19 września 2014

Rozdział 36 - Prawdziwa natura

Krew trysnęła strumieniem prosto na różowowłosego. On upadł, wijąc się jeszcze z bólu, zanim śmierć do niego przyszła. Wszyscy patrzeli mając strach w oczach.
- Coś ty zrobiła mojemu człowiekowi!? – La Predley rzucił się na blondynkę, która odruchowo obroniła się, raniąc towarzysza księcia. Nie musiała się starać. Ciosy unikała z taką łatwością, że jedynie powietrze ledwo muskało delikatnie jej skórę. – Odsłoniłeś się – szepnął cicho, wymierzając cios Natsu.
- Uważaj! – krzyknęła przerażona Lucy. Jednak Natsu nie potrzebował pomocy. Delikatnym ruchem ręki odbił pędzącą na niego pięść. Przechylił swoje ciało pod kątem pod kątem 45 stopni,  a następnie sam uderzył księcia w lewy bok, łamiąc mu kilka żeber. Wyprostował się. Spojrzał przerażającym wzrokiem na przeciwnika, by zaciśniętą pięścią walnąć go w głowę. Ziemia zatrzęsła się. Lucy i Musica starali się zachować równowagę, gdyż nie byli pewni, czy uda im się wystać w pionie. – Kiedy Natsu stał się taki silny? – zapytała Lucy, nie wierząc w to, co widzi.
- Przypominam, że wszyscy przeszliśmy trening – odezwał się Musica. – A teraz - odsunął dziewczynę na bok – lepiej walczmy? – Tuż obok niej przeleciał ogromny, czarny miecz, który wbił się na kilka centymetrów w skałę.
- Nieźle, ale to za mało – oświadczył niski, granatowowłosy przeciwnik. – Powalczę sobie z tobą mały. – Wskazał na Musicę.
- Ma-ły? On jest dwa razy niższy ode mnie! – poskarżył się kapitan statku. – ZABIJĘ!!! – Rzucił się na faceta, wyjmując z pochwy miecz Gajeela, który trzymał na plecach. Lucy chciała mu pomóc, więc ruszyła do przodu, jednak drogę zastawiła jej osoba, której na pewno nie spodziewała się tu spotkać.


Musica vs Klerton


            Oboje krzyżowali co chwilę miecze, tworząc niesamowite iskry, opadające powoli na kamienną drogę. Musica uchylił się lekko, starając się zadać cios w tułów przeciwnika, jednak ten sprytnie podskoczył, przez co znalazła się tuż nad zaskoczonym kapitanem statku. „Jak on mógł tak podskoczyć?”, rozmyślał próbując znaleźć odpowiedzieć, jednak wiedział, że to nie jest czas na zastanawianie się czy coś jest logiczne czy nie. Osunął miecz do tyłu, by później z całej siły wymierzyć cios w lewitującego Klertona. Jednak w momencie, gdy broń zaczęła dotykać jego skóry, on po prostu znikł. Musica zaczął rozglądać się dookoła, jednak nic mu to nie dało, gdyż nie mógł nigdzie znaleźć miecznika, który po cichu zaczął go podchodzić od tyłu. Pustym wzrokiem zamachnął się mieczem, który wymierzył prosto w głowę rabusia. Ostrze dotknęło głowy, jednak zaskoczenie Klertona było większe niż mogło się zdawać. Miecz złamał się w pół, a następnie ostrze poleciało do tyłu, wbijając się w kamienną drogę.
- Jak to… możliwe? – zapytał drżącym głosem przeciwnik, gdy ujrzał czarną skorupę, która zaczęła pokrywać całe ciało Musici. Odsunął się od niego. Jego całe ciało drżało. Nie był w stanie poruszyć się. Milcząc, kapitan statku zaczął iść w jego kierunku, tworząc w swojej dłoni kosę, wielkości człowieka. – Nie zabijaj mnie – poprosił piskliwym głosem.
- Za późno. – Musica ruszył do przodu, przebijając się przez ciało Klertona. Mężczyzna upadł. Jednak pomimo tego, że kosa przeszła przez jego tułów, nie było widać żadnej rany, czy nawet zadrapania.
- Coś ty mi zrobił? – Spojrzał na swoje dłonie. Zaczęły one się pokrywać coraz to większymi zmarszczkami, skóra schła, a organizm robił się coraz bardziej słaby i zmęczony.
- Zabrałem ci czas – odpowiedział po kilkunastu sekundach, zadowolony z siebie, Musica. Przeciwnik patrzył na niego błaganym wzrokiem, ale było już za późno. Zestarzał się. Wyglądał jak 80-letni staruszek. Próbował wstać, ale nie mógł. Chciał uciec, ale nogi były zbyt bardzo chorowite.
- A więc to koniec…- Upadł na twarz, zamknął oczy i oddał się w ręce nieuchronnej śmierci.
- Czyli za dużo. – Spojrzał na znikającą kosę, która po raz kolejny odebrała komuś życie.


Lucy vs Katherina


Lucy chciała mu pomóc, więc ruszyła do przodu, jednak drogę zastawiła jej osoba, której na pewno nie spodziewała się tu spotkać. Patrzyła na kobietę, którą spotkała kilka lat temu podczas wypoczynku w gorących źródłach.  Nie była do końca pewna, dlatego wolała jej się dobrze przyjrzeć.
- No co tak się gapisz? – zapytała w końcu trzymająca ją za rękę brązowowłosa niewiasta. – Czyli mnie poznajesz?
- Katherina – szepnęła Lucy. Nagle poczuła, jak zacisk robi się coraz mocniejszy. Wykonała pełny obrót, a następnie uderzyła zaskoczoną piękność w twarz.
            Katherina zachwiała się. Potrząsnęła głową, a potem rzuciła się na Lucy, trzymając w rękach jakiś przedmiot. Blondynka uchyliła się przed atakiem, jednak zaraz po nim zaczęła następować kolejna ich seria. Syknęła głośno, jednak wiedząc, że nie może się poddać wyjęła jedną z włóczni, by przygotować się do kontrataku. Brązowowłosa wyszczerzyła zęby w drwiącym uśmieszku, by zaraz potem ruszyć na przeciwniczkę. Lucy ujrzała, co trzyma kobieta. Był to przedmiot przypominający kolec, który po włożeniu był zabójczą bronią, wyglądającą jak pazur bestii. Pani Dragneel wiedziała, że nie może się bać. Pobiegła w stronę Katheriny. Skoczyła, starając się zadać cios w brzuch. Przeciwniczka podskoczyła i wymierzyła kopniaka w blondynkę, która sprytnie przykucnęła, mając jedną nogę wyprostowaną po swojej prawej stronie. Oparła się jedną dłonią, odbiła się na niej i uderzyła stopą centralnie w brzuch Katheriny. Poleciała kilka metrów od Lucy, by następnie przeturlać się, po drodze starając się złapać oddech.
- Dlaczego? – Nie rozumiała powodów, dla jakich ta kobieta walczyła. – Przecież tu nie chodzi o Natsu.
- Phi! – prychnęła, a następnie wypluła krew na podłogę. – Jesteś żałosna. La Predley zaproponował mi ZŁOTO, a ono jest najważniejsze w naszym świecie. – Zanim Lucy zdążyła zauważyć, kobieta wyciągnęła w jej stronę dłoń, wbijając kolec w brzuch. – I przegrałaś.
- Kto tak powiedział? – Usłyszała za sobą głos. Jej całe ciało zaczęło drżeć. Powoli zaczęła się odwracać. Ujrzała stojącą za nią blondynkę, która patrzyła na nią spokojnym wzrokiem. Z powrotem przeniosła swój punkt widzenia na ciało, w które wbiła swoją broń. – Lllód? – Widząc lodową figurę od razu wyciągnęła z niej rękę. – Jak mogłaś!? – Wstała i rzuciła się na Lucy.
- Ty nigdy nie… - Już chciała wykonać odpowiedni ruch, jednak w tamtej chwili poczuła, jak ściska ją w brzuchu. Poczuła przeogromną falę gorąca, która wydawała się być dla niej dziwna. Jej ciało samoczynnie wygięło się, powodując upadek dziewczyny. Katherina drwiąco spojrzała na Lucy, wijącą się z bólu.
- To twój koniec – powiedziała dumnym głosem, jednak niespodziewanie zachwiała się. Jej oczy zrobiły się całe czarne, skóra zbladła, a ciało wydawało się nie słuchać poleceń kobiety.
- Ty… - rzekła drżącym głosem Lucy, widząc stojącego nad nią…


Natsu vs La Predley


Natsu nie potrzebował pomocy. Delikatnym ruchem ręki odbił pędzącą na niego pięść. Przechylił swoje ciało pod kątem pod kątem 45 stopni,  a następnie sam uderzył księcia w lewy bok, łamiąc mu kilka żeber. Wyprostował się. Spojrzał przerażającym wzrokiem na przeciwnika, by zaciśniętą pięścią walnąć go w głowę. Ziemia zatrzęsła się. Podniósł rękę, jednak pod nią nie było nawet śladu po księciu. Różowowłosy zaczął się rozglądać wokół siebie, jednak nigdzie nie mógł dojrzeć przeciwnika. Niespodziewanie poczuł ból w lewej kostce. Ugiął się. Niespodziewanie odskoczył.
- Tego się spodziewałem po Dragon Slayeru. – Z ziemi zaczął wyłazić mężczyzna, mając na twarzy szeroki uśmiech zwycięstwa.
- Nie bądź taki pewien. – Nagle oświadczył Natsu, który był świadomy tego, że walka nie będzie należała do najprostszych.
- Ależ jestem… - szepnął mu do ucha, pojawiając się tuż obok niego. Natsu odskoczył z przerażenia, a następnie wyjął za pasa miecz swojego ojca.
- Ja też! – oświadczył Dragneel.
            W dłoni La Predleya zaczął się tworzyć czarno-niebieski miecz, który wyrastał z jego skóry. Natsu nie chciał czekać. Rzucił się na niego. Oboje krzyżowali swoje bronie, powodując pojawienie się iskier. Byli zdeterminowani. Miecz księcia był już blisko twarzy chłopaka, który nie próbował uciec, gdyż wystarczyła mu ręką, proteza, która była w stanie zatrzymać atak. Odsunęli się od siebie, by potem z powrotem wrócić do walki. Dragneel uderzył z całej siły w twór księcia, by go złamać, jednak materiał z którego był zrobiony był za twardy. Niespodziewanie ostrze znikło, a Święta Broń została pochwycona przez La Predleya. Z szerokim uśmiechem na twarzy, cofnął lewą rękę do tyłu. Był to plan idealny. Natsu chciał się wyrwać, jednak nie mógł zostawić pamiątki po ojcu. To było jego przekleństwem. Książe zaczął kierować pędzącą, wyprostowaną dłoń prosto na klatkę piersiową chłopaka, by przebić ją i serce. Już był tak blisko, jednak w pewnym momencie Dragneel uśmiechnął się delikatnie, wprawiając przeciwnika w zakłopotanie. Jego całe ciało zapłonęło, by następnie dać mieczowi energię. Skóra mężczyzny zaczęła topić się, dlatego musiał szybko odsunąć się i uciec przed płomieniami Dragon Slayera.
- Według moich informacji straciłeś moc. – Oderwał od siebie materiał, który zdążył się zając ogniem.
- Też tak myślałem, jednak Gosner mi to wyjaśnił – odpowiedział Natsu. – Ja nie straciłem mocy, ja ewoluowałem.
- Co?! – zapytał La Predley, który coraz bardziej był przerażony brakami w informacjach.
- Też na początku nie mogłem uwierzyć, ale… później zaczęło mi się to wydawać całkiem logiczne. Mój ociec i wszyscy Dragon Slayerzy zaczęli używać jakiś broni, a nie walczyli rękoma. – Spojrzał na swoją dłoń, w której trzymał miecz. – Tak naprawdę uczyłem się walczyć nie po to, by was pokonać, tylko po to by zemścić się na NIM. Nie pasuje mi. – Podniósł do góry broń, który po chwili zajęła się szkarłatnymi płomieniami. – Znajdź swój kształt, znajdź swoją magię, która jest wewnątrz siebie. Nie szukaj innych sposobów, gdyż prawdziwą BROŃ masz w samym sobie!!! – Oczom wszystkim ukazał się piękny, jednoręczny miecz, z długim i wąskim ostrzem, któro było utwierdzone na czerwonej rękojeści z wyrzeźbionym na niej smokiem.  Na klindze ukazały się przepiękne złoto-bordowe znaki, które symbolizowały dawne królestwo sarycyjskie, stworzone przez jego ojca.
- Hahaha!!! – Niespodziewanie zaczął się śmiać książę. – Ty wiesz, co robisz, ale pytanie … Czy to wystarczy by mnie pokonać? – Rzucił się na Natsu, tworząc z powrotem miecz w dłoni. Dragneel, ze spokojnym wyrazem twarzy, zaczął biec w stronę La Predleya. Już byli tak blisko siebie, jednak w pewnym momencie różowowłosy delikatnie przechylił się na prawy bok, podskoczył i ominął księcia w powietrzu, lądując bezpiecznie na kamiennej ziemi, naprzeciw kryształu.
- To nie jest moje zadanie – stwierdził, a następnie podniósł miecz, by przeciąć kamień.
- Nie! – syknął pełen złości La Predley. – Nie możesz! – Szybko odwrócił się, jednak było już za późno. Ostrze miecza delikatnie zaczęło przecinać skupisko minerałów.
- Jest! – krzyknął radośnie Natsu gdy ujrzał przecięty kryształ, który po kilku sekundach zaczął zamieniać się w piękny, złocisty proszek. – A teraz… - Wstał, mając uśmiech na twarzy, jednak on po chwili znikł z jego twarzy, gdy ujrzał, że krajobraz się nie zmienił, wrota wciąż stoją, a kamień jest zniszczony. – Co się dzieje? – Upadł na kolana, puszczając z rąk miecz.
- Hahaha!!! Widać, że nie masz szczęścia do takich rzeczy. – Książe podszedł do niego i pochwycił Świętą Broń, która leżała spokojnie na ziemi. – Widać, że nie było ci przeznaczone zniszczyć Królestwa. Miejsca, gdzie żyją baśniowe stworzenia od tysięcy lat. Smoki, wróżki, enty, gnomy, trolle i inne potwory. I właśnie one pod moim rozkazem zaczną niszczyć ziemię, chyba, że oddacie mi wszystkie bronie i wtedy ja sobie na spokojnie tutaj zatronuję i dam wam spokój.
- Nie! – powiedział ostro Dragneel. – Mój ojciec i inni Smoczy Wojownicy poświęci WSZYSTKO, by zniszczyć Smoczą Bramę pomiędzy Królestwem, a naszym światem. – Zaczął powoli się podnosić. – Wiem, że zwątpiłem, ale przypomniałem sobie jedną rzecz… NIE PO TO JA I LUCY ZNOSILIŚMY TE WSZYSTKIE TRUDY, BY TERAZ SIĘ PODDAĆ!!! Rozumiem… Mój ojciec się pomylił. To nie Lumen Historie nas prowadziło przez całą tą drogę. My sami o sobie decydowaliśmy!!! Dlaczego wtedy nie walczyłem, a uciekłem? Bo w głębi serca czułem, że robię dobrze. Nic nas nie prowadziło. My sami zdecydowaliśmy. Ja zdecydowałem. W tamtej chwili liczyła się tylko Lucy i jej bezpieczeństwo. Chwila, w której zrozumiałem, że mogę ją stracić była dla mnie najstraszniejsza na świecie. Wtedy tego nie rozumiałem, ale teraz - wyrwał z rąk La Predleyowi miecz – widzę, co mną kierowało. Tyle razem z Lucy wycierpieliśmy, dlatego nie chciałem nikogo więcej narażać na niebezpieczeństwo. Mogliśmy zniknąć, ukryć się, nie narażać przyjaciół… Zachowałem się, jak tchórz, ale czy tą jedną decyzją nie sprawiłem, że Fairy Tail mogło żyć bezpiecznie?
- Ty mały! – Książę rzucił się na niego z pięściami, jednak Natsu bez problemu chwycił przeciwnika za nadgarstek unieruchamiając go.
- Naprawdę byłem głupi, ale w tej głupocie podjąłem jedną słuszną decyzję, której nie żałuję. – Wbił miecz w ciało La Predleya – Jestem szczęśliwy, że wyruszyłem w tę podróż z Lucy.
- Jak… mogłeś…? – Natsu wyjął miecz. Książę upadł na ziemię. Wtedy zdarzyło się coś nieoczekiwanego i niezwykłego. Coś czego Natsu nie potrafił wyjaśnić.

***

            Stał nad nią uśmiechając się złowrogo. Nie wiedziała, co ma robić, czy jak się zachować, jednak w tej chwili czuła tak okropny ból, że nie była w stanie poruszyć nawet najmniejszym palcem. Bała się, czuła ogarniający ją lęk, który także był przyczyną jej odrętwiałego ciała.
- Przepraszam, ale chcę pomóc – oświadczył niewinnym głosem. – Pomogłem na zewnątrz. Tam też byli ludzie. – Powoli zaczął się zbliżać do wystraszonej blondynki, która nie chciała z nim mieć żadnego kontaktu.
- Zostaw mnie … Zerefie! – krzyknęła głośno, jednak jej towarzysze byli zajęci swoimi walkami, przez co nie mogła liczyć na jakąkolwiek pomoc.
- Nie skrzywdzę cię. – Nie wierzyła mu. – Wiem, co ci dolega, dlatego proszę daj sobie pomóc.
- Nie! – odpowiedziała stanowczo. Jednak pomimo jej zakazu Zeref zaczął do niej podchodzić.
- Nie bój się. Ja… chcę, by to wszystko się skończyło. – Jego twarz. Lucy pragnęła mu wierzyć, znała część prawdy. Jednak czy ona mogła wystarczyć, by kogoś osądzać?
- Jak zniszczyć tę bramę? – zapytała się go, licząc, że szczerze jej odpowie.
- Natsu zaraz tego dokona, nawet o tym nie wiedząc. – Lucy przymrużyła oczami, nie rozumiejąc ani trochę tego stwierdzenia. – Jesteś podobna do królowej.
- Dlaczego mi to wszyscy mówią?
- Dlatego, że jesteś przy Natsu i masz te oczy. – Podniósł ją,  a następnie położył jej głowę na swoich kolanach. Dotknął delikatnie jej czoła, po czym przeniósł wzrok na walkę Natsu i La Predleya.

***

            Natsu nie rozumiał tego, co się w tej chwili dzieje. Było to dziwne i zarazem niezwykłe. La Predley zaczął powoli niknąć w oczach. Lucy i Musica patrzyli z daleka na tę sytuację, nie mogąc dojść do sensownego wniosku. Coraz bardziej ciało księcia stawało się czarno-złote, zmieniając się, zmniejszając. Krew delikatnym strumieniem płynęła z otwartej rany, skapując na twardy kamień, z którego zaczęły się wydobywać malutkie kwiatki.
- Co się tu do cholery dzieje?!  - Natsu nie potrafił dobrać innych słów, które opisywałyby tę sytuację.
- Zaraz ja… - szepnął cicho La Predley.
            Jego ciało coraz bardziej nikło w oczach podróżników, którzy wciąż czekali na zakończenie całej tej sprawy. Nagle cała jego postać okryła się złotym blaskiem, który oślepił wszystkich, którzy znajdowali się po tej stronie bramy. Natsu chciał coś zobaczyć, dlatego powoli zaczął otwierać swoje zielone oczka, próbując dojść do tego, co tak naprawdę się wydarzyło. To, co zobaczył przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Przed nim pojawiła się malutka, iskrząca się wróżka z małym, długim ogonkiem zakręconym w loczek.
- O cholera. – Nie było widać nawet zarysów postaci, gdyż małe stworzonko po prostu błyszczało. – Kim jesteś? O cholera… - Dragneel nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
- Kultura ludzka – odezwało się stworzonko. – Przecież wiecie kim jestem i zaklinam, że nie pozwolę wam zniszczyć mojego domu. -  Przyjął pozycję obronną.
- I ma ogon. – Z uśmiechem na twarzy, Natsu zaczął dotykać ciała wróżki, olewając jej słowa.
- Zostaw! – Uderzył go z ogona w twarz. – Jestem król Oriel, trzynasty wróżkowy król, strażnik świata Thitriel. Świata, do którego WY – wskazał na Natsu – ludzie wkroczyliście bez pozwolenia.
- Wróżki. Hi. – Zaśmiał się chłopak.
- Słuchasz mnie? – zapytał w końcu król.
- Tak, tak – odpowiedział dalej z lekka oszołomiony i zaskoczony Natsu. – Zaraz, ale my nic nie zrobiliśmy?
- Najpierw wydobyliście zakazaną rzecz, potem otworzyliście bramę, a następnie ukradliście mi MOC!!! A na dodatek mnie zabiliście, a raczej moje tymczasowe ciało, więc…
- Zaraz, zaraz, zaraz!!! – przerwał mu Natsu. – Co tu do cholery się dzieje?!
- Jak ludzie krzyczą. – Zakrył rękoma swoje malutkie uszka.
-  Czyli … - usłyszeli czyjś głos, więc spojrzeli w tamtym kierunku - … to wszystko nasza wina? – W ich stronę zaczął podchodzić Zeref, trzymający na rękach obolałą Lucy.
- Co ty jej robisz?! – wrzasnął przerażony Natsu. – Oddawaj ją!
- Spokojnie kochanie – powiedziała łagodnym głosem pani Dragneel. – On chce tylko pomóc. Teraz musimy wyjaśnić, co się tu dzieje.
- Rozumiem. – Jego wzrok przeszedł z powrotem na małą wróżkę. – Gadaj, o co chodzi.
- Żyliśmy w spokoju przez miliony lat, jednak w pewnym momencie odkryliśmy, że nasz świat zaczyna tracić magię.  Musieliśmy szukać innych wymiarów, które mają tyle mocy, by móc dostarczać ją jeszcze nam…
- Skąd my to znamy? – Przerwali mu Natsu i Lucy.
- … dlatego gdy tylko znaleźliśmy ZIEMIĘ, postanowiliśmy wykorzystać ją i stworzyliśmy wrota, które zostały nazwane przez was Smoczymi. Po waszej stronie zostały strącone do morza, a my swoje chroniliśmy. Jednak w pewnym momencie ktoś, po waszej stronie, je wydobył, a następnie wykorzystał. Poprzez ich otworzenie zadziałało tzw. „odrzucenie” i przez to ja zostałem wessany przez bramę, jako źródło energii. Musiałem żyć przez wiele lat, jako człowiek. Chroniłem wrót, jednak w pewnym momencie …raz … przemieniłem się we wróżkę i ujrzała mnie mała dziewczynka, która jak dorosła zabrała przedmiot ukryła gdzieś. – Na chwilę zamilkł.
- Mavis. – Ponownie powiedzieli równocześnie małżonkowie.
- Nie wiedziałem, gdzie są. Chciałem wrócić do domu, ale nie mogłem. W pewnym momencie dowiedziałem się, że wrota i tak by się nie otworzyły za moją zgodą, dlatego stworzyłem legendę o Świętych Broniach, no i znacie dalszą część historii. – Odleciał kawałek od nich, by móc spojrzeć na krainę, którą tak dawno widział. – To mój dom.
- A co się stanie z Zerefem i Acnologią? Ludźmi, którzy przyjęli twoją moc. – Dragneel chciał wiedzieć, gdyż od tej odpowiedzi zależały losy świata.
- Za chwilę brama zniknie, a nasze światy się rozłączą. Ci, którzy zdobyli od nas moc… zginął. – Po tych słowach Zeref podszedł do Natsu i podał mu Lucy.
- Ludzie?! - krzyknął cicho kryjący się z tyłu Musica. – Może lepiej będzie, jak stąd spierniczymy? – zaproponował im, widząc jak Smocze Wrota powoli rozlatują się na malutkie kawałeczki.
- O cholera!
Ciąg dalszy nastąpi w rozdziale 37 „Zemsta”


Jeszcze tylko dwa rozdziały iiiii KONIEC. Zapraszam do komentowania, czytania, obserwowania, zaglądania na inne moje blogi itp. Miłego czytania i do poniedziałku;)

12 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz, jaką ulgę poczułam, gdy przeczytałam, że to była krew przeciwnika. Walki bardzo ciekawie i fajnie opisane. Wróżka?! No tego to ja się napewno nie spodziewałam :D A to nagłe pojawienie się Zerefa? Już myślałam, że Lucy oberwała. A może tak się stało? Nie wiem, pogubiłam się :P Tak, czy siak, rozdział ŚWIETNY! Nadal nie mogę uwierzyć, że to wszystko za niedługo się skończy ;-; Trzeba pogodzić się z rzeczywistością ;-;
    No nic, pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha niesamowite. Kurcze taka mała wróżka! I Reakcja Natsu, a ten król był taki słodziaszny!! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Pozdrawiam i dużo wenki!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooooooooooooooooooo jak fajnie xD nie no twoja wyobraźnia nie zna granic. Ja bym się nie zdziwiła gdybyś kiedyś napisała książkę... ale to jeszcze nie teraz bo musisz dokończyć kilka opowiadań na które tak czekam, i których tak pragnę :D La Pradley wróżką?? xD i to taką malutką z ogonkiem :D Jestem ciekawa co jeszcze wymyślisz :D Ale szkoda że Zeref umrze... Chociaż wcześniej uratuje Lucy :D I Natsu ma swoją broń :D jak napisałaś o tej ewolucji to mi się z pokemonami skojarzyło xD ale to taki nie ważny szczególik :D A opis walki... nie no cudo czułam się prawie jakbym tam była :D
    Kończe już i po wiadrze weny( o ile wystarczy) przesyłam na PACa i Terre :P

    OdpowiedzUsuń
  4. KRÓTKI T_T
    Stanowczo za krótki T_T Taka akcja się działa. Jak ja to przeboleję??? T_T
    Nie wierzę, że to mówię, ale..... PONIEDZIAŁKU! NADCHODŹ! XD T_T
    Byłam zaskoczona walką Musici. Wbił w gościa kosę, a ten się zestarzał... przerażające, ale fajne :D Walka Lucy z..... Katheriną?! Co ta s**a tu robi?! Nie, no nie wytrzymam. Dobrze, że chodziło jej o pieniądze, a nie o Natsu. Może ją polubię? Chociaż nie. :P
    Dalej walka z Le .... coś tam, a potem spotkanie króla wróżek... ja też chcę takiego królunia zobaczyć T_T Zerefka też chcę... T_T No nic... nie będę ci się tu już żalać. Czekam z niecierpliwością na poniedziałkowy rozdział, a jeszcze wcześniej - w niedziele ma się ukazać ostatni rozdział detektywa ^^ Supcio
    Pozdrawiam i przesyłam wenę na PAC- a i Terrę Morrus (nie wiem jak się to pisze XD) :*

    OdpowiedzUsuń
  5. To było ... Takie nie spodziewane... o.o xD ! Wiesz jak zaskoczyć człowieka :3 Agh... XD Głupia Katherina... Głupia ! Goooorsza od Lisanny -_- Dobra czekam na nexta :D Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O boże :D dzięki tobie chyba wiem co oni za kartke tam przywiesili, tym bardziej dzięki nazwie następnego roz. Niestety nie mogę powiedzieć... pod ostatnim rozdziałem dedektywa podzieliłamsię swoimi domysłami i Riri-chan chciała mnie zabić :c

      Usuń
  6. Czy ta saga jest twoją ostatnią, bo mam nadzieje że nie... :( To takie świetne op!!!!! Masz naprawdę wspaniałe pomysły!!! Podziwiam!!! Czekam na nexta i życzę weny!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ... to już ostatnia saga. Mogę pocieszyć i powiem, że prowadzę WIELE innych blogów. Zapraszam do zakładki "Piszę"

      Usuń
    2. dzięki!!! Na pewno wejdę!!! :)

      Usuń
  7. Świetny rozdział naprawde super ci wyszedł ;) Nie wiedzialam, że aż tak dużo siły nabiorą nabierze Natsu i reszta po tych treningach.Te walki z La Predleyem i innymi bardzo ciekawie ci wyszły :) Mam nadzieje że na koniec tego opowiadania znów wrócą do Fairy Tail i wszystko dobrze się ułoży ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejny wspaniały rozdział no to życzę weny i pozdrawiam.
    Fi Dragon

    OdpowiedzUsuń

Byłeś, przeczytałeś ?
Zostaw ślad po sobie.
Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie kamień z serca, że ktoś coś napisał :)