wzrokiem, myślał nad rzeczami, które mogą ich jeszcze spotkać.
Nad kobietą, która dzisiaj ich zaatakowała. Nad przeszłością, która paliła mu
stare rany, przypominając cały czas o jej istnieniu. Musiał ze wszystkim się
pogodzić… nie miał innego wyboru.
Hej!❤
OdpowiedzUsuńZawsze pod rozdział piszę, że jest genialny, wspaniały, super itp. Powoli skończą mi się słowa opisujące twoją twórczość!✌ Rozdział, jak zwykle, niesamowity! Szkoda mi troche Melody i Hansa, ale teraz przynajmniej będą szczęśliwi. Chciałabym tylko, żeby coś wydarzyło się między naszymi bohaterami❤ Wiem, wiem może jest to trochę oklepane, ale chciałabym to zobaczyć😊
Na koniec, tradycyjnie życzę potopu weny i więcej czasu dla siebie😉❤!
Milka:)
Ps. Sorry za ewentualne błędy, ale pisałam ten komentarz trzy raz z rzędu, bo ciągle mi się kasował! Ughh...😊😒
UsuńNo... Coś się wydarzyło, bo o tym pisałam, ale jeszcze parę rozdziałów ;)
UsuńRozdział super. Podoba mi się,że postacie mogą umrzeć. W przypadku głównych bohaterów charakter jak i poglądy się zmieniają. Nie mogę się doczekać nalu, choć kiedy się to pojawia się w innych blogach, to wszystko się wokół tego kręci i mnie to nuży. Z tego powodu nie wiem czy mam się cieszyć,czy smucić, że jeszcze tego nie zrobiłaś ale po dłuższym zastanowieniu wybieram tą pierwszą opcje. Opowiadanie ma najlepszą fabułę jaką kiedykolwiek czytałam i nie chcę, żeby została ona przysłonięta romansem(choć w twoim wykonaniu prawdopodobnie by mi to nie przeszkadzało). Również podoba mi się tajemniczość i nieprzewidywalność twojego działa. Wyszedł mi strasznie długi komentarz i troszeczkę pogmatwałam ,ale chciałam powiedzieć,że jesteś najlepszą blogerką, którą znam. Życzę weny i nie mogę się doczekać, aby dowiedzieć się co się stanie potem.
OdpowiedzUsuńTak, tak... POdoba ci się, że postacie mogą umrzeć a za ileśtam rozdziałow będziesz na mnie krzyczała, że czemu tyle osób zabijam! I samo do drugiego. Na moich blogach ludzie pytają o Nalu, bo tak długo ciągnę ten wątek i tu nie będzie inaczej! I faktycznie, zgadzam się, że większość blogów niestety za bardzo opiera się na romansie Nalu. I... Naprawdę? Naprawdę bardzo mnie to cieszy i jestem ciekawa, czy spodobają ci się dalsze rozwiązania fabularne, bo szykuję sporo. Co do nieprzewidywalności... Jeszcze jest dobrze. Późniejsze wydarzenia, a szczególnie koniec tomu 1 Wami wstrząsną i tego jest w 10000000% pewna. Dziękuję za komentarz, naprawdę bardzo mnie zmotywowałaś do pracy! DZIĘKUJĘ!
UsuńNo to mnie jeszcze bardziej zaciekawiłaś i jeszcze bardziej nie mogę się doczekać zakończenia pierwszego tomu.
UsuńMoźe to już było, ale zaciekawił mnie ten mężczyzna, że tak to ujme, w głowie Lucy. Napisałaś ,,mężczyzna do którego w przyszłości będzie należeć" i to mnie zaintrygowało, bo zastanawiam się czy chodzi o Lucy oraz o jaki sekret chodzi.
OdpowiedzUsuńHistoria Melody i Hansa jest piękna i wzruszjąca. Pdeszli, ale jakby nie patrzeć może to i lepiej. Już nie będą musieli cierpieć :)
Ale... No jak mogłaś tak zakończyć!!! Ja tu się domagam reszty! Chce już poznać odpowiedź! Nie jestem cierpliwym człowiekiem i wole poznać wszystko od razu :D A teraz musze czekać do następnego rozdziału :S
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział,
Pozdrawiam i przesyłam wene ;3
Na pewno o Lucy. Raczej dosłownie traktujcie to, co piszę. Czasami mogę być niejasności, ale jak są takie zdanie, to tak jak je zrozumiecie, to pewnie jest dobrze ;)
UsuńOdeszli, ale w zasadzie mało czasu ze sobą spędzili.
Następny rozdział może już we czwartek jak się ze wszystkim wyrobię!
Dzięki i pozdrawiam!
"Nie wiem... Fabuła rozdziału fajna, ale nie podoba mi się całokształt. Uważam, że mogłam lepiej to napisać, ale może to tylko moje wrażenie..." - tak to tylko twoje wrażenie. Mnie osobiście nie wciągnęła jakoś ta historia z Melody, ale opisy, dialogi, całokształt rewelacyjnie Ci wyszedł i nie mówię tego, byś poczuła się lepiej. Ja jestem szczera... do bólu. Sama troszeczkę Ci zazdroszczę stylu pisania, bo jest rewelacyjny. "Troszeczkę", bo wiem, że bez ćwiczeń nie ma postępu.
OdpowiedzUsuńTo tyle, czekam na następny, bo jestem ciekawa jak w tej wersji rozmieścisz całą akcję.
Przesyłam wenę i pozdrawiam ^^
Dziękuję bardzo i wiesz... Każdy znajduje inne rzeczy, które mu się podobają bądź nie, więc jest to normalna rzecz.
UsuńBądź ciekawa, bądź. Na pewno niedługo już zobaczysz zmiany :)
Dziękuję i pozdrawiam
Mnie tam rozdział się podoba. Serio, jest spoko :) Taki, według mnie, emocjonalny. Ale szkoda, że pomiędzy Lucy a Natsu tak mało się dzieje.. :(
OdpowiedzUsuńNIe lubię słodkości, więc uwierz mi, że ogólnie będzie mało romansu, więcej takiego fantasy, a romans na drugim planie, choć będą poważniejsze momenty.
UsuńPozdrawiam i dzięki ;)
Z góry przepraszam za komentarz nie związany z rozdziałem.
OdpowiedzUsuńMam pytanie. Czy istnieje taka możliwość, aby wysłać tobie fan arta,związanego z Smoczym Królestwem? Bo mam w planach takowy wykonać.
A czemu nie? Z największą przyjemną go przyjmę!
UsuńRozdział jak zawsze świetny :D
UsuńDziękuję!
UsuńCały blog - muszę przyznać - Świetny!
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam tak dobrego jak ten
Bardzo mi się podoba! <3
Świetnie piszesz ale delikatnie mnie boli to, że mimo tego, że między Natsu a Lucy coś się działo, to są od siebie tak "daleko" w opowiadaniu. Przeczytałam już, że nie skupiasz się na romansie (co bardzo na plus!) a bardziej na fantasy. Jednak chociaż troszeczkę mi tego smaczku brakuje.
Mimo to, rozdział świetny, blog też świetny - zaczęłam obserwować <3
Ślę dużo weny! :*
Dziękuję bardzo! Cieszę się, że blog się spodobał, a co do romansu. Nie będzie jego dużo, ale jakieś smaczki na pewno będą :)
UsuńDziękuję ślicznie i pozdrawiam
popłakałam się normalnie to....hans i melody mimi wszystko zasłużyli na szczęście. Mam nadzieje ze lu i natsu pojdą za ich przykladem haha nie mam na mysli smierci ocywiscie :D
OdpowiedzUsuń