—
LUCY! — oboje usłyszeli wołanie dobiegające gdzieś z oddali. Ten głos sprawił,
że serce Lucy podskoczyło z radości, a Tamaki’ego zamarło — należał on do
Natsu.
Oboje
odczekali chwilę, jedno licząc, że to tylko sen, a drugie, że prawda. Wtem zza
zniszczonego murku wyskoczył Natsu, cały i zdrowy, jedynie z kilkoma widocznymi
poparzeniami na ciele. Biegł w stronę Lucy i Tamaki’ego, choć zauważalne było,
że kuleje. Zaraz za nim wyskoczyła reszta załogi, nie szczędząc łez radości na
widok przyjaciół. Wszyscy jednak zamarli, gdy zdołali ujrzeć niewinnie
stojącego Tamaki’ego nad ciałem Katumi’ego.
—
Lucy, odejdź od niego, szybko! — rozkazał Musica.
W
mgnieniu oka Lucy usłuchała się przyjaciół i przybliżyła się w ich kierunku,
dając możliwość otoczenia siebie. Kiedy już czule przysunęli dziewczynę do
siebie, pełni nienawiści spojrzeli na Tamaki’ego. Nie atakowali; po prostu
czekali. Musica skrzywił się. Jego oczy nie mogły spoglądać w stronę
towarzysza. Myśli w walczyły w jego umyśle, nie chcąc, by słabość i wiara w
przyjaciół przyćmiła zdrowy rozsądek.
—
Nie rozumiem… — odparł zmieszany Tamaki. — Przecież… Przecież… — Rozłożył ręce.
Niewątpliwie był przerażony sposobem, w jaki został potraktowany przez własnych
przyjaciół. Zmieszanie wyryło się na jego twarzy, sprawiając wrażenie, że
chłopak naprawdę nie pojmuje sytuacji.
—
Czego nie rozumiesz?! — Akira ruszyła do ataku na słowa. — Cholero jedna,
zaatakowałeś Natsu i niemal go zabiłeś!
—
To on mnie zaatakował — bronił się, choć zwątpienie nie ominęło i jego. Czuł w
głębi serca, że opowieść gryzie się z tym, co twierdzą załoganci. — To nie ja…
— Oparł się plecami o kamienny mur i zasłonił oczy rękoma. — To ja — oświadczył
ku zaskoczeniu wszystkich.
Chwila.
Jedynie
kilka sekund wystarczyła, by aura wokół Tamaki’ego zmieniła się nie do
poznania. Przepiękny młodzieniec o delikatnym, porywającym serca dziewczyn
uśmiechu nagle spowił się ciemnością i smutkiem. Łzy zaczęły spływać po bladych
policzkach, lecz beznamiętnie otarł twarz i powstał.
Niespodziewanie
z jego dłoni wystrzelił złocisty piorun, który pomknął ku Akirze. Kobieta
uchyliła się, natychmiastowo odpowiadając na atak. Wokół rąk zebrała wodę,
tworząc z nich płynne macki. Niczym z bicza strzeliła w stronę Tamaki’ego, nie
wahając się choćby przez moment. Gotowa, by zabić przeciwnika, ruszyła przed
siebie. Cięła wszystko, co tylko napotkała na swojej drodze, aż z szału
bitewnego wyrwał ją krzyk Kurtisa:
—
Przestań!
Zamarła
w bezruchu na moment, lecz doszła do siebie wystarczająco szybko, by zadać kolejny
cios.
—
To nie jest człowiek, którego znacie, MATOŁY! — wrzasnęła.
Lucy
odsunęła się od walczących i podeszła do Natsu, który zaraz pochwycił ją w
swoje ramiona. Przydusił dziewczynę do siebie najmocniej jak tylko potrafił.
Odsunął się jednak, czując zażenowanie wobec osoby, która była mu tak bliska, a
którą tak skrzywdził.
—
Przepraszam — szepnął, kładąc dłoń na policzku Lucy. — Obiecuję, że teraz…
Przystawiła
mu palec do ust, zakazując mówić. Posłała mu blady uśmiech i odsunęła od
siebie, mówiąc:
—
Nie obiecuj, bo spełnianie obietnic ci nie wychodzi.
—
Lucy, ja…
—
Ty wiesz jak ja się czułam?! — krzyknęła.
Walka
Akiry i Tamaki’ego trwała w najlepsze, lecz nikt z załogantów nie odważył się
ruszyć na pomoc komukolwiek. Stali w milczeniu, przyglądając się sytuacji nie
do wyobrażenia. Tamaki posyłał błyskawice we wszystkie strony; jedna z nich
trafiła Akirę w przedramię, lecz tylko na moment przejęła się skurczem, gdyż
później ruszyła i w odwecie zraniła mężczyznę w udo. Była to niewielka rana,
ale wystarczająca, by zaczęła poważnie krwawić.
—
Lucy czuła się samotna! — rzekł nagle Tamaki. — Potrzebowała kogoś, kto nie
odepchnie jej, gdy będzie chciała pomóc. Ona także wiele straciła tego dnia,
gdy zostaliście skazani, a zachowywałeś się, Natsu, jakbyś to ty był
najbardziej poszkodowany. Odtrącałeś od siebie Lucy w momencie, gdy
potrzebowała ciepła drugiego człowieka.
Tamaki
zamarł.
Bez
żadnych przeszkód Akira złapała go mackami, zadając mu cios prosto w brzuch.
Wnętrzności wylały się na piaszczystą powierzchnie, a krew spłynęła po nogach
chłopaka. Zachwiał się, ale wciąż utrzymywał równowagę. Nie atakował, tylko
przyglądał się własnym organom, które znajdowały się poza ciałem. Z jego ust
wydobyła się krwawa piana, brocząc nieskazitelną twarz i szyję. Szedł jak
marionetka potykając się o niemal każdy kamień leżący na przeszkodzie.
Załoganci
odwrócili się.
Jeden
za drugim pragnęli ruszył i pochwycić w swe ramiona człowieka, z którym
walczyli, ucztowali i podróżowali. W najstraszniejsze burze, najniebezpieczniejsze
misje, w najsmutniejsze chwile trzymali się razem, popijając dobrego grzańca,
śpiewając i tańcząc. Lecz jak za sprawą zaklęcia, dziś stanęli po różnych
stronach. A to, co do tej pory stworzyli, zniknęło wśród łez i błagań o cud z
niebios.
—
Nie tylko Katherina — odezwała się Lucy. — Nie tylko Katherina zginęła, ty
również, Tamaki.
—
Lucy — wykrzywił twarz w pełnym bólu wyrazie — błagam, uratuj mnie! –
powiedział, znajdując ostatnie krople nadziei w decyzji dziewczyny.
Rozległ
się krzyk.
W okolicy serca pojawiło się zakrwawione
ostrze, które przeszyło Tamaki’ego od tyłu. Przyklęknął na piasek, po czym
upadł twarzą do podłoża.
—
TAMAKI! — wrzasnęła przerażona Lucy, próbując dostać się do przyjaciela.
Natsu
złapał dziewczynę w talii, ciągnąc ją w swoją stronę. Widział stojącego nad
ciałem Katumi’ego, jeszcze przed kilkoma minutami martwego przeciwnika. Dragon
nie mógł dopuścić do tego, by Lucy wyrwała się w jego uścisku i wbiegła prosto
w paszczę bestii. Krzyczała, drapała go po twarzy, lecz już nic nie miało
znaczenia.
—
Wycofujemy się! — rozkazał na całe gardło Musica, zauważając, że ich szanse na
zwycięstwo bladną przy sile przeciwników i ich zdolności do regeneracji.
—
Nie! — oponowała Lucy, wyrywając się mężowi z uścisku. — Jeśli on tu zostanie,
ponownie go wskrzeszą!
Katumi
przeskoczył nad uciekającymi załogantami, lądując dokładnie przed Lucy i Natsu.
Uśmiechnął się cierpko, po czym chwycił dziewczynę, przyciągając do siebie.
Pochylił się nad nią i szepnął do ucha:
—
Możesz nas uwolnić.
Odepchnął
ją od siebie, widząc, że Natsu zaczyna atakować ostrzem wiatru. Skumulował
wokół siebie wiatr i cisnął nim w zaskoczonego Katumi’ego. Rękoma zasłonił
oczy, broniąc się przed licznymi cięciami. Jednak mimo odniesionych obrażeń,
ekscytacja w nim tylko wzrastała. Serce przyspieszało na myśl, jak wiele
radości może w końcu przynieść mu walka z Natsu. Raz już się zawiódł, wtedy gdy
chłopak dał sobie obciąć rękę. Dlatego liczył, że ta sytuacja już się nie
powtórzy.
Ruszył
przed siebie, wystawiając przed siebie ukochany miecz. Jednak wystarczało tylko
podejść do Natsu i już siła wiatru odpychała go na znaczną odległość. Tę chwilę
nieuwagi wykorzystali załoganci, pakując się na ukochany statek. Mechanicy
weszli jako piersi, a zaraz za nimi Hughes — wyborowy strzelec ze znacznych
odległości. Kurtis, Musica, Akira i małżeństwo Dragon pozostało na lądzie,
przyglądając się zmaganiom Katumi’ego. Znajdowali się najbliżej wiru, dlatego
opuszczenie stanowisko graniczyło z cudem.
Lucy
ścisnęła w dłoni naszyjnik, który otrzymała od Zerefa. Miała wrażenie, że
przedmiot palił jej ręce, choć żaden widoczny ślad nie ostał się na dłoniach.
Tajemniczy głos szeptał do jej ucha: „Wypowiedz życzenie”, ale ona ze
wszystkich sił starała się być głucha na wołania.
—
No i jestem uwięziona z tymi debilami. — Ciszę przerwała narzekająca Akira.
—
O co ci chodzi? — spytał naburmuszony Musica. — Uratowaliśmy cię i przyjęliśmy
do załogi, więc powinnaś nam być wdzięczna.
—
I ogromnie jestem, wielcy wojownicy. — Teatralnie wzniosła ku niebiosom. — Tylko
cała ta zabawa nie powinna mieć w ogóle miejsca.
Lucy
zgadzała się ze zdaniem Akiry, ale bała wyrazić swoją opinię na głos.
—
Prawdopodobnie — wtrącił się Kurtis. — Prawdopodobnie miałaś zginąć wraz z
trzecim kontynentem. A może sama już dawno wyzionęłaś ducha i teraz starasz się
udawać naszą „przyjaciółkę”?
—
Odszczekaj to! — wrzasnęła. — Nie miałam nawet jak mieć kontaktu z tym całym La
Pradleyem! Poza tym okazało się, że to Tamaki był zdrajcą.
—
Tamaki NIE JEST ZDRAJCĄ! — zaprzeczył stanowczo Musica.
Sytuacja
robiła się nieprzyjemna. W powietrzu było czuć narastające napięcie, które z
każdą chwilą dawało Lucy do zrozumienia, że już niczego nie można odkręcić.
Przyjaciele rzucali w siebie oskarżeniami, ale równie dobrze każde z nich miało
trochę racji.
—
La Pradley umie wskrzeszać zmarłych i wykorzystywać ich wedle swojej woli —
odparła nagle Lucy, postanawiając, że należy zakończyć tę bitwę. — To nie jest
ich wina. Tamaki i Katherina umarli kilka lat temu, Katumi zginął z rąk
Kurtisa, swojego brata.
Na
parę chwil całkowicie zmroziło wszystkich, do których dotarły słowa Lucy.
—
Szukamy winnego, staramy się nie widzieć własnych błędów, ale może cała ta
walka sprowadza się do tego, że nie potrafiliśmy być szczerzy wobec siebie? Ale
może właśnie tak miało się stać. Bo dlaczego mieliśmy się obdarzyć wzajemnym
zaufaniem? Nie znamy się, a nawet jeśli kogoś znaliśmy, to okazywało się, że to
był tylko fałsz. — Kątem oka spojrzała na Natsu. — Przepraszam — szepnęła.
No, to teraz przez jeszcze 2 tygodnie rozdziały i PRZERWA aż do SIERPNIA. Przepraszam wszystkich, ale wiem, że zrozumiecie. Sesja, obrona pracy licencjackiej, więc się aż prosi o trochę wolnego. nie mam czasu ani siły, by pisać. Dlatego będzie przerwa, ale jeszcze na 2 tygodnie mam rozdziały!
"— Lucy czuła się samotna! — rzekł nagle Tamaki. — Potrzebowała kogoś, kto nie odepchnie jej, gdy będzie chciała pomóc. Ona także wiele straciła tego dnia, gdy zostaliście skazani, a zachowywałeś się, Natsu, jakbyś to ty był najbardziej poszkodowany. Odtrącałeś od siebie Lucy w momencie, gdy potrzebowała ciepła drugiego człowieka.
OdpowiedzUsuńTamaki zamarł." - Tamaki coś mówi i Tamaki zamiera? XDD Co?