8 sierpnia 2014

Rozdział 24 - Chokyoshi i Gajeel

                                               Wszystkie światła zgasły. Dla Amelii do był znak do działania. Powoli zaczęła pchać się przez tłum poruszonych całą sytuacją ludzi, którzy błąkali się po całej sali. Gdy dotarła do drzwi, ominęła strażnika, który z ciekawości wszedł do środka.  Była na zewnątrz. Podniosła sukienkę do góry i w podskokach zaczęła biec w stronę statku.
- Nie mogę zawieść – powtarzała sobie cały czas w myślach. Biegła, jak najszybciej mogła, zważając na fakt, że była ubrana w kilku kilogramową suknię. – Mam nadzieję, że Musica już się przygotował. – Nagle złapała się za czerwone policzki, opuszczając tym samym suknię do dołu – Świetny materiał na książkę! – krzyknęła na głos. Ludzie ze zdziwieniem zaczęli spoglądać na dziewczynę, a potem wracali do swoich prac. – Widzę statek – powiedziała, tym razem, cicho widząc zarys znajomego pokładu.  Gdy dotarła na miejsce, od razu z leżaków zerwali się Kurtis, Hughes i Tamaki.
- Było czarno? – zapytał złośliwie Kurtis.
- Było i dlatego tu jestem, a teraz wykonajmy robotę do końca! – rozkazała wszystkim zebranym.

***

- Patrzcie! – ktoś krzyknął, wskazując na okiennicę, w której stał tajemniczy człowiek, trzymający ogromny, czarny miecz.
- Złodziej! – wrzasnął książę La Predley. Mężczyzna był ubrany w czarny strój, który zdobił płaszcz z czarno-czerwonymi zdobieniami. Na twarzy miał maskę, a na głowie kapelusz, który zasłaniał mu włosy.
- Wolę Chokyoshi [z japońskiego Pogromca] – odparł z uśmiechem na twarzy tajemniczy osobnik. – Ciemność mym towarzyszem, a twój skarb mym pupilkiem. Z przyjemnością się nim zaopiekuję.
- Oddawaj! – ryknął ponownie książę – Straż, straż!!!
- Skarby mają różny wygląd. – Puścił oczko w stronę Lucy.
- To moja kobieta! – La Predley zaczął ją chronić swoim ramieniem. – Zobaczysz! Zawiśniesz.
- Dobrze, ale za nim to nastanie chcę znaleźć wiele uciech. – Lekko podskoczył, a następnie złapał się linki, którą wcześniej przygotował. Zaczął lecieć w stronę dziewczyny. Z niesamowitą prędkością chwycił ją za talię, a następnie pognał razem z nią na następną okiennicę.
- Co ty robisz?! – książę coraz mniej był spokojny. - Puść ją!!!
- Znalezione, nie kradzione. – Ukłonił się lekko. Światła znowu zgasły, ludzie zaczęli krzyczeć, piszczeć, miotać się.  – Czekałaś na mnie? – Natsu szepnął na ucho Lucy.
- Oczywiście, że tak. Tamten dupek był strasznie nudny – odpowiedziała mu, gdy powoli szykowali się do ucieczki.
- Armino – szepnął, wyjmując miecz z pochwy. Wokół niego zebrały się małe strużki powietrza. Zamachnął się, odcinając dużą część witrażu. – Trzymaj się. – Chwycił ponownie żonę za talię, jednak tym razem sama Lucy wtuliła się w Natsu. Oboje skoczyli. Dragon zamachnął się mieczem, dzięki czemu coraz wolniej i wolniej zaczęli opadać, czekając aż spokojnie dotrą na ziemię. – Żyjemy! – powiedział radośnie.
- To super, a teraz chodźmy uciekać. – Złapała go za frak, a następnie zaczęła ciągnąć za sobą.  Przeszli kilka metrów. Zatrzymali się widząc czarna karocę, z ubranym w czarny płacz woźnicę.  
- Czy państwo chcieliby wybrać się na przejażdżkę? – zapytał tajemniczy mężczyzn, wstając i otwierając drzwiczki pojazdu.
- Chętnie – stwierdził Natsu, biorąc za rękę Lucy. Oboje szybko wsiedli do środka. – Jedziemy! – krzyknął do woźnicy. – Przebieramy się. – Razem z Lucy zaczęli zdejmować pierwsze warstwy ubrań. Pod spodem dziewczyna miała założoną lekką, czerwoną sukienkę w śliczne wzorki. Natsu natomiast musiał założyć na siebie brązowe rybaczki, zakończone prześliczną białą koronką. Na górze miał białą koszulkę, z bufiastymi rękawami i również z wzorzystą koronką.
- Ślicznie wyglądasz. – Pochwaliła go dziewczyna, puszczając w jego stronę oczko.
- Ty też. – Tylko pozostało mu powiedzieć.
- Stać! – słysząc głos strażnika, szybko podniósł tylne siedzenie do góry i włożył do środka wszystko, co mogłoby ich zdradzić. – Przepraszam? – młody inspektor otworzył drzwi karocy, by sprawdzić, kto jest w środka.
- Witamy. – Odpowiedział grzecznie Natsu – W czym możemy pomóc?
- Szukamy zbiega, który skradł miecz naszego ukochanego księcia La Predleya i porwał młodą damę, która towarzyszyła naszemu panu. – Wyjaśnił młody mężczyznę.
- To straszne. – Lucy bardzo dobrze zaczęła udawać przejęcie. – Mam nadzieję, że nic jej się nie stanie.
- Prawda…- strażnik zaczął się rozglądać po pojeździe, jednak gdy niczego nie znalazł, zrezygnowany westchnął. – Przepraszam, że państwu przeszkodziłem. A czy można wiedzieć, skąd państwo są?
- Ależ oczywiście – powiedziała z uśmiechem na twarzy Lucy.
- Jesteśmy młodym małżeństwem. Pobraliśmy się niedawno i przyjechaliśmy na wycieczkę.  – Gdy Natsu zaczął wyjaśnienia, Lucy zaczęła trzymać w górze palec, z nałożonym na niego pierścionkiem.
- No to życzę ciekawego miesiąca miodowego. – Kiwnął głową, a następnie odszedł, pozwalając na odjazd karocy.
- Udało się – westchnęło małżeństwo, gdy zobaczyli, że są wystarczająco daleko od punktu kontroli.
- A właśnie, jak udało ci się zdobyć broń i ten strój… Zorro. – Lucy uśmiechnęła się szeroko do Natsu, który siedział oparty o drzwiczki.
- Aaaaa… Strój kupiłem, na targu, a cała akcja wyglądała tak…

***

            Gdy tylko odnalazł idealne przebranie, pognał w stronę pałacu. Widząc strażnika przed wejściem, szybko schował się w ciemnej uliczce. Tam wyjął przygotowane wcześniej przebranie i zaczął się w nie ubierać.  
- To ostatni raz gdy mam to na sobie  – skomentował drugoplanowy strój. – Ciekawe, czy Lucy sobie radzi? – spojrzał w kierunku głównego wejścia, gdzie stał strażnik. Wiedział, że nie zostanie wpuszczony, szczególnie w takim stroju. – Armino – szepnął cicho. – Umiesz znikać? – musiał spróbować to zrobić. Strumień powietrza otoczył go, coraz mocniej zaczął się zaciskać, aż całe powietrze wcisnęło się w chłopaka, dając mu możliwość stania się powietrzem – Fajne. – Zadowolony spojrzał na swoje przezroczyste ciało. – Że też Wendy tego nie odkryła… - Luknął ostatni raz na strażnika z ukrycia. Postawił pierwszy krok i wyszedł z zaciemnionej uliczki. Ludzie przechodzili przez niego, nie wiedząc o jego obecności.
- Hau, hau!!! – zaczął szczekać mały piesek. Biegał wokół Natsu, wyczuwając jego zapach. Wszyscy ze zdziwieniem patrzyli się na zwierzę, sądząc, że jest ono obłąkane.
- Czyli muszę uważać na zwierzęta… – stwierdził, starając się ominął przybłędę.
            Gdy dotarł do sali, gdzie odbywało się przyjęcie, zaczął szukać Lucy w tłumie. Wiedział, jak będzie ubrana, ale tłumy ludzi uniemożliwiały mu znalezienie dziewczyny. Zrobił parę kroków i znowu się zatrzymał. Westchnął ciężko, tworząc podmuch wiatru. Paru panienkom sukienki poleciały do góry, dzięki czemu panowie mogli zobaczyć dostojne wdzięki pań.
- Nie oddychaj… - powtarzał sobie w myślach. Wiedział, że go nie widać, ale i tak wolał się oddalić od miejsca zdarzenia. – Gdzie ją wcięło? – wciąż zastanawiał się, rozglądając się w około.
- Ja? Tylko pięknymi damami. – Usłyszał nagle zdanie. Podszedł do rozmawiającego mężczyznę i zobaczył stojącą obok niego Lucy. 
- Ale sobie „rozmawiają”. – Wiedział, że dziewczyna próbuje wyciągnąć informację, jednak denerwowało go to, że robi to w taki sposób.
- Gdzie jest ogromny, dwuręczny miecz? – słysząc to pytanie podszedł jeszcze bliżej.
- W mojej komnacie. – Znał odpowiedź. Przemknął obok nich i pognał po schodach na górę. Zatrzymał się.
- Cholera! A gdzie jest jego komnata?! – zobaczył młodą sprzątaczkę, która szła od jego do drugie pokoju. – Hihi, to dla dobra misji … Armino, odejdź. – Powietrze rozwiało się.
- Kim… - już chciała krzyknął, ale Natsu szybko podbiegł do niej i zamknął jej usta, ręką.
- Proszę o ciszę – szepnął jej do ucha. – Mam nadzieję, że taka piękna dama będzie wiedziała, gdzie jest komnata księcia. – Palcami podniósł lekko jej podbródek. Dziewczyna cała zarumieniła się.
- Trzecie drzwi, po lewej. – Odpowiedziała spokojnym głosem.
- Dziękuję, a teraz udam się wykonać misję. – Puścił ją i pognał w stronę wskazanego pokoju. – Muszę coś takiego zrobić z Lucy. Ciekawe, jak zareaguje…
            Dotarcie do wskazanego miejsca trwało chwilkę, chociaż dłuższą, niż przewidywał. Pociągnął za klamkę. Drzwi były otwarte. Wszedł do środka i od razu zaczął się rozglądać. Pokój był przestronny, pięknie ozdobiony. Po zachodniej stronie było ustawione ogromne łoże z baldachimem, o kolorze szkarłatu i złota
- Co on? Przyjmuje sto kobiet na raz? – Śpiąc dawniej na hamaku, wyrył w pamięci zdanie „Nie ważne, gdzie śpisz, ważne, że to robisz!”. Natsu szybko pokręcił głową i zaczął szukać dalej. Po drugiej stronie był zapalony kominek, a nad nim wisiał potężny, żelazny miecz. – Coś za łatwo… - stwierdził biorąc w ręce trofeum. – Zaraz. – Już chciał iść, lecz zauważył złotą szkatułkę. Otworzył lekko wieczko i spojrzał do środka. – Powinni się ucieszyć – rzekł na głos. Wziął od spodu pudełeczko i wsypał całą zawartość do swojej kieszeni. – Tylko ciekawe, jak ja mam się dostać tam niespostrzeżenie? – Zastanawiając się, chodził wokół pokoju. – Można by zgasić światła? – wpadając na ten pomysł zaczął się rozglądać po pokoju. – To zadufany w siebie dupek, więc pewnie tu ma wyłącznik. – Porozglądał się chwilę, a następnie znalazł wyłącznik tuż nad lampą. Wyszedł na chwilę korytarz. Dziewczyna, tak jak przewidywał, stała pod drzwiami. – Pomożesz? – powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Tak!!!!

***

- A resztę już znasz. – Gdy skończył opowieść, przyjął pozycję obronną, gdyż zobaczył niepewny wyraz twarzy u swojej żony.
- Możesz go zabić – powiedział cicho woźnica.
- Zamknij się! – nawrzeszczał na niego różowowłosy. – Lucy? – zapytał niewinnie.
- Kobieciarz, rozpustnik, lowelas i jeszcze raz rozpustnik. Za kogo ja wyszłam? – zaczęła odsuwać się od niego.
- No bez przesady… - próbował się uspokoić, jednak nic to nie dawało. – Mam złoto.
- I jeszcze chce mnie przekupić? Bezwstydnik! – Natsu nie pozostało nic innego jak tylko głęboko westchnąć.
- A mów, co chcesz! – było już mu wszystko jedno. Nagle uśmiechnął się złośliwie. – Jesteś z a d r o s n a. – Przeliterował dokładnie to słowo. – Zazdrosna.
- Marzenie ściętej głowy. – Patrzyli na siebie, ostrym wzrokiem.
- Kochasie jesteśmy na miejscu, więc skończcie swoje Bara Bara i do roboty. – Usłyszeli głos woźnicy. Zezłoszczeni wysiedli ze środka, wzięli ukryte przedmioty i poszli wymierzyć sprawiedliwość.
- ZAMKNIJ SIĘ! – krzyknęli równocześnie uderzając mężczyznę w głowę.
- To bolało. – Kaptur zsuną mu się, okazało się, że tajemniczym osobnikiem jest Musica. – Jesteście niedelikatni.
- A co robili? – w oczach Amelii pojawiły się gwiazdki.
- Nic, tylko … - Lucy nie zdążyła dokończyć, gdyż usłyszała jak pada strzał.
- STAĆ!!! – usłyszeli wołanie, odwrócili się i zobaczyli pościg składający się z około setki mężczyzn.
- He? – wszystkich zamroziło, na widok strażników.
- Wasze listy gończe!!! – nagle przypomniał sobie Musica.
- CHOLERA!!! – wrzasnęli wszyscy równocześnie. – SZYBKO!!!! – Lucy, Natsu i Musica wskoczyli na statek, pozostawiając powóz na pastwę ludzi księcia. Stali na pokładzie, na którym pojawił się istny Armagedon. Wszyscy miotali się, robili wszystko, by móc jak najszybciej odpalić statek.
- Nie możesz nic zrobić? – Musica zapytał się Natsu.
- Kiedyś mogłem, ale teraz nie mogę używać mocy, a co do Arminy, to nie dotrze do nich taki podmuch!!! – wszyscy patrzyli z przerażoną minął. – A dla Lucy to też za daleko.
BUM!!! Nagły wybuch spowodował, że wszyscy skulili się zakrywając głowę. Jednak nic się nie zdarzyło. Wszyscy wychylili głowę za burtę. Zobaczyli otwarte okienko armaty.
- Cześć. – Pomachała do nich, wyglądająca księżniczka.
- RUSZAMYYYYYYYYYYYYYYYYY!!!!! – wrzasnął Kurtis. Statek odbił się od ziemi, lecąc z niesamowitą prędkością. Cały czas oglądali na strażników, którzy na całe szczęście nie mieli przy sobie statków powietrznych.
- Achhhh!!! – wszyscy westchnęli z ulgą.
- To było straszne. – Stwierdziła Lucy. Wszyscy zgodzili się z nią.
- To było super! – jeden osobnik, w postaci Amelii, która właśnie wyszła ze zbrojowni, był zadowolony z przygody.
- Zakneblowanie, przywiązanie do słupa i pozostawienie w więzieniu … Dobre. – Rozmarzył się Musica, który rozpoczął plan „Jak pozostawić Amelię w pałacu?”.  
- Ha, ha, ha.- Zaśmiała się księżniczka, a następnie uderzyła z całej siły Hamrio w plecy.
- Morderczyni! – krzyknął na głos.
- Kto się czubi ten się lubi – powiedzieli równocześnie Natsu i Lucy, tworząc ze swoich rąk serduszko.
- Że ja i on … ona …? – krzyknęli równocześnie.
- Pasujecie do siebie, a Amelia może zdobyć doświadczenie do swojej nowej książki – odparła złośliwie Lucy, wzruszając ramionami.
- Szatan! – szepnął Natsu. – I ja za żonę mam samego szatana.
- Chcesz zginąć!? – pokazała w jego stronę pięść. – Albo i nie… Ciekawe, co będzie, gdy użyję Melody by się trochę tobą pobawiła.
- Za bardzo ją wykorzystujesz, a moją matkę ani trochę. – Udał oburzenie.
- Jak to? Przecież cały czas patrzę tymi oczami… ale zaraz? – nagle coś sobie przypomniała – Czy przypadkiem, jak ich używam, nie wpadam w tryb berserka?
- Matka szatan, żona szatan… wasze dzieci nie mają szans.  – Zażartował złośliwie Musica.
- Żałosne… - skomentowała Lucy. – A właśnie! Co z bronią? – przypomniała sobie nagle. – A więc … - zamilkła, gdy Natsu i Musica byli obok siebie. Wyjęła aparat spod sukienki i pstryknęła im zdjęcie. – Na pamiątkę. – Na początku chłopcy nie wiedzieli, o co chodzi, ale w pewnym momencie przypomnieli sobie w co są ubrany. Cali poszarzeli.
- Potwór. – Tym razem powiedzieli równocześnie.
- Zabawne… A co z bronią? – wskazała na nią palcem.
- A nic się nie stało. – Stwierdził Natsu.
- No wybacz, ale dla mnie na pewno nie jest ona przeznaczona. – Dziewczyna wyparła się jakiegokolwiek związku z ogromnym mieczem.
- No to kto? – gdy Dragon Slayer zadał to pytanie, wszyscy z niedowierzaniem popatrzyli się na Hamrio.
- Co? – zapytał niewinnie. – Że niby ja? – wszyscy kiwnęli głową.
- A nie dziwi was coś? – nagle odezwał się Tamaki, przerywaj rozmowę o broni. – Czemu nas nie gonią? Przecież mają dobre statki, wystarczy parę minut i mogliby nas gonić, więc czemu?
- Może broń, nie ma zbyt dużej wartości? – zaproponowała Lucy.
- No, ale porwałem ciebie? Też nie masz wartości? – Natsu ledwo co uniknął ciosu żonki. – Umarłbym – stwierdził, głośno przełykając ślinę.
- Możliwe, że było to dla niego nic nie warte. – Tamaki wzruszył ramionami.
- A to? – Natsu wysypał z kieszeni kilkanaście kawałków czystego diamentu, kilka złotych pierścieni i srebrnych bransoletek.
- Skąd to masz? – zapytała zdziwiona Lucy
- Jak kraść to z zyskiem. – Zadowolony z siebie, szeroko się uśmiechną.
- A broń? – Musica wstał, odszedł do broni i chwycił ją w dłoń. – I co? I nic! – stwierdził. Już chciał ją odłożyć, gdy nagle otoczyło dziwne, srebrne światło. Zamknął oczy, gdyż blask był dla niego zbyt potężny.
            Otwierał oczy powoli, niepewnie. Dopiero po chwili zorientował się, że znajduje się w pomieszczeniu przypominającym zbrojownię. Zaczął się dookoła rozglądać, ale nikogo nie zauważył.
- Szukasz czegoś? – tuż obok stanowiska z kuszami pojawił się wysoki, tęgi mężczyzna, ubrany w pełną zbroję.
- Gdzie jestem? – Musica zignorował pytanie.
- Ghihi… W miejscu, które kocham. – Zaczął wymachiwać rękoma, wskazując na każdy przedmiot. – Jestem Gajeel. Wielki Smoczy Wojownik, a ty?
- Musica, Wielki Rabuś – przedstawił się grzecznie. – Czyli, że zostałem wybrany?
- Nie. - Taka odpowiedź niezbyt zadowoliła czarnowłosego. – Nie chciałem baby, a tym bardziej synalka Dragona.
- Czyli zostałem tylko ja? – Gajeel kiwnął głową. – No dobra… to co mi pokażesz?
- Nic.
- Co?! – Musica mocno się zdziwił
- Ale ja chcę dowiedzieć się czegoś od ciebie.– Wskazał palcem na Musicę. – Czy mój syn żyje?
- No … coś Natsu z Lucy rozmawiali o jakimś Gajeelu, który jest Dragon Slayerem Żelaza… Ale zbytnio nie wiem, nie znam go… - Musica próbował wytłumaczyć mu sytuację, ale znał osobiście jego syna.
- Czyli moje i Arminy dziecko … żyje? – łzy zaczęły spływać po policzku mężczyzny
- Ar-mi-ny? – chciał się upewnić
- Tak, a co?
- A przypadkiem nie byliście jak pies i kot? – nie wierzył w taką wersję wydarzeń
- Ojjjj tak, do końca naszych dni, a nawet dłużej …. Byliśmy tak bardzo skłóceni, że w pewnym momencie po prostu przespaliśmy się i był mój syn.- Musica nie sądził, że kiedykolwiek usłyszy taką odpowiedź.
- Ach ta miłość … - westchnął głęboko.
- A ja wiem? Po spotkaniu z Melody nieźle ją pobiłem, więc nie wiem czy naszą znajomość można nazwać „miłością”. – Wziął w dłoń jeden z mieczy. – Dobrze wykuty miecz nie rdzewieje. Jego siła i potęga nie umiera. – Przejechał po ostrzu. – Wiesz, jak rozpoznać dobry miecz? – zwrócił się do Musici, który tylko wzruszył ramionami. – Dzisiejsza młodzież na niczym się nie zna … Dobry miecz nie zniszczy się od byle ciosu. Jednak zanim to odkryjesz możesz już zginąć. Nie chcę ci pokazać niczego, bo to nie doprowadzi się do prawdy. Po co były te spotkania? Po nic. Po co ci je pokazali? Po nic. Wszystko ma prowadzić do prawdy, ale ostatecznie ta droga jest tak długa, że te wskazówki w minimalnym stopniu ją skracają.
- Jakie mądrości… - szepnął złośliwie Srebrnik. – Czyli nie chcesz mi powiedzieć prawdy, bo i tak ona nie ma żadnego znaczenia?
- Może… - wciąż dokładnie oglądał miecz. – Nie chcesz wiedzieć, co się stało z córką Natsu?
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 25 „Kościół”


PROSZĘ PRZECZYTAJ!!! 
Drogi czytelniku
Nawet jeśli blog będzie zakończony proszę cię drogi czytelniku SKOMENTUJ, jak chcesz pójdź na inne moje BLOGI, POLUB moją stronę, albo naciśnij OBSERWACJĘ :)

5 komentarzy:

  1. To jest genialne^^ Najlepszy prezent urodzinowy~~ Teraz przejdźmy do treści... ekhem... Natsu jako zorro? Brałabym!!! Tą sceną spełniłaś wszystkie moje oczekiwania, właśnie tak sądziłam, że będzie^^ Broń Gajella, należąca do Musicy.... fajny powód xD Ciekawe czy kiedyś ktoś z FT się pojawi... wracając... Gajell i Armina?! Wiedziałam, że to taki rodzaj relacji xD No i siostra naszego płomyczka... Ciekawe... Czemu mam wrażenie, że to ma jakieś powiązanie z Amelią?? Chce się dowiedzieć co z siostrą Natsu!!! Musica nie schrzań tego bo cię zmuszę do pozostania z Amelią przez dłuuuuugiii czas sam na sam!
    Taki chaotyczny komentarz, ale grunt, że jest xD *Pakuje ostatnie pudła weny* No i oczywiście wysyłam wenę kurierem^^ Pozdrowionka od Ayako~~

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu kolejny rozdział! Doczekałam się T_T
    Rozdział świetny i bardzo przyjemnie mi się go czytało. Trochę się gubię, jeżeli chodzi o zachowanie naszej słodkiej pary. Oni tak na serio czy tylko udają??? Nieważne...
    Musica kolejnym wybrankiem? I to Gajeela! Whoa
    A Gajeel ten z Fairy tail jest jego potomkiem?! Zaczyna się robić ciekawie ^^
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Przesyłam wenę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O.o
    6+ po prostu super ale za szybko przeczytałam i chcę więcej -^-

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie rozdział! Życzę weny i pozdrawiam, ale Ola to cios poniżej pasa w takim momencie?!! ;_; Mam nadzieje, że następny rozdział pojawi się szybko. Jestem ciekawa co z tą córką Natsu wymyśliłaś i chyba chodzi ci o ojca Natsu( męża Lucy)....
    Trzymam kciuki. ;-)

    OdpowiedzUsuń

Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)