Krew trysnęła
strumieniem prosto na różowowłosego. On upadł, wijąc się jeszcze z bólu, zanim
śmierć do niego przyszła. Wszyscy patrzeli mając strach w oczach.
- Coś ty zrobiła mojemu
człowiekowi!? – La Predley
rzucił się na blondynkę, która odruchowo obroniła się, raniąc towarzysza
księcia. Nie musiała się starać. Ciosy unikała z taką łatwością, że jedynie powietrze
ledwo muskało delikatnie jej skórę. – Odsłoniłeś się – szepnął cicho,
wymierzając cios Natsu.
- Uważaj! – krzyknęła przerażona
Lucy. Jednak Natsu nie potrzebował pomocy. Delikatnym ruchem ręki odbił pędzącą
na niego pięść. Przechylił swoje ciało pod kątem pod kątem 45 stopni, a następnie sam uderzył księcia w lewy bok,
łamiąc mu kilka żeber. Wyprostował się. Spojrzał przerażającym wzrokiem na
przeciwnika, by zaciśniętą pięścią walnąć go w głowę. Ziemia zatrzęsła się.
Lucy i Musica starali się zachować równowagę, gdyż nie byli pewni, czy uda im
się wystać w pionie. – Kiedy Natsu stał się taki silny? – zapytała Lucy, nie
wierząc w to, co widzi.
- Przypominam, że wszyscy
przeszliśmy trening – odezwał się Musica. – A teraz - odsunął dziewczynę na bok
– lepiej walczmy? – Tuż obok niej przeleciał ogromny, czarny miecz, który wbił
się na kilka centymetrów w skałę.
- Nieźle, ale to za mało –
oświadczył niski, granatowowłosy przeciwnik. – Powalczę sobie z tobą mały. –
Wskazał na Musicę.
- Ma-ły? On jest dwa razy niższy
ode mnie! – poskarżył się kapitan statku. – ZABIJĘ!!! – Rzucił się na faceta,
wyjmując z pochwy miecz Gajeela, który trzymał na plecach. Lucy chciała mu
pomóc, więc ruszyła do przodu, jednak drogę zastawiła jej osoba, której na
pewno nie spodziewała się tu spotkać.
Musica vs Klerton
Oboje
krzyżowali co chwilę miecze, tworząc niesamowite iskry, opadające powoli na
kamienną drogę. Musica uchylił się lekko, starając się zadać cios w tułów
przeciwnika, jednak ten sprytnie podskoczył, przez co znalazła się tuż nad
zaskoczonym kapitanem statku. „Jak on
mógł tak podskoczyć?”, rozmyślał próbując znaleźć odpowiedzieć, jednak
wiedział, że to nie jest czas na zastanawianie się czy coś jest logiczne czy
nie. Osunął miecz do tyłu, by później z całej siły wymierzyć cios w
lewitującego Klertona. Jednak w momencie, gdy broń zaczęła dotykać jego skóry,
on po prostu znikł. Musica zaczął rozglądać się dookoła, jednak nic mu to nie
dało, gdyż nie mógł nigdzie znaleźć miecznika, który po cichu zaczął go
podchodzić od tyłu. Pustym wzrokiem zamachnął się mieczem, który wymierzył
prosto w głowę rabusia. Ostrze dotknęło głowy, jednak zaskoczenie Klertona było
większe niż mogło się zdawać. Miecz złamał się w pół, a następnie ostrze
poleciało do tyłu, wbijając się w kamienną drogę.
- Jak to… możliwe? – zapytał
drżącym głosem przeciwnik, gdy ujrzał czarną skorupę, która zaczęła pokrywać
całe ciało Musici. Odsunął się od niego. Jego całe ciało drżało. Nie był w
stanie poruszyć się. Milcząc, kapitan statku zaczął iść w jego kierunku,
tworząc w swojej dłoni kosę, wielkości człowieka. – Nie zabijaj mnie – poprosił
piskliwym głosem.
- Za późno. – Musica ruszył do
przodu, przebijając się przez ciało Klertona. Mężczyzna upadł. Jednak pomimo
tego, że kosa przeszła przez jego tułów, nie było widać żadnej rany, czy nawet
zadrapania.
- Coś ty mi zrobił? – Spojrzał na
swoje dłonie. Zaczęły one się pokrywać coraz to większymi zmarszczkami, skóra
schła, a organizm robił się coraz bardziej słaby i zmęczony.
- Zabrałem ci czas – odpowiedział
po kilkunastu sekundach, zadowolony z siebie, Musica. Przeciwnik patrzył na
niego błaganym wzrokiem, ale było już za późno. Zestarzał się. Wyglądał jak
80-letni staruszek. Próbował wstać, ale nie mógł. Chciał uciec, ale nogi były
zbyt bardzo chorowite.
- A więc to koniec…- Upadł na
twarz, zamknął oczy i oddał się w ręce nieuchronnej śmierci.
- Czyli za dużo. – Spojrzał na
znikającą kosę, która po raz kolejny odebrała komuś życie.
Lucy vs Katherina
Lucy chciała
mu pomóc, więc ruszyła do przodu, jednak drogę zastawiła jej osoba, której na
pewno nie spodziewała się tu spotkać. Patrzyła na kobietę, którą spotkała kilka
lat temu podczas wypoczynku w gorących źródłach. Nie była do końca pewna, dlatego wolała jej
się dobrze przyjrzeć.
- No co tak się gapisz? –
zapytała w końcu trzymająca ją za rękę brązowowłosa niewiasta. – Czyli mnie
poznajesz?
- Katherina – szepnęła Lucy.
Nagle poczuła, jak zacisk robi się coraz mocniejszy. Wykonała pełny obrót, a
następnie uderzyła zaskoczoną piękność w twarz.
Katherina
zachwiała się. Potrząsnęła głową, a potem rzuciła się na Lucy, trzymając w
rękach jakiś przedmiot. Blondynka uchyliła się przed atakiem, jednak zaraz po
nim zaczęła następować kolejna ich seria. Syknęła głośno, jednak wiedząc, że
nie może się poddać wyjęła jedną z włóczni, by przygotować się do kontrataku.
Brązowowłosa wyszczerzyła zęby w drwiącym uśmieszku, by zaraz potem ruszyć na
przeciwniczkę. Lucy ujrzała, co trzyma kobieta. Był to przedmiot przypominający
kolec, który po włożeniu był zabójczą bronią, wyglądającą jak pazur bestii.
Pani Dragneel wiedziała, że nie może się bać. Pobiegła w stronę Katheriny.
Skoczyła, starając się zadać cios w brzuch. Przeciwniczka podskoczyła i
wymierzyła kopniaka w blondynkę, która sprytnie przykucnęła, mając jedną nogę
wyprostowaną po swojej prawej stronie. Oparła się jedną dłonią, odbiła się na
niej i uderzyła stopą centralnie w brzuch Katheriny. Poleciała kilka metrów od
Lucy, by następnie przeturlać się, po drodze starając się złapać oddech.
- Dlaczego? – Nie rozumiała
powodów, dla jakich ta kobieta walczyła. – Przecież tu nie chodzi o Natsu.
- Phi! – prychnęła, a następnie
wypluła krew na podłogę. – Jesteś żałosna. La Predley zaproponował mi
ZŁOTO, a ono jest najważniejsze w naszym świecie. – Zanim Lucy zdążyła
zauważyć, kobieta wyciągnęła w jej stronę dłoń, wbijając kolec w brzuch. – I
przegrałaś.
- Kto tak powiedział? – Usłyszała
za sobą głos. Jej całe ciało zaczęło drżeć. Powoli zaczęła się odwracać.
Ujrzała stojącą za nią blondynkę, która patrzyła na nią spokojnym wzrokiem. Z
powrotem przeniosła swój punkt widzenia na ciało, w które wbiła swoją broń. –
Lllód? – Widząc lodową figurę od razu wyciągnęła z niej rękę. – Jak mogłaś!? –
Wstała i rzuciła się na Lucy.
- Ty nigdy nie… - Już chciała
wykonać odpowiedni ruch, jednak w tamtej chwili poczuła, jak ściska ją w
brzuchu. Poczuła przeogromną falę gorąca, która wydawała się być dla niej
dziwna. Jej ciało samoczynnie wygięło się, powodując upadek dziewczyny.
Katherina drwiąco spojrzała na Lucy, wijącą się z bólu.
- To twój koniec – powiedziała
dumnym głosem, jednak niespodziewanie zachwiała się. Jej oczy zrobiły się całe
czarne, skóra zbladła, a ciało wydawało się nie słuchać poleceń kobiety.
- Ty… - rzekła drżącym głosem
Lucy, widząc stojącego nad nią…
Natsu vs La Predley
Natsu nie
potrzebował pomocy. Delikatnym ruchem ręki odbił pędzącą na niego pięść.
Przechylił swoje ciało pod kątem pod kątem 45 stopni, a następnie sam uderzył księcia w lewy bok,
łamiąc mu kilka żeber. Wyprostował się. Spojrzał przerażającym wzrokiem na
przeciwnika, by zaciśniętą pięścią walnąć go w głowę. Ziemia zatrzęsła się. Podniósł
rękę, jednak pod nią nie było nawet śladu po księciu. Różowowłosy zaczął się
rozglądać wokół siebie, jednak nigdzie nie mógł dojrzeć przeciwnika.
Niespodziewanie poczuł ból w lewej kostce. Ugiął się. Niespodziewanie
odskoczył.
- Tego się spodziewałem po Dragon
Slayeru. – Z ziemi zaczął wyłazić mężczyzna, mając na twarzy szeroki uśmiech
zwycięstwa.
- Nie bądź taki pewien. – Nagle
oświadczył Natsu, który był świadomy tego, że walka nie będzie należała do
najprostszych.
- Ależ jestem… - szepnął mu do
ucha, pojawiając się tuż obok niego. Natsu odskoczył z przerażenia, a następnie
wyjął za pasa miecz swojego ojca.
- Ja też! – oświadczył Dragneel.
W
dłoni La Predleya
zaczął się tworzyć czarno-niebieski miecz, który wyrastał z jego skóry. Natsu
nie chciał czekać. Rzucił się na niego. Oboje krzyżowali swoje bronie, powodując
pojawienie się iskier. Byli zdeterminowani. Miecz księcia był już blisko twarzy
chłopaka, który nie próbował uciec, gdyż wystarczyła mu ręką, proteza, która
była w stanie zatrzymać atak. Odsunęli się od siebie, by potem z powrotem
wrócić do walki. Dragneel uderzył z całej siły w twór księcia, by go złamać,
jednak materiał z którego był zrobiony był za twardy. Niespodziewanie ostrze znikło,
a Święta Broń została pochwycona przez La Predleya. Z szerokim uśmiechem
na twarzy, cofnął lewą rękę do tyłu. Był to plan idealny. Natsu chciał się
wyrwać, jednak nie mógł zostawić pamiątki po ojcu. To było jego przekleństwem.
Książe zaczął kierować pędzącą, wyprostowaną dłoń prosto na klatkę piersiową
chłopaka, by przebić ją i serce. Już był tak blisko, jednak w pewnym momencie
Dragneel uśmiechnął się delikatnie, wprawiając przeciwnika w zakłopotanie. Jego
całe ciało zapłonęło, by następnie dać mieczowi energię. Skóra mężczyzny
zaczęła topić się, dlatego musiał szybko odsunąć się i uciec przed płomieniami
Dragon Slayera.
- Według moich informacji
straciłeś moc. – Oderwał od siebie materiał, który zdążył się zając ogniem.
- Też tak myślałem, jednak Gosner
mi to wyjaśnił – odpowiedział Natsu. – Ja nie straciłem mocy, ja ewoluowałem.
- Co?! – zapytał La Predley , który coraz bardziej
był przerażony brakami w informacjach.
- Też na początku nie mogłem
uwierzyć, ale… później zaczęło mi się to wydawać całkiem logiczne. Mój ociec i
wszyscy Dragon Slayerzy zaczęli używać jakiś broni, a nie walczyli rękoma. –
Spojrzał na swoją dłoń, w której trzymał miecz. – Tak naprawdę uczyłem się
walczyć nie po to, by was pokonać, tylko po to by zemścić się na NIM. Nie
pasuje mi. – Podniósł do góry broń, który po chwili zajęła się szkarłatnymi
płomieniami. – Znajdź swój kształt,
znajdź swoją magię, która jest wewnątrz siebie. Nie szukaj innych sposobów,
gdyż prawdziwą BROŃ masz w samym sobie!!! – Oczom wszystkim ukazał się
piękny, jednoręczny miecz, z długim i wąskim ostrzem, któro było utwierdzone na
czerwonej rękojeści z wyrzeźbionym na niej smokiem. Na klindze ukazały się przepiękne
złoto-bordowe znaki, które symbolizowały dawne królestwo sarycyjskie, stworzone
przez jego ojca.
- Hahaha!!! – Niespodziewanie
zaczął się śmiać książę. – Ty wiesz, co robisz, ale pytanie … Czy to wystarczy
by mnie pokonać? – Rzucił się na Natsu, tworząc z powrotem miecz w dłoni.
Dragneel, ze spokojnym wyrazem twarzy, zaczął biec w stronę La Predleya. Już byli tak blisko
siebie, jednak w pewnym momencie różowowłosy delikatnie przechylił się na prawy
bok, podskoczył i ominął księcia w powietrzu, lądując bezpiecznie na kamiennej
ziemi, naprzeciw kryształu.
- To nie jest moje zadanie –
stwierdził, a następnie podniósł miecz, by przeciąć kamień.
- Nie! – syknął pełen złości La Predley. – Nie możesz! –
Szybko odwrócił się, jednak było już za późno. Ostrze miecza delikatnie zaczęło
przecinać skupisko minerałów.
- Jest! – krzyknął radośnie Natsu
gdy ujrzał przecięty kryształ, który po kilku sekundach zaczął zamieniać się w
piękny, złocisty proszek. – A teraz… - Wstał, mając uśmiech na twarzy, jednak
on po chwili znikł z jego twarzy, gdy ujrzał, że krajobraz się nie zmienił,
wrota wciąż stoją, a kamień jest zniszczony. – Co się dzieje? – Upadł na
kolana, puszczając z rąk miecz.
- Hahaha!!! Widać, że nie masz
szczęścia do takich rzeczy. – Książe podszedł do niego i pochwycił Świętą Broń,
która leżała spokojnie na ziemi. – Widać, że nie było ci przeznaczone zniszczyć
Królestwa. Miejsca, gdzie żyją baśniowe stworzenia od tysięcy lat. Smoki, wróżki,
enty, gnomy, trolle i inne potwory. I właśnie one pod moim rozkazem zaczną
niszczyć ziemię, chyba, że oddacie mi wszystkie bronie i wtedy ja sobie na
spokojnie tutaj zatronuję i dam wam spokój.
- Nie! – powiedział ostro
Dragneel. – Mój ojciec i inni Smoczy Wojownicy poświęci WSZYSTKO, by zniszczyć
Smoczą Bramę pomiędzy Królestwem, a naszym światem. – Zaczął powoli się
podnosić. – Wiem, że zwątpiłem, ale przypomniałem sobie jedną rzecz… NIE PO TO
JA I LUCY ZNOSILIŚMY TE WSZYSTKIE TRUDY, BY TERAZ SIĘ PODDAĆ!!! Rozumiem… Mój
ojciec się pomylił. To nie Lumen Historie nas prowadziło przez całą tą drogę.
My sami o sobie decydowaliśmy!!! Dlaczego wtedy nie walczyłem, a uciekłem? Bo w
głębi serca czułem, że robię dobrze. Nic nas nie prowadziło. My sami zdecydowaliśmy.
Ja zdecydowałem. W tamtej chwili liczyła się tylko Lucy i jej bezpieczeństwo.
Chwila, w której zrozumiałem, że mogę ją stracić była dla mnie najstraszniejsza
na świecie. Wtedy tego nie rozumiałem, ale teraz - wyrwał z rąk La Predleyowi miecz – widzę,
co mną kierowało. Tyle razem z Lucy wycierpieliśmy, dlatego nie chciałem nikogo
więcej narażać na niebezpieczeństwo. Mogliśmy zniknąć, ukryć się, nie narażać
przyjaciół… Zachowałem się, jak tchórz, ale czy tą jedną decyzją nie sprawiłem,
że Fairy Tail mogło żyć bezpiecznie?
- Ty mały! – Książę rzucił się na
niego z pięściami, jednak Natsu bez problemu chwycił przeciwnika za nadgarstek
unieruchamiając go.
- Naprawdę byłem głupi, ale w tej
głupocie podjąłem jedną słuszną decyzję, której nie żałuję. – Wbił miecz w
ciało La Predleya
– Jestem szczęśliwy, że wyruszyłem w tę podróż z Lucy.
- Jak… mogłeś…? – Natsu wyjął
miecz. Książę upadł na ziemię. Wtedy zdarzyło się coś nieoczekiwanego i
niezwykłego. Coś czego Natsu nie potrafił wyjaśnić.
***
Stał
nad nią uśmiechając się złowrogo. Nie wiedziała, co ma robić, czy jak się
zachować, jednak w tej chwili czuła tak okropny ból, że nie była w stanie
poruszyć nawet najmniejszym palcem. Bała się, czuła ogarniający ją lęk, który
także był przyczyną jej odrętwiałego ciała.
- Przepraszam, ale chcę pomóc –
oświadczył niewinnym głosem. – Pomogłem na zewnątrz. Tam też byli ludzie. –
Powoli zaczął się zbliżać do wystraszonej blondynki, która nie chciała z nim
mieć żadnego kontaktu.
- Zostaw mnie … Zerefie! –
krzyknęła głośno, jednak jej towarzysze byli zajęci swoimi walkami, przez co
nie mogła liczyć na jakąkolwiek pomoc.
- Nie skrzywdzę cię. – Nie
wierzyła mu. – Wiem, co ci dolega, dlatego proszę daj sobie pomóc.
- Nie! – odpowiedziała stanowczo.
Jednak pomimo jej zakazu Zeref zaczął do niej podchodzić.
- Nie bój się. Ja… chcę, by to
wszystko się skończyło. – Jego twarz. Lucy pragnęła mu wierzyć, znała część
prawdy. Jednak czy ona mogła wystarczyć, by kogoś osądzać?
- Jak zniszczyć tę bramę? –
zapytała się go, licząc, że szczerze jej odpowie.
- Natsu zaraz tego dokona, nawet
o tym nie wiedząc. – Lucy przymrużyła oczami, nie rozumiejąc ani trochę tego
stwierdzenia. – Jesteś podobna do królowej.
- Dlaczego mi to wszyscy mówią?
- Dlatego, że jesteś przy Natsu i
masz te oczy. – Podniósł ją, a następnie
położył jej głowę na swoich kolanach. Dotknął delikatnie jej czoła, po czym
przeniósł wzrok na walkę Natsu i La Predleya.
***
Natsu
nie rozumiał tego, co się w tej chwili dzieje. Było to dziwne i zarazem
niezwykłe. La Predley
zaczął powoli niknąć w oczach. Lucy i Musica patrzyli z daleka na tę sytuację,
nie mogąc dojść do sensownego wniosku. Coraz bardziej ciało księcia stawało się
czarno-złote, zmieniając się, zmniejszając. Krew delikatnym strumieniem płynęła
z otwartej rany, skapując na twardy kamień, z którego zaczęły się wydobywać
malutkie kwiatki.
- Co się tu do cholery dzieje?! - Natsu nie potrafił dobrać innych słów, które
opisywałyby tę sytuację.
- Zaraz ja… - szepnął cicho La Predley.
Jego
ciało coraz bardziej nikło w oczach podróżników, którzy wciąż czekali na
zakończenie całej tej sprawy. Nagle cała jego postać okryła się złotym
blaskiem, który oślepił wszystkich, którzy znajdowali się po tej stronie bramy.
Natsu chciał coś zobaczyć, dlatego powoli zaczął otwierać swoje zielone oczka,
próbując dojść do tego, co tak naprawdę się wydarzyło. To, co zobaczył
przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Przed nim pojawiła się malutka,
iskrząca się wróżka z małym, długim ogonkiem zakręconym w loczek.
- O cholera. – Nie było widać
nawet zarysów postaci, gdyż małe stworzonko po prostu błyszczało. – Kim jesteś?
O cholera… - Dragneel nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
- Kultura ludzka – odezwało się
stworzonko. – Przecież wiecie kim jestem i zaklinam, że nie pozwolę wam
zniszczyć mojego domu. - Przyjął pozycję
obronną.
- I ma ogon. – Z uśmiechem na
twarzy, Natsu zaczął dotykać ciała wróżki, olewając jej słowa.
- Zostaw! – Uderzył go z ogona w
twarz. – Jestem król Oriel, trzynasty wróżkowy król, strażnik świata Thitriel.
Świata, do którego WY – wskazał na Natsu – ludzie wkroczyliście bez pozwolenia.
- Wróżki. Hi. – Zaśmiał się
chłopak.
- Słuchasz mnie? – zapytał w
końcu król.
- Tak, tak – odpowiedział dalej z
lekka oszołomiony i zaskoczony Natsu. – Zaraz, ale my nic nie zrobiliśmy?
- Najpierw wydobyliście zakazaną
rzecz, potem otworzyliście bramę, a następnie ukradliście mi MOC!!! A na
dodatek mnie zabiliście, a raczej moje tymczasowe ciało, więc…
- Zaraz, zaraz, zaraz!!! –
przerwał mu Natsu. – Co tu do cholery się dzieje?!
- Jak ludzie krzyczą. – Zakrył
rękoma swoje malutkie uszka.
-
Czyli … - usłyszeli czyjś głos, więc spojrzeli w tamtym kierunku - … to
wszystko nasza wina? – W ich stronę zaczął podchodzić Zeref, trzymający na
rękach obolałą Lucy.
- Co ty jej robisz?! – wrzasnął
przerażony Natsu. – Oddawaj ją!
- Spokojnie kochanie –
powiedziała łagodnym głosem pani Dragneel. – On chce tylko pomóc. Teraz musimy
wyjaśnić, co się tu dzieje.
- Rozumiem. – Jego wzrok
przeszedł z powrotem na małą wróżkę. – Gadaj, o co chodzi.
- Żyliśmy w spokoju przez miliony
lat, jednak w pewnym momencie odkryliśmy, że nasz świat zaczyna tracić magię. Musieliśmy szukać innych wymiarów, które mają
tyle mocy, by móc dostarczać ją jeszcze nam…
- Skąd my to znamy? – Przerwali
mu Natsu i Lucy.
- … dlatego gdy tylko znaleźliśmy
ZIEMIĘ, postanowiliśmy wykorzystać ją i stworzyliśmy wrota, które zostały
nazwane przez was Smoczymi. Po waszej stronie zostały strącone do morza, a my
swoje chroniliśmy. Jednak w pewnym momencie ktoś, po waszej stronie, je
wydobył, a następnie wykorzystał. Poprzez ich otworzenie zadziałało tzw.
„odrzucenie” i przez to ja zostałem wessany przez bramę, jako źródło energii.
Musiałem żyć przez wiele lat, jako człowiek. Chroniłem wrót, jednak w pewnym
momencie …raz … przemieniłem się we wróżkę i ujrzała mnie mała dziewczynka,
która jak dorosła zabrała przedmiot ukryła gdzieś. – Na chwilę zamilkł.
- Mavis. – Ponownie powiedzieli
równocześnie małżonkowie.
- Nie wiedziałem, gdzie są.
Chciałem wrócić do domu, ale nie mogłem. W pewnym momencie dowiedziałem się, że
wrota i tak by się nie otworzyły za moją zgodą, dlatego stworzyłem legendę o
Świętych Broniach, no i znacie dalszą część historii. – Odleciał kawałek od
nich, by móc spojrzeć na krainę, którą tak dawno widział. – To mój dom.
- A co się stanie z Zerefem i
Acnologią? Ludźmi, którzy przyjęli twoją moc. – Dragneel chciał wiedzieć, gdyż
od tej odpowiedzi zależały losy świata.
- Za chwilę brama zniknie, a
nasze światy się rozłączą. Ci, którzy zdobyli od nas moc… zginął. – Po tych
słowach Zeref podszedł do Natsu i podał mu Lucy.
- Ludzie?! - krzyknął cicho
kryjący się z tyłu Musica. – Może lepiej będzie, jak stąd spierniczymy? –
zaproponował im, widząc jak Smocze Wrota powoli rozlatują się na malutkie
kawałeczki.
- O cholera!
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 37 „Zemsta”
Jeszcze tylko dwa rozdziały iiiii KONIEC. Zapraszam do komentowania, czytania, obserwowania, zaglądania na inne moje blogi itp. Miłego czytania i do poniedziałku;)
Nawet nie wiesz, jaką ulgę poczułam, gdy przeczytałam, że to była krew przeciwnika. Walki bardzo ciekawie i fajnie opisane. Wróżka?! No tego to ja się napewno nie spodziewałam :D A to nagłe pojawienie się Zerefa? Już myślałam, że Lucy oberwała. A może tak się stało? Nie wiem, pogubiłam się :P Tak, czy siak, rozdział ŚWIETNY! Nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko za niedługo się skończy ;-; Trzeba pogodzić się z rzeczywistością ;-;
OdpowiedzUsuńNo nic, pozdrawiam i życzę weny :D
Hahaha niesamowite. Kurcze taka mała wróżka! I Reakcja Natsu, a ten król był taki słodziaszny!! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Pozdrawiam i dużo wenki!!
OdpowiedzUsuńOooooooooooooooooooo jak fajnie xD nie no twoja wyobraźnia nie zna granic. Ja bym się nie zdziwiła gdybyś kiedyś napisała książkę... ale to jeszcze nie teraz bo musisz dokończyć kilka opowiadań na które tak czekam, i których tak pragnę :D La Pradley wróżką?? xD i to taką malutką z ogonkiem :D Jestem ciekawa co jeszcze wymyślisz :D Ale szkoda że Zeref umrze... Chociaż wcześniej uratuje Lucy :D I Natsu ma swoją broń :D jak napisałaś o tej ewolucji to mi się z pokemonami skojarzyło xD ale to taki nie ważny szczególik :D A opis walki... nie no cudo czułam się prawie jakbym tam była :D
OdpowiedzUsuńKończe już i po wiadrze weny( o ile wystarczy) przesyłam na PACa i Terre :P
KRÓTKI T_T
OdpowiedzUsuńStanowczo za krótki T_T Taka akcja się działa. Jak ja to przeboleję??? T_T
Nie wierzę, że to mówię, ale..... PONIEDZIAŁKU! NADCHODŹ! XD T_T
Byłam zaskoczona walką Musici. Wbił w gościa kosę, a ten się zestarzał... przerażające, ale fajne :D Walka Lucy z..... Katheriną?! Co ta s**a tu robi?! Nie, no nie wytrzymam. Dobrze, że chodziło jej o pieniądze, a nie o Natsu. Może ją polubię? Chociaż nie. :P
Dalej walka z Le .... coś tam, a potem spotkanie króla wróżek... ja też chcę takiego królunia zobaczyć T_T Zerefka też chcę... T_T No nic... nie będę ci się tu już żalać. Czekam z niecierpliwością na poniedziałkowy rozdział, a jeszcze wcześniej - w niedziele ma się ukazać ostatni rozdział detektywa ^^ Supcio
Pozdrawiam i przesyłam wenę na PAC- a i Terrę Morrus (nie wiem jak się to pisze XD) :*
To było ... Takie nie spodziewane... o.o xD ! Wiesz jak zaskoczyć człowieka :3 Agh... XD Głupia Katherina... Głupia ! Goooorsza od Lisanny -_- Dobra czekam na nexta :D Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńO boże :D dzięki tobie chyba wiem co oni za kartke tam przywiesili, tym bardziej dzięki nazwie następnego roz. Niestety nie mogę powiedzieć... pod ostatnim rozdziałem dedektywa podzieliłamsię swoimi domysłami i Riri-chan chciała mnie zabić :c
UsuńCzy ta saga jest twoją ostatnią, bo mam nadzieje że nie... :( To takie świetne op!!!!! Masz naprawdę wspaniałe pomysły!!! Podziwiam!!! Czekam na nexta i życzę weny!!!
OdpowiedzUsuńNo ... to już ostatnia saga. Mogę pocieszyć i powiem, że prowadzę WIELE innych blogów. Zapraszam do zakładki "Piszę"
Usuńdzięki!!! Na pewno wejdę!!! :)
UsuńŚwietny rozdział naprawde super ci wyszedł ;) Nie wiedzialam, że aż tak dużo siły nabiorą nabierze Natsu i reszta po tych treningach.Te walki z La Predleyem i innymi bardzo ciekawie ci wyszły :) Mam nadzieje że na koniec tego opowiadania znów wrócą do Fairy Tail i wszystko dobrze się ułoży ;)
OdpowiedzUsuńKolejny wspaniały rozdział no to życzę weny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFi Dragon
Dzięki!
Usuń